Opinia 1
Jeśli podstawowe komponenty audio, czyli elektronikę i kolumny uznamy za kluczowe organy systemu audio to jego okablowanie niejako z automatu staje się układem krwionośnym – żyłami i tętnicami przesyłającymi drogocenne sygnały. Powyższa, wybitnie metaforyczna, analogia z czysto subiektywnego punktu widzenia i z racji aparycji naszego dzisiejszego obiektu westchnień wydaje się jednak całkiem na miejscu, gdyż jeszcze pachnące fabryką, a dokładnie plichtowską manufakturą WK Audio najnowsze łączówki TheRed XLR swym umaszczeniem w krwiste klimaty wpisują się w ową symbolikę wprost idealnie. Jeśli zatem zastanawiacie się Państwo jak wypada na tle swoich poprzedników nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was na ciąg dalszy.
Jak sama nazwa sugeruje i powyższe zdjęcia udowadniają (osoby cierpiące na protanopię proszone są o wiarę na słowo) TheRed XLR są … czerwone. Jednak o ile z zasilającym rodzeństwem łączy je zamiłowanie do aluminiowych muf / splitterów, to już z dopieszczonymi kostkami z balsy głośnikowcami jedynie umaszczenie i przynależność do wiadomej serii. Ponadto Witold Kamiński – założyciel i właściciel WK Audio podczas ich projektowania, które zajęło ponad osiem miesięcy, wolał skupić się na samych przewodnikach i ich geometrii, więc z konfekcją już nie kombinował, po raz kolejny sięgając po topowe wtyki Furutecha (w dostarczonej na testy wersji XLR były to CF-601M / 602F R NCF a do RCA trafiły CF-102 NCF R). W roli przewodnika została użyta srebrzona miedź o wysokiej czystości a przewodniki poprowadzono zgodnie z firmowym zaplotem. Wypada w tym momencie wspomnieć, iż wersje XLR i RCA różnią się między sobą geometrią o którą dbają specjalne, wyczuwalne pod palcami i widoczne pod światło przez zewnętrzny oplot stabilizujące, przypominające rozwiązanie znane z in-akustik-ów „przelotki”. Równie kluczowa dla obu typów łączówek jest obecność ww. aluminiowych muf/splitterów, których montaż okazuje się niezwykle precyzyjną czynnością. Owe elementy, dzięki swojej konstrukcji, pełnią rolę ochroną przewodników przed szkodliwymi wibracjami oraz regulują ich naprężenia na całym przebiegu. Naprężenia te mają wysoce istotny wpływ na końcowe brzmienie przewodu i są uzyskiwane w specjalnym procesie, w trakcie ich montażu, który jest niemożliwy do odtworzenia w innych warunkach niż firmowe. Proces ten można porównać do strojenia instrumentów strunowych, gdzie dopiero właściwa siła naciągu gwarantuje czysty dźwięk o określonej częstotliwości.
Skoro z racji swego, dość trudnego do przeoczenia wyglądu, pojawienie się TheRed XLR w systemie raczej nie umknie uwadze pozornie niezainteresowanych tematem domowników, to dobrze by było, żeby i brzmieniowo nie miały się czego wstydzić. I tak też jest w istocie, gdyż żadnych powodów do krytyki po ich aplikacji, i to pomimo najszczerszych chęci, nie odnalazłem. Piszę to nie bez satysfakcji, gdyż rodzime łączówki nie tylko zagrały zauważalnie wyższej klasy dźwiękiem od moich dyżurnych Furutechów DAS 4.1, co nawiązały zaskakująco wyrównaną walkę z równolegle testowanymi V1–kami. Nie uprzedzając jednak faktów nie da się jednak ukryć, że Red-y zaliczyły nad wyraz efektowne wejście, a to przecież dopiero wstęp … Korzystając zatem z nadarzającej się okazji i nad wyraz korzystnego pierwszego wrażenia postanowiłem kuć żelazo puki gorące i umieściłem na playliście krótką, acz nad wyraz treściwą metalcore’ową EP-kę „Manifestations” The Veer Union. Szorstki, kipiący energią, niemalże zionący ogniem i siarką materiał może nie nosi znamion audiofilskiego wyrafinowania, lecz za to pod względem energetycznym jeńców nie bierze, więc jeśli tylko gdzieś w systemowym krwioobiegu pojawia się nawet zalążek katarakty wszystko momentalnie siada, obroty spadają i zamiast rockowej jazdy bez trzymanki otrzymujemy borowanie pamiętającą czasy tow. Wiesława, zacinającą się wiertarką stomatologiczną. Tymczasem z TheRed-ami wokal Crispina Earla kruszył mury a gitarowe, brudne riffy oraz perkusyjne galopady okazjonalnie podlane syntetycznym sosem budziły respekt swa potęgą i ładunkiem emocjonalnym. Dźwięk był otwarty, piekielnie szybki, lecz jednocześnie nie brakowało mu ani wypełnienia – body, jak i właściwego fundamentu basowego, dzięki czemu nie sposób było mówić o jakichkolwiek przejawach osuszenia, czy też sterylności. Było ostro, mocno, ale niezwykle treściwie i po prostu bezkompromisowo.
Równie przekonująco wypadła nieco odmienna od lansowanego w mediach asekuracyjnego mainstreamu elektronika spod znaku 潘PAN („Pan The Pansexual”) gdzie wszelakiej maści szumy, trzaski nie są hałasem a tworzą może i surową, lecz zarazem niezwykle intrygującą i co najważniejsze logiczną i spójną muzyczną całość. A jeśli dodamy do tego nad wyraz odważną eksplorację granicznych, dolnych częstotliwości zdolnych do odtworzenia przez system to bardzo szybko przekonamy się, że rodzime łączówki pod tym względem nie mają absolutnie żadnych ograniczeń. Nie tylko słychać, ale i czuć, że obecność rodzimego okablowania działa udrażniająco na przepływ, transfer energii pomiędzy komponentami systemu. Tutaj nie ma miejsca na jakiekolwiek zawoalowanie, czy zbytnie krągłości i pluszowość. Oczywiście, jeśli takowy „pościelowy” repertuar włączymy, to TheRed same z siebie go nie wyostrzą i wykonturują, lecz warto mieć na uwadze, że również niczego nie złagodzą i nie poleją grubą warstwą lukru, byleby tylko przypaść do gustu ceniącym niezobowiązujące, windziane plumkanie odbiorcom. Proszę tylko rzucić uchem na „Nightfall” Tilla Brönnera i Dietera Ilga, by nawet w niezwykle minimalistycznych, jazzowych formach odnaleźć zarówno grę ciszą, kojący spokój, ale i zadziorne frazy, czy też zaraźliwy timing i motorykę. W dodatku plichtowskie łączówki z wrodzonym wdziękiem i nie mniej naturalną prawdomównością pokazują konsystencję, fakturę i charakter jakże różnych instrumentów. Z jednej strony jest to pewna chropawość i „blaszana” matowość (zwykłej) trąbki, bo skrzydłówka, po którą Brönner również sięga brzmi gładziej i ciemniej, a z drugiej aksamitność, sprężystość i głębia kontrabasu Ilga, które zamiast ze sobą konkurować o atencję słuchaczy świetnie się uzupełniają.
Po blisko dwutygodniowym goszczeniu w swoim systemie WK Audio TheRed XLR z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że okres nieśmiałego kąsania i podgryzania światowego High-Endu przez wyroby plichtowskiej manufaktury śmiało możemy uznać za miniony, gdyż tytułowe interkonekty walczą ze zdecydowanie bardziej utytułowaną konkurencją jak równy z równym. Niemniej jednak, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że o finalnej decyzji części odbiorców może decydować bardziej znana/rozpoznawalna „metka”, to jeśli tylko skupimy się na walorach brzmieniowych i ponadprzeciętnie korzystnej relacji jakość/cena, to o wynik odsłuchów, czyli przysłowiowy bilet w jedną stronę rodzimych łączówek, jestem dziwnie spokojny …
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Z plichtowskim producentem okablowania audio na naszych łamach starliśmy się już nie raz. Były kable sieciowe i kolumnowe z kilku linii produktowych. Co bardzo istotne, patrząc przekrojowo na ten temat, zabawa we własnym środowisku sprzętowym jasno pokazywała, że wspomniany bohater z modelu na model i z serii na serię robił zauważalne postępy. Na tyle pozostawiające ciekawe wspomnienia, że gdy zapadła decyzja o przetestowaniu najnowszego kabla z serii TheRed, byłem bardzo ciekaw nie jakości oferowanego dźwięku – wspominałem, że wszystko się broniło, tylko jak wypadnie w estetyce brzmienia na tle swoich pobratymców z tej samej linii. Jaki jest powód tej niewiadomej? Cóż, teraz działamy na innym sygnale niż sieć elektryczna i połączenie wzmacniacza kolumnami, gdyż na sparing dotarł kabel sygnałowy. Macie jakieś przypuszczenia? Spokojnie, wstrzymajcie się od przedwczesnego ferowania wyroków. Najpierw zapoznajcie się z moją relacją z testowego boju z kablem sygnałowym WK Audio TheRed XLR.
Jeśli chodzi o konstrukcję tytułowej łączówki, według informacji dostarczonych przez producenta clou tematu jest jej montaż. Chodzi o wpływające na finalne brzmienie, niwelujące szkodliwe drgania przewodnika, działanie przypominające napinanie strun instrumentów, z tą tylko różnicą, że usztywniamy znajdujące się wewnątrz czerwonokrwistego oplotu druty sygnałowe. Jak? Przy pomocy z pozoru prostych, jednak konstrukcyjnie i montażowo bardzo skomplikowanych, opatrzonych logo marki i nazwą modelu aluminiowych puszek. Sposobu samego montażu naturalnie nie znam, ale konstruktor zapewnia, iż to bardzo pracochłonny i możliwy do wykonania tylko przy pomocy dedykowanych urządzeń proces. Co wiemy o samym przewodniku? To wysokiej czystości, wykonana według firmowego zaplotu srebrzona miedź. Kwestię terminali połączeniowych zrealizowano przy pomocy najnowszych, topowych wtyków Furutecha XLR CF-601M R NCF i 602F R NCF. Kabel w standardzie oferuje długość 1.5 mb. Inne odcinki wykonywane są na indywidualne zamówienie. W drodze do klienta nasi bohaterowie pakowani są w estetyczne drewniane skrzynki.
Jak idąc za pytaniem ze wstępniaka wypadł XLR TheRed? Gdy zatrudnicie portalową wyszukiwarkę, okaże się, że każdy z poprzedników kładł nacisk na nieco inne składowe dźwięku. Jeden bardziej akcentował projekcję środka pasma, a inny całość trochę doświetlił wyższą średnicą. Co w takim razie zrobił dzisiejszy kabelek? Powiem, że fajną robotę. Podał wszystko w bardzo zrównoważony sposób, to znaczy dobrze osadzony w masie, energii i pełen oddechu. Jednak w odróżnieniu do poprzedników jako wisienkę na torcie dodał wyraziste rysowanie całości przekazu. Chodzi o wykorzystanie do projekcji ostrej krawędzi podpartej zaskakującą szybkością narastania sygnału, co sprawiło, że muzyka tętniła tak ważną dla słuchania jej z przysłowiowymi otwartymi ustami, pełnią życia. Mocnego w uderzeniu masą i pełnego radości w pokazywaniu różnorodności słuchanego materiału z jakże istotnym w takim sposobie na muzykę doświetleniem zawartego w niej najdrobniejszego niuansu. To co prawda dla źle skonfigurowanego systemu czasem może być tak zwanym Palcem Bożym – mowa o zestawach oscylujących na krawędzi dobrego smaku w kwestii ostrości brzmienia – jednak biorąc pod uwagę swój kilkunastodniowy, naszpikowany dobrymi i słabymi realizacjami płytowymi proces testowy jeśli tak się zdarzy, będzie to oznaczać bardzo złą, a nie tylko złą konfigurację danego seta. Moja układanka choć pokazywała wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, ani razu nie poległa, dlatego powyższe ostrzeżenie choć zasadne, proszę wziąć jedynie jako niezobowiązującą informację, a nie paniczne ostrzeżenie przed skutkami wpięcia TheRed XLR w swój tor audio. Jego aplikacja raczej wprowadzi Was na inny poziom obcowania z ukochanymi płytami, aniżeli zaszkodzi. Pełen nie tylko oczekiwanej agresji ale również delikatności, swobody i dzięki temu ostatniemu jakże ważnych podczas słuchania kontemplacyjnego jazu iskierek w górnych rejestrach. Przykłady na w pewnym sensie pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji, bo okraszone nutką wyrazistości granie można by mnożyć w nieskończoność, ja jednak posłużę się dwoma najbardziej reprezentatywnymi.
Pierwszym z gatunku mocnego uderzenia będzie koncertowa kompilacja Kena Vandermarka z cyklu The Vandermark 5 „Alchemia”. To co prawda free-jazz, jednak w odniesieniu do twórczości Petera Brotzmanna taki trochę light-owy, jednak na tyle pełen ognia, że znakomicie pozwolił sprawdzić, jak radzi sobie testowany kabelek w kwestii czytelnego pokazywania szybkich zmian pasaży kilku dęciaków na raz, a przy tym, czy nie traci na czytelności ich prezentacji i co najważniejsze, nie popada w nadmierną jej ostrość. I ku mojemu zadowoleniu nic takiego nie miało miejsca. Owszem, przywołana kapela jechała po tak zwanej bandzie – było szybko i agresywnie, ale to jest sól tego rodzaju muzyki i tak ma być. Ale jedna uwaga, aby wydarzenie nie przerodziło się w niestrawną kakofonię, podanie całości tak jak w przypadku The Red musi być podparte dobrym wypełnieniem instrumentów. Dlatego od samego początku wspominałem o dobrym dociążeniu dźwięku, dzięki któremu kabel z tego starcia wyszedł z tarczą.
Innym fajnie pokazującym główne, naturalnie najlepsze cechy naszego punktu zapalnego spotkania jest inny koncertowy, tym razem najnowszy w odniesieniu do wydania, pochodzący z oficyny ECM krążek Tomasza Stańki jeszcze z teamem Marcina Wasilewskiego zatytułowany „September Night”. To rasowy materiał muzyczny grający tak zwaną ciszą. Naturalnie są kawałki bardziej energetyczne, jednak wspomniana cisza w tych wolniejszych pomogła zrozumieć mi podejście produktu z Plichtowa do wizualizowania pojedynczych, wiszących w nieskończoność sonicznych bytów. Jak pisałem, był dosadny podaniu najdrobniejszych akcentów muzyki i zależało mi zweryfikować ich jakość oraz długość potencjalnego rozwibrowania. I muszę powiedzieć, że dzisiejszy pacjent bez problemu sobie poradził, gdyż nie tylko dobrze cyzelował każdy z nich, to pozwalał powisieć w eterze dłuższą chwilę. Na tyle długą, na ile pozwolił oczywiście realizator nagrania, jednakże słychać było, iż ten temat tytułowy kabel ma pod pełną kontrolą.
Gdzie z racji wyartykułowanych cech typu dobra waga, a przy tym świetna ostrość rysunku muzycznego i szybkość narastania dźwięku, widziałbym tytułową łączówkę The Red XLR? W pierwszej kolejności w systemach nieco ospałych z uwagi na nadwagę dźwięku, bowiem doda im nieco animuszu. W drugiej w mających problemy z niechcianą tak zwaną mgiełką na wirtualnej scenie, która z pewnego rodzaju gracja rozdmucha. Zaś w trzecim nawet w systemach z pozoru idealnie zestrojonych, a mimo tego potencjalny nabywca chciałby zderzyć się z zawartym w muzyce ogniem. W każdym przypadku będzie to ewidentny zastrzyk adrenaliny, po którym zaznacie innego stanu świadomości na temat zabawy w zaawansowane audio. Gdzie sprawdzi się w stu procentach, ciężko jest prognozować. Jednak jestem dziwnie spokojny, że jeśli jesteście otwarci na inny sposób na muzykę, we wspomnianych trzech przypadkach potencjalna porażka może mieć miejsce tylko z powodu naprawdę drobnych niuansów brzmieniowych. To się zdarza. Ale nawet w takim przypadku na zachętę mogę powiedzieć jedno, każda minuta spędzona rzeczonym kablem w systemie będzie okraszona czymś naprawdę ciekawym. A jeśli tak, chyba warto choćby spróbować. Nie sądzicie?
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audiopunkt
Producent: WK Audio
Cena: 5 500 € / 2 x 1,5m