Opinia 1
Z konstrukcjami dzisiejszego bohatera – niemieckiego producenta kolumn Audio Physic – na naszych łamach mieliśmy okazję spotkać się już nie raz. To zawsze były okraszone fajnym drivem mitingi przy muzyce. Z uwagi na gabaryty poszczególnych modeli raz większym, a innym razem mniejszym, ale nigdy nie można było zarzucić im niechęci do wykreowania żywiołowego, jeśli się je dobrze skonfigurowało, wręcz zjawiskowego w domenie energii i transparentności przekazu muzycznego. To problem? Nic z tych rzeczy. Przecież o taki feedback kipiących życiem urządzeniami mającymi zbliżyć nas do muzyki na żywo chodzi. A jeśli tak, nie dziwnym jest ich spory udział wielu prezentacjach na nieco subiektywnie przedstawionej w stosownej relacji ostatniej wystawie w Monachium. Sam bodajże opisałem dwa takie przypadki. Oczywiście nie był to żaden przypadek, bowiem tuż przed wspomnianą imprezą mieliśmy przyjemność wziąć pod lupę jedną z nowych propozycji tego brandu, a wspomniana impreza okazała się być swoistym déjà vu mojej sesji testowej. O jaki model chodzi? Otóż tym razem pochylimy się nad odświeżonym, przez ostatnie lata zbierającym pochlebne opinie modelem teraz w specyfikacji Audio Physic Midex 2, którego wizytę w naszych okowach zawdzięczamy warszawskiemu dystrybutorowi EIC.
Jak to zwykle w kolumnach tego producenta bywa, również tytułowy Midex 2 w kwestii usadowienia obudowy na podłożu wyrównując mechanicznie centra akustyczne zestawu czterech zorientowanych na froncie głośników – okalające sekcję wysoko-średniotonową dwa basowce, a pomiędzy nimi gwizdek i nowej średniak, został pochylony ku tyłowi. Naturalnie w celu dobrej stabilizacji takiej konstrukcji na podłożu mogące pochwalić się wykończonym na wysoki połysk fornirem z fenomenalnym słojem niemieckie panny zostały posadowione na przykręcanych od spodu, zwiększających rozstaw punktów podparcia sporo poza boczny obrys skrzynki aluminiowych łapach. Ale to nie koniec ciekawostek. Mianowicie chodzi o budowę samych skrzyń w technice kanapkowej, czyli przyklejeniu zewnętrznych, ozdobnych płatów – front, boki i górna połać – do wzmacnianego wieloma rozporami i innymi materiałami usztywniającymi konstrukcję, głównego „pojemnika”. A i to nie wszystko, gdyż jako dodatkowe usztywnienie kawałka z sonicznego punktu widzenia istotnej połaci kolumny oraz w celu nadania modelowi wizerunkowej gracji, pakiet wspomnianych głośników usadowiono na czernionym szkle. Powiem szczerze, że w połączeniu ze świetnym fornirem wygląda wręcz zjawiskowo. Jeśli chodzi o akcesoria, w dolnej części awersu znajdziemy okrągłe logo marki z nazwą modelu i tuż nad podłogą rewersu tabliczkę znamionową z pojedynczym zestawem zacisków znanego z solidności swoich produktów WBT-a.
Jak wspominałem we wstępniaku, główną cechą tytułowych paczek jest chęć pokazania muzyki od strony pełnej ekspresji i zjawiskowej energii. Beż nudnego polewania jej błędnie uważanym przez wielu osobników za muzykalność, monotonnym lukrem w postaci nadmiernych krągłości i ospałości wysokich tonów. Niestety tak zwane „ciepłe kluchy” to nie styl niemieckiej myśli technicznej, co z jednej strony wiadomym jest od lat, ale z drugiej z modelu na model fajnie zauważalnie ewaluuje. Co mam na myśli? Otóż, gdy dawniej można było się w ich projekcji doszukiwać symptomu dla co poniektórych melomanów zbyt mocnego zaangażowania w pokazanie świata ze wszech mar bezkompromisowego, to obecnie w moim odczuciu temat fajnie zmierza do poziomu bardziej akceptowalnego przez znacznie większą grupę nie tylko ich, ale również bliskich im uczuciowo pobratymców. Wiadomym jest, iż do projekcji „mułu i wodorostów” produktów ze stajni AP nigdy nie da się ich zmusić, jednak pewien poziom przyjemnej kolorystyki i esencjonalności muzyki spokojnie można uzyskać. I z taką, bardzo lubianą przeze mnie estetyką obcowałem dobrze ponad dwa tygodnie. Na tyle uniwersalną, że praktycznie nie było twórczości, w której testowo skonfigurowany system miałby jakiekolwiek problemy z uzyskaniem dobrego sonicznego wyniku.
Pierwszym krążkiem broniącym tej tezy był rodzimy projekt braci Oleś z Piotrem Orzechowskim „Waterfall”. To jest spokojny, rzekłbym nawet kontemplacyjny jazz, który za sprawą oczekiwanej transparentności systemu pokazał nie tylko dobrą krawędź i konsensus udziału strun z pudłem rezonansowym trudnego do dobrego odtworzenia kontrabasu, ale również potęgę i pełny zakres tonalny fortepianu, a wszystko okrasił wyrazistym występem bębnów perkusji i rozwibrowanymi w eterze, bardzo ważnymi, bo ożywczo go przeszywającymi przeszkadzajkami. Tutaj nie było niedomówień. Kiedy miała być cisza, słychać było nawet wiosenną tuż po zimowym przebudzeniu muchę w pokoju – zaznaczę, że mieszkam poza miastem i wszelkiego rodzaju owady w domostwie są rzeczą naturalną, gdy występował pojedynczy instrument, jego byt wydawał się nie mieć końca, a gdy panowie postanowili odezwać się wspólnie, natychmiast powstawała ściana pełnego wigoru tutti. Lubię taki sposób pokazywania palcem tego rodzaju jazzu i byłem bardzo rad z występu Midex-ów, Dlatego jeśli i Wy hołubicie tego podobnemu sposobowi odbioru małych składów, powinniście tego spróbować.
Kolejnym przykładem umiejętnego dozowania przywołanych wcześniej walorów jest blues spod znaku Jamesa Cottona „Deep In The Blues”. Jeśli zestaw audio nie jest w stanie wygenerować dobrze pojętej „agresji”, nie ma szans na oddanie zamierzeń artysty. Jakie to zamierzenia? Po pierwsze pokazanie poziomu zniszczenia jego głosu – wszyscy chyba wiecie, że chodzi mi o wyrazistą, nadającą wyjątkowość śpiewu chrypę, a po drugie wywołanie przeszywania naszych ośrodków przyswajania fonii przez dobrze zaznaczoną w domenie ostrości ustną harmonijkę. To są dwa aksjomaty tego krążka, bez których zapewniam Was, nie doczekacie do końca płyty. Owszem, da się jej w spokoju wysłuchać, tylko nie o to w jej powstaniu chodziło. To ma być feeria wyraziście zaznaczonych w międzykolumnowej przestrzeni mocnych akcentów dźwiękowych, a nie monotonna, być może nawet przyjemna dla ucha, jednak stojąca w sprzeczności z prawdą o materiale muzycznym papka. Na szczęście zestaw kolumn Audio Physic wiedział, którędy przebiega droga do pozytywnego celu i ku mojemu pozytywnemu zadowoleniu obrał tę ścieżkę.
Ostatnim zaś potwierdzeniem ciekawego sposobu na muzykę zgrabnych Niemek będzie znany z kilku moich wcześniejszych testów mongolski folk-metal grupy The Hu „The Gereg”. To jest ogień w najczystszej postaci. Nie dość, że całe pomieszczenie wibruje od natężenia kipiącego energią rytmu, to przy okazji powietrze przeszywane jest wyrazistym gardłowym wokalem i częstymi pohukiwaniami całego składu muzyków. Cel tych zabiegów? Wywołać w słuchaczu pewien poziom niepokoju, co nasz punkt zainteresowania osiągnął wręcz zjawiskowo. To była jazda nie tylko zamierzona przez muzyków, ale również odpowiednio oddana jazda bez trzymanki. Jazda, w której na tle Gauderów niepozorne Audiophysici oczywiście w odpowiedniej skali, czuły się jak ryba w wodzie.
Mam nadzieję, że z powyższego testu jasno wynika, iż ożenek z tytułowymi kolumnami Midex 2 będzie wyborem obcowania z muzyką pełną życia, radości z pokazywania najdrobniejszego szczegółu i witalności, ale co istotne po odpowiednim dobraniu komponentów, w projekcji wspomnianych zalet nigdy nie przekroczy dobrego smaku. I zapewniam Was, do spełnienia wymogów uzyskania tego typu spektaklu nie trzeba magicznej wiedzy, bowiem wystarczy zdroworozsądkowe dobranie pozostałej elektroniki, czy okablowania. Kolumny reagują na to znakomicie i z zaskakująco łatwym do wychwycenia feedbackiem. To zaś sprawia, że próbując polecić je jakiejś grupie docelowej, jeśli nie jesteście skażeni prezentacją ocierającą się o kapiący z głośników syrop na kaszel, w próbę przymiarki do Modex-ów mogą wykonać dosłownie wszyscy. To naprawdę są bardzo ciekawe paczki.
Jacek Pazio
Opinia 2
Choć wraz z czasami zmieniają się, nie zawsze i nie wszędzie mogące uchodzić za przejaw ewolucji, gusta odbiorców, to pomimo wrodzonej skrupulatności, którą staram się rekompensować coraz gorszą pamięć nie znalazłem w swych zapiskach żadnej wzmianki o tym, by na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat miało dojść w Audio Physicu do jakiejś rewolucji. Ba, śmiało można uznać, iż ekipa z Brilon nie tyle egzystuje w równoległej czasoprzestrzeni, co po prostu robi swoje i jeśli już decyduje się na jakieś zmiany, to polegają one na wykorzystywaniu nowszych, pojawiających się w tzw. międzyczasie technologii i ewidentnie mają charakter bazującego na dotychczasowych doświadczeniach progresu. Weźmy na ten przykład pewną wydawać by się mogło natywną cechę „charakteru” dotyczącą krytycznej wręcz precyzji w ich ustawieniu i zapewnieniu odpowiedniej ilości miejsca wokół, co poniekąd wynikało z nader częstego umieszczania przetworników basowych na bocznych ściankach. Tymczasem w najnowszych konstrukcjach AP wcale nie jest to regułą a i z samym ustawieniem, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, na pewno nie jest ciężej aniżeli przy konkurencyjnych konstrukcjach. Dlatego też po smukłych Codexach i uzbrojonych w siedem drajwerów Avanterach III przyszła pora na najnowszą odsłonę należącego do topowej Reference Line środkowego modelu podłogowego niemieckiego Audio Physica. Mowa oczywiście o Midex 2 powyżej którego znajdziemy flagowe Cardeasy (których jubileuszowej wersji z okazji 35-lecia marki mogliśmy posłuchać w studiu im. Agnieszki Osieckiej z okazji prezentacji „Magical Mystery Tour”) i Codexy a poniżej Tempo i Avanti uzupełnione o podstawkowe Stepy i Sparki. Niby w portfolio jest jeszcze HHC III Center, ale skoro kinem domowym się nie zajmujemy, to i jego obecność jest dla nas zupełnie obojętna.
Z pewnością zauważyliście Państwo, iż od dłuższego czasu z racji posiadania na stanie potężnych Berlin RC 11 niezależnie od tego jak byśmy nie kadrowali i tak, i tak finalnie większość stawianych przy nich kolumn może nie tyle ginie, co najczęściej czuje kompleks ubogiego krewnego. Tymczasem drastycznie mniejsze a przy tym zdecydowanie rozsądniej wycenione (raptem 59 kPLN) Midexy nijakiej tremy przed roślejszymi domownikami nie czuły. Prezentowały się zatem zjawiskowo a czarny płat szkła na froncie, plus zachwycający hebanowy fornir znacznie podnosiły ich wartość postrzeganą. Wzorem swoich protoplastów bryła Midexów jest delikatnie odchylona ku tyłowi a stabilność całej konstrukcji zapewniają wystające poza obrys podstawy antywibracyjne stopy (VCF – Vibration Control Feet) / kolce montowane do aluminiowych, anodowanych na czarno poprzeczek. Górną część frontów pokrywa tafla czernionego szkła będącego otoczeniem czterech firmowych przetworników – dwóch 18 cm wooferów pomiędzy którymi umieszczono, patrząc od góry 39 mm kopułkowo-stożkowy tweeter HHCT III i 150mm średniotonowiec HHCM SL. Biorąc pod uwagę fakt, iż szkło nie jest zbyt oczywistym wyborem jeśli chodzi o parametry akustyczne w Midexach montowane jest nie tylko elastycznie, lecz można je również zdjąć zastępując konwencjonalną, tekstylną maskownicą. Dodatkowo szyld wysokotonowca szczelnie pokrywa filcowy pierścień a od spodu jeszcze jeden, tylko już silikonowy. Dziwi jednak brak jakiegokolwiek sfazowania krawędzi otworu szklanej tafli, gdyż delikatne podcięcie sprawiłoby, że zamiast problemów z ostrymi krawędziami można byłoby czerpać korzyści z delikatnej tubki wykładniczej. To jednak jedynie moje subiektywne smędzenie i nic ponad to, gdyż nie sądzę, by dział R&D nie wykonał co najmniej kilku pomiarów i nie zniwelował ewentualnych anomalii propagacji dźwięku przez schowany we wnęce tweeter. Zarówno HHCT III, jak i HHCM SL wyposażono w bardzo ciekawe, podwójne – aluminiowo-plastikowe kosze i aluminiowo-ceramiczne membrany. Skrzynie kolumn wykonano z autorskiej mieszanki MDF-u, i sandwicha HCS (Honeycomb Sandwich) o strukturze plastra miodu oraz pianki ceramicznej (CFB – Ceramic Foam Bracing) do wewnętrznych wzmocnień. Dodatkowo, jak już zdążałem wspomnieć zewnętrzne panele zamontowano elastycznie, co dodatkowo poprawia właściwości antyrezonansowe całej konstrukcji. Z podobną atencją potraktowano ścianę tylną, na której tuż przy podstawie umieszczono VCT, czyli Vibration Control Terminal drugiej generacji z pojedynczymi gniazdami WBT. Jak się jednak okazuje nic nie stoi na przeszkodzie, gdy tylko czuć będziemy taką wewnętrzną potrzebę, zamówić wersję kolumn wyposażoną w zdublowane terminale.
Jeśli już na wstępie napiszę, że Midexy zagrały tak jak lubię, to z jednej strony zdradzę swój brak obiektywizmu, choć tak po prawdzie każdorazowo podkreślam, iż moje wynurzenia mają wybitnie subiektywne zabarwienie, a z drugiej dam jednocześnie wskazówkę wszystkim tym, którzy podobnie do mnie gustują w delikatnie obniżonej równowadze tonalnej, komunikatywnej i otwartej górze oraz ponadprzeciętnej dynamice. W telegraficznym skrócie tak też właśnie Audio Physici grały dostarczając mi zaskakująco dużo radości. Ba, pierwszym skojarzeniem, jakie mi się nasunęło było to, że Midexy są oczywistym rozwinięciem wszystkiego tego, co uparcie nie chce mi się znudzić w moich Contourach 30 i to począwszy od dźwięku a na designie, ze szczególnym naciskiem na widoczny na powyższych zdjęciach fornir, skończywszy. Rozwinięciem stawiającym na większą intensywność doznań, lepszy realizm przekazu i wyrafinowanie reprodukowanych dźwięków. Chociaż nie, nie dźwięków – Muzyki. I to tej przez wielkie „M”. Przykładowo na „KRONOLOGI” iamamiwhoami/ionnalee/Barbelle wokal był niemalże szklisty i wwiercający się w synapsy, lecz jednocześnie szalenie daleki od ofensywności, dzięki czemu nie została przekroczona cienka czerwona linia mojego komfortu a zarazem oddana została namacalność warstwy wokalnej opartej na syntetycznych pasażach i iście sejsmicznych zejściach basu. Świetnie oddana została przestrzeń, powietrze otaczające Jonnę Lee i jej odrębność a zarazem świadomość bycia składową większego projektu. Chodzi bowiem o to, że wokal z jednej strony jest wyraźnie zagnieżdżony na pierwszym planie, lecz jednocześnie nie brzmi jakby został sztucznie doklejony do cofniętego i pełniącego rolę impresjonistycznego wypełniacza tła. I tak to właśnie z tytułowymi podłogówkami zabrzmiało.Spójnie, acz z precyzyjną gradacją planów i piekielnie precyzyjnym ogniskowaniem źródeł pozornych.
Ostrzejsze, lecz niestroniące od elektroniki brzmienia w stylu „And the Beauty They Perceive” Teramaze dostało odpowiednią dawkę energii – bas przyjemnie kopał, nic się nie snuło a gitarowe riffy cięły powietrze aż miło. Jeśli jednak ktoś nawet w prog-metalu poszukuje odrobiny ciepła, to warto mieć na uwadze, że z Audio Physicami świetnie dogadują się mocne lampowce, co dane nam było potwierdzić gdy dyżurnego Mephisto zastąpiliśmy na dłuższą chwilę kremowymi w swym wyrazie obeliskami Octave Jubilee i to było to. Pomimo delikatnego zaokrąglenia basu całość nabrała niezaprzeczalnego czaru a średnica śmiało aspirowała do miana zjawiskowej. Jeśli zaś chodzi o górę pasma, to było tak, jak przypuszczałem. Czyli cofnięcie tweetera na grubość szklanej tafli frontu okazało się na tyle kluczowe przy ustawieniu kolumn, vide kąta ich dogięcia „na słuchacza”, że w zależności od własnych potrzeb w zaskakująco szerokim spektrum można było uzyskać większą bądź mniejszą bezpośredniość przekazu z jednoczesną lokalizacją kreowanej przez kolumny sceny.
A jak z nieco spokojniejszym, opartym na naturalnym instrumentarium repertuarze? Powiem szczerze, że jeśli nie tak samo dobrze, jak dotychczas, to przynajmniej … lepiej. Nie dość bowiem, że Midexy w tzw. okamgnieniu znikając ze sceny były w stanie z łatwością oddać bogactwo wybrzmień i właściwy gabaryt, co wbrew pozorom nie jest ani ze sobą tożsame, ani tym bardziej oczywiste, fortepianu solo na „Albéniz: Iberia” Nelsona Goernera, to nie wykazywały nawet śladu chęci podkręcania tempa na minimalistycznym i niezwykle skupionym albumie „Naked Truth” Avishai Cohena. Z kolei na „Soulmotion” Natašy Mirković – De Ro i Nenada Vasilica ekspresja wokalistki wręcz wybuchała z każdą wyśpiewywaną przez nią frazą potwierdzając tylko zdolność niemieckich kolumn do oddawania pełnego realizmu reprodukowanych nagrań, gdzie wszelakiej maści sybilanty są oczywistą i nierozłączną składową wypowiedzi a nie anomalią, którą nie tyle wypada, co wręcz należy łagodzić i tonizować.
Skoro tyle nacmokałem się i pozachwycałem komplementując Audio Physic Midex 2, to i w podsumowaniu niniejszej epistoły nie pozostaje mi nic innego, jak wyrazić swój niemalże bezgraniczny zachwyt zarówno nad perfekcją wykonania, jak i wyrafinowanym brzmieniem przez nie oferowanym. Czy są to zatem przysłowiowe kolumny dla wszystkich? Nie do końca. Po pierwsze z racji zapewnienia im odpowiedniej przestrzeni wokół przy pomieszczeniach mniejszych aniżeli 20-22 m² raczej byłbym ostrożny. A po drugie, o ile tylko docelowy odbiorca nie byłby fanem „golenia dźwiękiem” to unikałbym aplikacji Midexów w zbyt analitycznych, czy wręcz chłodnych systemach, gdyż o ile średnica i dół pasma po prostu stracą nieco na masie i wypełnieniu, to już zaimplementowany w nich tweeter może zbyt mocno dawać o sobie znać. Po trzecie jednak, skoro od każdej reguły są jakieś wyjątki, to nie pozostaje Państwu nic innego niż nie tyle umówić się na odsłuch w pobliskim salonie posiadającym na stanie tytułowe podłogówki, co zorganizować ich dostawę do siebie i na spokojnie posłuchać ich we własnych czterech kątach.
Marcin Olszewski
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: EIC
Producent: Audio Physic
Cena (na dzień publikacji): 59 000PLN (wersja NEW Ebony)
Dane techniczne
Rekomendowana moc wzmacniacza: 30-180 W
Impedancja: 4Ω
Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 40 kHz
Czułość: 89 dB
Konstrukcja: Trójdrożna
Zastosowane przetworniki:
Głośnik wysokotonowy: 39 mm HHCT III
Głośnik średniotonowy: 150 mm HHCM SL
Głośnik niskotonowy: 2 x 180 mm aluminium
Wymiary (W x S x G): 1120 x 202 x 340 mm
Waga: ~35 kg/szt.