1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Gauder Akustik Darc 100

Gauder Akustik Darc 100

Link do zapowiedzi: Gauder Akustik Darc 100

Opinia 1

Czytaliście moją poprzednią recenzję? Jeśli tak, to z czystym sumieniem mogę wypowiedzieć ogólnie uważaną na banalną frazę „A nie mówiłem?”. O co chodzi? Naprawdę nie kojarzycie? Zatem już wyjaśniam. Przy okazji opiniowania amerykańskich kolumn YG Acoustics Hailey 1.2 wręcz udowadniałem, że aby w dzisiejszych czasach mieć mocna pozycję na rynku zespołów głośnikowych, trzeba zaprzęgnąć do ich wyprodukowania do niedawna uchodzące w tym dziale audio jako ciekawostka, a będące obecnie standardem dla wzmacniaczy, źródeł, czy innych urządzeń audio, aluminium. I nie ma znaczenia, czy mówiąc o danym bycie mamy na myśli beniaminka, czy że tak się wyrażę „starego wyjadacza”. Ostatnimi czasy na pewnym poziomie jakości dźwięku ten budulec uważany jest jako standard i nawet tacy wybitni konstruktorzy jak Roland Gauder nie próbują udowadniać, że jest inaczej, tylko pokazują, jak wiele w sferze generowania dźwięku, przy umiejętnym wykorzystaniu tego materiału, można osiągnąć. Do czego piję? Otóż po jedynie zdawkowych informacjach w formie wyjazdowego reportażu do siedziby katowickiego dystrybutora RCM na temat modelu DARC 5 przyszedł czas na bliższe zderzenie się ze zdecydowanie wyżej stojącym w hierarchii marki modelem DARC 100. To zaś po znanych chyba wszystkim seriach konstrukcji opartych o tworzywa drewnopochodne (Arcona, Berlina) samoczynnie rodzi kilka fundamentalnych pytań typu: „Czy ogólny sznyt podąża dawno wytyczoną drogą? Czy może wykonał karkołomny zwrot w tył?” Jeśli jesteście ciekawi wyniku mojej przygody z aluminiowymi setkami serii DARC, na poznanie wszelkich za i przeciw zapraszam do poniższych kilku akapitów.

Jak gołym okiem widać, opiniowane kolumny zbudowano w oparciu o pomysł wielopoziomowej kanapki, w przekroju poprzecznym przypominającym kształt lutni, złożonej z niezbyt grubych klepek. Naturalnie wszystkie plasterki, oprócz odpowiedniego uszczelnienia płaszczyzn przylegania, są dodatkowo skręcone i dla zapewnienia dobrej stabilizacji na podłożu posadowione na mocno zwiększającej punkty podparcia podstawie. Ale wspomniana platforma nośna nie jest li tylko zwykłą podstawą kolumn z wkręcanymi pospolitymi kolcami, gdy oprócz zadania stabilizacji DARC-ów jest ostoją dla podwójnych terminali kolumnowych, gniazd realizowanego przy pomocy dostarczonych w zestawie zwór, wyboru pracy zakresu niskotonowego, pomagającej w aplikacji całości na podłodze poziomnicy, regulowanych od góry przy pomocy ozdobnych pokręteł stożków i pokazujących poziom ich wykręcenia schodkowych wskaźników. Patrząc na fotografie można odnieść wrażenie, iż mamy do czynienia z konstrukcjami zamkniętymi. Tymczasem prostując takie wnioski informuję, że tytułowe zespoły głośnikowe wykorzystują port bas refleks, który w tym modelu dmuchając w podłogę znajduje się w podstawie i którego oddziaływanie na końcowy efekt soniczny, dzięki wspomnianym regulowanym stożkom, jesteśmy w stanie delikatnie korygować. Mając za sobą opis podstawy i w konsekwencji wykonania z jednego elementu boków i awersu naszych Niemek przyszedł czas na front. Ten delikatnie odchodząc od trendu nowatorskości w stosunku do krawędzi bocznych delikatnie cofnięto i wykonano z wykończonego w technice eliminujących szkodliwe odbicia dźwięku mocnego uwydatniania porów i zamierzonej niedoskonałości w domenie gładkości całej powierzchni MDF-u i czarnego łupka. Jeśli chodzi o kwestię przetworników, ten temat realizuje ulubiona przez Pana Rolanda marka Accuton, czyli w przypadku modelu dostarczonego do testu dwóch czarnych ceramicznych basowców i jednego średniotonowca, które w najwyższym rejestrze wspiera wspaniale prezentujący się diament. Całość opiniowanych konstrukcji wieńczy znajdująca się na froncie tuż nad podstawą, informująca nabywcę o modelu i jego pochodzeniu ozdobna tabliczka znamionowa.

Jestem niemalże pewien, że zdecydowana większość akolitów tytułowej marki nie uwierzy w to co teraz napiszę, ale bez naciągania faktów oświadczam, iż najnowsza seria kolumn o mrocznej nazwie DARC jest orędownikiem bardzo bliskiego swojej nazwie, czyli stosunkowo ciemnego grania. Nie ma tej zarzucanej większości Gauderów natarczywości i rozjaśnienia, tylko otrzymujemy mocny, skierowany na książkowe oddanie energii przekaz muzyczny. Nie wierzycie? Szczerze powiedziawszy ja też przecierałem oczy, a raczej uszy ze zdumienia, że w końcu ta bardzo dobrze znana mi stajnia konstruująca zespoły głośnikowe tchnęła w swoje produkty dodatkową dawkę mięsa. Ale ale, natychmiast ucinam ewentualne podejrzenia co do bułowatości generowanej muzyki. Co to, to nie. W tym pomyśle na świat zorganizowanych dźwięków mamy wszystko. Od mocnego, naładowanego sejsmiczną energią basu, zaskakująco ciemną, a pokusiłbym się nawet o stwierdzenia soczystą, jak na porcelanowe przetworniki, średnicę i za sprawą diamentowej wysokotonówki łechtające moje uszy perliste wysokie tony. Jak to wygląda w starciu z muzyką? Zapewniam, że bardzo ciekawie, ale różnie w zależności od repertuaru. Wszelka stawiająca na bunt i tak zwany wykop muza była bezapelacyjna wodą na młyn prezentowanych setek. Twórczość zespołów Massive Attack i Acid wypadała wręcz fenomenalnie. Gdy muzycy niskimi, syntetycznymi pomrukami zechcieli poprzestawiać mi meble, natychmiast przytrzymywałem przed upadkiem ze stolika zgromadzoną na nim stertę używanych do opiniowania płyt kompaktowych. Zaś w sytuacji wejścia do akcji przerywanej przenikliwymi przesterami i świstami wokalizy raz dostawałem kawał solidnej partii gardłowej, którą natychmiast równoważyło ostre uderzenie bliżej nieokreślonego świstu lub ryku. To była jazda bez trzymanki na miarę dotychczas słuchanych w moim dorobku najlepszych konstrukcji. A co w tym wszystkim najdziwniejsze, po dłuższym czasie głośnego słuchania (przecież tak należy to odtwarzać) nie odbierałem tego jako zmęczenia materiału (w tym przypadku narządu słuchu) z powodu krzyku, czy analityczności, tylko naturalną reakcję organizmu na dobrze zorganizowaną w sferze równowagi tonalnej muzyczną wojnę. Tak tak, słuchając najnowszego dzieła Pana Gaudera nie ma zmiłuj. To nie jest pitu pitu, tylko tak, jak to na koncertach rasowe starcie z muzyką. Owszem, jeśli ktoś zażyczy sobie plumkania w tle, również to osiągnie. Jednak według mnie zmarnuje potencjał tych konstrukcji. Ale z drugiej strony dobrze jest mieć w zanadrzu asa w rękawie i gdy przyjdzie, ochota nie wychodząc z domu udać się na niczym nieograniczony energetyczny koncert. Jest jeden warunek, muszą to tolerować sąsiedzi. Inaczej po kilku minutach zapuka do nas Pan Władza i po koncercie. Podobna sytuacja miała miejsce, gdy w napędzie CD lądował materiał rockowy typu Metallica. Feeria niskich gitarowych riffów, mocnych uderzeń w bębny wręcz masowały moje trzewia, a w tej muzie o to przecież chodzi. Nieco inaczej Niemki wypadały w materiale nastawionym na eteryczność i zawarte w muzyce Baroku emocje. Nie żeby było nudno lub zbyt lekko. Chodzi mi raczej o zbyt dosłowne pokazanie tego świata przez DARC-i 100. Gaudery pokazywały ten rodzaj w domenie iście zero-jedynkowej, czyli jak ma być mocniejsze uderzenie w bęben, czy energiczniejsze szarpnięcie struny gitary barokowej, dostawałem zbyt konkretny strzał w ucho, a to przy całej zamierzonej przez artystów energii miało być lekko rozwleczone w czasie. Oczywiście trudno punktualność i konkretność oddania realiów zapisów nutowych uznać za jakikolwiek problem, ale z autopsji wiem, że jeśli chce się zbyt dobrze, czasem różnie to wychodzi. Niemniej jednak nie traktuję tego jako minus, a jedynie nieco inny punkt widzenia na ten sam aspekt wybrzmiewania przecież nastawionej na uduchowienie przekazu kościelnej muzyki. Zatem, czy znalazłem jakieś minusy? Tak, jeden. Ale nie natury sonicznej, tylko sprzętowej. Otóż goszczących u mnie kolumn nie napędzicie byle czym. Te konstrukcje są bardzo wymagające i jakiekolwiek potraktowanie ich zasilenia po macoszemu może okazać się wielką energetyczną klapą pospolicie zwaną bułą, która nawet w połowie nie pokaże tego, co udało mi się usłyszeć podczas testu. A to już jest bardzo krótka droga do zrzucenia na nasze bohaterki ewentualnej porażki, na co w najmniejszym stopniu nie zasługują.

Jak wynika z powyższego tekstu, przybyłe na testy kolumny Gauder Akustik DARC 100 bez najmniejszego problemu w większości repertuaru wręcz mnie zaczarowały. Kiedy były ku temu przesłanki pokój trząsł się w posadach, a gdy za sprawą sztucznie generowanej muzyki miałem stracić słuch w najwyższych rejestrach, uszy zamierzenie cierpiały. Owszem, w delikatnych nurtach muzycznych pięknie prezentujące się na tle posiadanej przeze mnie japońskiej elektroniki Niemki były zbyt dosłowne, ale zapewniam, nie oznacza to, że docelowo nie potrafią się w nich poruszać. Dlaczego? Weźcie pod uwagę moje muzyczne preferencje i zdecydowanie bardziej dogłębną niż zwykły Kowalski analizę tego typu twórczości, a to wspomniane spostrzeżenia nakazuje traktować z odpowiednim filtrem. Dodatkowo przypominam, iż cały set od źródła po kolumny stroiłem pod taką właśnie muzykę i gdy wpiąłem weń coś tak energicznego jak pochodzące zza naszej zachodniej granicy, uchodzące za wulkany energii Gaudery, zrobiło się zbyt dosadnie. Ale przypominam również, przecież każdy test jest zazwyczaj przypadkową konfiguracją, co natychmiast każe sądzić, iż drobna roszada, czy to w kablach, czy elektronice, jest w stanie zaspokoić nawet moje wyimaginowane potrzeby. Zatem do kogo zaadresowałbym nasze bohaterki? Teoretycznie do wszystkich przedstawicieli homo sapiens z przypomnieniem o zaspokojeniu potrzeb kolumn w odpowiedni sygnał ze wzmacniacza. To nie jest oferta dla napędzających zespoły głośnikowe o wysokiej skuteczności słabeuszy, tylko produkt, który po zapewnieniu odpowiedniego prądu jest w stanie poruszyć przysłowiowe góry, w konsekwencji zmuszając nas do pozostawienia ich w posiadanym systemie na długie lata.

Jacek Pazio

Opinia 2

O ile na poziomie ekstremalnego High-Endu jakiekolwiek kompromisy, przynajmniej oficjalnie, nie powinny mieć miejsca i żaden z będących przy zdrowych zmysłach konstruktorów, po dobroci i sam z siebie, do nich się nie przyzna, to trudno oczekiwać od nabywców, że wszyscy jak jeden mąż będą godzić się na panującą w tym segmencie gigantomanię. W końcu referencja niejedno ma imię i o ile nawet ktoś może pozwolić sobie na zakup strzelistych Dynaudio Evidence Master, bądź rozłożystych Trenner & Friedl Duke, to wcale nie jest równoznaczne, iż właśnie z tak absorbującymi gabarytowo konstrukcjami mu po drodze. Dlatego też wspomniani wytwórcy dwoją się i troją, by również i takim gustom się przypodobać. Dlatego też powstają przeróżnej maści referencyjne monitory począwszy od dopiero co debiutujących Børresen 01, poprzez klasykę gatunku w stylu Franco Serblin Accordo, aż po przeurocze, mikroskopijne podłogówki Lignea tej samej marki. Oczywiście jeśli tylko nie ma takiej potrzeby bez trudu można, ignorując oba skrajne przypadki, wybrać coś, co przy lapidarnie ujmując „normalnych” rozmiarach, również do owego elitarnego grona topowych konstrukcji się zalicza. I właśnie z podobnego założenia wyszedł dr.Roland Gauder, który po zakończeniu prac nad swoją flagową serią Berlina postanowił poświęcić swój czas i wiedzę zupełnie nowemu projektowi, który posiadając wszelkie cechy referencyjnego rodzeństwa, przybierze nieco bardziej kompaktową posturę. I tak właśnie narodziła się linia Darc, której środkowy model, czyli Darc 100 mamy przyjemność w ramach niniejszej recenzji opisać.

Jak już w ramach zdjęciowej zapowiedzi zwanej potocznie zajawką zdążyliśmy Państwu pokazać 100-ki docierają w dość niepozornych, standardowych kartonach. Żadnych drewnianych skrzyń, fligh-case’ów i innych udziwnień. Czysta tektura i zapewniające konieczną stabilizację, wykonane z twardej pianki, przekładki i to by było na tyle. Przynajmniej teoretycznie, gdyż dopiero przy próbie ich przesunięcia okazuje się, że bądź co bądź, dość niewielkie, bo 124 cm kolumny, ważą bagatela po 72 kg (netto) każda. Jakby było tego mało Gaudery na czas transportu powinny znajdować się w pozycji pionowej, więc nici z zapakowania ich nie tylko do rodzinnego kombi, co nawet potężnego SUV-a w stylu Volvo XC-90. Skoro jednak decydujemy się na zakup rzędu 40-50 tysięcy €, to takimi drobiazgami raczej nie powinniśmy się przejmować, gdyż problemy natury logistycznej, to już problem dystrybutora a nie nasz. W naszej gestii będzie jedynie zapewnienie odpowiedniego lokum, które ,co empiryczne doświadczenia zarówno w katowickiej siedzibie RCM-u, jak i nasze – w redakcyjnym OPOS-ie wykazały, dobrze żeby miało przynajmniej 35-40 metrów i charakteryzowało się w miarę neutralną akustyką. Nie, nie chodzi mi w tym momencie, abyśmy próbowali z własnego salonu urządzić komorę bezechową, lecz wskazanym wydaje się zapanowanie nad pasożytniczymi modami danego pokoju.
Jak już zdążyłem wspomnieć Gaudery są dość niewielkimi, smukłymi wręcz, czterogłośnikowymi konstrukcjami trójdrożnymi wentylowanymi do dołu. Swoją ponadnormatywną, przynajmniej przy tym wzroście, wagę zawdzięczają wykorzystanym do ich budowy materiałom, gdyż ich zwężający się ku tyłowi korpus wykonano z aluminiowych, przedzielonych drewnopochodnymi płatami, skręconych w pionie wręg, a front stanowi sandwich MDF-u z 3 mm warstwą łupka. Górę pasma obsługuje ceramiczny, bądź tak jak w dostarczonych egzemplarzach, diamentowy przetwornik Accutona pracujący w zamkniętej komorze w duecie z porcelanowym średniotonowcem. Rezydująca poniżej para bliźniaczo podobnych przetworników niskotonowych otrzymała za to do dyspozycji wydzieloną, 30-litrową przestrzeń .
O stabilność konstrukcji dba zintegrowany cokół, który również dostępny jest w wersji standardowej, czyli wykraczającej poza obrys kolumn jedynie z tyłu, oraz tzw. szerokiej – obecnej w naszych, z rewelacyjnym systemem chowanych kolców, tak z przodu, jak i z tyłu. A właśnie, ponieważ Darci nie dysponują ścianą tylną podwójne terminale głośnikowe WBT-Nextgen przeniesiono właśnie na cokół a tuż obok nich przycupnęły zworki umożliwiające dopasowanie brzmienia kolumn do charakterystyki pomieszczenia w jakim przyjdzie im grać i wielce przydana przy precyzyjnym ustawianiu poziomica.
Każdy z podzakresów otrzymał swoją własną płytkę zwrotnicy, a ona, jak to w Gauderach charakteryzuje się stromością zbocza wynosząca ponad 60 dB/oktawę. Kolejnym znakiem rozpoznawczym kolumn, powstałych pod czujnym okiem dr.Rolanda jest firmowa „wystarczająca” skuteczność i choć w sieci można znaleźć informacje, iż tytułowe kolumny mają całkiem akceptowalne 85,2 dB SPL, to proponowałbym podchodzić do nich (wyników, nie kolumn) z dystansem, gdyż bliższe prawdy wydają się wartości rzędu 80-82 dB. Warto mieć to na uwadze, gdyż przy takiej skuteczności i 4 Ω impedancji do prawidłowego wysterowania Darc-ów przyda się solidna amplifikacja.

Całe szczęście okazało się, że nasza redakcyjna końcówka Reimyo KAP – 777 kolejny raz podołała wyzwaniu, a trzymany w odwodzie potężny A-klasowy Abyssound ASX-2000, spokojnie mógł obserwować bieg wydarzeń nie ruszając się ze swojego miejsca. Pomijając jednak fakt, iż zabierając Gaudery z Katowic wypięliśmy je bezpośrednio z grającego tam systemu, to mając świadomość ich „świeżości” przed krytycznymi odsłuchami przez prawie tydzień daliśmy im czas na komfortowe wygrzanie i ułożenie się w naszym systemie. Jednak nawet spontanicznie, prosto z podróży wpięte w redakcyjny tor pokazały nieco inne, jednak w głównej mierze zbieżne z zaobserwowanym w RCM-ie oblicze. W telegraficznym skrócie można byłoby o nim powiedzieć, że Darc-i 100 są ucieleśnieniem skondensowanej mocy czekającej jedynie na moment oswobodzenia. Niczym baśniowy Dżin z lampy Alladyna są gotowe by uwolnić się z przyciasnego lokum i wreszcie móc zaszaleć z pełną mocą. W pierwszej chwili można wręcz odnieść wrażenie, że skala, wolumen dźwięków generowanych przez setki do nich nie pasuje, gdyż niejako przeczy prawom fizyki. Otrzymujemy bowiem duży, naprawdę duży, spektakl z kolumn, które wydawać by się mogło dedykowane są do 20-25 metrowych pomieszczeń, a tymczasem w naszym niemalże czterdziestometrowym oktagonie przy prog-metalowym „The Astonishing” Dream Theater trzęsło się dosłownie wszystko, z intensywnością zdolną obudzić sejsmografy w odległym o niemalże dwadzieścia kilometrów instytucie PAN. Spora w tym zasługa basu, który zapuszczał się w rejony, gdzie z reguły tylko piekielne trzygłowe cerbery ganiają za czerepami potępieńców rzucanymi im do zabawy przez samego Pana Ciemności. W dodatku, wbrew obiegowym opiniom nie sposób było zarzucić mu suchość, bądź matowość, przypisywane Accutonom przez „życzliwych” oponentów, gdyż ewidentnie operował on po ciemniejszej stronie mocy stawiając akcent w pierwszej kolejności na konsystencję a dopiero w dalszej na kontur. Wszelakiej maści spiętrzenia gitarowych riffów wspomagane perkusyjnymi pasażami i rozbudowanym składem FILMharmonic Orchestra Prague oddawane były z pełnym impetem i dynamiką, jakiej spodziewać można byłoby się po znacznie większych konstrukcjach. Jednak czuć było pewien, delikatny, bo delikatny, ale jednak niedosyt wynikający z faktu „sklejania” materiału studyjnego z aparatem orkiestrowym, czego już nie doświadczyliśmy po przesiadce na dyżurny krążek „S&M” Metallicy, oraz „Wagner Reloaded: Live in Leipzig” Apocalypticy, gdzie scenę otaczał rozwrzeszczany tłum, z którego gardeł co i rusz dobiegał pierwotny ryk.
Równie intrygująco wypadała średnica, która odznaczając się nieco bardziej namacalną, aniżeli w niskich tonach, konturowością świetnie oddawała realizm instrumentów strunowych i partii wokalnych. Z resztą zszycie zarówno z dołem , jak i górą pasma nadawało całości niezwykłej homogeniczności. Wspomniana przed chwilą Apocalyptica to w końcu wiolonczele plus orkiestra (MDR Sinfonieorchester) i wbrew pozorom znacząca część wydarzeń rozgrywa się właśnie na środku pasma. W dodatku, w przeciwieństwie do Metallicy, nie mieliśmy wyraźnego podziału na instrumentarium nazwijmy to ogólnie zelektryfikowane i akustyczne, lecz kilku szarpidrutów operujących dokładnie w tej samej estetyce, co wspomagająca ich orkiestra. Dlatego też precyzja ogniskowania źródeł pozornych i zapanowanie nad nader rozbudowanym aparatem wykonawczym okazała się kluczowa i w pełni pokazała klasę Gauderów. Polifoniczne „Canticum Canticorum” Les Voix Baroques, czyli już nieco mniej rozbuchana a zdecydowanie bardziej nastawiona na skupienie i przysłowiową grę ciszą pozycja, pokazała nieco bardziej liryczne i wyciszone oblicze tytułowych kolumn. Wspomaganie najniższymi składowymi zostało ograniczone do niezbędnego minimum, gdyż zarówno dęciaki, jak i wokale operowały na zdecydowanie wyższych częstotliwościach i o ile basowe tło nadawało całości odpowiedniej dostojności, to bez eterycznie zawieszonego w przestrzeni pierwszego planu i charakterystycznego, długiego pogłosu mielibyśmy jedynie nawet nie tyle namiastkę, co karykaturę tego, co znajduje się w materiale źródłowym, a tak wrażenie bycia tam i teraz jest niezaprzeczalne. Do głosu doszła z kolei referencyjna – diamentowa góra, której rozdzielczość określić można określić mianem wybitnej, wręcz nieosiągalnej dla większości konwencjonalnych przetworników. Wszelakiej maści alikwoty, czy sięgające granicy słyszalności dźwięki, odznaczały się iście krystaliczną czystością, brakiem jakiejkolwiek granulacji i zarazem niepodrabialnym zespoleniem wspominanej rozdzielczości z jedwabistą gładkością. Posłuchajcie tylko Państwo „’Round M: Monteverdi Meets Jazz”, gdzie Roberta Mameli operuje w rejestrach, przy których pękają kryształy a tymczasem na Gauderach albumu tego słucha się wręcz wyśmienicie, a górze, choć jest jej z oczywistych względów niezaprzeczalnie dużo, nie sposób zarzucić jakichkolwiek znamion napastliwości, czy krzykliwości. Jest bowiem referencyjnie precyzyjna, diamentowo czysta i niemalże wwiercając się w naszą mózgoczaszkę dostarcza niewyobrażalną ilość informacji.

Prawdę powiedziawszy Gaudery Darc 100 miały być jedynie wstępem i przygotować przedpole dla czających się tuż za horyzontem Berlin RC9, jednak perfidny los, a tak po prawdzie dr. Roland Gauder, po raz kolejny postanowił nieco pokrzyżować nam plany i co nieco zamieszać w naszych rankingach. Okazało się bowiem, iż te niewielkie, nawet jak na niemieckie realia, kolumny zamiast dać nam jedynie przedsmak tego, co czeka nas w referencyjnej serii, ponadnormatywną dynamiką połączoną z wręcz wybitną rozdzielczością udowodniły, że przysłowiową „audiofilską nirwanę” osiągnąć da się nawet z całkiem akceptowalnych gabarytowo kolumn. Oczywiście warto cały czas mieć z tyłu głowy konieczność posiadania odpowiednio wydajnego tak mocowo, jak i prądowo pieca, ale bądźmy szczerzy – po Gaudery sięgają w większości przypadków osoby nie tylko mające pojęcie o co w tej zabawie chodzi, ale i świadome własnych oczekiwań. Jeśli zatem do tej pory jedynie wodziliście maślanymi oczami za Berlinami RC8, bądź wspomnianymi 9-kami, z racji posiadanego lokum, lub innych przeciwności losu, nie mając szans na ich wstawienie do siebie, to sugeruję czym prędzej umówić się na odsłuch 100-ek, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że może to być strzał w przysłowiową dziesiątkę.

Marcin Olszewski

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, przetwornik D/A Reimyo DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond, Statement
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Dystrybucja: RCM
Ceny: wersja podstawowa 40 000 €, oceniana para 48 000 €

Dane techniczne
Konstrukcja: 3-drożna, wentylowana do dołu
Impedancja: 4 Ω
Moc znamionowa: 490 W
Wymiary (W x S x G): 124 x 24 x 35 cm
Waga: 72 kg (szt)

Pobierz jako PDF