1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Audiomica Laboratory Spessar Excellence

Audiomica Laboratory Spessar Excellence

Opinia 1

Po nad wyraz udanym spotkaniu z egzotycznymi, choć już posiadającymi oficjalną polską dystrybucję balijskimi przewodami Vermöuth Audio postanowiliśmy przedstawić wszystkim miłośnikom analogu naszą rodzimą kontrpropozycję, którą to mieliśmy okazję testować praktycznie równolegle z zamorskim sparingpartnerem. Mowa o gorlickiej, nader często, ba wręcz najlepiej reprezentowanej wśród wszystkich producentów okablowania, goszczącej na naszych łamach manufakturze Audiomica Laboratory i jej najnowszym przewodzie phono Spessar Excellence. Z tą częstotliwością, proszę mi wierzyć nie przesadzam, gdyż na potrzeby niniejszej epistoły przeprowadziliśmy mały rachunek sumienia, z którego jasno wynika, iż na przestrzeni ostatnich pi razy drzwi trzech lat przez naszą redakcję przewinęło się bagatela 11 (słownie jedenaście !!!) przewodów a dzisiejsze spotkanie jest już ósmym z kolei. A to przecież jedynie wycinek nad wyraz bogatego portfolio Audiomici. Jeśli więc zastanawiacie się Państwo cóż tym razem dane nam było usłyszeć, nie przeciągam dłużej struny i zapraszam na garść wybitnie subiektywnych refleksji.

Już na pierwszy rzut oka widać, że przynajmniej jeśli chodzi o opakowanie zaszły dość istotne zmiany. Zamiast rustykalnych – drewnianych o głębokiej, ciemnobrązowej barwie i okraszonych złotymi emblematami szkatułek mamy również drewniane, lecz uzupełnioną kredowym papierem, zdecydowanie bardziej monochromatyczną propozycję. O ile zmiana szaty wzorniczej pudełka jest nad wyraz oczywista, to już jego zawartość wygląda całkiem znajomo. Certyfikat potwierdzający oryginalność zakupu, oraz jego gruntowne przetestowanie, gąbkową wyściółkę i właściwe dla serii Excellence biało-czerwone umaszczenie przewodów jasno dają do zrozumienia, że pewne rzeczy może nie tyle się nie zmieniają, co zachowują ciągłość tak ze swoimi protoplastami, jak i rodzeństwem. Jak już Łukasz i jego ekipa zdążyli nas przyzwyczaić, również i w tym przypadku mamy do czynienia z miedzią w roli przewodnika, wielostopniowym ekranowaniem i charakterystycznymi mufami antystatycznymi Acoustic Points. Zaglądając nieco głębiej pod czerwoną plecionkę peszla okaże się, iż sygnał biegnie czterema przewodnikami z miedzi o czystości 5N i średnicy 0,36mm, którym zafundowano ekranowanie zarówno folią aluminiową, jak i spiralnie skręconą plecionką miedzianą a całość dodatkowo dopieszczono ww. mleczno-białymi mufami POM-C AP50TM. Co do konfekcji, to jest tu pełna dowolność, czyli można zdecydować się zarówno na rodowane wtyki RCA, jak i złocone 5DIN, więc nie powinno być problemu z dopasowaniem przewodu do posiadanego gramofonu. I tutaj mała uwaga. Otóż zamiast standardowych widełek Audiomica swój przewód phono wyposaża w żyłę uziemienia zakonfekcjonowaną … krokodylkami, co po pierwszym zdziwieniu, w praktyce okazuje się strzałem w dziesiątkę. O ile bowiem jak to empiria pokazuje złośliwość rzeczy martwych co i rusz rzuca biednym audiofilom kłody pod nogi i nie raz i nie dwa można się spotkać z sytuację, gdy trzpień zacisku uziemienia okazuje się zbyt gruby na rozstaw, z reguły dość filigranowych, widełek przewodu uziemienia. A takim „krokodylkiem” zawsze coś w zęby ucapimy. Mała rzecz a cieszy.

A jak brzmieniowo? W tym momencie przewrotnie powiem, że mamy do czynienia z nad wyraz ciekawym amalgamatem wyrafinowanego zaakcentowania przełomu średnicy i góry wzorem swojego cyfrowego rodzeństwa (Cinna & Arago) , urzekającego wysycenia średnicy Aury & Artoc z pulsującą a zarazem daleką od zbytniego pogrubienia podstawą basową. Nie ukrywam, iż obecność Spessar Excellence jest słyszalna i to słyszalna doskonale od momentu pojawienia się w torze sygnałowym. Jednak trudno owego faktu nie rozpatrywać jedynie w kontekście świadomego nawet nie tyle modelowania, co wręcz poprawy finalnego efektu. Oczywiście ocena powyższego zjawiska bezdyskusyjnie zależeć będzie od naszych prywatnych gustów i oczekiwań, jednakże jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, by komukolwiek obcującemu na co dzień z czarnymi płytami zależało na zbytniej analityczności, czy wręcz pejoratywnie pojmowanej „cyfrowości” tego, co wydobywać się będzie z analogowej części jego dyżurnego toru audio. W związku z powyższym nawet w pełni „syntetyczny” album „Ray of Light” Madonny czarował gęstym i nasyconym brzmieniem ze świetną przestrzenią i sugestywnym dołem. Jednak pomimo wyraźnego wysycenia i emocjonalnego dopalenia dźwięku nie było mowy o jakimkolwiek spowolnieniu, bądź ospałości. Co najwyżej kontury kreślone są nieco grubszą kreską, lecz bez zaburzających równowagę, bądź czytelność przerysowań. Ot nieco inne spojrzenie, bądź wręcz próba wprowadzenia, zasiania (?) organicznej naturalności w pozornie plastikowym środowisku.
Przesiadka na zdecydowanie bardziej bezpardonowy i szalenie daleki od jakichkolwiek łagodności „Hardwired…To Self-Destruct” Metallici okazała się równie ciekawym doświadczeniem. Perkusyjne galopady bezlitośnie smagającego blachy Larsa Ulricha, okraszone siermiężnymi partiami gitar (łapiących za ucho dłuższych riffów tym razem jest jak na lekarstwo) i dzikim porykiwaniem Jamesa Hetfielda to dość niewdzięczny krążek, a raczej dwa i to w dodatku czerwone krążki, jeśli chodzi o materiał testowy. Skoro jednak posiadam je w swojej płytotece, to nie widzę żadnego logicznego powodu, by ich podczas krytycznych odsłuchów pomijać. Dlatego też bez zbytnich ceregieli nader często lądują one na talerzu mojej Kuzmy, a tym razem okazało się, że obecność w torze Spessar Excellence całkiem im służy. Po pierwsze nader irytująco, głównie ze względu na swoją „głuchość” i matowość wypadające blachy zyskały nieco na „body” i soczystości, dzięki czemu przestały cykać a zaczęły wybrzmiewać, co przynajmniej do tej pory wydawało się li tylko pobożnym życzeniem. Dodatkowo również stopa dostała odpowiedni zastrzyk energii i „kopała” z nieco większą werwą. Nie wiem jak Państwu, ale mi osobiście powyższe, zaobserwowane zmiany szły w zdecydowanie pożądaną stronę.
Zanim jednak wydałem końcowy werdykt postanowiłem jeszcze zweryfikować, czy owa maniera wysycania i „dociskania ołówka” przy kreśleniu źródeł pozornych przypadkiem nazbyt nie odciska swego piętna na nagraniach, w których tak naprawdę niczego nie tyle nie trzeba, co wręcz nie należy ruszać. Mowa o dajmy na to japońskim tłoczeniu „We Get Requests” https://tidal.com/browse/album/77618792 Oscar Peterson Trio, które samo w sobie jest kwintesencją muzykalności i wyrafinowania. O dziwo efekt finalny również nie pozostawiał niedosytu, choć akurat w tej konfiguracji szukając docelowego phonostage’a przewrotnie skłonny byłbym polecić RCM-owskiego Sensora 2mkII jeśli szukaliby Państwo iście bezkompromisowej jazdy bez trzymanki, bądź dla oczekujących wytchnienia i elegancji Aurorasound Vida prima. Modelowanie dźwięku phonostagem a nie okablowaniem? A czemuż by nie, w końcu wszystko zależy od kolejności zakupów poszczególnych komponentów naszej drogocennej układanki a powyższe propozycje są jedynie dowodem na uniwersalność tytułowej łączówki.

Audiomica Laboratory po raz kolejny wprowadziła do swojego bogatego portfolio, a tym samym na rynek przewód, dzięki któremu po prostu chce się słuchać kompletowanej przez lata płytoteki. Spessar Excellence nie poraża może wybitną transparentnością, jednak wydaje mi się, że nie to było celem jego powstania. W zamian za powyższe odstępstwo oferuje jednak na tyle żywiołowy i pasjonujący spektakl, że po wpięciu go w tor przestajemy analizować a zaczynamy cieszyć się dobiegającą naszych muzyką. I nie wiem jak dla Państwa, ale dla mnie to właśnie jest jego główną zaletą.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp; Musical Fidelity M6 Vinyl; RCM Audio Sensor 2 Mk II; Thrax Trajan
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Anort Consequence; Artoc Ultra Reference; Arago Excellence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Możecie się ze mną nie zgadzać, choć mniemam, iż w tym przypadku taki stan ducha może zaliczyć jedynie zatwardziały malkontent, ale w moim odczuciu, tytułowego, co istotne, rodzimego producenta z Gorlic – Audiomica Laboratory śmiało można określić mianem pełnoprawnego przedstawiciela wielkiego świata. Od lat produkty spod jego ręki znakomicie rozpoznaje spora grupa zagranicznych melomanów, co z jednej strony cyklicznie zmusza go do projektowania nowych konstrukcji, a z drugiej naturalną koleją rzeczy pomogło w podjęciu decyzji o przybliżeniu swojej oferty polskim miłośnikom dobrej jakości dźwięku. To oczywiście trwa już od kilku lat, co dobitnie udowadnia historia testów jego oferty na naszych łamach. Dlatego też chyba nikt nie będzie zaskoczony, gdy po raz kolejny zaproszę Was na kilka akapitów o nowej pozycji z jego szerokiego portfolio w postaci kabla gramofonowego Audiomica Laboratory Spessar Exellence.

Rzeczony kabelek gramofonowy w kwestii przewodników opiera się o cztery miedziane żyły izolowane metalową folią i miedzianą siatką. Tak zabezpieczone przed szkodliwymi oddziaływaniami zewnętrznego świata kable w centralnej części ubrano w mocno czerwoną, zaś końcowe przebiegi sygnału białą i różową, opalizującą plecionkę. Rozdzielenie sygnału kanałów na lewy i prawy zrealizowano wewnątrz antystatycznych muf Acoustic Points, a same końcówki zaterminowano firmowymi wtykami RCA. Co ciekawe, nieco inaczej aniżeli większość konkurencji zakończono przebieg uziemienia, bowiem zamiast standardowo wykorzystywanych widełek jako kocówki zastosowano małe krokodylki. W pierwszym momencie myślałem, że będzie z tym problem aplikacyjny, jednak życie szybko to zweryfikowało i opiniowany kabel zagościł w moim systemie bez najmniejszych problemów. Wieńcząc akapit techniczny spieszę donieść, iż tak dopieszczony wizualnie, oczywiście z wiarą o identyczne podejście do tematu w kwestii oferowanej jakości dźwięku, przewód spakowano w eleganckie drewniane pudełko i stosownym certyfikatem potwierdzono jego oryginalność.

Jak wyglądał świat muzyki według specyfikacji gorlickiej łączówki gramofonowej? Przyznam szczerze, że konstruktor wie, o co w obcowaniu z drapakiem chodzi, gdyż dobiegająca po stosownej rozgrzewce systemu z nową „łączówką” muzyka wybrzmiewała ze świetnym nasyceniem w środku pasma, solidną podstawą w dolnych rejestrach i oferującymi bogaty pakiet informacji wysokimi tonami. Oczywiście na tle stacjonującego u mnie na co dzień japońskiego Hijiri Kiwami świat ewaluował nieco w stronę grubszej kreski źródeł pozornych, bardziej smolistej średnicy i złotawych górnych rejestrów, ale w moim odczuciu nadal było to zdroworozsądkowe wyważenie nasycenia przekazu w stosunku do swobody grania, oczywiście przy również dobrym zachowaniu proporcji zabudowywania wirtualnej sceny. Dość powiedzieć, że przez kilkanaście dni testu ani razu nie złapałem systemu na szkodliwym uśrednieniu muzyki. Owszem, było gęsto, a przez to magicznie, jednak cały czas w dobrym smaku. A trzeba dodać, iż osobiście dysponuję bardzo mocno grającą środkiem pasma wkładkę gramofonową Miyajima Madake, co tylko potwierdzało znajomość tematu przez dział konstrukcyjny Audiomici. Co na to muzyka? Bez najmniejszych problemów. Miting rozpocząłem od Diany Krall „Turn Up The Quiet” – tak mam to na winylu. W efekcie artystka pokazała nieco więcej głębi swojego wokalu, ale nadal z dobrym oddaniem audiofilskich smaczków mimiki twarzy. Do tego znakomicie wzmocnili emocjonalnie swoje występy instrumentaliści, co jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki spowodowało przesłuchanie tego wydanego przez oficynę Verve na dwóch plackach, przyjemnie wypełniającego mój pokój materiału od przysłowiowej deski do deski, co z racji znakomitej znajomości materiału dzieje się nader rzadko.
W podobnym tonie przebiegała penetracja zasobów muzyki rockowej, której przedstawicielem tego testu będzie grupa Led Zeppelin z materiałem „III”. Tutaj również mogę mówić tylko o pozytywach. Po pierwsze dlatego, że przekaz nabrał tak pożądanego przez stare masteringi body, dzięki czemu muzyka zaczęła przypominać odwiedzane przeze mnie obecnie koncerty z dobrym osadzeniem gitar i perkusji w masie i energii. Zaś po drugie, mimo wyczuwalnego nasycenia tempo grania nadal mieściło się w estetyce tego rodzaju twórczości, czyli z energią, wykopem, ale również niezłą szybkością. Naturalnie w odniesieniu do timingu i ataku przy użyciu znacznie droższego okablowania można zagrać tę produkcję nieco lepiej, ale jak wspominałem na początku tego akapitu, opiniowane druty szły drogą lekkiego upiększania świata, dlatego należą się brawa, że się nie wyłożyły, tylko nieco inaczej, ale bez szkodliwego spowolnienia podały ich definicję. Na koniec kilka zdań o elektronice. Tutaj z pomocą przyszedł mi zespół mojej młodości w postaci Depeche Mode w dość świeżej kompilacji „Playing the Angel”. Nie powiem, dostałem dobre mięcho, co w wielu aspektach typu wokal i mocne pociągnięcia niskich instrumentalnych pasaży, było nawet pożądane. Jednakże gdybym miał się do czegoś przyczepić, głównym celem byłyby najwyższe rejestry. I nie chodzi o fakt ich zgaszenia, bo były dźwięczne, ale okazały się być zbyt ładne, a przez to powodujące lekką utratę pazura mających przykuć naszą uwagę, z zamysłem przerysowanych akcentów. Jednym słowem, dobrze, ale raczej w duchu spokoju, a nie zamierzonej przez artystów niepoprawności sonicznej na górze pasma akustycznego. Ale na usprawiedliwienie naszego bohatera dodam, iż tutaj trzeba wziąć poprawkę na osobisty wzorzec tego rodzaju artefaktów, gdyż każdy ma inny punkt odniesienia, a przez to oczywiście również oczekiwania, co w ogólnym rozrachunku może dać inny wynik. Jednak na bazie wieloletnich odsłuchów, w wartościach bezwzględnych temat wyrazistości tego typu muzy wyglądał, jak opisałem.

Powyższy tekst jasno daje do zrozumienia, iż w pełni uzasadniony ożenek z tytułowymi kablami jest możliwy tylko w dwóch przypadkach. Pierwszym jest grupa melomanów parających się nienachalną muzykalnością swoich zestawów. Zaś druga to poszukujący szczypty nasycenia dla swoich niezbyt dobrze zestawionych, bo stojących po zbyt jasnej stronie neutralności, konfiguracji. Kabel Audiomici w obydwu przypadkach świetnie się sprawdzi i zrobi to, co do niego należy, ale nie przekroczy zdrowego rozsądku w sferze nasycenia. Skąd to wiem? Już pisałem. Mam ciemno i soczyście drapiący informacje z płyt winylowych rylec, a mimo to test przebiegł w bardzo dobrej temperaturze grania. Soczyście, ale nie za soczyście. To zaś sprawia, że jeśli jesteście na etapie konfigurowania swojej analogowej układanki, powinniście skontaktować się z producentem w sprawie kala Audiomica Laboratory Spessar Exellence. Naprawdę jest tego warty.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Dynaudio Consequence
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Producent: Audiomica Laboratory
Cena: 750€ / 1m

Dane techniczne
Przewodniki: 4×0,36mm/4×0,10mm² z miedzi 5N
Ekran 1: Folia aluminiowa
Ekran 2: Plecionka miedziana
Średnica przewodu:~ 9mm
Mufy antystatyczne: Acoustic Points (acousticpoints.com)
Wtyki: RCA (AML-ACP/RCA 10Rh), 5DIN (pozłacane)
Filtry (*opcjonalnie): DFSS/TFSS* (antystatyczne)

Pobierz jako PDF