1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Silent Angel N8 Pro

Silent Angel N8 Pro

Link do zapowiedzi: Silent Angel N8 Pro

Opinia 1

Skoro sytuacja na rynku audio i zarazem świadomość użytkowników streamingu jako tako się ustabilizowały powoli można zacząć dokonywać pierwszych podsumowań. I właśnie w ramach takiego małego résumé śmiem twierdzić, iż z dedykowaną zastosowaniom audio domową infrastrukturą sieciową, jest jak z zasilaniem. Mamy zatem część populacji której do pełni szczęścia wystarczy najzwyklejsze gniazdko w ścianie/dostarczonym przez providera routerze i ścienny „kontakt”, bądź hipermarketowy „przedłużacz” i część, która ze zdecydowanie większą pieczołowitością dobiera dedykowane zastosowaniom audio komponenty odpowiedzialne tak za dystrybucję danych, jak i energii elektrycznej. Co ciekawe, o ile z pierwszej grupy bez większego trudu – na drodze prostej reguły „usłyszeć, znaczy uwierzyć”, daje się pozyskać nowych akolitów audiofilskiego podejścia do tematu, to jeszcze nie spotkałem się z przypadkiem świadomej i dobrowolnej (pomijając zdarzenia natury losowo – ekonomicznej) konwersji w kierunku przeciwnym. Dziwne? Niekoniecznie, po prostu podobnie jak w przysłowiu o pszczołach i muchach, te pierwsze mają świadomość a tym samym brak musu tłumaczenia tym drugim, że miód jest lepszy od … mniejsza z tym czego. Dlatego też dzisiejszą epistołę kierujemy do obu wspomnianych obozów, po cichu licząc na to, że nieobeznani z tematem na własne uszy przekonają się, że warto a zaznajomieni porównają z własnymi wcześniejszymi doświadczeniami i może uznają, że to, nad czym dzisiaj się pochylimy ma rację bytu w ich systemach. A czym się zajmiemy w ramach dzisiejszego spotkania? Najnowszą propozycją marki, która przebojem wdarła się na rynek akcesoriów i urządzeń dedykowanych streamingowi, czyli Silent Angelem i jego, tym razem już pełnowymiarowym, switchem ethernetowym N8 Pro, którego pojawienie się w naszych skromnych progach zawdzięczamy wrocławskiemu dystrybutorowi Audio Atelier.

Już pierwszy rzut oka na N8 Pro jasno daje do zrozumienia, że wraz ze wzrostem gabarytów wzrosła również i „powaga” samego switcha. O ile bowiem „zwykły” N8 wesoło migał umieszczonymi na swym froncie diodami informującymi o statusie połączenia każdego ze swoich ośmiu portów, o tyle wersja Pro zachowuje iście stoicki spokój i zgodnie z ideą daleko posuniętego minimalizmu na swej ścianie przedniej prezentuje wyłącznie centralnie umieszczony logotyp i iście mikroskopijną zieloną diodkę wskazującą jedynie na to czy switch w ogóle działa – jest włączony. Podobną oszczędność iluminacji reprezentuje również panel tylny, gdzie ośmiu złoconym 1Gb portom Ethernet RJ45 przypisano … pojedynczą diodę, której umaszczenie wskazuje na prędkość połączenia (zielona: 1000 Mb/s; bursztynowa: 100 Mb/s) i którą również możemy stosownym przełącznikiem hebelkowym wyłączyć. Warto również w tym momencie zwrócić uwagę na pewien drobiazg natury ergonomicznej, bowiem z racji większej przestrzeni do zagospodarowania producent zdecydował się na szerszy rozstaw gniazd zapewniając pomiędzy nimi 5mm odstępy, co szalenie ułatwia aplikację solidnie zakonfekcjonowanego (np. wtykami Telegartnera) okablowania, jak daleko nie szukając nasze rodzime Audiomica Laboratory (Anort Consequence, Artoc Ultra Reference). Oprócz wspomnianych interfejsów ethernetowych do dyspozycji mamy okupujące lewą flankę zintegrowane z komorą bezpiecznika i włącznikiem głównym gniazdo sieciowe IEC, wejście dla zewnętrznego 12V zasilacza (domyślnie Forester V2) oraz zacisk uziemienia.
Od strony konstrukcyjnej sprawa jest jasna. Mamy bowiem do czynienia z oczywistym „rozciągnięciem” wykonanego z giętych profili korpusu podstawowego N8, jednak z racji aplikacji zasilania obie boczne ścianki nader szczodrze potraktowano wiertarką czyniąc z ich centralnych części autorską wariację nt. durszlaka. Dzięki temu zapewniono swobodną cyrkulację powietrza wewnątrz urządzenia. Z racji dość symbolicznych fabrycznie montowanych gumowych nóżek warto od razu zainteresować się zdecydowanie bardziej skuteczniejszymi i estetyczniejszymi antywibracyjnymi S28.
Skoro sekcja zasilająca ewoluowała z postaci wtyczkowej „ładowarki” do wewnętrznego modułu Radar Grade i wydajnego konwertera DC/DC z precyzyjnym regulatorem/stabilizatorem napięcia LDO (Low Dropout Regulator) nie powinien dziwić fakt poprawy stabilności parametrów z 122mV(Vp-p) na 28mV (Vp-p). W dodatku cała sekcja zasilania została zabezpieczona absorberem EMI znacząco zmniejszającym szumy w paśmie 1M – 18GHz. Sercem switcha jest ultra precyzyjny (0.1ppm) oscylator TCXO (Temperature Compensation Crystal Oscillator).

Przystępując do odsłuchów od razu na wstępie chciałbym zaznaczyć, że punktem wyjścia nie było wspomniane, będące składową blokowej infrastruktury zapewnianej przez developera, ścienne gniazdko ethernetowe, bądź „cywilny” router lokalnego providera, lecz dedykowana zastosowaniom audio sieć oparta o Xiaomi Mi AIoT Router AX3600, switch Silent Angel Bonn N8 z zasilaczem Silent Angel Forester F1, przewodem DC Luna Cables Gris, nóżkami Silent Angel S28 i okablowaniem widniejącym w poniższej sprzętowej stopce. Ponadto dokonując szybkiego podsumowania cząstkowych składowych w ujęciu finansowym konfiguracji wyjściowej czarno na białym widać, że N8 Pro łatwo nie miał, bowiem switch N8 to 1 999 PLN, zasilacz Forester F1 2 099 PLN a przewód DC Luna Cables Gris ok 500PLN, czyli summa summarum raptem ok. 500 PLN mniej od obiektu niniejszego testu. Zasadne zatem były moje obawy dotyczące tego, czy w ogóle jakiekolwiek zmiany będą zauważalne a jeśli już, to jaka będzie ich skala. I w tym momencie nie pozostaje mi nic innego aniżeli stwierdzić, iż na moje ucho takowe różnice można wychwycić, lecz po pierwsze ich intensywność jest wprost proporcjonalna do różnicy w cenie obu konfiguracji, czyli niejako „kosmetyczna”, a po drugie sama ocena z oczywistych względów jest wybitnie subiektywna, bo … moja. W dodatku obciążona jest pozamuzycznymi, vide użytkowo-ergonomicznymi względami. O co chodzi? O wygodę i … miejsce, którego na stoliku audio, przynajmniej w moim – recenzenckim przypadku nigdy nie jest za wiele. Warto bowiem mieć na uwadze i samemu ocenić, czy akurat w tym konkretnym przypadku wolimy ethernetową „rozdzielnię” rozbudowywać w górę ustawiając switch N8 na zasilaczu F1, czy jednak bardziej pasować nam będzie podłużny naleśnik, czyli N8 Pro.
Skoro jednak jakieś niuanse różniące obie propozycję wychwyciłem, to wypadałoby je choćby pokrótce zdefiniować. Zatem ad rem. Przesiadka z N8 z przyległościami na N8 Pro to przede wszystkim delikatne zwiększenie głębi sceny. Wzrasta nie tylko odstęp pomiędzy poszczególnymi planami, lecz również i odsuwa się umowna ściana za ostatnimi rzędami muzyków. Nie wierzycie Państwo? Cóż, nie pozostaje Wam zatem nic innego niż nausznie a więc empirycznie doświadczyć tego na gęstych aranżacjach wielkich hollywoodzkich superprodukcji w stylu ostatniego „Batmana” autorstwa Michaela Giacchino, gdzie patetyczność rozdmuchana jest do iście gargantuicznych rozmiarów, więc dodatkowa przestrzeń przydaje się jak rzadko kiedy.
Podobnie jest z rozdzielczością – źródła pozorne są precyzyjniej zlokalizowane a ich kontury kreślone mocniejszą i zarazem cieńszą kreską, co szczególnie procentuje przy spokojniejszych i bardziej onirycznych kompozycjach. Proszę tylko rzucić uchem na „Avijatrik (The Wanderlust Of Apu)” Bickrama Ghosha i Anoushki Shankar gdzie każde szarpnięcie strun sitaru, bądź uderzenie w tablę są bardziej złożone, z wyraźniej zaznaczonym początkiem i końcem, czy też momentem „przyłożenia palca”. Pół żartem, pół serio można byłoby również stwierdzić, że i na „Varanasi.. Till The Eternity” nawet woda jest bardziej mokra.
O ile jednak, tak jak wspominałem wynik sparringu podstawowego Bonn-a N8 z przyległościami vs. N8 Pro część odbiorców mogła by uznać za remis ze wskazaniem zintegrowanej konstrukcji, to z racji dysponowania na podorędziu cierpliwie czekającego na swoją kolej zasilacza Forester F2 nie omieszkałem i po niego na koniec sięgnąć. Efekt? Najdelikatniej rzecz ujmując dalece przekraczający moje oczekiwania. Stąpajmy jednak twardo po ziemi i zbytnio nie odlatujmy w zbyt kwiecistych metaforach, gdyż o ile N8 Pro z najnowszym „Leśniczym” znacznie konfiguracji bazowej odjechał, to warto mieć świadomość, że nadal tak do Telegärtnera M12 SWITCH GOLD z zasilaczem JCAT OPTIMO 3 DUO, jak i Innuosa PhoenixNet nieco mu brakuje. Idzie jednak właśnie w tym, wyznaczonym przez high-endowych konkurentów kierunku i całkiem dobrze mu ta wspinaczka wychodzi, bowiem wraz ze wzrostem dynamiki i masy poprawie ulega również definicja dźwięków, precyzja kreowania sceny i tym samym rozdzielczość. Zamiast jednak stawiać na od pewnego momentu irytującą i gubiąca naturalny flow analityczność zestaw Silenta podąża w kierunku iście organicznej naturalności i rozdzielczości, gdzie dostęp do niuansów i detali nie wynika z faktu epatowania nimi a skupiania na nich naszej uwagi. Różnica na papierze może i niewielka, jednak przy dłuższym, nausznym obcowaniu zasadnicza, gdyż muzyka zamiast nas ofensywnie atakować po prostu zaprasza do eksploracji.

Nie da się ukryć, że Silent Angel N8 Pro jest konstrukcją zdecydowanie bardziej dojrzałą, zaawansowaną i po prostu lepszą od swojego mikro-protoplasty. W dodatku nawet prosto z pudełka nie wymaga praktycznie żadnych dodatkowych działań mogących wyraźnie poprawić jeśli nie jego brzmienie jako takie, to jego wpływ na brzmienie systemu, w którym przyjdzie mu pracować. Oczywiście o ile zapewnimy mu odpowiednie warunki pracy, zadbamy o odpowiedniej klasy okablowanie i ewentualne akcesoria antywibracyjne. Czyli niejako mamy do czynienia z produktem kompletnym i skończonym, choć bynajmniej wcale niewykluczającym późniejszych upgrade’ów, czy to w postaci wspomnianego w powyższym teście zasilacza Forester F2, czy też, o ile zdecydujemy się na wersję N8 PRO-CLK zewnętrznego World Clocka 10MHz.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Nie od dzisiaj wiadomo, że do doskonałości brzmienia systemu audio dochodzi się małymi kroczkami. I nie ma znaczenia, czy oparty jest o gramofon, odtwarzacz płyt CD, czy ostatnio święcący triumfy streaming, gdyż w każdym z wymienionych sposobów obcowania z muzyką bez problemu znajdzie się pole do wprowadzania choćby minimalnych, ale jednak zauważalnych poprawek. To jest nasza karma i fajnie, że producenci interesującego nas działu audio nie spoczywają na laurach, tylko żmudnie pracując nad coraz to nowszymi udoskonaleniami swoich produktów co jakiś czas sprawiają nam frajdę w postaci bardziej funkcjonalnego, lub znacznie lepiej spisującego się komponentu audio. I z takim przypadkiem będziemy mieli do czynienia dzisiaj. Chodzi o windujący o oczko w gorę – choć ocena zależy od punktu widzenia – jakość sygnału cyfrowego w procesie streamownia muzyki, pochodzący z państwa środka, co prawda jako rozwiniecie protoplasty, jednak nie jako kosmetyka, tylko znaczne rozbudowanie i poprawa jakości produktu switch Silent Angel Bonn N8 PRO, którego wizytę w naszych okowach zawdzięczamy wrocławskiemu dystrybutorowi Audio Atelier.

Jak unaoczniają powyższe fotografie, w przypadku rzeczonego „lekarza” sygnału sieciowego mamy do czynienia ze słusznych rozmiarów, dzięki temu oferującym znacznie więcej miejsca obsługującym domową sieć komputerową solidnym produktem. Gdy poprzednia N8-ka była przysłowiowym pudełkiem zapałek, w przypadku N8 PRO w kwestii szerokości mamy do czynienia z pełnoprawnym komponentem. Owszem, wysokość i głębokość nadal jest dość skromna, jednak dzięki temu można się spodziewać, iż wewnątrz nie mamy do czynienia z audiofilskim powietrzem, tylko na ile wymagała tego konstrukcja z solidnie ubranymi w aluminiową skrzynkę układami elektrycznymi. Skromny jak poprzednio front jest ostoją jedynie centralnie umieszczonego logotypu marki i nieco z jego prawej strony diody informującej o pracy urządzenia. Natomiast tylny panel aż kipi od przyłączy. Patrząc od lewej strony mamy do dyspozycji zintegrowane z bezpiecznikiem i włącznikiem gniazdo zasilania, tuż obok gniazdo dedykowane dodatkowemu zasilaczowi zewnętrznemu, następnie zacisk uziemienia, hebelkowy wyłącznik diody na awersie, zaś na prawej flance 8 złoconych gniazd LAN. Całość wyposażenia startowego wieńczy zestaw podstawowych kabli – sieciowy i cyfrowe.

Czy mając jakiś prosty switch nabycie Silent Angel Bonn N8 PRO jest słusznym posunięciem w procesie udoskonalania jakości brzmienia swojego systemu? Bez ogródek jestem w stanie stwierdzić, że tak. Oczywiście powodem jest banał, czyli lepsza służba w czyszczeniu zero-jedynkowego sygnału. Jednak co istotne, już sam organoleptyczny kontakt podczas aplikacji w tor pozwala domniemywać, iż w przypadku naszego bohatera w kwestii osiągów sonicznych wydarzy się coś istotnego. A świadczą o tym nie tylko z pewnością poczynione przez producenta działania w domenie korekty układów elektrycznych, ale przede wszystkim w stosunku do pierwszej wersji N8-ki, zastosowanie liniowego zasilania – wcześniej była wtyczkowa impulsówka oraz wykorzystanie złoconych gniazd LAN. Naciągam fakty? Bynajmniej, bowiem nie raz przekonałem się, ile wnosi dobry prąd i jakakolwiek zmiana tak ważnego dla sygnału w systemach audio pokrycia styków. A jeśli tak, przecież nawet podczas przesyłu zer i jedynek mamy do czynienia z sygnałem elektrycznym, zatem nie dziwota, że wynik wykorzystania lepiej dopracowanego urządzenia zazwyczaj kończy się oczekiwanym progresem. Progresem, który eliminując szkodliwe zniekształcenia objawia się zwiększeniem energii przekazu muzycznego. Jednak energia nie jest jedynym pozytywnym feedbackiem zastosowania tytułowej wersji SA, gdyż poprawę zauważamy również w projekcji czytelności basu, naszpikowanej informacjami, ale nadal soczystej średnicy i lotnych wysokich tonów. A co najważniejsze, wszystko dzieje się bez przekraczania granic dobrego smaku. Powiem więcej. Przekaz w swojej estetyce nadal jest zbieżny z obranym przez nas kierunkiem, a jedyne co się zmienia, to akcenty w postaci lepszej kontroli i namacalności dźwięku. Przecież dobrze jest słyszeć wszystko co jest zapisane w słuchanym materiale muzycznym, a o to właśnie nasz bohater walczy. Gdy dla pierwszego z brzegu przykładu słuchamy jazzowego trio, dostajemy bardziej zróżnicowaną batalię perkusisty, ze szczególnym uwzględnieniem zazwyczaj monotonnej stopy, w pracy kontrabasu do bardziej pożądanego głosu dochodzą pokazujące znacznie więcej niuansów, ale nadal będące w dobrym konsensusie z pudłem rezonansowym struny, a nad całością znakomicie, bo bez popadania w nadinterpretację górują wybrzmiewające z większą ekspresją wysokie tony. Jednak żebyśmy się dobrze zrozumieli, taki efekt jest standardem w dosłownie każdym rodzaju muzyki. Inna sprawa, że słabe realizacje natychmiast prawdziwiej pokazują swoje ukrywane dotychczas pod płaszczykiem plastyki mankamenty – niestety najczęściej „cierpi” na tym muzyka rockowa. Ale wbrew pozorom, nie jest to jakikolwiek problem, tylko finał dobrego różnicowania jakościowego konkretnych nagrań, co jest oznaką rozdzielczości dobrze skonfigurowanego systemu. Efekt jest taki, jakbyśmy zdjęli dzielącą nas od systemu firankę i nagle możemy złapać muzyków za przysłowiową rękę. Jednak kolejny raz zaznaczam, całość odbywa się w estetyce realizacji naturalnych, zbliżających nas do odbioru realnego świata muzyki oczekiwań, a nie szkodliwego upiększania go dodatkowymi artefaktami. Dlatego jeszcze nie spotkałem się z opinią, aby takie działanie było odbierane jako sztuczne. Raczej odwrotnie. Zazwyczaj kończyło się to natychmiastowym zakupem tego typu urządzeń przez będącego moim gościem przypadkowego słuchacza. Nawet tego najbardziej zatwardziałego w przedprezentacyjnym przekonaniu na „nie”. Po prostu gdy chcemy prawdy o danej realizacji, musimy akceptować ją z pełnym wachlarzem za i przeciw. Innej drogi nie ma. Chyba, że chcemy się oszukiwać, wówczas nie ma co inwestować w doby zestaw, tylko zakupić sobie kuchenne radyjko. Zagra wszystko i do tego bez różnicowania poszczególnych realizacji i będziemy zadowoleni. Tylko czy o to w naszej zabawie chodzi?

Czy Silent Angel Bonn N8 Pro powinien mieć każdy szanujący się meloman? Myślę, że jeśli kocha muzykę i nie chce tracić tak ważnych do odebrania pełnego spektrum zamierzeń artystów aspektów prezentacji, nawet przez moment nie powinien się zastanawiać. To jest pewnego rodzaju „być, albo nie być” dla poprawnego odtworzenia muzyki, bez którego tylko się o nią ocieramy, a nie wchodzimy bez zatracenia. Powód? To jest w dosłownym tego słowa znaczeniu minimalizacja zniekształceń dzielących nas od prawdziwych wydarzeń scenicznych, z którymi przecież od zawsze walczymy. A jeśli producenci oferują nam do tego odpowiedni oręż, to nie widzę innej opcji, jak z tego skorzystać.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: Audio Atelier
Producent: Silent Angel
Cena: 4 990 PLN

Dane techniczne
Zasilanie:
IEC (AC) 100-240 V, 50/60 Hz
(DC) 12 V/0.8 A przy max
Zużycie energii: 10W max.
Port Ethernet: 8 pozłacanych portów 1GbE RJ45
Wymiary (S x W x G): 441 x 52 x 175 mm
Waga: 2.6 kg

Pobierz jako PDF