O ile w zeszłym roku relację z Audio Video Show rozpoczęliśmy od największej lokalizacji, czyli PGE Narodowego, to tym razem postanowiliśmy stopniować napięcie mozolnie budując oczekiwania, inaugurując zbiór czysto subiektywnych wrażeń wraz ze stosowną dokumentacją fotograficzną ze zdecydowanie najbardziej kameralnego obiektu tegorocznej wystawy – Hotelu Golden Tulip. Wydawać by się mogło, że raptem osiem sal zajętych przez sześciu wystawców to jedynie niezobowiązująca przystawka i aperitif przed właściwą audiofilską ucztą, lecz stali bywalcy doskonale zdają sobie sprawę, iż to właśnie tutaj znalazła schronienie część dystrybutorów przez długie lata prezentujących swoje specjały w ekskluzywnych, będących ostoją bezkompromisowego High-Endu wnętrzach Hotelu Bristol. Wychodząc zatem z założenia, że tradycja zobowiązuje nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Państwa na swoisty wirtualny maraton po 23 edycji Audio Video Show. Do biegu, gotowi, start!
Zgodnie z wyznaczoną sobie jeszcze przed „godziną zero” marszrutą eksplorację obiektu rozpocząłem od swoistego pewniaka, czyli konfiguracji zaproponowanej przez Grobel Audio i nie zawiodłem się. Do Pana Sebastiana idzie się bowiem nie po to, by się z czymkolwiek i kimkolwiek ścigać, cokolwiek sobie wzajemnie udowadniać, lecz by delektować się muzyką i dać odpocząć skołatanym nerwom przy kojącym brzmieniu ze smakiem dobranej muzyki i odprężającym naparstku nalewki. Zbudowane przez Massimiliano Favellę (zięcia Franco Serblina) Accordo Essence grały zasilane niemalże kompletnym systemem Jadis, w skład którego weszły monobloki JA30 MKII, przedwzmacniacz liniowy JPL MkII i odtwarzacz CD Orphee. Okablowanie również pochodziło z tej samej stajni i obejmowało interkonekty PGIJ1 i głośnikowce PGSJ1. Jako ciekawostkę można było uznać obecność w ww. torze magnetofonu DAT marki Sony. Jak się okazało w pozytywnych odczuciach nausznych nie byłem osamotniony, gdyż co i rusz dało się słyszeć opinie, że nie ważne jakie trendy byłyby obecne na rynku i na co byłaby moda „u Grobela zawsze gra dobrze”. I jeszcze jedno – bez problemu można było posłuchać ulubionych płyt, więc jeśli ktoś się do wystawy przygotował, to miał okazję zweryfikować „własną nirwanę” z hotelową propozycją.
Tuż obok – a dokładnie niemalże vis-à-vis, katowicki RCM prezentował „kompaktowy”, oczywiście jak na swoje możliwości i portfolio, będący wielce ciekawą wariacją nt. zeszłorocznego set z elektroniką Thraxa, SME (z wkładką optyczną DS. Audio DS. E-1) i CEC-a, oraz kolumnami Fink Team Borg. Jednak zamiast monobloków Teres bułgarski Thrax kusił oczy i uszy zdecydowanie bardziej absorbującymi monosami Spartacus 300, które na zeszłorocznym monachijskim High Endzie można było sobie co najwyżej pooglądać.
W „dużym” systemie pyszniły się praktycznie same premiery – strzeliste Gaudery Darc 140, super-integra Vitus Audio SIA-030, czy autorski, RCM-owski ultra high-endowy phonostage BigPhono. I teraz najlepsze – owe pozorne prężenie muskułów i oferowane coraz większych i potężniejszych komponentów okazało się najzwyklejszą grą pozorów i puszczaniem oka do tych „co wiedzą” o co w tej zabawie chodzi, gdyż dawno nie dane mi było słuchać mariażu obu tych producentów w tak swobodnym i niewymuszonym wydaniu. Śmiem wręcz twierdzić, że to ww. Borgi szły bardziej w kierunku wyczynowości. W roli źródeł ciężko pracowały TechDS Air Force 3 z ramieniem SAT LM-09 uzbrojonym we wkładkę Etsuro Urushi Gold, oraz wyposażonym w napęd bezpośredni Thrax Yatrus ramieniem Schröder CB9 i wkładką My Sonic Lab Eminent Ex. Prawdziwą wisienką na tym analogowym torcie okazała się jednak fenomenalna sobotni prezentacja „The reel to reel tape revival” Kena Kesslera o fenomenie i renesansie magnetofonów szpulowych (R2R), gdzie aspekt ortodoksyjnej audiofilii ustąpił miejsca najzwyklejszej frajdzie płynącej z możliwości wielokrotnego nagrywania ulubionych audycji, transmitowanych koncertów, czyli jak by nie patrzeć powrotu do lat dziecinnych. Jako dowód posłużono się Studerem A807 mkI.
W obu setach warto było zwrócić uwagę na najnowszą linię słowackich stolików i platform Neo HighEnd, oraz adaptację akustyczną dostarczoną przez rodzimą Acoustic Manufacture.
Jeśli zaś chodzi o krakowsko-warszawską ekipę Nautilusa, która de facto ze względu na zamknięty charakter prezentacji, wyznaczała cykl dla większości zwiedzających, to Robert Szklarz i Gerhard Hirt dwoili się i troili, by zaprezentować nie tylko własną ofertę, co przede wszystkim muzykę będącą potwierdzeniem trafności ich wyboru. W głównej, przyozdobionej akustycznym „baldachimem” sali pysznił się ekstremalny system Ayona (m.in. znane z Monachium monobloki Epsilon Evo Mono na lampach KT150 i streamer S-10 mkII) wspomagany gramofonem Transrotor Artus FMD, napędzający kolumny Lumen White Light Anniversary Diamond.
Dla zachowania równowagi, tuż za ścianą skromnie przycupnął minimalistyczny set z Boenicke W13, końcówką mocy Accuphase P-7300 i Ayonem NWT i firmowym preampem/DAC-iem Stealth.
Za kwintesencję niemalże undergroundowego odłamu High-End można uznać prezentację przygotowaną przez Natural Sound, gdzie w roli źródeł wykorzystano oldschoolowego szpulaka Studera, „komercyjny” magnetofon … kasetowy Technics RS-B965 i japońską elektronikę Audio Tekne współpracującą z opartych na szerokopasmowym przetworniku grafitowych (!!!) zestawach podstawkowych SP-8716, które część czytelników może pamiętać z 2013 r. z Sobieskiego i zdecydowanie bardziej absorbujących, wysokoskutecznych (94 dB) podłogówkach Natural Sound Samurai. To było jedno z niewielu miejsc na mapie tegorocznej wystawy, gdzie nagrania „leciały” od pierwszej do ostatniej nuty i nikt nawet nie starał się żonglować repertuarem. Idealna propozycja dla wszystkich spragnionych wytchnienia i relaksu.
Niejako na zakończenie pierwszego odcinka naszej audioshowowej sagi wspomnę tylko o mekce wszystkich miłośników szeroko rozumianego dźwięku vintage, czyli Avatar Audio, gdzie pierwsze skrzypce grały zamknięte, modułowe kolumny Holophony Numer Dwa wyposażone w trzy przetworniki stożkowe – 100 mm wysokotonówkę, 200 mm średniotonowca i 300mm woofer. Może się starzeję, ale z roku na rok taka estetyka grania znajduje u mnie coraz większe zrozumienie.
Cdn. …
Marcin Olszewski