Opinia 1
Ponieważ w tym roku jakoś nic nie wskazywało i nadal nie wskazuje na to, by światło dzienne ujrzała kolejna edycja wrocławskiego Audiofila wszystkie znaki na ziemi i niebie jasno dawały wszystkim zainteresowanym do zrozumienia, iż przynajmniej do połowy maja, czyli do monachijskiego High Endu, weekendy powinniśmy mieć dla siebie. Traf jednak chciał, że niejako w ramach rozgrzewki przed największą imprezą dla audiofilów w tej części kuli ziemskiej już od zeszłego tygodnia nie mogliśmy narzekać na brak zajęć. W zeszły weekend odbyła się bowiem pierwsza edycja Electronics Show 2018 a w minioną sobotę, tym razem w gościnnych wnętrzach znanego wszystkim bywalcom listopadowego Audio Video Show Hotelu Radisson Blu Sobieski, krakowsko-warszawski Nautilus przygotował nie lada gratkę dla wszystkich miłośników ekstremalnego High-Endu.
W sali Wilanów I, w której podczas minionego AVS tak świetnie poradziły sobie wspomagane trzema Basshornami XD topowe Avantgarde Acoustic Trio tym razem stanęły już konwencjonalne, lecz nie mniej imponujące Dynaudio Evidence Master. Z resztą, czego by nie mówić, to cały, zaprezentowany w sobotę tor audio jeśli nie ocierał się o stratosferę możliwości branży audio, to spokojnie operował daleko poza granicami akceptacji większości nieskażonych audiophilią nervosą konsumentów. I wcale nie chodzi tu o jakąkolwiek złośliwość, lecz o realną tak wartość, jak i możliwości soniczne tego niesamowitego systemu marzeń. W roli źródła wystąpiły bowiem dzielony odtwarzacz Accuphase DP-950 / DC-950, oraz uzbrojony we wkładkę My Sonic Lab Hyper Eminent zjawiskowy gramofon Transrotor Tourbillon FMD a dalej było jeszcze ciekawiej. Domenę analogową pod swoje skrzydła wziął phonostage Ayon Spheris w najnowszej – przygotowanej na 2018 r. specyfikacji. Centrum sterowania wszechświatem, czyli przedwzmacniacz stanowił Accuphase C-3850 a rolą wzmocnienia obarczono flagowe A-klasowe monobloki Accuphase A-250. Jeśli w tym momencie myślicie Państwo, że to wszystko, to pragnę poinformować, że prawie macie racją, z tą tylko uwagą, iż zapomnieliście o usilnie deprecjonowanym przez kablosceptyków drobiazgu, jakim właśnie są spinające poszczególne elementy w jedną całość przewody, a jak wiadomo krakowsko-warszawski Nautilus ma czym w tej dziedzinie się pochwalić a miniona sobota była ku temu idealną okazją. Dlatego też dziwić nie powinna obecność topowych interkonektów Siltech Triple Crown i głośnikowych Double Crown a w zasilaniu, oprócz wiadomych holenderskich węży wypatrzeć można było burgundowe Acrolinki 7N-PC9700.
Świadectwem troski o każdy, najmniejszy detal była, przeprowadzona na potrzeby weekendowej prezentacji, adaptacja akustyczna hotelowej sali z użyciem rodzimych dyfuzorów acoustic manufacture. Warto też wspomnieć, iż o pozytywną energię zadbała para od generatorów ultra-niskich częstotliwości (fal Schumanna) Acoustic Revive.
No dobrze, spis inwentarza mamy z głowy, więc spokojnie możemy pokusić się o kilka niezobowiązujących zdań poświęconych brzmieniu powyższego zestawu. W tym momencie uczciwie przyznam, iż nie mam bladego pojęcia, czy to ze względu niezwykle korzystny biomet, obecność wspomnianych ustrojstw Acoustic Revive, czy też serwowanych podczas odsłuchu płynnych „popepszaczy percepcji”, ale skonfigurowany przez krakowsko-warszawski team Nautilusa set zagrał po prostu genialnie i to abstrahując od hotelowych warunków. Nie dość bowiem, że możliwości dynamiczne Dynaudio napędzanych monosami Accu aż się prosiły o wielką symfonikę, to i precyzja ogniskowania źródeł pozornych, czy gradacja planów muzycznych nie pozostawiała nawet cienia złudzeń, że jakakolwiek krytyka wynikać może wyłącznie z czystej złośliwości. Jeśli bowiem niezależnie od tego, czy na lewitującym, masywnym talerzu Transrotora lądowała jedna z fenomenalnych, tak pod względem muzycznym, jak i realizatorskim płyt przyniesionych przez Pana Mieczysława Stocha z Art Reco, czy w dostojnie wysuwającej się szufladzie Accuphase’a gościł daleki od audiofilskości Kraftwerk liczyła się przede wszystkim muzyka i tylko muzyka. Jeśli dodamy do tego całkowitą dowolność prezentowanego przez prowadzących repertuaru, gdzie oprócz właśnie audiofilskich około-samplerowych rejestracji do ostatniej sekundy wybrzmiewały znane i lubiane „przeboje” w stylu „The Road to Hell” Chrisa Rea a i prośby o odtworzenie krążków przyniesionych przez odwiedzających prezentację gości realizowane były praktycznie na bieżąco trudno byłoby mówić o jakimkolwiek drukowaniu meczu. Był to bowiem ewidentny przykład na to, że przemyślany i fachowo skonfigurowany zestaw powinien zagrać dowolną muzykę a mit o tym, że im lepszej set zestawimy, tym mniej płyt da się na nim słuchać z przyjemnością można odłożyć na półkę z bajkami dla naiwnych audiofilów.
I już niejako na zakończenie i poza konkursem – jeśli ktoś do tej pory przymierzał się do nieco skromniejszego modelu Dynaudio Evidence Platinum , to … pod żadnym pozorem nie powinien nawet zbliżać się do Evidence Master. Powód powyższego ostrzeżenia jest niestety dość oczywisty i wynikający z ewidentnej różnicy klas obu konstrukcji. Oczywiście Evidence Platinum nadal grają obłędnie i tylko pozazdrościć tym, którzy są ich szczęśliwymi użytkownikami, lecz Evidence Platinum to zupełnie inna liga. Podobne różnice zaobserwować można pomiędzy „starymi” A-200 Accuphase’a a nowymi A-250-kami, które bezlitośnie prezentują zalety najnowszej generacji japońskiej elektroniki sygnowanej szafirowym logotypem. Ale co ja będe Państwu plótł trzy po trzy – lepiej umówcie się na odsłuch i sami oceńcie. Inaczej przecież w tym hobby się nie da.
Serdecznie dziękując Organizatorom za zaproszenie i szalenie miłą atmosferę podczas sobotniej prezentacji mamy cichą nadzieję, że tego typu eventy na stałe zagoszczą w kulturalnym kalendarzu stolicy.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Chylący się ku końcowi wiosenny weekend dla mocno zaangażowanej w wykorzystywanie każdej nadarzającej się okazji do posłuchania czegoś ciekawego grupy audiofilów i melomanów oprócz wspaniałej, a rzekłbym nawet iście letniej pogody, w swej obfitości wiązanych z nią propozycji oferował również nietuzinkowe, bo prezentujące szczyty osiągnięć technicznych kilku dystrybuowanych przez warszawsko-krakowskiego Nautilusa marek audio. Nie wiedzieliście, że taka impreza będzie miała miejsce? Cóż, od kilkunastu dni owo wydarzenie rozgrzewało internet, a w szczególności wszechobecnego „fejsa” do czerwoności, dlatego też wszelkie argumenty na obronę swoich racji z mojej strony będą obciążone lekkim powątpiewaniem. Dlatego też mogę powiedzieć tylko jedno, kto nie był, ten stracił, gdyż było na czym kolokwialnie mówiąc zawiesić oko i co z punktu widzenia naszego hobby najważniejsze również ucho. A na czym konkretnie? Otóż zaczynem do zorganizowanego przez wspomnianego dystrybutora w warszawskim hotelu Radison Blu Sobieski w dniu 21.04.2018 r. przedsięwzięcia odsłuchowego były topowe duńskie kolumny Dynaudio Evidence Master. Oczywistą sprawą w takim przypadku jest zapewnienie tak wymagającym konstrukcjom odpowiedniej elektroniki, co w dbałości o najdrobniejszy, wpływający na końcowy efekt soniczny szczegół, przypadło również okupującym pierwsze miejsca w cenniku produktom japońskiego Accuphase (źródło cyfrowe, wzmocnienie pre-power), austriackiego Ayona (phonostage), niemieckiego Transrotora (gramofon), holenderskiego Siltecha (okablowanie) i japońskiego Acoustic Revive (akcesoria). Przyznacie, że oprócz faktu sporej wyliczanki dech w piersiach zapierają tak uwielbiane przez wielu zakręconych na punkcie słuchania muzyki w dobrej jakości światowe brandy. To zaś teoretycznie powinno skłonić mnie do pełnego wyszczególnienia każdego komponentu. Jednak na swoje usprawiedliwienie oznajmię, iż znając drobiazgowość Marcina, a przez to będąc w stu procentach pewnym, że on taką wyliczankę popełnił, oszczędzę Wam kolejnego zmagania się z identycznie brzmiącą listą obecności i skupię się na przekazaniu panującej podczas tego muzycznego spotkania fantastycznej atmosfery.
Jak było? Od pierwszych do ostatnich minut mojej wizyty fantastycznie. I nie chodzi li tylko o zaprezentowanie się szczytowych osiągnięć każdego z brandów, gdyż znając je w zdecydowanej większości z występów u siebie o wynik dźwiękowy byłem spokojny, tylko o atmosferę spotkania wielu wbrew pozorom przyjaciół. Począwszy od rozpoczynającej prezentację krótkiej prelekcji właściciela Nautilusa – Roberta Szklarza, przez wymieniane przez cały czas spostrzeżenia na temat odtwarzanej muzyki pomiędzy słuchaczami, po niestety zbyt krótką dla wielbicieli działu analogu prezentację kilkunastu czarnych krążków z pełnym pakietem informacji przez właściciela jednej z największych kolekcji czarnych płyt Pana Mieczysława Stocha spędzony we wspomnianym hotelu czas mijał w zatrważająco szybkim tempie. A to oznacza tylko jedno, było zajefajnie. Żadnego szukania dziury w całym, choć będąc zajadłym wrogiem zawsze można by się przyczepić, że sala konferencyjna hotelu momentami zbyt wiele od siebie wnosiła do dźwięku, tylko biorące pod uwagę zastane, w miarę możliwości za sprawą zorganizowanych od naszego rodzimego producenta Acoustic Manufacture paneli akustycznych zoptymalizowane, warunki odsłuchowe wyważone, w większości przypadków bardzo pozytywne opinie. Dlaczego tak mnie to zaskoczyło? Otóż z mojego bogatego portfolio zebranego podczas podobnych przedsięwzięć wiem, że bez względu na wynik dźwiękowy takiej prezentacji spora grupa gości często czepia się niezależnych od organizatora niuansów, co pokazuje nie do końca już startowe pozytywne nastawienie do takiej wizyty. Ale takie mamy czasy i pozostaje cieszyć się, że bywają takie jak to relacjonowane dzisiaj spotkania w gronie z pozoru obcych, ale w konsekwencji osobistego zderzenia bardzo przyjaźnie nastawionych do świata muzyki przedstawicieli homo sapiens. I za to gościom należą się brawa.
Interesuje Was kilka zadań na temat samego dźwięku? Proszę bardzo. Wykorzystana do celów prezentacji sala podczas ostatniej jesiennej wystawy AVS gościła uzbrojony w kilka Basshornów XD system Avangarde, dlatego też zmierzając w kierunku miejsca spotkania byłem bardzo ciekaw, jak co prawda wyposażone w cztery głośniki basowe Duńskie kolumny poradzą sobie z wypełnieniem tak wielkiej kubatury spełniającym wymagania słuchanej muzyki natężeniem niskich rejestrów. Efekt? Oczywiście, monstrualnych modułów Avangarde’a nie udało się prześcignąć, ale o dziwo kilka razy potęga basu bez problemu przerosła goszczącą nas wielką salę. Jak było całościowo? Wydaje mi się, że normalnie, czyli muzyka otulała nas z pełną swobodą i rozmachem przy każdym poziomie głośności i to bez względu na repertuar. Kiedy wymagał tego materiał w stylu Isao Suzuki Quartet „Blow Up”, podczas powolnego ciągnięcia smyka po najniższej strunie otrzymaliśmy istne trzęsienie ziemi, a gdy do głosu dochodziła wokaliza Patricii Barber, muzyka w przyjemnym flow głaskała nasze narządy słuchu. Ale przypominam, to były jednak bardzo przypadkowe warunki lokalowe i to co udało się w nich wycisnąć, w przypadku występów domowych jest co najmniej w 30 procentach do poprawienia. Zatem jeśli ktoś dysponuje odpowiednim zasobem środków płatniczych, powinien zmierzyć się z tym setem u siebie. Tylko lojalnie ostrzegam, może nie być powrotu do starej konfiguracji. Coś więcej? Stali czytelnicy wiedzą, że wgłębianie się w najdrobniejsze szczegóły w obcych warunkach lokalowych nie jest do końca fair i z reguły tego nie robię. Dlatego też na tym zakończę analizę walorów sonicznych, ale z miejsca zachęcam do zaliczenia ewentualnego kolejnego tego typu pokazu, gdyż wbrew pozorom można z takich spotkań można wynieść spory tak ważnych podczas zabawy w konfigurację swojego zestawienia bagaż doświadczeń.
Puentując opisywane wydarzenie chciałbym podziękować organizatorowi i z racji aplikacji w hotelowej sali ponad 300-tu kilogramowych kolumn wespół z ważącą często po 50 kilogramów elektroniką spokojnie można powiedzieć jego sprawnej drużynie za zaproszenie i zapewnienie kilkugodzinnej miłej atmosfery. Na podobnych mitingach bywam dość często, ale nie zawsze gospodarzom udaje się wytworzyć tak sprzyjające do słuchania muzyki warunki. Wierzę, że nie jest to ostatnie słowo, a jeśli tak, nie pozostaje mi napisać nic innego jak frazę: „Oby tak dalej”.
Jacek Pazio