Opinia 1
Choć ortodoksyjni miłośnicy lamp i tranzystorów trwają przy wyznawanych dogmatach na tyle wiernie, że nawet przez myśl im nie przejdzie weryfikacja tego, co dzieje się u sąsiada za miedzą, to warto też wspomnieć o frakcji, która do tematu wyboru wymarzonej amplifikacji podchodzi bez żadnych uprzedzeń i jeśli tylko coś wpadnie im w ucho, to niezależnie od tego czy w trzewiach siedzą trany, czy też z reguły na zewnątrz pysznią się rozżarzone bańki, po prostu cieszą się z dokonanego wyboru. Jak jednak powszechnie wiadomo można też połączyć zalety, złośliwi wspominają coś o wadach, obu technologii i zdecydować się na zintegrowaną, bądź dzieloną hybrydę. I gdy wydawałoby się, że w ww. temacie wszystko jest jasne, czyli czerpiemy słodycz i holografię z pracujących w sekcji / osobnym korpusie przedwzmacniacza lamp i dowolny rezerwuar mocy z tranzystorów w stopniu wyjściowym na scenę wkracza czeska manufaktura KR Audio i wszystko stawia na głowie. Znaczy się nie tyle na głowie, bo lampy jednak montuje wertykalnie i szkłem do góry, lecz na odwrót, czyli mosfetami steruje pracujące w stopniu wyjściowym lampy. Słowem klasyczny „czeski film”, którym pozornie nie wiadomo o co chodzi, ale wszyscy świetnie się bawią (vide „Nikdo nic nevi” z 1947 r.). Jak jednak pokazuje praktyka, czyli daleko nie szukając, nasze może i nieregularne, czy wręcz mocno niezobowiązujące spotkania z wyrobami naszych południowych sąsiadów w tym pozornym szaleństwie jest głębszy sens. Wystarczy wspomnieć minione Audio Vide Show gdzie niepozorna 950-ka zagrała z German Physiks HRS 130, tak że jasnym było, iż jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja, to nie odmówimy sobie przyjemności zweryfikowania jej możliwości w naszych skromnych progach. Jeśli zatem czytacie Państwo te słowa, to jasnym jest, że koniunkcja planet musiała być dla nas korzystna a tym samym, dzięki uprzejmości Audio Anatomy / High End Alliance ww. integra trafiła w nasze ręce.
Jak widać na powyższych zdjęciach wzmianka o niepozorności 950-ki nie wzięła się znikąd, bowiem jak na 100W lampowca nasz dzisiejszy bohater jest zaskakująco kompaktowy. To wszystko za sprawą zastosowanej topologii, bowiem w spłaszczonym i wykorzystywanym w roli platformy nośnej dla lamp korpusie ukryto tranzystorową sekcję przedwzmacniacza, więc na forum publicum wystawiono jedynie ustawioną w równym rządku i zabezpieczonych prostopadłościenną, całe szczęście demontowalną „klatką” kwadrę firmowych lamp mocy KT150 a tuż za nią trapezoidalny sarkofag skrywający transformatory. Na froncie znalazło się tylko to co niezbędne – w centrum umieszczono zmotoryzowane, chromowane pokrętło głośności z wielce przydatną diodą wskazującą jego ustawienie po którego lewej wygospodarowano miejsce na cztery przyciski wyboru źródeł z dedykowanymi im diodami a po prawej tabliczkę znamionową, oczko czujnika IR i włącznik z kolejną, również czerwoną diodą wskazującą na stan pracy wzmacniacza.
Rzut oka na zaplecze i jak widać wszystko jest w jak najlepszym porządku. Lewą flankę okupuje włącznik główny, nieopodal przycupnęło zintegrowane z komorą bezpiecznika gniazdo zasilające, obrotowy selektor napięcia zasilania, pojedyncze terminale głośnikowe pomiędzy którymi, pod odkręcaną zaślepką, ukryto zwory umożliwiające dopasowanie wzmacniacza do impedancji kolumn (4 / 8 Ω) i cztery pary wejść liniowych w standardzie RCA.
Całość ustawiono na trzech, solidnych – toczonych nóżkach z których dwie umieszczono tuż przy tylnej krawędzi a jedną nieco za linią frontu. Od strony technicznej warto wspomnieć, iż zastosowane 150-ki to nie standardowe Tung Sole, lecz wytwarzane we własnej fabryce „górnopółkowe” KR Audio 150-ki o deklarowanej żywotności 10 000 godzin na których sparowany fabrycznie duet trzeba przeznaczyć drobne 6kPLN. Dla porównania Tung-Sol za taką przyjemność życzy sobie ok. 1,1kPLN.
A jak uzbrojona w bodajże najbardziej muzykalne przedstawicielki rodziny KT integra KR Audio VA950 gra? Szukając nieco bardziej rozpoznawalnych analogii śmiem twierdzić, że dalece bardziej bezpośrednio i zarazem holograficznie nie tylko od bazującego na tym samym typie lamp (z premedytacją nie napisałem, że takich samych, gdyż jednak KR audio to zdecydowanie wyższa liga aniżeli popularne Tung Sole) Ayonie Spirit V, lecz i prawdziwego „killera”, czyli Octave V 110 SE + Super Black box. Początkowo można wręcz złapać się na refleksji, że jest to zaskakująco mało lampowa estetyka. Całe szczęście zaraz przychodzi opamiętanie i świadomość, iż zgodnie z high-endowymi prawidłami zastosowana technologia jest li tylko drogą do upragnionego celu a nie celem samym w sobie. I tak też właśnie jest w VA950-ce, która oferując imponującą moc i drajw praktycznie nie ma własnego charakteru stając się niebezpiecznie bliskim wzorca ucieleśnieniem przysłowiowego „drutu ze wzmocnieniem”.
Nawet na brutalnych, gęstych i ostrych jak suto doprawione solidną garścią Caroliny Reaper chili con carne „Desensitized” i „Full Circle” Drowning Pool czeska integra ani myślała nie tylko dawać za wygraną, bądź iść na skróty czegoś tam nie dopowiadając i upraszczając, lecz z dzikim entuzjazmem rzucała się w wir stonerowo-metalowego chaosu. Ba, 950-ce z zaskakującą łatwością przychodziło trzymanie tempa narzuconego przez sekcję rytmiczną, mocy palących trzewia ognistych i brudnych riffów oraz wściekłości wyrykiwanych partii wokalnych. Co ciekawe zachowując cały wspomniany brud i szorstkość przekazu KR Audio ani razu nie posunęła się do podkreślania sybilantów, czy też zbytniej granulacji i ofensywności tych jakże dalekich od audiofilskich wzorców wydawnictw. Tutaj wszystko zostało zagrane w punkt i podane al dente a moje dyżurne, niezbyt skore do współpracy, Contoury zaskakująco karnie chodziły krótko trzymane przy pysku. Co istotne dół pasma nie dość, że świetnie kontrolowany i zróżnicowany daleki był od ułatwiającego taki stan osuszenia, czy też odchudzenia, więc bez jakichkolwiek oporów zapuszczał się w rejony w jakich zwykła operować moja … 300W integra Vitusa.
Jak się miało jednak okazać brylowanie w ciężkich i brutalnych klimatach bynajmniej nie oznaczało niezdolności kojenia zmysłów zdecydowanie spokojniejszymi melodiami. O nie, tutaj również 950-ka nie brała jeńców z niezwykłym taktem i wyczuciem poruszając się w oniryczno – depresyjnym repertuarze Bohren & Der Club Of Gore („Sunset Mission”), gdzie zamiast wielce pożądanego i wręcz obowiązkowego w metalu szaleńczego pędu kluczowa jest zaduma, czy wręcz cyzelowanie każdego dźwięku. I KR Audio owo cyzelowanie doprowadza niemalże do perfekcji, gdyż nie tylko ono zwalnia do zapisanych w nutach obrotów, lecz i nas – słuchaczy do tego zachęca. Nagle nigdzie już nam się nie spieszy, nic nas nie goni i zamiast uczestniczyć w korporacyjnym wyścigu szczurów wygodnie rozsiadamy się w fotelu i pieścimy uszy soczystymi frazami saksofonu Christopha Clösera, czy kłębiącymi się tuż przy podłodze basowymi plamami dźwięków. Miłym zaskoczeniem okazała się również zdolność tytułowej integry do różnicowania i to wyraźnego dość podobnych tak kompozycyjnie, jak i tematycznie realizacji, gdyż przesiadka z Bohren & Der Club Of Gore na The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble („From the Stairwell”) była równoznaczna z automatycznym otwarciem – napowietrzeniem przekazu i bezdyskusyjnym pojawieniem się w górze pasma blasku nader skutecznie eliminowanego wcześniej przez mroczny entourage „Sunset Mission”. Nie wypada również w tym momencie nie skomplementować czystości i rozdzielczości najwyższych składowych, którym jak już wspominałem nie brakowało blasku i energii a jednocześnie dzięki wrodzonej kulturze i wyrafinowaniu ani razu nie udało mi się jej przyłapać na zbytnim utwardzeniu, czy mogącej nieprzyjemnie zakłuć w uszy szklistości.
Prawdę powiedziawszy KR Audio VA950 stawia nie tylko mnie, ale i część z Państwa w dość niekomfortowej i zarazem zaskakującej sytuacji. Mamy bowiem do czynienia z urządzeniem bezsprzecznie opartym o lampy, co z resztą widać, choć w układzie hybrydowym, lecz jak by nie patrzeć to one są odpowiedzialne za wzmocnienie dostarczonych im sygnałów na wyjściu. „Problem” w tym, iż nie sposób przypisać im choćby niewielkiej części wydawać by się mogło natywnych cech ich próżniowego rodzeństwa. Nie są bowiem ani słabowite, ani zbyt eteryczne a o pogrubieniu konturów i niemalże siłowym wysyceniu przekazu wspominać nawet nie sposób. Jakby tego było mało obecność pracujących w sekcji przedwzmacniacza tranzystorów (one akurat pozostają niewidoczne) również została doskonale ukryta, więc ani nie ma tu technicznego utwardzenia ani soczystości barw niczego nie brakuje. Nie zostaje mi zatem nic innego, aniżeli stwierdzenie, iż KR Audio VA950 świetną integra jest i basta. Ponadto, niezależnie od własnych preferencji, faktem posiadania przez nią na pokładzie tak lamp, jak i tranzystorów w dość nieoczywistej konfiguracji proszę się zupełnie nie przejmować a jedynie posłuchać, w dodatku nawet z dość trudnymi do wysterowania kolumnami a potem samemu zadecydować co dalej z tym faktem zrobić, bo coś czuję w kościach, że większość z Was będzie miała poważne opory, by spakować 950-kę z powrotem do kartonu.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Czeska marka KR Audio mimo ogólnej wiedzy melomanów o jej istnieniu tak naprawdę znana jest z faktu własnej produkcji lamp elektronowych. Skąd inąd produktów ciekawych, bo pozwalających wycisnąć z urządzeń większą moc, jednak w kilku przypadkach, poza firmowymi konstrukcjami, niekompatybilnych z typowymi odpowiednikami lampowego mainstreamu. Jednak nie brak kompatybilności w naszym kraju jest jej największą bolączką. Chodzi oczywiście o zdawkową wiedzę na temat brzmienia oferowanego sprzętowego portfolio. Najczęściej w kuluarowych rozmowach pada informacja, że coś z tej stajni gra fajnie, niestety dziwnym trafem owa wiedza w znakomitej większości jest zasłyszana od kogoś innego. Na szczęście sprawy idą ku dobremu, czego dowodem jest dzisiejszy test. Test niepozornego rozmiarowo, jednak mocnego w kwestii oddawanej mocy wzmacniacza zintegrowanego. Którego konkretnie? Otóż miło jest mi poinformować, iż dzięki staraniom krakowskiego dystrybutora Audio Anatomy w nasze progi trafiła integra KR Audio VA950.
Nasz bohater choć na pierwszy rzut oka wygląda skromnie, tak naprawdę jest mocnym zawodnikiem. Ale od początku. Ogólną budowę VA950-ki oparto o typową platformę nośną, gdzie gro trzewi wzmacniacza skryto w stosunkowo cienkim prostopadłościanie, zaś na jego wieku w przedniej części usadowiono cztery lampy mocy i z tyłu w jednym wielościennym kubku stosowne transformatory. Obudowę wykonano z grubych blach. Awers wyposażono w pięć guzików funkcyjnych, diodę sygnalizującą pracę urządzenia, chromowaną tabliczkę z nazwą firmy i modelu oraz centralnie umieszczoną gałkę wzmocnienia Ściany boczne dzięki użebrowaniu służą jako radiatory, górna pokrywa będąca ostoją dla lamp i traf, a listę zamyka dość bogaty w zestaw przyłączy rewers – cztery wejścia liniowe RCA, zestaw zacisków kolumnowych, gniazdo zasilania z bezpiecznikiem i główny włącznik. Miłym dodatkiem od producenta jest dodawany w komplecie zgrabny pilot zdalnego sterowania. Jeśli chodzi o garść spraw technicznych, tytułowy KR Audio może pochwalić się czterema firmowymi lampami mocy KT150, co przy wykorzystaniu układu push-pull bez problemu pozwala wycisnąć z tej kompaktowej konstrukcji aż 100W 4/8 Ohm. Jak widać, mały, ale mocarny. Jak to przełożyło się na brzmienie? Jak zwykle po kilka zdań wyjaśnień zapraszam do kolejnego akapitu.
Jak zdążyłem zaanonsować, nasz bohater w kwestii pokazania kolumnom swoich walorów działał w skali odwrotnie proporcjonalnej do rozmiarów. To istny wilk w owczej skórze. Niby mały gabarytowo, a miotał dwumetrowymi Niemkami bez najmniejszych problemów. I nie mówię o graniu na poziomie walki o przetrwanie, tylko do zdroworozsądkowych poziomów głośności, pompowaniu do wymagających zespołów głośnikowych zjawiskowej ilości energii. Przy tym dobrze kontrolowanej, co pozwalało systemowi umiejętnie unikać problemów natury rozlewania się najniższych rejestrów. Naturalnie nie było to rysowanie świata muzyki tak zwanym skalpelem w stylu mojego prawie ćwierćtonowego tranzystora, gdyż nie pozwalała na to dobrze skonstruowana technologia lampowa, ale zapewniam, mimo mocnego kopnięcia sejsmicznymi pomrukami basowymi ani razu nie odnotowałem zapędów do bolesnego uśredniania lub spowalniania tego pasma. Jak to możliwe? Wspominałem we wstępniaku, że lampy KR Audio pozwalają na więcej w domenie mocy oraz wydajności i w tym przypadku byłem tego świadkiem. Innym ciekawym aspektem prezentacji było tworzenie raczej ciemnawego, aniżeli nadpobudliwego tudzież zdradzającego symptomy nerwowości spektaklu. Nie przygaszonego, a jedynie bardziej intymnego, co przy wsparciu esencjonalności całości prezentacji zwiększało poczucie bycia artystów w moim pomieszczeniu. Dużą rolę w tym ostatnim miał również sposób budowania zjawiskowo głębokiej sceny muzycznej. Temat bardzo istotny, bowiem upchnięcie muzyki mocno osadzonej w masie, dodatkowo wspartej zjawiskową energią w nazbyt karłowatej przestrzeni mogłoby powodować zbytnie zbicie w sobie dźwięku, a tym samym na dłuższą metę męczące i nudne poczucie sztucznego pompowania przekazu. A przecież zaznaczałem, uderzenie w tym przypadku było atutem konstrukcji. Powiem więcej, dobrze skonstruowanej, czyli wydajnej i muzykalnej. Co to oznacza? To proste. Otóż gdy w materiale rockowym w wydaniu choćby grypy Slayer „Reign in Blood” sposób na muzykę według KR Audio VA950 pozwalał na przyjemne dla ucha większe odkręcenie gałki wzmocnienia – źródła pozorne zyskiwały na masie, dzięki czemu stawały się dźwięczniejsze eliminując tym sposobem bolesną krzykliwość, w już dobrze zrealizowanym spod znaku Garego Peacocka „Tangents” swym pakietem barwy i esencji nie powodował niechcianej przyduchy. Owszem, w tym drugim przypadku dawało się wyłapać lekkie przesunięcie wagi dźwięku, jednak dzięki mocy 100W na kanał system cały czas utrzymywał dobry drive i szybkość narastania sygnału, co sprawiało, że uderzenie basem był jedynie mocniejsze, a nie dominujące. Gdzie jest haczyk? Jak to gdzie. Toż to lampa. I do tego jak wynika z tekstu mocna, w efekcie swobody prowadzenia kolumn dająca fajny efekt kontrolowanego rozwibrowania dźwięku. I gdy zsumujemy przywołane zalety, chyba nikogo nie zaskakują wyartykułowane przeze mnie ochy i achy w stosunku do tak małego piecyka. A to przecież nie jest ostatnie słowo tytułowego producenta, co pokazuje drzemiący w nim, skądinąd potwierdzony przez naszego bohatera potencjał. Jestem rad, że w pierwszym starciu miałem przyjemność zderzyć się z tą integrą, gdyż przy umiarkowanej cenie pokazała, iż mocna lampa nie tylko potrafi zagrać jak dobra lampa – czytaj muzykalnie i z luzem, ale przy tym z dobrą kontrolą i w dobrym tego słowa znaczeniu fajnym kopnięciem dolnego zakresu. Dlatego nie dziwne jest swobodne brylowanie przy jej użyciu tak przeciwstawnych do siebie nurtów muzycznych.
Komu dedykowałbym tytułowego lampowego ogiera? Z małym wyjątkiem tak naprawdę wszystkim. Gra esencjonalnie i dźwięcznie, a do tego potrafi utrzymać w ryzach wymagające zespoły głośnikowe. Przemawiającym za tą integrą dodatkowym znakiem szczególnym jest również solidne osadzenie dźwięku masie i poprawiająca namacalność źródeł pozornych lekko ciemnawa prezentacja. Jednak jak wiadomo, każdy kij ma dwa końce i ta ostatnia, w moim odczuciu pozytywna informacja w niektórych przypadkach może być różnie odbierana przez zastane zestawienia. To naturalnie nie będzie problem czeskiej myśli technicznej, tylko konkretnych warunków, ale warto jest wiedzieć, na co podczas doboru potencjalnych urządzeń do odsłuchu zwracać uwagę. Reasumując, jeśli Wasz zestaw nie zdradza chorobliwej nadwagi, co na szczęście jest marginalnym zjawiskiem, macie zielone światło do poznania szkoły grania naszych południowych sąsiadów. Zapewniam, jeśli nic z tego nie wyjdzie, będzie to fajnie spędzony przy muzyce czas. A to oprócz kolejnego doświadczenia chyba istotna wartość dodana.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audio Anatomy / High End Alliance
Producent: KR Audio
Cena: 55 000 PLN
Dane techniczne:
Moc wyjściowa: 2 x 100W RMS (THD = 1%, 4 / 8 Ω)
Konstrukcja: push-pull, ultra-linear, klasa AB
Zastosowane lampy: 4 x KR KT150
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20kHz (-1dB)
Wymiary (S x W x G): 38.5 x 24.5 x 41.5 cm
Waga: 25 kg