1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Aqua Acoustic Quality La Diva + Formula xHD

Aqua Acoustic Quality La Diva + Formula xHD

Opinia 1

Mając świadomość istnienia wybitnie audiofilskiego bytu, za jaki uznać można dzielone źródło sygnału, prawdopodobnie u większości zainteresowanych tematem z tyłu głowy zapalą się lampki przy kilku, wyspecjalizowanych w takich rozwiązaniach markach. Mam oczywiście na myśli (w porządku alfabetycznym) Accuphase’a, C.E.C-a , dCS-a i Reimyo z których katalogów mieliśmy szaloną przyjemność posiadać na wyposażeniu, bądź gościć u siebie flagowe sety, czyli DP-950 + DC-950, TL 0 3.0 + DA 0 3.0 i CDT – 777 + DAP – 999 EX Limited TOKU. Niewykluczone też, że po ostatnim monachijskim High Endzie części z Was w pamięci utkwił wielce intrygujący duet Atlantis Wadaxa. Niemniej jednak mogło by się wydawać, że grono producentów decydujących się w obecnych, skupionych głównie na plikach, czasach to dość hermetyczny klub, a tymczasem wystarczy nieco poszperać, poszerzyć pole widzenia i okaże się, że wybór jest znacznie bogatszy. Aby powyższą tezę udowodnić sięgnęliśmy po pochodzący ze słonecznej, wymarzonej wręcz na wakacyjną destynację Italii zestaw reprezentowanej na naszym rynku przez bydgoski Audio-Connect manufaktury Aqua Acoustic Quality w skład którego weszły transport CD La Diva i topowy przetwornik Formula xHD.

Założona w 2010 r w Mediolanie przez Stefano Jelo i Cristiana Anelli manufaktura Aqua Acoustic Quality zamiast iść wydeptanymi przez swoich poprzedników i konkurentów ścieżkami, woli chadzać własnymi drogami. Nie chodzi jednak w tym momencie o jakiś unikalny i oryginalny design własnych wyrobów w stylu dość regularnie pojawiających się w naszych monachijskich relacjach również włoskiej manufaktury Omega Audio Concepts, choć po prawdzie nie da się tytułowej elektronice odmówić urody, lecz o autorskie rozwiązania natury inżynieryjnej – dotyczące sensu stricte trzewi i m.in. ich modułowości. Zacznijmy jednak od wyglądu i zgodnie z kierunkiem przepływu sygnału przyjrzyjmy się transportowi La Diva. Minimalistyczny i wręcz surowy jak na włoskie standardy, wykonany z solidnego płata szczotkowanego aluminium front zdobi jedynie centralnie umieszczony zielonkawy wyświetlacz zwieńczony firmowym logotypem i dwoma hebelkowymi przełącznikami odpowiedzialnymi za włączenie i aktywację owego okna na świat z lewej i pięcioma dedykowanymi samej obsłudze płyty „lotniczymi” po prawej. Jak to w klasycznych top loaderach bywa dostęp do transportu odbywa się przez przesuwną masywną pokrywę umieszczoną na płycie górnej a samą płytę po ułożeniu na wrzecionie napędu dociskamy niewielkim krążkiem. Plecy urządzenia prezentują się równie zacnie. Do dyspozycji mamy bowiem nie tylko pełne spektrum standardowych wyjść w postaci złącz BNC, koaksjalnego i AES/EBU, lecz również optyczne w standardzie ST AT&T i AQlink – I2S (RJ45). Wyliczankę zamyka wyjście na zewnętrzny zegar i gniazdo zasilające IEC. Całość posadowiono na miękkich, antywibracyjnych nóżkach.
Za to tak naprawdę dopiero we wnętrzu konstruktorzy dali upust swojej fantazji i umiejętnościom, bowiem układ oparto nie tylko na legendarnym napędzie CD-Pro2 Philipsa, lecz zaimplementowano również m.in. autorski, izolowany dyskretny obwód synchronizujący cyfrowe dekodowanie i zarządzanie zegarem ISDC, oraz wykorzystano szybkie transoptory magnetycznie i galwanicznie izolujące wspomniany napęd od wyjść cyfrowych. Zadbano również o troskliwą izolację Philipsa od wszelakiej maści wibracji (klamra MOPLEN-u) i anomalii natury prądowej (welostopniowe regulatory napięcia). Jakby tego było mało również w sekcji zasilania próżno doszukiwać się oszczędności – osobne toroidalne trafa dla obsługi servo i sekcji cyfrowej plus 105° kondensatory o przedłużonej żywotności mówią w końcu same za siebie.
Przetwornik Formula xHD powiela obrys frontu transportu, lecz zamiast okna wyświetlacza w jego centrum umieszczono osiem mikro diod informujących o parametrach aktualnie konwertowanego sygnału. Po ich lewej stronie umieszczono trzy przełączniki hebelkowe odpowiedzialne za uruchomienie, wyciszenie i odwrócenie fazy a po prawej sześć „lotniczych” wybieraków konkretnego wejścia. Ściana tylna jest wręcz zatłoczona. Sekcję wyjść analogowych reprezentuje para gniazd RCA i XLR a cyfrową (patrząc od prawej – zgodnie z firmowa numeracją) – AES/EBU, BNC i koaksjalne (oba SPDIF), modularne, USB i AQLink I2S. Nie zabrakło również terminalu do zewnętrznego sterowania i gniazda zasilającego IEC.
Podobnie jak w La Diva również Formula xHD nie powiela popularnych rozwiązań stawiając na własne rozwiązania. W jej trzewiach znajdziemy m.in. własny, obsługujący sygnały PCM do 24 bitów/768 kHz, system konwersji Optologic DAC z czterema konwerterami DAC R2R zmieniającymi napięcie poprzez dzielniki napięcia z rezystorów. Całkowicie odizolowano galwanicznie obwody cyfrowe od analogowych a sam przetwornik nie wykorzystuje filtrów cyfrowych.

Zabierając się jednak za recenzję tytułowej parki nie przypuszczaliśmy nawet, że z tak akcentowaną i zachwalaną przez samych producentów modułowością przyjdzie nam zmierzyć się oko w oko. Bowiem na skutek zbiegu okoliczności w momencie, gdy mieliśmy praktycznie wszystko gotowe do publikacji otrzymaliśmy od rodzimego dystrybutora Aqua Acoustic – bydgoskiego Audio-Connectu prośbę, by odłożyć wszystko na chwilę na bok i poczekać na najnowszy, analogowy stopień wyjściowy DAC-a oznaczony jako rev.2. W dodatku ów moduł miał przyjść do nas bezpośrednio z fabryki a ekipy zarówno z Bydzi, jak i Mediolanu jednogłośnie uznały, że z jego wymianą powinniśmy sobie spokojnie sami poradzić. I z dumą możemy ogłosić, iż nie zawiedliśmy pokładanych w nas nadziei, gdyż w ciągu dwóch tygodni stosowna paczka do nas koniec końców dotarła a po zdjęciu pokrywy górnej Formuli xHD okazało się, że cała operacja ograniczyła się do odkręcenia dwóch śrub mocujących moduł analogowy, dokonania podmiany starego na nowy i voilà – pacjent nie tylko przeżył, co jeszcze zyskał tu i ówdzie na uroku, ale o tym dosłownie za chwilę. Jeśli chodzi o zmiany natury konstrukcyjnej, to … zainteresowanym polecam zabawę w znajdź różnice (od razu podpowiem, że można zacząć od koloru laminatów) a pozostałej części populacji spieszę donieść, że m.in. wymieniono transformatory wyjściowe, część aktywnych komponentów, oraz poprawiono polaryzację obwodów.

Pół żartem, pół serio mógłbym śmiało stwierdzić, że przebieg odsłuchów duetu Aqua Acoustic Quality przebiegał zgodnie z wyznawaną przez Alfreda Hitchcocka maksymą, iż „Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.” Proszę mi jednak wierzyć, że owe początkowe, umowne „trzęsienie ziemi” wcale nie było akcentem pozytywnym. Okazało się bowiem, że pomimo zarówno solidnego wygrzania, jak i możliwie atrakcyjnego pod względem sonicznym repertuaru całość wypadała zaskakująco mało przekonująco a momentami wręcz krzykliwie. Skoro bowiem Diana Krall zaczęła zahaczać o rejestry i tembr głosu wydawać by się mogło zarezerwowane dla Susan Wong a estetyka przekazu miała się nijak do tego, co miałem okazję wielokrotnie słyszeć tak podczas kolejnych edycji AVS, jak i moich dwóch (pierwszej i drugiej) wizyt w siedzibie dystrybutora i to z niższym modelem przetwornika, uznałem, że warto wziąć sprawy we własne ręce dokonując na początek drobnych zmian w zastosowanym okablowaniu. Co ciekawe poniekąd zalecane połączenie po I2S z użyciem standardowej, dołączanej w komplecie, komputerowej skrętki (widoczny na zdjęciach granatowy kabelek) przegrało sromotnie z konwencjonalnym transferem Coax/BNC za pośrednictwem rodzimej łączówki Albedo. Równowaga tonalna zaczęła wracać do normy i wreszcie pojawiły się znamiona wysycenia i słodyczy. W ramach weryfikacji powyższych obserwacji z niekłamaną przyjemnością wsłuchałem się w odgłosy (uwaga, teraz będzie metafora) dwóch wielkopowierzchniowych budynków wysokiego składowania, czyli „Acoustic, But Plugged In!” formacji Hangar i poprawiłem utworem „Hangar 18” z albumu „Rust In Peace” Megadeth, na których dość powszechnie stosowane gitary miały właściwą sobie masę, dynamikę i skalę a co najważniejsze przestały wreszcie przypominać daleko nie szukając … elektryczne mandoliny.
Idąc tym tropem postanowiłem powrócić do magistrali I2S, lecz tym razem z odpowiednim orężem i zamiast owej nieszczęsnej niebieskiej skrętki całość spiąłem topowym przewodem Ethernet Audiomica Laboratory Anort Consequence. I to było to. Otrzymany bowiem efekt nie tylko dorównał temu, co jeszcze egzystowało w zakamarkach mej pamięci, co zdecydowanie go o co najmniej klasę przewyższył. Otrzymałem bowiem dźwięk rasowy i można byłoby wręcz powiedzieć, że wręcz skończony. Firmowe połączenie gładkości, wysycenia i rozdzielczości sprawiło, że nawet nie do końca referencyjne pod względem realizacyjnym (vide Megadeth) nagrania zyskiwały na eufonii, nie tracąc przy tym nic a nic z wrodzonej agresji i szybkości, za to te już właściwie potraktowane w studiu, jak „Open Heart Story” Luke’a Howarda urzekały swym wyrafinowaniem od pierwszych taktów. Może nie było takiej rozdzielczości, do jakiej zdążył nas już przyzwyczaić redakcyjny duet C.E.C-a z dCS-em , jednak przynajmniej pod względem kultury przekazu i wewnętrznego spokoju włoskie combo szło o krok, bądź nawet dwa dalej od mojego Ayona CD-35. Wywołana na samym początku do tablicy Diana Krall na „Turn Up The Quiet” roztaczała wokół siebie taki urok i magnetyzm, że niemożliwym wydawało się przerwać jej przed wybrzmieniem ostatniej nuty.

Jeśli zaś chodzi o zmiany brzmieniowe jakie wprowadził dokonany przez nas upgrade sekcji wyjściowej przetwornika, to w pierwszej kolejności wypada zwrócić uwagę na bezapelacyjną poprawę rozdzielczości oferowanego przez tytułowy zestaw dźwięku, oraz definicję poszczególnych składowych. Nie oznacza to bynajmniej, bym wcześniej miał do nich jakieś zastrzeżenia, jednak nowe płytki dość jednoznacznie pokazały, że ze stworzonej przez Włochów „platformy” da się wycisnąć jeszcze więcej. Scena zyskała na głębokości a źródła pozorne na klarowności, jednak bez utraty masy. Bas schodził jeszcze niżej a jego kontury zostały zauważalnie poprowadzone mocniejszą, lecz i zarazem cieńszą kreską. To właśnie dzięki owej, wspomnianej dosłownie przed chwilą, lepszej definicji przekaz stał się bardziej „konkretny”, zebrany w sobie, na czym skorzystała oczywiście motoryka. Proszę tylko posłuchać „The Funeral Album” Sentenced, jednak zamiast od początku sugeruję w pierwszej kolejności włączyć zaledwie minutowy „Karu”, by własnousznie przekonać z jakich strun korzystał podczas sesji Miika Tenkula. A reszta pójdzie już z górki i śmiem twierdzić, że w przy takim źródle to i fiński metal jest niestraszny. To noszące znamiona sportów ekstremalnych, przynajmniej dla jednostek nieobytych z takimi klimatami, doświadczenie powinno dać Państwu wyobrażenie na jakim poziomie realizmu się obracamy i świadomość, że aby to ocenić wcale nie trzeba sięgać po wyżyłowane poza granice przyzwoitości i zdrowego rozsądku audiofilskie samplery. Niby przyjęło się uważać, że im wyższej klasy urządzenia gościny w torze, tym mniej nagrań daje się słuchać, jak jednak widać / słychać na załączonym przykładzie duet Aqua Acoustic zadaje powyższej tezie kłam, co przynajmniej z mojego punktu widzenia wypada zaliczyć na jego korzyść.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie tylko dla osób nieskażonych audiophilią nervosą , lecz również dla swobodnie poruszających się w przysłowiowym mainsteamie Hi-Fi i High-Endu melomanów marka Aqua Acoustic Quality może być bytem równie zagadkowym jak np. japońskie Audio Tekne, czy przewijający się we wstępniaku Wadax. Proszę się jednak niepotrzebnie nie usztywnić i nie wzmagać ostrożności, bo akurat w tym przypadku brak powszechnej świadomości i wszechobecnych reklam oznacza jedynie brak przysłowiowego parcia na szkło i spokój, oraz iście ojcowską troskliwość o jakość i brzmienie swoich produktów. Bowiem transport La Diva wraz z przetwornikiem Formula xHD stanowią propozycję na tyle nietuzinkową pod względem konstrukcyjnym i wyrafinowaną brzmieniowo, że jeśli tylko nie szukacie Państwo w dźwięku wyczynowości i wręcz nadrealistycznych doznań to z radością powinniście ów duet w swoich progach powitać. Ponadto na przykładzie niniejszej recenzji i naszych perypetii wyraźnie widać, że w przypadku chęci dalszego rozwoju i mozolnej wspinaczki na upragniony Olimp, zamiast odsprzedawać posiadany już zestaw będzie można go własnym sumptem sukcesywnie upgrade’ować, czy to pod względem brzmieniowym (vide stopień wyjściowy), czy funkcjonalnym. Krótko mówiąc, jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja posłuchajcie tytułowego źródła, bo może się okazać, że właśnie tego szukaliście, lecz nie mieliście świadomości jego istnienia.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Audiomica Laboratory Pebble Consequence USB; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3

Opinia 2

Raczej nie zdradzę tajemnicy poliszynela, gdy powiem, że dobre wieści rozchodzą się błyskawicznie. Niestety to jedna strona medalu, bowiem nieobliczalność codziennego życia sprawia, iż czasem od pierwszego kontaktu, do osobistej weryfikacji, w zależności od przydzielonego danemu osobnikowi pecha, mija dużo, lub bardzo dużo czasu. Taki też los spotkał nasz duet, gdyż dopiero po kilku latach od debiutu, udało nam się zorganizować test urządzeń dystrybuowanej przez bydgoski Audio-Connect włoskiej marki Aqua Acoustic Quality, z oferty której pozyskaliśmy od dawien dawna zachwalane dzielone źródło La Diva (transport) i Formula XHD (przetwornik cyfrowo-analogowy). Zainteresowani? Jeśli tak, mam dla Was jeszcze jedną dobrą informację. Otóż tenże złośliwy los sprawił, że podczas naszej zabawy z rzeczonym komponentami DAC przeszedł mający na celu poprawę już i tak bardzo dobrego, przynajmniej według kuluarowych doniesień, brzmienia upgrade. Tak więc trochę przypadkowo, ale jesteśmy pierwszymi, którzy mieli okazję przyjrzeć się potencjalnym zmianom sonicznym po udokumentowanej serią fotografii sesji wyposażania trzewi Formuly XHD w nową płytkę analogowego stopnia wyjściowego. Co i w którą stronę ewaluowało? O nie, za wcześnie na clou programu. Po odpowiedź na to pytanie zapraszam do dalszej lektury.

Obcując organoleptycznie ze wspomnianymi produktami wyraźnie widać, że idąc za unifikacją tak transport, jak i DAC bazują na identycznych obudowach. Naturalnie każda z nich spełniając powierzone danemu komponentowi zadania nieco różni się detalami. I tak oferujący kultowy napęd Philipsa CD-Pro2 napęd La Diva zmusił konstruktorów do aplikacji w centrum frontu wielofunkcyjnego wyświetlacza, z jego lewej strony fantastycznie prezentujące się od strony wizualnej i użytkowej dwóch hebelkowych przełączników – Power i Display (regulacja jasności wyświetlania), a z prawej zagłębionych w odcinającej się od srebrnego płata aluminium awersu kuwecie, pięciu nieco innych konstrukcyjnie, ale również hebelkowych manipulatorów sterujących jego głównymi funkcjami. Jednak wspomniany gruby arkusz z lekkiego stopu nie jest nudnym wizualnie prostokątem, tylko dla łatwiejszego wpisania się w gusta szerszej publiczności jego górną krawędź zdobi łagodny łuk, a dolną w środkowej części lekko podcięto, co na zewnętrznych rubieżach utworzyło coś na kształt szerokich łap oczywiście jedynie wizualnie dzierżących całość konstrukcji. Z uwagi na fakt bycia naszej Divy tak zwanym top loaderem, nieco z prawej strony górnej płaszczyzny obudowy, pod przesuwaną klapą, ukryto wspomniany czytnik Philipsa. Zaś tylny panel przyłączeniowy w zgodzie z obecnymi trendami oferuje wejście dla zewnętrznego zegara, dwa wyjścia sygnału SPDIF (BNC i COAX), jedno I2S (gniazdo RJ45), AT&T, AES/EBU i zintegrowane z włącznikiem głównym gniazdo zasilające. Jeśli chodzi o przetwornik, ten wykorzystując identyczny kształt przedniego panelu jak transport, wyeliminował zbędny dla niego wyświetlacz, a w zamian wkomponował w tym miejscu osiem przypisanych odczytywanym w danym momencie częstotliwościom próbkowania sygnału diod. Ale to nie jedyna zmiana, bowiem funkcjonalność urządzenia wymusiła zwiększenie z lewej flanki do liczby trzech, a z prawej do sześciu bliźniaczych do napędu manipulatorów hebelkowych. Wieńcząc dzieło implementacji Formuly w potencjalny tor, na tylnej połaci obudowy dostajemy do dyspozycji pełen przekrój niezbędnych w tych czasach dla wymagającego miłośnika muzyki wejść i wyjść. A przyznam, że jest w czy wybierać, gdyż oprócz analogowego wyprowadzenia sygnału poprzez gniazda RCA/XLR, znajdziemy tam jeszcze oparte na wtykach LAN protokoły I2S, MODULAR, USB dla PC AUDIO, dwa SPDIF (BNC, COAX), AES/EBU dla wejść cyfrowych, komputerowe złącze RS232 do zewnętrzych systemów sterowania, oraz gniazdo zasilania IEC.

Przyznam szczerze, że artykulacja wyrobionych podczas testu opinii na temat przybyszów z Italii miała przebiegać nieco inaczej. Powód? Bardzo banalny. Otóż do momentu pierwszego terminu publikacji test był zwyczajnym powielaniem każdorazowego opiniotwórczego przedsięwzięcia. Tymczasem nawiązując do wstępniaka i wspomnianych weń dodatkowych dobrych wieści okazało się, iż włoski przetwornik cyfrowo/analogowy dostąpił delikatnej przemiany. To zaś skazywało słuchany model na produkcyjny niebyt i utratę sensu opisywania czegoś, co oficjalnie nie będzie już dostępne. Dlatego też producent poprosił o chwilową zwłokę na podesłanie najnowszego (rev. 2) analogowego stopnia wyjściowego i tym samym pełnoprawne wypowiedzenie się na temat aktualnie produkowanej inkarnacji DAC Formula XHD.

Wprowadzając Was w świat nowego wcielenia tytułowego zestawu odczytującego informacje ze srebrnego krążka powiem tak. Wszyscy malkontenci powinni zapomnieć o zbyt lekkim postawieniu sprawy przez Aquę w kwestii masy dźwięku. Dlaczego? Otóż prawdopodobnie idąc za oczekiwaniami klientów Włosi postanowili delikatnie dociążyć dotychczas świetnie napowietrzony, znakomicie rozdzielczy, namalowany wyraźną krawędzią, ale nieco zwiewny przekaz. Powód? Owszem, szybkość narastania sygnału, wręcz wzorowe pozycjonowanie idealnie wyciętych z czarnego tła muzyków na z rozmachem kreowanej scenie, ale bez cieszącego uzy „body”, na dłuższą metę może zmęczyć nawet najbardziej zatwardziałego miłośnika wyrazistej prezentacji. Tymczasem nawet on w momencie z sukcesem sonicznym wprowadzonej ingerencji w nasycenie wybrzmiewających w naszych domach wydarzeń muzycznych, racjonalnie, czyli w zgodzie z naturalnym brzmieniem myśląc, raczej odbierze to in plus, aniżeli in minus. Nie ma szans? Jeśli tak, mówi się trudno. Ja jednak po kilkunastu dniach spędzonych z nową wersją DAC-a bez najmniejszego naciągania faktów jestem pod wrażeniem umiejętnego podniesienia poziomu nasycenia muzyki, bez utraty jej witalności i szybkości. Gdy wymagał tego materiał zapisany na koncertowej płycie Johna Zorna z projektu MASADA „First Live 1993”, muzycy bez najmniejszych problemów nadawali wydarzeniom niezbędnego dla nurtu free jazz-u drive’u w przenikaniu się poszczególnych solowych partii instrumentalnych, przy zachowaniu masy i energii każdego z generatorów dźwięku z bardzo istotnymi w tym materiale perkusją i saxem włącznie. To były często krótkie, ale za to mające nadać odpowiednią rytmikę tego przecież granego live wydarzenia dźwiękowe eksplozje. Jakakolwiek obsuwa w domenie szybkości ataku, czy wadze dźwięku nie tylko największego bębna, ale również brzmienia wspomnianego dęciaka spowodowałaby utratę ważnego dla tego rodzaju muzy aspektu energetycznej nieobliczalności wybrzmiewających po sobie fraz. Na szczęście Włosi znakomicie zdając sobie z tego sprawę i podczas planowania zmian w trzewiach DAC-a zadbali, aby wszystko było w jak najlepszym porządku. Po tym krążku wiedziałem, że dalej powinno być tylko lepiej. Wyprzedzam fakty? Bynajmniej, ponieważ jeśli coś radzi sobie z szaleństwem muzycznym, idąc przy tym od dołu do góry równym pasmem, to w spokojniejszych kawałkach powinno być już z górki. I faktycznie tak było. Muzyka wokalna z Youn Sun Nah w roli głównej aż kipiała nie tylko od smaczków typu zaglądanie diwie mówiąc kolokwialnie w gardło, ale również potrafiła czarować ciekawą barwą głosu artystki. Naturalnie nie należy zapominać o stosownie dobranym do nastroju tej płyty instrumentarium, które nie musząc już ścigać się pomiędzy sobą na wzór MASADY, teraz pokazywało piękno długich wybrzmień i mnogość odcieni niby znanych od dawna, ale teraz nieco inaczej artykułowanych dźwiękowych bytów. Co ciekawe, wniesiony przez upgrade sznyt grania nie zaszkodził nawet rytmom elektronicznym. Jak to możliwe? Zwyczajnie. Przecież pisałem, iż nowa odsłona DAC-a nie utraciła swobody i świeżości przekazu, a to przełożyło się na minimalizację korekt ważnych dla tego rodzaju muzy najwyższych rejestrów. Owszem, było mniej agresywnie, aniżeli przed wymianą płytki, jednak wówczas odbierałem to jako atak, a nie zamierzony cel. Tymczasem po dodaniu masy na środku, wysokie tony w najmniejszym stopniu nie zgasły, tylko wpisały się w pożądany efekt spójności pasma. Tak, w pierwszym kontakcie wydawało się to być lekką tonizacją informacji, jednakże po dosłownie kilku minutach okazywało się, iż dla dobra jakości przekazu jest to bardzo dobry krok.

Przyznaję się bez bicia. Aplikując najnowsze wcielenie stopnia wyjściowego w DAC-a nie spodziewałem się tak pozytywnych w stosunku do poprzedniej wersji zmian. Owszem, coś musiało ulec parafrazując bardzo popularne obecne hasło „dobrej zmianie”, ale nie w tak szerokim zakresie. Czy to dla wszystkich będzie krok milowy w rozwoju oferowanego przez markę Aqua Acoustic Quality dźwięku? Tego nie jestem w stanie stwierdzić. Jednak jedno mogę powiedzieć na pewno. Zdecydowanie wolę najnowsze, nie tylko obecnie pełne barwy, ale konsekwentnie idące wzorem wcześniejszego modelu drogą swobody wypełniania mojego pokoju czystym dźwiękiem, wcielenie DAC-a Formula XHD. Dlaczego? To banał. Wraz z firmowym transportem La Diva w moim odczuciu jest w stanie zadowolić nawet największego malkontenta, bez względu na słuchane przez niego na co dzień formacje muzyczne od AC/DC, po interpretującego Claudio Monteverdiego Jordi Savalla. To bez dwóch zdań jest bardzo mocny przeciwnik dla chadzającej w podobnej lidze cenowej konkurencji. Ktoś raczy oponować? Cóż, pałeczka jest po Waszej stronie.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777, Gryphon Antileon EVO Stereo
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Step-up Thrax Trajan

Dystrybucja: Audio-Connect
Ceny:
Acoustic Quality La Diva: 7 890,00 €
Acoustic Quality Formula xHD: 13 890,00 €

Dane techniczne
La Diva CD transport
Wyjścia cyfrowe: 2 S/PDIF 75 Ω: 1 coaxial BNC, 1 coaxial RCA; 1 AES/EBU (XLR) 110 Ω; 1 AQlink – I2S serial bus (etherCON RJ45), 1 AT&T (optyczne typu ST)
Wyjście na zewnętrzny zegar: 1 coaxial BNC 75 Ω
AQlink (I2S bus): Poziom CMOS
Częstotliwość próbkowania: 16 bit / 44.1 KHz
Zużycie energii: 100-115V / 220-240V; 50 lub 60Hz – 38VA
Wymiary (SxGxW): 450 x 370 x 100 mm
Waga: 10 kg

Formula DAC
Wejścia cyfrowe:
· RJ45 AQlink (I2S serial bus) – 24 bit / 768 kHz PCM, DSD (DSD512)
· BNC coax (S/PDIF) 75 Ω – 24 bit / 192 KHz
· USB – 24 bit / 768 kHz PCM, DSD (DSD512)
· AES/EBU balanced 110 Ω – 24 bit / 192 KHz
· RCA coax (S/PDIF) 75 Ω – 24 bit / 192 KHz
· AT&T (ST Fiber) – 24 bit / 192 KHz
· Optical TOSLINK – 24 bit / 96 KHz
Wyjścia analogowe:
· 2 x RCA
· 2 x XLR
Impedancja wyjściowa (RCA/XLR): 10/600 Ω
Pasmo przenoszenia: 20Hz do 22 kHz
THD + N: <0,016% @ 1 kHz, -10 dB
Pobór mocy: 100-115/220-240 V; 50 Hz lub 60 Hz – 82 VA
Wymiary (SxGxW): 450 x 380 x 100 mm
Waga: 9 kg

Pobierz jako PDF