Gdy nieco dokładniej, aniżeli zazwyczaj, przyjrzymy się naszej rodzimej gospodarce bardzo szybko okaże się, iż naszymi głównymi dobrami eksportowymi są owoce, warzywa, ślimaki, młodzi a przy tym wykształceni specjaliści i … muzyka. Do niedawna było jeszcze mięso, jednak jak się okazało zagraniczni odbiorcy niespecjalnie mieli ochotę na konsumpcję nadwiślańskich kultur … bakterii i innych specyfików, jakimi szprycowano mięso pochodzące ze sprawnego, bądź wręcz żywego „inaczej” bydła. No i z tego co mi wiadomo, to z grafenem też nam nie wyszło. Całe szczęście w sferze muzycznej jest zdecydowanie lepiej i nikt przy zdrowych zmysłach (na pewien budynek w okolicach dawnego Służewca Przemysłowego zwanego obecnie Mordorem pozwolę sobie spuścić zasłonę milczenia), przynajmniej na razie, nie próbuje budować wizerunku Polski na radosnej tfu.. , znaczy się twórczości przaśnych Zenków, Sławków i innych remizowych „-ów”. W dodatku sami zainteresowani, czyli kompozytorzy, muzycy z krwi i kości, świetnie realizujący się na polu muzyki filmowej, „poważnej” – klasycznej i współczesnej, czy też rockowej z powodzeniem zapewniają sale jak świat długi i szeroki. W ramach potwierdzenia posłużę się przykładem regularnie pojawiającej się w naszym dziale muzycznym Katarzyny Borek, czy też przedstawicielami nad wyraz szerokiego spectrum gatunków pojawiającymi się w Studiu U22 (Krzysztof Penderecki, Jerzy Maksymiuk, Michał Urbaniak, Anna Maria Jopek, Behemoth, Riverside, Amarok, etc. ), czy też na nieco bardziej hermetycznych – stricte audiofilskich spotkaniach (np. z Jackiem Gawłowskim w SoundClubie). Krótko mówiąc muzyczna ekstraklasa. Cieszy również fakt, iż grono to cały czas się powiększa i co i rusz dołączają do niego kolejni młodzi, zdolni, przebojowi i właśnie z taką formacją mieliśmy okazję spotkać się w ramach „Piątków a nowa muzyką” w miniony … wtorek. Mowa o stołecznym zespole Lion Shepherd, który postanowił przedpremierowo podzielić się z zaproszonymi gośćmi materiałem ze swojego najnowszego albumu „III” i co nieco przybliżyć kulisy jego powstania.
Zacznijmy jednak od kurtuazyjnej prezentacji samych sprawców tego zamieszania. Otóż Lion Shepherd tworzą Kamil Haidar (wokal), Mateusz Owczarek (gitara) i od 2018 r. Maciej Gołyźniak (perkusja) a „III”, jak sama nazwa wskazuje jest ich trzecim – po „Hiraeth” (2015) i „Heat” (2017), wydawnictwem. Materiał został zrealizowany w owianym w pełni zasłużoną sławą gniewoszowskim (Dolina Kłodzka) Monochrom Studio a ww. „core” zespołu swym udziałem wsparli Atom String Quartet, Robert Szydło (gitary basowe) oraz Łukasz Damrych (instrumenty klawiszowe). O Lion Shepherd zaczęło się robić głośno już jakiś czas temu, jednak wiatr w żagle formacja złapała podczas trasy koncertowej z Riverside i obecności na festiwalach Impact Festival (2015), oraz Przystanek Woodstock (2016). O ile jednak dla co poniektórych byłaby to pełnia szczęścia a bardzo często również i kres możliwości, to akurat w tym przypadku spokojnie możemy mówić o fazie początkowej i de facto starcie do właściwej rozgrywki, gdyż już w tym roku Lion Shepherd usłyszeć i zobaczyć będzie można przed gwiazdami formatu Bullet For My Valentine (12 kwietnia – Progresja), czy … Scorpions (21 lipca – Arena Gliwice, 23 lipca – Ergo Arena).
W oficjalnych materiałach prasowych można wyczytać, iż stylistyka grupy oscyluje wokół rocka, world music, transu i brzmień bliskowschodnich, jednak oprócz w pewnym sensie oczywistych podobieństw do twórczości wspominanych we wstępniaku Riverside i Amarok, czyli pewnej „okołofloydoskiej” rzewności, u Lion Shepherd z łatwością da się wyłowić zdecydowanie szersze spectrum inspiracji sięgających obszarów znanych z dokonań tunezyjskiej formacji Myrath, czy elektronicznego okresu … Paradise Lost. Na poprzednich albumach pojawiali się m.in. Jahiar Irani (współpraca m.in. z Kayah Transoriental Orchestra) i Rasm Al Mashan (Naxos Orchestra, Soomood), a wśród wykorzystywanego instrumentarium gościły syryjska lutnia oud, perski santur, oraz hinduskie i arabskie perkusjonalia. Nie sposób jednak nie zauważyć, iż Panowie idą własną, jasno wytyczoną drogą a powyższe porównania stanowią niejako jedynie swoiste punkty zaczepienia, orientacyjne chorągiewki dla wszystkich tych, którzy sięgając po dany krążek chcą, lub wręcz potrzebują pewnych wskazówek, czego mniej więcej mogą się spodziewać. A spodziewać można się naprawdę sporo, bo przybyli do Studia U22 muzycy zupełnie otwarcie przyznali, iż „III” nagrywali na przysłowiowego maxa i jakakolwiek chłodna kalkulacja, że „to wystarczy” nie wchodziła w rachubę. Co ciekawe zarówno wielowątkowość, jak i skomplikowanie metów w większości utworów sprawiające wrażenie pewnej dedykacji li tylko nagraniom studyjnym i reprodukcji z dostępnych na rynku nośników, okazała się jedynie potwierdzeniem posiadanych przez ekipę Lion Shepherd umiejętności, gdyż wszystko to, co na dotychczasowych i zbliżającym się krążku zawarli, są w stanie zagrać w ukochanych i dających im energię do dalszej pracy warunkach koncertowych. No może z wyjątkiem partii smyczkowych wykonywanych przez Atom String Quartet, które to przejmują syntezatory, chociaż … Kamil Haidar stwierdził, że np. w sopockiej Operze Leśnej zagraliby z Kwartetem.
I jeszcze słowo o warstwie realizacyjnej. Otóż ekipa Lion Shepherd do swojej twórczości pochodzi kompleksowo, tzn. dając z siebie wszystko podczas sesji nagraniowych oczekuje również najwyższej jakości na dalszych etapach post-produkcji. Dlatego też z wielka uwagą i pietyzmem przygotowała odrębne mixy na nośniki cyfrowe (CD i … pendrive’y USB 3.0), jak i dwupłytowy LP a na wtorkowym spotkaniu dane nam było posłuchać plików 24bit/96 kHz (dla LP przygotowano 24bit/192 kHz).
W skład wykorzystanego podczas wtorkowego spotkania systemu tym razem weszły: transport plików Auralic Aries G2, pełniący tym razem rolę DAC-a Accuphase DP-560, przedwzmacniacz Accuphase C-2120 i dyżurnie rezydujące w Studiu U22 zestawy głośnikowe Sveda Audio Blipo + Chupacabra.
„III” ukaże się w 29 marca a dwupłytowy LP w maju 2019 roku nakładem Universal Music Polska.
Marcin Olszewski