Opinia 1
W związku z trudnymi do zignorowania sygnałami obwieszczającymi nadejście niekoniecznie złotej jesieni a tym samym drastycznym spadkiem ilości słonecznych godzin co jakiś czas zdarza mi się popaść w lekką melancholię i zatopić się w rozważaniach nie tyle nad samym sensem parania się Hi-Fi i High-Endem, co postrzeganiem owych obszarów zarówno przez jednostki w owej „zabawie” uczestniczące, jak i przyglądające się im z bezpiecznej odległości. Z premedytacją użyłem sformułowania „zabawa”, gdyż nieśmiało chciałbym zauważyć, iż to tylko tak Państwa, jak i nasze hobby, więc w pełni dobrowolne i świadome uczestnictwo w nim powinno dawać radość i satysfakcję a nie frustrację i stres. W końcu mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje, choć z drugiej strony trudno o lepszy temat do kolejnej świętej wojny jak audio-kable. Niemniej jednak mozolne kompletowanie własnego systemu jest czynnością tyleż intymną, co niespecjalnie nadającą się do wyścigowej kategoryzacji. Nie dość bowiem, że poszczególne składowe zestawiamy ze sobą nawzajem pod własne gusta, to i zazwyczaj nie robimy tego na wyścigi narzucając sobie z góry konkretny deadline. Robimy to bo chcemy i tak długo jak chcemy, więc i nie raz i nie dwa można odnieść wrażenie, że nasze zmagania z materią przypominają zmagania Syzyfa z niesfornym kamieniem. Na potrzeby niniejszego wstępniaka pozwolę sobie ów obszar ludzkiej aktywności porównać do ogrodnictwa, gdzie dysponując własnym kawałkiem „zieleni” działania pielęgnacyjno/naprawcze tak naprawdę nigdy się nie kończą a stan pełnej satysfakcji nie trwa zbyt długo. I właśnie tak jak w ogrodnictwie mamy własnych ulubionych dostawców sadzonek, krzewów, etc., tak i w audio można doszukać się podobnych analogii. I właśnie z grona takowych znanych i lubianych, w dodatku lokalnych źródeł udało nam się pozyskać na testy intrygujący bluszcz, znaczy się jeszcze ciepłe i „pachnące fabryką”, choć zdecydowanie bliższe prawdzie byłoby określenie „manufakturą” przewody głośnikowe. O kim i o czym mowa? O rezydującej w podłódzkim Plichtowie jednoosobowej manufakturze WK Audio i jej najnowszym wypuście – TheRay Speakers.
Czytelnikom niespecjalnie zwracającym uwagę na zazwyczaj dokumentujący nasze wynurzenia wsad fotograficzny spieszę donieść, iż nasz dzisiejszy mroczny obiekt pożądania przyobleczono w dość podobną do The Air błękitną plecionkę, przyozdobiono znanymi z TheRed XLR aluminiowymi mufami i uzbrojono w topowe wtyki Furutecha CF-201R NCF (do wyboru są również banany CF-202R NCF), jakimi mógł pochwalić się TheRed Speakers. Warto jednak zaznaczyć, iż powyższa specyfikacja dotyczy topowej, dostarczanej w drewnianej skrzynce wersji Exclusive, więc jeśli ktoś chciałby nieco ograniczyć wydatki może zdecydować się na opcję Basic, w której znajdzie nieco skromniejsze widły Furutech FP-201R a i na ww. skrzyneczkę raczej nie ma co liczyć.
Jak to już zdążył nas Witek (Witold Kamiński – założyciel i właściciel WK Audio) przyzwyczaić TheRay wykonane są w stu procentach ręcznie z wysokiej czystości miedzi. Przekrój żyły roboczej to 2 mm² a w odróżnieniu od ww. głośnikowych TheRed zamiast osobnego prowadzenia każdego przebiegu, żyły ujemna i dodatnia są ze sobą w odpowiedni sposób splecione. Bardzo duży nacisk został położony na ochronę przewodników przed szkodliwymi dla przesyłu sygnału wibracjami. W kablu zostało zastosowanych kilka materiałów tłumiących wibracje o różnych częstotliwościach a stabilizację geometrii w przeciwieństwie do znanych z czerwonego XLR-a przelotek uzyskano za sprawą autorskiego zaplotu. Z miłych uszom, oczom a przede wszystkim palcom zainteresowanych drobiazgów warto również wspomnieć o niezwykłej wiotkości tytułowego przewodu i to nie tylko przy końcowych, wychodzących z przyozdobionych oznaczeniem modelu i kierunkowości aluminiowych tulei splitterów fragmentach, lecz również na całości wspólnego przebiegu. Nie mniej istotną informacją jest ta z obszaru finansów, gdyż zdobyte podczas prac nad serią TheRed doświadczenie pozwoliło producentowi nad wyraz zauważalnie – w porównaniu do protoplastów, obniżyć cenę TheRay przy zachowaniu walorów sonicznych starszego rodzeństwa.
Choć jak już zdążyłem nadmienić bohaterowie niniejszej recenzji umaszczenie odziedziczyli po zasilającym The Air a aluminiowe mufy zapożyczyły od niedawno u nas goszczących TheRed XLR to śmiem twierdzić, że reprezentując nową linię w plichtowskim portfolio TheRay Speakers ani myślą odżegnywać się od rodzinnych tradycji wyłuskując to, co w nich było najlepszego i tworząc z owego czegoś zupełnie nową jakość. W dodatku jakość wyraźniej korespondującą z ww. interkonektami aniżeli należącymi do czerwonej braci głośnikowcami. Zaskoczeni?
O ile bowiem już TheRed Speakers stawiały na swobodę i dynamikę artykulacji oraz ponadprzeciętną rozdzielczość, nie bojąc się odważnie prezentować skraje pasma, to w XLR-ach można było zauważyć większe dociążenie i energetyczność przekazu. A TheRay Speakers idą w owym energetyzowaniu o krok, bądź nawet dwa dalej, gdyż wystarczyło by z głośników popłynęło „In the Air Tonight” z „Face Value” Phila Collinsa by na własnych trzewiach poczuć możliwości i pełen potencjał posiadanego systemu. Śmiem twierdzić, że moment wpięcia TheRay w mój set był punktem zwrotnym w którym dyżurne Contoury 30 przypomniały sobie, że mają w rodzinie tak zacnych przodków, jak Consequence Ultimate Edition, więc i co nieco z właściwej potęgi „postawionych na głowie” kolosów w ich DNA powinno się zachować. Mało tego, otwartość i rozdzielczość góry oraz komunikatywność średnicy niebezpiecznie zbliżyły się do tych zapamiętanych z modułowych Evidence Master. Przesada? Cóż, nawet jeśli, to stosunkowo niewielka, a że dotycząca li tylko okablowania tym bardziej ciesząca i zadająca po raz kolejny kłam twierdzeniom jakoby kable nie grały. Tak się bowiem dziwnie składa, że TheRay grają i to grają tak, że nie tylko kapcie spadają, co jednostki gustujące w oversizowych wdziankach muszą bacznie uważać, żeby przy wyższych poziomach głośności bielizny im nie wywiało przez nogawkę bądź rękaw. Serio, serio. Warto jednak podkreślić, że nie są to efekty specjalne rodem z hollywoodzkich blockbusterów, gdzie ilość eksplozji, kraks i widowiskowych działań destrukcyjnych prowadzonych na mniejszą bądź większą skalę – począwszy od połamania na głowie interlokutora pamiętającego czasy Ludwika XIV krzesła, po unicestwienie całej planety, przekracza nie tylko zdrowy rozsądek, co bardzo często zdolności percepcyjne większości widzów a jedynie pełne udrożnienie systemowych arterii. Czyli wreszcie zapewnienie pełnego i niezaburzonego przepływu informacji i energii od wzmocnienia do kolumn. Wspominam o tym nie bez przyczyny, gdyż zazwyczaj podkręcenie tempa i wzrost adrenaliny prowadzą do pewnych przerysowań i przejaskrawień i zarazem uproszczeń, gdyż ponad jakość stawiana jest ilość, a tym razem nic takowego nie ma miejsca. Nawet na „9 Sad Symphonies” Kate Nash, która najdelikatniej rzecz ujmując sybilantów słuchaczom nie szczędzi a i realizator niespecjalnie próbował je tonizować, więc jakiekolwiek zabiegi owe składowe uwypuklające i eksponujące są najprostszą metodą nakłonienia słuchacza do zmiany repertuaru. Tymczasem rodzime przewody ograniczyły się jedynie do iście holograficznej materializacji artystki przed nami i zapewnienia nam doznań na miarę prywatnego koncertu z pełną siłą emisji, możnością obserwowania nie tylko każdego ruchu, co wręcz mimiki, lecz z właściwej tego typu wydarzeniom perspektywy a nie pakowania nam jej (artystki, nie perspektywy) na kolana, jakbyśmy byli nie na wspomnianym koncercie a w klubie nocnym.
Zmieniając repertuar na ten zdecydowanie częściej u mnie goszczący, a więc obfitujący w przypominające pracę szlifierki oscylacyjnej riffy, przywodzące na myśl młot pneumatyczny partie basu i perkusji, oraz iście agonalne wrzaski wokalistów z niekłamaną satysfakcją odkryłem, że poziom realizmu mógłby przypaść do gustu niejednemu inkwizytorowi indagującemu przy użyciu wiadomych metod i narzędzi jakiegoś nieszczęśnika w związku z zarzutami o nekromancję, bądź inne bezeceństwa. Bezpardonowość ataku „Call The Devil” Mushroomhead wręcz onieśmielała a co słabsze jednostki wprawiała w stany lękowe wynikające z potęgi i szybkości dobiegających ich uszu kakofonicznych dźwięków. Co jednak najważniejsze w tym pozornym, przypominającym Armagedon chaosie nic a nic nie ginęło, lecz każdy, nawet najdelikatniejszy (najmniej brutalny?) dźwięk miał swoje precyzyjnie zdefiniowane miejsce i czas a wieloplanowość i złożoność kompozycji wydawały się dla miłośników gatunku nader wdzięcznym obszarem poszukiwania dotychczas niezauważonych smaczków. Był to też ewidentny przykład na to, że nawet ciężkie odmiany rocka da się zagrać dobrze, a że nie na wszystkim, to już problem tych, którzy audiofilskość i High-End utożsamiają z windzianymi smętami bazującymi na boleśnie ograniczonym instrumentarium i wypraniu z emocji. A tutaj przekaz od emocji aż kipiał i kopał mocniej niż „Lewy” dla Blaugrany.
W ramach podsumowania pozwolę sobie wybitnie subiektywnie stwierdzić, że WK Audio TheRay Speakers należą do niezwykle prestiżowego i zarazem hermetycznego grona urządzeń i akcesoriów audio, które zwykłem określać mianem niewypinalnych. Czyli takich, które zaaplikowane w dany system usunięte z niego mogą być tylko z bólem zarezerwowanym dla ekstrakcji ósemek, czy też usunięciem płytki paznokcia i to bez znieczulenia. Znaczy się, że teoretycznie się da i można, tylko na miły Bóg po cóż sobie taką krzywdę wyrządzać. Jednostki o tendencjach masochistycznych proszone są o niezabieranie w tym momencie głosu. Dlatego też lojalnie Państwa uprzedzam, że decydując się na wypożyczenie i odsłuch we własnych czterech kątach tytułowych głośnikowców lepiej być przygotowanym tak psychicznie, jak i finansowo na pozostawienie ich na długie lata. W przeciwnym wypadku szukanie zdolnego wypełnić pustkę po TheRay Speakers zamiennika może przerodzić się w iście syzyfową pracę zdolną na długo i zarazem całkowicie pozbawić nas radości płynącej z dalszej zabawy w audio. Mało atrakcyjna perspektywa, nieprawdaż? Czyżbyśmy mieli zatem do czynienia ze swoistym objawieniem i przejawem geniuszu rodzimego wytwórcy? Nie wykluczam takiej ewentualności, tak samo z resztą jak i przekory ze strony Witka, któremu nie mam zamiaru w tym momencie kadzić, lecz raczej podejrzewać, iż z racji wrodzonej przekory postanowił wprowadzić do swego portfolio przewód na wskroś ultra high-endowy, lecz zarazem w cenie na jego „błękitnokrwistość” zupełnie niewskazującej. Dzięki czemu Ci odbiorcy, którzy kierują się przede wszystkim własnym słuchem będą wiedzieli co robić a zarazem czego już przez lata robić nie będą musieli, za to Ci, dla których liczy się przede wszystkim znana „metka”, bądź działa pozycjonowanie li tylko poprzez cenę, która podobno czyni cuda, dalej króliczka gonić nie przestaną. Jednak, żeby była jasność, WK Audio do niczego nie zmusza a jedynie, niczym matrixowy Morpheus, daje do wyboru błękitną i czerwoną kapsułkę a tylko od Państwa zależeć będzie którą wybierzecie …
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable; Quantum Science Audio (QSA) Violet & Red + zasilacz Farad Super6 + Farad DC L2-C cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Trzeba przyznać, oczywiście z łatwością potwierdzając to ilością testów na naszym portalu, że plichtowski producent WK Audio nie zasypia gruszek w popiele. Chodzi naturalnie o częstotliwość wprowadzania nowych produktów do swojego portfolio. Z prywatnych rozmów z konstruktorem wiem, iż celem jest zaproponowanie klientowi pełnej oferty okablowania w zależności o potencjalnych potrzeb systemu, jednak z mojej strony najistotniejszy jest fakt ciekawego brzmienia każdej konstrukcji. Raz esencjonalnego, innym razem szybkiego i bezkompromisowego, ale za każdym razem brylującego w swojej estetyce. Co tym razem wykombinował w dążeniu do spełnienia najbardziej wyszukanych wymagań często w swoich oczekiwaniach dramatycznie rozkapryszonego klienta? W dzisiejszych czasach pogoni za maksymalnymi przychodami przy minimalnym koszcie produkcji może kogoś to zdziwić, ale nie szukał zysku ponad wszystko, tylko udanej korelacji pomiędzy ceną i jakością, co zaowocowało przygotowaniem stosunkowo przystępnego cenowo kabla głośnikowego WK Audio TheRay. Jak wypadł, postaram się wyłożyć w poniższym tekście.
Ze zdawkowych informacji od producenta wiemy, że tytułowe kable w 100 procentach jako przewodniki wykorzystują wysokiej czystości miedź. Przekrój żyły roboczej w tym przypadku osiąga 2mm². Same przewodniki w odróżnieniu od niedawno testowanego modelu TheRed nie są od siebie odseparowane, tylko skręcone według firmowego splotu. Jeśli chodzi o działania ochronne, producent bardzo mocno skupił się na odizolowaniu przewodników od szkodliwych wibracji, co zrealizował zastosowaniem kilku warstw materiałów tłumiących o różnej częstotliwości działania. Co bardzo istotne nie tylko dla jakości, ale również powtarzalności produkcji każdej sztuki, wszystkie prace wykonywane są ręcznie. Natomiast ważnym aspektem użytkowym dla wielu z nas jest przyjemna w układaniu kabla za sprzętem elastyczność. Kabel jak zresztą wszystkie z tej stajni jest kierunkowy, co oznajmiają stosowne strzałki na srebrnych tulejach tuż przed rozwidleniem się przewodu na dwa sygnały „+” i „-”. Co ciekawe, samo rozwidlenie zostało zrealizowane w dwóch etapach z grubszego po wspomnianej tulei, na cieńszy w miejscu zastosowania aluminiowej puszki w kształcie sarkofagu Tutenchamona. Jeśli chodzi o terminajcję, w wersji testowej wykonano ją na bazie flagowych wideł japońskiego Furutecha.
Gdy wpinałem rzeczonego głośnikowca w swój tor, z naturalnych przyczyn potwierdzanych znacznie niższą ceną od poprzednika w duchu zastanawiałem się, o ile gorzej wypadnie na tle niedawno opiniowanego TheRed. Czy będzie bardziej ospały kierując swoje kroki w stronę piewców muzykalności ponad wszystko, a może ostrawy, aby bezkrytycznie pójść obecnie kreowanym przez konkurencją trendem lekkiej nadpobudliwości. Dosłownie i w przenośni kable miały u mnie tak zwaną czystą kartę. I dobrze, gdyż pokazał się z bardzo dobrej strony. Nie szukał poklasku wyciskaniem ostatnich soków ze skrajów pasma, tylko grając spójnie zadbał o mocne, acz kontrolowane uderzenie dolnym pasmem, barwną, jednak czytelną średnicę, a wszystko okrasił dźwięcznymi wysokimi tonami. Co więcej, cechą szczególną, ale dobrze podaną w domenie ilości w służbie uzyskania efektu spontaniczności grania, była wspominana przeze mnie, obecnie forsowana przez wielu producentów cecha lekkiego podkręcenia drive’u. Jednak nie w myśl „hulaj dusza, piekła nie ma”, tylko za sprawą nieco większego zwrócenia uwagi projekcji na atak i idący za nim poziom energii. Ale spokojnie, aby to osiągnąć, działano na tyle umiejętnie, że nie cierpiał przy tym temat długości wybrzmień. Naturalnie minimalne coś za coś w wymagającym materiale dało się wychwycić, jednak nie oszukujmy się, biorąc pod uwagę cenę kabla sprawa była wręcz pomijalna. Pomijalna, gdyż z łatwością naszą uwagę przykuwały żywo, ale również dobrze usadowione na wirtualnej scenie wydarzenia sesyjne. Czy to energetyczne kawałki niekwestionowanego lidera garażowego grania zespołu Nirvana z płyty „Nevermind”, czy wydawałoby się, że spokojne, ale jednak wymagające utrzymania dobrej energii i drive’u kompilacje Bobo Stensona typu „Cantando”, czy „Goodbye”, wszelkiej maści muzyka podana była w estetyce odpowiedniego akcentowania rytmu i zebranej w sobie energii, przy odpowiedniej witalności. Co zaskakujące, mimo, że na tle posiadanych przeze mnie drutów Furutecha przez cały czas czuć było zaangażowanie polskich kabli w lekkie podkręcanie emocji, w najmniejszym stopniu nie było to nachalne. Ot, inne , bardziej żywe, jak wspomniałem, obecnie „trendy” spojrzenie na muzykę. Na tyle bezpieczne, że surowe gitary i pełen charyzmy wokal frontmena rockowej kapeli mimo, że kipiały solidną agresją, były dalekie od przerysowania, za to przywołany team B. Stensona wykorzystując dobrą krawędź wirtualnych bytów i lekko podkręcone uderzenie ich energią, dzięki temu idealnie ustawiając ich w międzykolumnowej przestrzeni czerpał z dóbr oferowanych przez TheRay pełnymi garściami. Ten kabel zachowywał się jak kameleon, który bez problemu wychodził z tarczą ze spotkania z każdego rodzaju repertuarem. I nie chodzi oto, że na swoja modłę koloryzował każdy materiał muzyczny, tylko jednemu nie szkodził, a innemu pomagał. I to na niewygórowanym jak na powyższe zalety poziomie cenowym.
Czy powyższa relacja z procesu testowego jest dowodem na to, że nasz bohater ma szansę być propozycją dla całej populacji melomanów? Powiem tak. Jeśli oczekujecie muzyki pełnej radości płynącej z Waszych z pietyzmem konfigurowanych zestawów, jak najbardziej. WK Audio TheRay tchnie w nie nieco dobrze odbieranego i co ważne, kontrolowanego kopniaka, co oprócz napawania się jakością brzmienia, pozwoli dosadniej poczuć zawarte w muzyce emocje związane z timingiem i impulsem. Przesadzam z tym ostatnim? Bynajmniej, czego potwierdzeniem jest moje nabycie dwumetrowych kolumn do codziennego słuchania. Bez uczucia zjawisk koncertowych nigdy nie zrozumiemy, o co muzykom tak naprawdę chodzi. Jednak zapewniam, nie musicie takich wież stawiać u siebie, gdyż wystarczy spróbować możliwości polskiego okablowania. Jak wynika z powyższego testu, podkręci aspekty typu: energia i atak dźwięku, jednak zachowa przy tym zdrowy rozsądek. To naprawdę fajny kabelek.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audiopunkt
Producent: WK Audio
Ceny – wyłącznie dla Europy i USA
TheRay sc Basic (z wtykami FURUTECH FP 201R): 4 900 € / 2 x 2,5m
TheRay sc Exclusive (z wtykami FURUTECH CF 201/202R NCF + wooden box): 5 500 € / 2 x 2,5m