Opinia 1
Pomijając raczej sporadycznie, lub jedynie dla tzw. „beki”, zaglądające na nasze łamy jednostki, dla których zakupiony sprzęt audio wystarczy wypakować, ustawić w dość przypadkowym, akurat wolnym miejscu i spiąć załączonym przez producenta okablowaniem, większość nieco bardziej świadomych audiofilów wcześniej, bądź później osiąga stan względnego zadowolenia. Względnego, gdyż niby wszystko jest OK. i przynajmniej teoretycznie niespecjalnie chcieliby żonglować już posiadanymi komponentami, jednak doskonale zdają sobie sprawę, iż co nieco da się z drzemiącego w nim potencjału wyzwolić. Dlatego też co i rusz zerkają w kierunku dedykowanych złotouchym akcesoriom. I właśnie owymi dopieszczaczami, stanowiących przysłowiowe oczko w głowie, ołtarzyków przyjdzie nam się w ramach niniejszego spotkania zająć a uczynimy to z tym większym entuzjazmem, iż będzie to również oficjalny debiut rodzimego, bydgoskiego projektu Graphite Audio. Żeby jednak nie było za łatwo, niezbyt, bądź jak kto woli mniej kontrowersyjne, stożki antywibracyjne IC-35 zostawimy sobie na osobną recenzję a w pierwszej kolejności zajmiemy się podstawkami pod kolumny ISSB-40 i zdecydowanie silniej polaryzującymi opinię publiczną podstawkami/stojakami pod … przewody CIS-35.
Uprzedzając nieco fakty i uchylając rąbka tajemnicy odnośnie wpływu naszych dzisiejszych bohaterów na walory soniczne systemów w których zostały zaaplikowane, jak i z racji ich pełnej zgodności oraz powtarzalności materiałowo – konstrukcyjnej, pozwolę sobie zarówno w części poświęconej ich aparycji, jak i brzmieniu opisywać je razem. Oczywiście wygląd i zastosowanie każdego z ww. akcesoriów jest inne, więc przynajmniej te detale potraktuję osobno. Od strony materiałowej mamy zatem do czynienia z autorską mieszanką grafitu i posługując się firmową nomenklaturą „wyrafinowanego i rewolucyjnego polimeru o unikalnych właściwościach antywibracyjnych i tłumiących”. Przynajmniej na papierze wygląda to całkiem nieźle, tym bardziej , że o ile mnie pamięć nie myli do tej pory, z wyjątkiem Boosterów Furutecha, nie dane nam było w kontrolowanych warunkach „pobawić” się akcesoriami mogącymi pochwalić się tak unikalnym budulcem. Wszystkie bydgoskie akcesoria dostarczane są w eleganckich pudełkach wykonanych z grubej czarnej tektury wypełnionych przyciętą na wymiar sztywną białą pianką zapobiegającą ewentualnym uszkodzeniom zawartości podczas trudów podróży. Każdy set jest numerowany i dodatkowo zabezpieczony stosowną plombą. ISSB-40 oferowane są w zestawach po osiem a CIS-35 po cztery sztuki.
ISSB-40 – Isolation Speaker Spike Bases vel podstawki pod kolce kolumnowe swą aparycją niewiele odbiegają od rynkowych standardów. Ot klasyczne, niezbyt wysokie talerzyki z wyżłobionym stożkowatym lejem, w którym ląduje ww. kolumnowy kolec. Z kolei CIS-35, czyli Cable Isolation Stands a po naszemu podstawki pod przewody, to dość „nisko cięte” walce o wyżłobionych „wierzchołkach” umożliwiających „wygodne” ułożenie w powstałych nieckach przewodów. I w tym momencie pozwolę sobie na małą dygresję natury użytkowej, bowiem materiał z jakiego wykonane są ww. „duperelki” nie dość, że dość lekki, odznacza się również sporą gładkością, więc oba rodzaje podstawek dość swobodnie przesuwają po płaskich powierzchniach, co o ile przy ISSB-40 szalenie ułatwia precyzyjne pozycjonowanie kolumn, to już w przypadku CIS-35 w połączeniu niezbyt skorym do współpracy – poddającym się woli użytkownika okablowaniem, może stanowić pewien problem. Całe szczęście zarówno moje dyżurne Vermöuthy, jak i od czasu do czasu odkurzane Hydry Signal Projects są dość spolegliwe, więc nawet na parkiecie nie miałem większych problemów z zapanowaniem nad ich przebiegiem podczas aplikacji podstawek Graphite Audio.
Przechodząc do części poświęconej walorom brzmieniowym Graphite’ów prawdę mówiąc nie miałem bladego pojęcia czego się po nich spodziewać. Klasyczna carte blanche zarówno jeśli chodzi o moje własne oczekiwania, jak i podprogowe sugestie płynące od osób trzecich, czyli mniej bądź bardziej burzliwe internetowe dysputy (plucie jadem i ekstatyczne pokrzykiwania internetowych trolli, że żadne akcesoria nie mają prawa działać, bo nikt tego w szkole ich nie uczył litościwie pominę). Jedyne czego byłem świadom, to faktu, że gdziekolwiek Szymon Rutkowski – właściciel i założyciel Graphite Audio swoje „sample” wysyłał, to każdorazowo dostawał wyjątkowo pozytywny feedback poparty konkretnym zamówieniem oraz grafikiem dalszych dostaw. I to wszystko przy praktycznie zerowej promocji. Znaczy się coś musiało być narzeczy.
No to cóż miałem począć? Po dłuższej chwili poświęconej na „macanki” i sesję zdjęciową przyszła pora na odrobinę crossfitu, czyli aplikację ISSB-40 pod moimi Contourami, co wbrew pozorom nie było takie oczywiste, gdyż z racji używania ich na co dzień w zestawie z dedykowanymi im kwarcowymi platformami Base Audio przesiadka na „podłogę” oznaczała ewidentny regres, czyli w telegraficznym skrócie nader bolesną redukcję wolumenu generowanych przez Dynaudio dźwięków, osłabienie rozdzielczości i na dodatek motoryki przekazu. Dlatego też po chwili zastanowienia uznałem, że takie porównanie niczego o Graphite’ach nie powie, zatem kolumny wróciły na swoje miejsce a ISSB-40 zastąpiły standardowo wykorzystywane przez Base Audio mosiężne podstawki Acoustic Revive SPU-8. I …? I Dynki zgrały inaczej a słyszalna zmiana była na tyle ewidentna, że początkowo musiałem się z nią oswoić, by z biegiem czasu, gdy pierwsze emocje nieco opadły, spróbować je skategoryzować jako progres, bądź też regres. I wiecie Państwo co? Im dłużej ich słuchałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że taka zerojedynkowa ocena w ich przypadku będzie po prostu niemożliwa z racji … mojego subiektywizmu oraz przyzwyczajeń. Ba, koniec końców doszedłem do punktu krytycznego, w którym najchętniej dysponowałbym dwoma kompletami podstawek i w zależności od odsłuchiwanego materiału – jego jakości i przynależności repertuarowej, czy wręcz chwilowego kaprysu, sięgałbym po jedne bądź drugie. O ile bowiem Acoustic Revive SPU-8 stawiają na homogeniczność, wypełnienie i barwę w jej nieco ciemniejszej odmianie o tyle Graphite Audio ISSB-40 w sposób iście zjawiskowy energetyzują górę i środek pasma przy jednoczesnym dyscyplinowaniu basu. Żeby jednak była jasność – dyscyplinowaniu, nie odchudzaniu, gdyż tak jak nadmieniłem przed chwilą odczuwalny ładunek energetyczny z Grphite’ami wzrasta, w sposób porównywalny do „wchodzenia na wyższe obroty”, czy też wybrania trybu sportowego w turladełkach takową opcją dysponujących. W porównaniu do SPU-8 zmalał z kolei udział pierwiastka romantyczności, co np. przy nieco szeleszczącej na „Quelqu’un m’a dit” Carli Bruni było powrotem do prawdy, choć doskonale zdaję sobie sprawę, iż część z odbiorców świadomie, bądź nie, wybierze opcję mniej realistyczną lecz za to ładniejszą – bezpieczniejszą. Z Graphite’mi słychać bowiem nie tylko więcej, ale i lepiej, przez co wszelakiej maści podkreślenia sybilantów, czy wręcz niedostatki wokalno-warsztatowe, które bez trudu u byłej Pani Prezydentowej można zauważyć, stają się oczywistą oczywistością i albo się na nie godzimy, albo sięgamy po krążek wokalistki, która z podobnymi problemami się nie boryka. Warto w tym momencie podkreślić, że ISSB-40 nawet w najmniejszym stopniu nie piętnują i ostentacyjnie nie wytykają błędów i potknięć, lecz również ich nie próbują naprawiać lub ukrywać. Oferują bowiem wszystko takim, jakim zostało zagrane i nagrane, trzymając się faktów, ewentualną ich (nad)interpretację pozostawiając odbiorcy. Za to z repertuarem, z którym wszystko jest OK. otwierają przed słuchaczem wręcz nieograniczone pole do popisu jeśli chodzi o wyłapywanie wszelakiej maści smaczków i niuansów, bądź nawet prozaiczne śledzenie partii poszczególnych instrumentów. Jeśli jednak ktoś w tym momencie zachodziłby w głowę, czy owa, oparta na wyśmienitej rozdzielczości prawdomówność, nie rzutuje na emocjonalny aspekt obcowania z muzyką nieco ją „wyjaławiając”, to proponuję sięgnąć po ścieżkę dźwiękową do „Schindler’s List” Johna Williamsa i śmiem twierdzić, że już temat przewodni powinien być wystarczającym powodem do zaprzestania zaprzątania sobie głowy takimi dylematami. Jest to bowiem niezwykle przejmujący i na „dzień dobry” ustawiający słuchacza/widza utwór, który można zagrać po prostu „prawdziwie”, jak to zrobiły Graphite’y, bądź melodramatycznie, jak część stawiających na przesadną artykulację akcesoriów, jakich nie sposób nie zauważyć na rynku.
Z CIS-35 nijakich problemów natury aplikacyjnej całe szczęście już nie miałem, więc przeniesienie dyżurnego okablowania z jesionowego parkietu na polimerowo-grafitowe słupki dość drastycznie ukazało skalę zachodzących zmian. O ile jednak ich charakter był w pełni zgodny z tym, co pokazały ISSB-40, to wynikająca z poziomu punktu odniesienia różnica w ich intensywności była po prostu zaskakująca. Poprawa rozdzielczości i mikrodynamiki, szczególnie na przełomie średnicy i wysokich tonów pozwoliła zbliżyć się Vermöuthom do poziomu tak poważnych graczy , jak daleko nie szukając in-akustik Reference LS-2404 Pure Silver, czy Kimbery KS 6065. Tylko proszę czytać uważnie i ze zrozumieniem – „zbliżyć się” bynajmniej nie oznacza osiągnąć, więc mierząc siły na zamiary, o ile tylko szkoła brzmienia ww. punktów odniesienia jest Państwu bliska, to aplikacja Graphite’ów będzie z pewnością krokiem w dobrą stronę. Gęste, patetyczne orkiestracje ze „Star Wars: The Rise of Skywalker” Johna Williamsa wypadły wręcz wybornie – z niezwykle sugestywnym rozmachem i ogromem otaczającego potężny aparat wykonawczy powietrza. Ponadto równoczesna aplikacja obu kompletów „bydgoskich specjałów” sprawiła, iż osiągnąłem w swoim systemie maksymalny akceptowalny poziom bezpośredniości i realizmu, który pozwalał na w pełni komfortowe wielogodzinne odsłuchy, co też poniekąd było powodem, dla którego IC-35 pojawią się dopiero w kolejnym odcinku.
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym i ich nie próbował dokooptować do ww. rodzeństwa, lecz uzyskany efekt zbytnio zbliżył estetykę mojej misternej układanki do stereotypowo samplerowej, gdzie ilość informacji i ich granulacja, przy jednoczesnym podkreśleniu każdego niuansu sprawia pojawienie się zbytniej analityczności i przeprowadzkę z operowych desek na prosektoryjny stół. Co prawda znam takich, którzy za takim brzmieniem gonią, jednak osobiście szpitalne klimaty wolę konsumować w postaci płynnej, sygnowanej przez Laphroaig Distillery i podawanej w Glencairn Glass a nie muzycznej. Dlatego też, zgodnie z maksymą Primum non nocere, aplikując akcesoria Graphite Audio czyńcie to Państwo z głową.
Niemniej jednak uczciwie trzeba przyznać, że ISSB-40 i CIS-35 Graphite Audio robią kawał dobrej roboty i czy to razem, czy osobno potrafią nie tyle wnieść, co uwolnić wiele dobrego z drzemiącego w naszym systemie potencjału. Nie majstrują przy tym przy barwie, nie wysuszają i nie odchudzają przekazu, lecz również nie rozdmuchują źródeł pozornych i co najważniejsze nie mulą. Mówiąc zatem wprost one nie „robią dźwięku” na nowo, nie przepisują partytur tworząc własne interpretacje i wariacje na ich temat, lecz sięgają sedna, sięgają źródeł prawdy i podają efekt swoich eksploracji w nienaruszonej, dziewiczej i nieskalanej formie. Jeśli zatem jesteście Państwo ciekawi, ile jeszcze niewykorzystanych zasobów posiada Wasz system sięgnijcie po któreś z powyżej opisanych akcesoriów i sami się przekonajcie.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– DAC: Gryphon Audio Kalliope
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R); Atlas Eos Modular 4.0 3F3U & Eos 4dd
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Anort Consequence; Artoc Ultra Reference; Arago Excellence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Próbując napisać jakieś sensowne wprowadzenie do dzisiejszego spotkania, przejrzałem w spokoju ostatni rok naszej działalności i przyznam szczerze, że lekko się zarumieniłem. Powodem jest pewnego rodzaju zapętlenie się wokół elektroniki przekładanej różnego rodzaju okablowaniem, przy całkowitym pomijaniu bodajże od czerwca zeszłego roku tematów akcesoriów antywibracyjnych. A przecież walka ze szkodliwymi skutkami braku odseparowania czy to komponentów audio, czy kolumn głośnikowych od niestabilnego podłoża jest wręcz audiofilskim abecadłem. Naturalnie opisana sytuacja jest trochę skutkiem braku propozycji ze strony dystrybutorów, jednak przyznaję się bez bicia, że chcąc wziąć na recenzencki tapet jakieś podstawki, stopki, tudzież absorbery, jako feedback rozmów mamy ofertę ciekawego odtwarzacza cd lub wzmacniacza, przez co temat akcesoriów stabilizujących go na szafce lub innym potencjalnym podłożu w sobie tylko znany sposób, mimo niebagatelnej ważności ulega dewaluacji. Na szczęście co jakiś czas tym niepozornym atrybutom zaawansowanego melomana udaje się pokonać największe przeciwności losu, czego idealnym potwierdzeniem będzie poniższa epistoła na temat podkładek pod kolce kolumnowe ISBB-40 i podstawek pod kable głośnikowe CIS-35, dostarczonych przez polskiego producenta Graphite Audio.
Niestety z uwagi na z pozoru dość prostą konstrukcję tytułowych akcesoriów ten akapit nie będzie przypominał znanego nam ze szkoły tasiemca „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. Dlatego też bazując na zdawkowych informacjach producenta, dodatkowo biorąc pod uwagę nazwę marki, jedno jest pewne, jednym z wykorzystanych do wyprodukowania rzeczonych bojowników o stabilność naszych zabawek, surowcem jest grafit. Ale to nie koniec istotnych informacji, bowiem jak na swojej stronie twierdzi pomysłodawca tego patentu na działalność gospodarczą, wspomniany grafit jest jedynie niewielkim dodatkiem do będącego głównym budulcem tytułowych podstawek polimeru. W jakich proporcjach? Niestety to już słodka tajemnica działu badawczego grupy Graphite Audio. Szkoda? Być może dla domorosłych mądralów klecących na kolanie rozmaite klony podobnych, będących wynikiem czasem czasochłonnych, a przez to bardzo kosztownych testów, produktów, tak. Dla mnie jednak nie ma to najmniejszego znaczenia, bowiem jeśli ktoś poświęcił na jakiś projekt swój czas, do tego jego wpływ na finalne brzmienie systemu jest nie tylko ewidentny, ale dodatkowo pozytywny, nie mam najmniejszego problemu podziękować mu za włożony trud i zapłacić za to należną dywidendę w postaci zakupu. Wieńcząc tę część testu jakimiś dodatkowymi informacjami na temat opiniowanych zabawek, dodam jedynie, że w przypadku podkładek pod kolumny mamy do czynienia z niedużymi krążkami z wydrążonymi w ich centrum stabilizującymi kolec kolumny zagłębieniami, zaś podstawek pod kable głośnikowe z niezbyt wysokimi walcami z półkolistym wyżłobieniem w górnej części jako łoże dla stabilizowanego przewodu. Tak prezentująca się oferta całej serii tytułowych akcesoriów pakowana jest w zgrabne, do tego przyjemnie nie tylko wzrokowo, ale również jakościowo, wyściełane profilowaną pianką, oczywiście mieniące się kolorem ciemnego grafitu pudełka.
Rozpoczynając opis wpływu naszych bohaterek na zastany system audio, podjąłem decyzję, iż z uwagi na analogiczne działanie tak podkładek pod kolumny, jak i pod ich okablowanie, ich działanie opiszę w jednym akapicie. Jednak aby być szczerym, na wstępie nie mogę pominąć faktu, iż powielanie opisanych poniżej aspektów z każdym dołożeniem kolejnego produktu wzmacnia końcowy efekt soniczny. Dlatego też podczas zabaw na własnym podwórku zalecam stosowanie ich w sposób progresywny, gdyż zbyt duża ilość produktów Graphite Audio w torze na raz może zaburzyć odbiór niesionego przez nie antywibracyjnego dobra, o którym napiszę co nieco poniżej.
Dla osobników zainteresowanych zastosowaniem tytułowych produktów mam dobre wieści. Otóż bez względu jak bardzo populistycznie to zabrzmi, tytułowe produkty w swym działaniu są wyśmienite. Ich oferta brzmieniowa opiera się na fenomenalnie zebranym w sobie dźwięku, przy braku strat w jego gęstości w środku pasma. Co oznacza fraza „dźwięk zebrany w sobie”? Po pierwsze poprawia się ostrość kreski rysującej źródła pozorne, co wprost proporcjonalnie przekłada się na konturowość najniższych rejestrów, a po drugie w tym samym pakiecie wysokie rejestry nagle wybuchają pełną witalności, jednak bez oznak ostrości, aurą zjawiskowej informacyjności. Myślicie, że to żadna nowość, bo tak potrafi wiele produktów konkurencji? Bynajmniej, gdyż przy zazwyczaj szkodliwym wpływie konturowania dźwięku przywołanych sparingpartnerów naszego bohatera na propagację często odchudzonej wówczas średnicy, po aplikacji Graphite Audio nic takiego nie ma miejsca. Środek nadal pozostaje soczysty i rozdzielczy, a jedyne co ulega wyraźnej zmianie, to jakby zamieniona w dodatkową energię źródeł pozornych ich wcześniej lekko nieprecyzyjna aura. Tłumacząc z polskiego na nasze, dotychczasowa dość gruba kreska i pewnego rodzaju rozmycie wirtualnych bytów zamieniane jest w pulsacyjną krągłość ich wybrzmiewania. Dźwięk zwyczajnie mocniej tętni, co z automatu sprawia przysłowiowe bezwarunkowe dyganie nóżką bez wiedzy jej właściciela. Nie odczuwamy szkodliwej natarczywości, a jedynie zdjęcie z przekazu muzycznego pewnego rodzaju woalki. Muzyka zaczyna brzmieć z lepszym timingiem i swobodą. To jest na tyle z jednej strony delikatne, a z drugiej wyraziste, że mimo dla przykładu, już startowego, dodam, że fajnego grania kolumn Vienna Acoustics Liszt podczas procesu testowego, dodatkowa aplikacja podkładek pod ich kolce ani odrobiny nie przerysowała wspomnianego, świetnego, bo opartego o muzykalność tych skrzynek odbioru. Było dosadniej w estetyce wyrazistości, jednak nadal w domenie ciepła i krągłości. I nie miał znaczenia słuchany repertuar, gdyż w muzyce rockowej i elektronice działanie polskiej myśli technicznej podkreślało będącą domeną tego rodzaju twórczości wyrazistość tonalną, natomiast w eterycznym jazzie i muzyce dawnej bardzo nabierała na znaczeniu będąca clou tego rodzaju muzy, teraz niezaburzona jakąkolwiek nieczytelnością otaczającego ją tła, witalność dźwięku.
Wyjaśniając ten nieco zagmatwany wywód, mam na myśli sytuację, w której zasiadając do obcowania z muzyką, odnosimy wrażenie, że wypełniające nasz pokój powietrze jest znacznie czystsze niż zazwyczaj, naśladując coś na kształt momentu po opadzie mokrego śniegu niwelującego wszechobecny ostatnimi czasy smog. Przesadzam? Nie wierzycie, sprawdźcie sami. Ja więcej słodzić nie zamierzam. Ale uwaga. Jak wspominałem, powielanie wyżej wymienionych produktów w swoim systemie może nie wprost proporcjonalnie, ale z pewnością dość skokowo zwiększa uzyskane wyniki, przez co wyraźnie zyskuje lotność dźwięku. Oczywiście końcowy efekt takich ruchów zależeć będzie od zastanej konfiguracji i u wielu z Was efekt będzie różny, jednak chcąc być fair nie tylko w stosunku do potencjalnego nabywcy, ale również polskiego producenta, wyobrażając sobie przekroczenie bariery dobrego smaku, z pobudek czysto recenzenckich niezobowiązująco o tym przypominam.
Puentując dzisiejszy test, mam cichą nadzieję, że dobrze zrozumieliście, co chciałem Wam przekazać. Jeśli z jakiś powodów nie do końca, spieszę sprecyzować, iż w głównej mierze moją intencją było pokazanie palcem, że przy świetnym działaniu obydwu rodzajów podstawek na polu konturowania dźwięku, brutalnie mówiąc, nic nie kastrowało środka pasma z tak ważnego dla niego nasycenia. Owszem odczuwalnie było go jakby mniej, jednak tylko dlatego, że się nie rozlewał, zamieniając dawny problem w dodatkowy pakiet energii. Mogą wystąpić jakieś skutki uboczne? Powiem tak. Jeśli Wasz system – podobnie do mojego – będzie skonfigurowany co najmniej neutralnie lub lekko przesunięty w stronę nadwagi, temat nabierze co najmniej zaskakująco pozytywnego, jeśli nie zjawiskowego wymiaru. Jedyny problem jaki jestem w stanie sobie wyobrazić, to sytuacja, gdy gdzieś w procesie konfiguracyjnym popełniliście błąd i posiadany system tonalnie jest zbyt lekki. Wówczas tytułowe podstawki pod kable głośnikowe i podkładki pod kolumny z premedytacją to uwypuklą. Reszta układanek audio z małym „ale” raczej z ich oferty z pewnością skorzysta. Jaki przekaz niesie treść z cudzysłowu? Kilkanaście linijek wcześniej o tym wspominałem. Przesada z ilością produktów Graphite Audio w jednym torze może odbić się czkawką typu wycięcie muzyki skalpelem, co dla wielu może okazać się prezentacją zbyt dosadną. Ale żeby nie było, nie jestem wyrocznią i nie zdziwię się, gdy również taka prezentacja przypadnie komuś do gustu. To wolny kraj i każdy bawi się jak chce. Ja tylko lojalnie informuję o możliwych skutkach zbyt nonszalanckich działań.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Vienna Acoustics Liszt
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Producent: Graphite Audio
Ceny
Graphite Audio ISSB-40: 2 249 PLN
Graphite Audio CIS-35: 1 799 PLN
Dane techniczne
Graphite Audio ISSB-40
Zestaw: 8szt
Wysokość: 13 mm
Średnica podstawy: 40 mm
Maksymalne obciążenie: 180 kg / 4szt
Graphite Audio CIS-35
Zestaw: 4szt
Wysokość: 40 mm
Średnica podstawy: 35 mm
Maksymalna średnica kabla: 25 mm