1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Synergistic Research PowerCell SX

Synergistic Research PowerCell SX

Link do zapowiedzi: Synergistic Research PowerCell SX

Opinia 1

No wreszcie, czyli po bezliku wszelakiej maści okablowania, bezpiecznikach, akcesoriach antywibracyjnych a nawet switchu przyszła pora na pełnowymiarowy komponent z portfolio amerykańskiego potentata. Mowa oczywiście o reprezentowanej przez łódzki Audiofast marce Synergistic Research i jej „ofercie środka”, czyli kondycjonerze zasilania PowerCell SX, na test którego serdecznie zapraszamy.

Wybitnie subiektywnie śmiem twierdzić, że Synergistic Research PowerCell SX jest jeśli nie najładniejszym, to z pewnością jednym z najbardziej intrygujących wizualnie urządzeń z obszaru audio jakie dostępne są na rynku. A biorąc pod uwagę jedynie segment prądowych uzdatniaczy to z tytułowym kondycjonerem, oprócz wyżej urodzonego, niemalże bliźniaczego rodzeństwa w szranki stawać mogą chyba jedynie cyklopo-podobne Stromtanki. Oczywiście to moja prywatna opinia, jednak prawdę powiedziawszy niezwykle trudno mi wyobrazić sobie sytuację, by nabywca ww. cudu techniki uznał, że nie ma sensu wystawiać go we własnym systemie na forum publicum, więc ukryje go gdzieś wstydliwie w drugiej, bądź trzeciej linii frontu, zastawi stolikiem, bądź o zgrozo przykryje serwetką i postawi na nim doniczkę z fikusem, bądź innymi badylami. I żeby była jasność – aby PowerCell SX łapał za oko wcale nie trzeba rozkręcać jego wewnętrznej iluminacji na full, gdyż nawet z wyłączonym podświetleniem, dzięki frontowemu oknu z dyskretnie wkomponowanym wskaźnikiem obciążenia i transparentnej płycie górnej łaskawie umożliwia w dowolnym momencie zapuszczenie żurawia. Jednak po kolei, czyli przyjrzyjmy mu się nieco uważniej. I tak, wspomniana płyta czołowa to solidny płat szczotkowanego aluminium z centralnie umieszczonym oknem, sygnaturą marki w lewym i oznaczeniem modelu w prawym dolnym narożniku. Ww. bulaj oprócz oczywistego „naocznego” dostępu do trzewi pełni również rolę czysto informacyjną, a to za sprawą wskazówkowego miernika obciążenia. Płyta górna to tak naprawdę czysto symboliczna ramka okalająca połać transparentnej plexi dającej pełen wgląd do ukrytych pod nią trzewi.
Ściana tylna również nie rozczarowuje, gdyż znajdziemy na niej klasyczny, podświetlony włącznik główny nad którym przycupnął dyskretny przycisk odpowiedzialny za natężenie i barwę (biel Galileo, czerwień Dante, błękit Synergistic Research, błękit McIntosh) rozświetlających wnętrze kondycjonera LED-ów, charakterystyczne gniazdo zasilające PowerCon, terminal umożliwiający podłączenie aktywnego modułu Ground Block, oraz dwanaście (12!) gniazd wyjściowych schuko Orange UEF z oznaczeniem poprawnej polaryzacji. Jak sami Państwo widzicie z uwagi na ww. 32A gniazdo wejściowe Neutrik PowerCon możliwości żonglowania okablowaniem spadają może nie tyle do zera, co zostają mocno zredukowane a tym samym niejako już podczas wstępnych przymiarek warto gruntownie przemyśleć temat. Całe szczęście producent nie pozostawia tego procesu przypadkowi, gdyż tytułowy kondycjoner oferuje z czterema różnymi przewodami – począwszy od podstawowego Atmosphere SX Euphoria HC AC (1.5m), poprzez Galileo SX AC (1.5m) oraz Galileo Dicovery AC (1.5m), na będącym składową dostarczonego przez łódzki Audiofast setu SRX AC (1.8m). I jeszcze jedno. Otóż lata praktyki zdążyły nas przyzwyczaić, że o ile, poza kilkoma wyjątkami, jak daleko nie szukając Furutech NCF Power Vault-E, listwy zasilające są raczej łaskawe dla naszych kręgosłupów, to już kondycjonery z reguły „chodzą” w wadze klasycznych wzmacniaczy zintegrowanych (vide 35kg KECES BP-5000, czy 25 kg Tsakiridis Devices Super Athena). Tymczasem PowerCell SX może pochwalić się zaledwie 12,70 kg. Co prawda nie jest to jeszcze reprezentowana przez Reimyo ALS-777 Limited (7,36 kg) waga piórkowa, ale szczerze powiem, że w trakcie transportu z garażu/parkingu z powodzeniem można obejść cię bez wydawać by się mogło koniecznego wózka.
Choć zgodnie z zapewnieniami producenta „sercem PowerCell SX jest zasilacz pochodzący wprost z Galileo SX”, to nader skutecznie uwagę absorbują dwa moduły strojące Gold UEF, oraz … pięć charakterystycznych karbonowych cylindrów, czyli aktywnych elektromagnetycznych komórek EM, które w porównaniu do niższych modeli zostały gęściej zwinięte, dzięki czemu poprawiono skuteczność ich filtracji i zmniejszenie poziom szumu. Jeśli się jednak uważniej przyjrzeć, to oprócz powyższych pięciu cylindrów znajdziemy również szóstą, tym razem płaską, komórkę EM w postaci czarnego prostopadłościanu z dwoma srebrnymi pasami. Ponadto, podobnie jak w ostatnio u nas goszczącym KECES-ie IQRP-1500, w trzewiach naszego bohatera zaimplementowano zasilacz wraz z generatorem rezonansu Schumanna, który tworzy prąd podkładu dla wszystkich (płaskich i zwiniętych) komórek EM, czyli tak, jak w topowym, wycenionym na ponad … 140 000 PLN, Galileo SX PowerCell.

Przechodząc do części odsłuchowej jedynie nadmienię, iż w zadek naszego dzisiejszego gościa przepiąłem całość zazwyczaj „wiszących” na moim dyżurnym Furutechu e-TP60ER urządzeń pozostawiając „samopas” jedynie bezpośrednio wpiętą w ścianę 300W integrę Vitus Audio RI-101 MkII, która na jakiekolwiek uzdatniacze reaguje ciężką alergią a i sam jej wytwórca takowe oczyszczalnie szczerze odradza. I jeśli w tym momencie zastanawiacie się Państwo cóż na skutek powyższej przesiadki nastąpiło, to śmiało możecie w sięgnąć do przepastnego zbioru słów oznaczających klasyczny opad szczęki, których zazwyczaj w towarzystwie wypowiadać nie wypada, bowiem skalę wprowadzonych przez PowerCell SX śmiało można porównać do intensywności oferowanej przez niego iluminacji. Co jednak ciekawe jego obecność objawiła się zauważalnie inaczej aniżeli wspomnianego akapit wcześniej Furutecha NCF Power Vault-E, zamiast bowiem akcent postawić na rozdzielczość, precyzję i godną GTR-a Prestige T-Spec dynamikę amerykański kondycjoner, niczym PPD (Perfekcyjna Pani Domu) / Mama Dextera / Wiktor Czyściciel (niepotrzebne skreślić) skupił się na … czyszczeniu. Ot tak, po prostu – wziął i wyczyścił wszystko, co wydawało mi się do tej pory czyste i to na wysoce satysfakcjonującym poziomie. Jak się jednak miało okazać, jedynie mi się wydawało, bo przykładowo zaczernienie tła przed i po wpięciu Synergistica operowało od spektrum ciemnej, bo ciemnej, ale jednak szarości do poziomu Vantablack VBx2, czyli czerni oprócz której ,cytując klasyka „nie ma już niczego”. Dzięki czemu każdy z zarejestrowanych dźwięków wybrzmiewał od pierwszej do ostatniej nanosekundy i to nie tylko w swej bezpośredniej postaci, lecz również w formie towarzyszącej mu aury i w pełni naturalnemu pogłosowi. Nie mamy zatem efektu przysłowiowej kotary „gaszącej” dalsze plany i spłycającej scenę lecz całkowicie przeciwną – bezkresną, trójwymiarową otchłań w której to nasze zmysły i zdolności, czy też towarzyszące odsłuchowi okoliczności (akustyka naszego lokum, dobiegający zza okien hałas) są jedynymi limiterami. Wystarczy zatem sięgnąć po „Mitt alter er fjellet – Vaerieh mov aalhtarinie Skruk i Frode Fjellheima, by jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenieść się na północno-wschodnie wybrzeże Voldsfjorden (Norwegia), wnętrz tamtejszego kościoła we wsi Volda i doświadczyć podkreślającej walory polifonicznych kompozycji niezwykle klimatycznej akustyki sakralnej budowli, jej naturalnego, miękkiego pogłosu, czy też zupełnie nieoczywistych brzmień obecnych w nagraniu perkusjonalii. Podobnie wyglądało / brzmiało definiowanie źródeł pozornych, bowiem zamiast iście laserowej precyzji otrzymujemy niemalże „kinowy” klimat znany z referencyjnych nie tyle multipleksów co oferujących zdecydowanie wyższy komfort i intensywność doznań, bardziej kameralnych przybytków X muzy. Ostre jak brzytwa krawędzie zastępują płynne, w pełni naturalne i bezszwowe przejścia, wiec nawet po kilkugodzinnym seansie nie czujemy się zmęczeni ciągłym przebodźcowaniem. Od razu jednak zaznaczę, że nie jest to nawet śladowa w swej postaci utrata konturowości na rzecz kreślenia jej obłymi „świecówkami”, lecz możliwie bliska prawdzie – rzeczywistości, uchwycona gołym okiem postać rzeczy. Przecież nawet siedząc dwa – trzy metry od ulubionego wykonawcy nie jesteśmy w stanie zliczyć włosów na jego głowie (Joel Ekelöf się nie liczy) a śmiem twierdzić, iż właśnie tak absurdalnego poziomu detaliczności oczekują co poniektórzy audiofile.
Pozostając w skandynawskich klimatach nie odmówiłem sobie przyjemności przesłuchania „Atlantis” reprezentowanej przez wspomnianego Joela formacji Soen wspomaganej przez skromny – ośmioosobowy, acz nader skuteczny i udany „substytut symfoniczny”. Żeby jednak była jasność, nie jest to ten poziom rozmachu i spektakularności co „S&M” Metallici, jednak właśnie poprzez swoją kameralność zyskuje na intensywności i namacalności. Na scenie dzieje się niby mniej, ale wszystko dzięki temu łatwiej ogarnąć zmysłami, tym bardziej, iż pomimo obecności elementu symfonicznego sam zespół nie zrezygnował ze swojego naturalnego (jak dla nich) – zelektryfikowanego instrumentarium a jedynie przearanżował/zorkiestrował dotychczasowy repertuar na pierwszy plan wysuwając aspekt muzykalności i składowe emocjonalne. A amerykański uzdatniacz w mig odczytał intencję twórców i tylko ich zamysł wielce udanie wyeksponował. Wokal podany jest blisko i nie tylko nie brakuje mu ekspresji, co właśnie na nim opiera się cała narracja, której jest napędem. Zachowana jest jednak koherencja i logika rozmieszczenia poszczególnych muzyków, więc zamiast kilku odseparowanych i żyjących własnym życiem bytów mamy precyzyjny, acz idealnie zgrany projekt, gdzie nikt nie jest na doczepkę a ma w pełni zasłużoną i pewną rolę. Wspominam o tym nie bez kozery, gdyż przy tak skutecznej filtracji zachodzi obawa o zbytnią, laboratoryjną prosektoryjność a tutaj tego nie sposób doświadczyć.

I już zupełnie na koniec, w ramach zamykającego powyższą epistołę podsumowania pozostaje mi tylko stwierdzić, iż Synergistic Research PowerCell SX może nie jest tak rześki i witalny jak ww. Furutech NCF Power Vault-E, przez co bliżej mu do współczesnej odsłony Pure Power 6 a już z bratnią „wieżą” Shunyata Research Everest 8000 spokojnie może nie tylko przybić piątkę, co wziąć się pod ramię i raźno podążać ku malowniczo zachodzącemu kalifornijskiemu słońcu, gdyż to dokładnie ta sama estetyka i pomysł na dźwięk. Co z kolei jest nader namacalnym dowodem, że nie tylko wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, co zastosowana technologia nie jest sztuką dla sztuki a jedynie sposobem osiągnięcia określonego celu. A w tym przypadku celem jest zapewnienie możliwie nie tyle czystego, gdyż określenie to w pewnych kręgach nierozerwalnie kojarzy się z antyseptyczną sterylnością i emocjonalnym wypraniem a pozbyciem się z muzyki wszelakiej maści pasożytniczych artefaktów, przez co słuchamy jej – muzyki, takiej jaka być powinna, w jej natywnej – nieskażonej postaci. Jeśli jednak nadal odczuwacie Państwo niedosyt i zastanawiacie się gdzie PowerCell SX ma rację bytu, to jedynie zasugeruję, że jeśli tylko ów kondycjoner znajduje się w Waszym zasięgu, to chociażby li tylko dla zaspokojenia czystej ciekawości wypożyczcie go co najmniej na weekend (najlepiej taki jak ostatni – 9 dniowy / majówkowy) i posłuchajcie. Tylko lojalnie ostrzegam – to może być bilet w jedną stronę.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact; Vitus SCD-025mkII
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Jedno jest pewne, Synergistic Research specjalistą od zasilania jest i basta. Wiem coś o tym, gdyż sam używam dwóch sieciówek do końcówki mocy Gryphon Apex Stereo. Naturalnie w swoim portfolio ma również inne produkty związane z naszym hobby, jednak akcesoria prądowe są jednym z najważniejszych oczek w głowie marki. Łatwo to zweryfikować przy użyciu portalowej wyszukiwarki, gdyż pośród sporej listy spotkań z tym brandem, kilka odbyło się właśnie z jego zabawkami zajmującymi się życiodajną energią elektryczną. Czym tym razem poczęstował nas łódzki Audiofast? Być może zabrzmi to dziwnie, ale uprzedzając nieco fakty z pełną świadomością tego czynu zdradzę, że tak sonicznym, jak i designerskim cymesem. Co mam na myśli? Otóż w tym podejściu testowym zderzymy się z drugim od góry kondycjonerem prądowym Synergistic Research PowerCell SX zasilanym najwyższym modelem firmowej sieciówki Synergistic Research SRX AC. Interesujące? Jeśli tak, zatem nie pozostaje nic innego, jak zapoznanie się z kilkoma ciekawymi strofami na jego temat.

Nie ma co się oszukiwać, rzeczony dystrybutor prądowy to kawał kloca. Co prawda nie jest jakoś szczególnie ciężki, bowiem kondycjonowanie energii opiera nie na reprodukowaniu go lub separowaniu na bazie dodatkowych transformatorów, tylko wykorzystaniu innych, z natury lżejszych układów elektrycznych, ale rozmiar skrzynki spokojnie osiąga gabaryty dużego wzmacniacza zintegrowanego. Jednak aby rozmiar nie przytłoczył potencjalnego nabywcę zbytnią monotonią, na froncie jako przezroczysty wskazówkowy miernik poboru energii i prawie całej powierzchni górnej części obudowy designerzy zaaplikowali przeszklenia umożliwiające wyeksponowanie nie tylko estetycznych i schludnie rozplanowanych, ale dodatkowo atrakcyjnie podświetlonych trzewi. Jeśli chodzi o ofertę przyłączeniową, rewers urządzenia pokazuje, że co jak co, ale gniazdek nie zabraknie nam nawet w przypadku bardzo rozbudowanego toru audio, gdyż sumarycznie znajdziemy ich aż 12 sztuk. Naturalnie obok nich znajdziemy jeszcze dedykowane gniazdo dla kabla zasilającego typu Powercon o obciążeniu 32A do podłączenia urządzenia do ściany, terminal dla aplikacji zewnętrznego aktywnego modułu uziemienia Ground Box oraz główny włącznik. Przybliżając zastosowane układy elektryczne gołym okiem widzimy pięć wykończonych w karbonie aktywnych elektromagnetycznych komórek EM, które w wersji SX na tle tańszych modeli kondycjonerów są znacznie gęściej zwinięte, przez to lepiej filtrują sieć redukując zawarty w niej szum. Gdy przyjrzymy się dokładniej, wewnątrz PowerCell-a zobaczymy również dodatkowy zasilacz i generator fal Schumanna tworzący prąd podkładu dla wszystkich zastosowanych komórek EM – tych zwiniętych, jak i płaskich. Ostatnią ciekawostką jest zastosowanie kondensatorów i technologii bezpieczników z serii Orange w zasilaczu i generatorze pola. Tak zgrubnie opisany przeze mnie produkt według pomysłodawców ma zostawić sporą grupę konkurencji daleko w tyle. A czy tak się stało, postaram się w prostych słowach opisać w kolejnym akapicie.

Jak przed momentem wspominałem, opis oferty brzmieniowej tytułowego dawcy energii elektrycznej – na ile jest to możliwe, ma być wyłożony bez zbędnych ceregieli. Dlatego spełniając obietnicę informuję, iż nasz bohater przeskoczył moje najśmielsze oczekiwania. Chodzi mianowicie o to, że wszelkie tego rodzaju poprawiacze prądu przy całym pakiecie pozytywów związanych z pozbyciem się elektrycznych śmieci z ciągu elektronów, mniej lub bardziej, ale zawsze limitowały blask i drapieżność przekazu. To co prawda finalnie skutkowało bardzo przyjemnym podkręceniem plastyki słuchanej muzyki, jednak w wartościach bezwzględnych traciłem informacje na poziomie najbardziej ekstremalnie postrzeganej mikrodynamiki. Naturalnie nie rozprawiamy o jakimś dramatycznym problemie, jednak gdy moja sekcja średnio-wysokotonowa uzbrojona jest w dwa diamentowe przetworniki, wiedza co w pewien sposób traciłem podskórnie mnie męczyła. I gdy żartobliwie mówiąc brałem taki stan na przysłowiową klatę, spotkanie z tytułowym Amerykaninem wszystko zmieniło. To było całkowite zaskoczenie, gdyż widząc wielkie okrągłe „wałki” regenerujące prąd podskórnie czułem, że będzie tak zwana powtórka z rozrywki. Tymczasem po nakarmieniu mojego źródła wynikiem pracy PowerCell-a SX muzyka wręcz wybuchła. Ale wybuchła w dobrym tego słowa znaczeniu. Poprawiła się energia ataku i jego szybkość. Dodatkowo przekaz zyskał na kontroli najniższych rejestrów bez utraty ich wagi i co dla mnie bardzo istotne, górny rejestr nadal błyszczał, dzięki czemu całość rysowana była na pełnej zjawiskowo czarnego tła wirtualnej scenie. Żadnej woalki, tylko atak mocno nasyconą, dobrze kontrolowaną energią z dobrym błyskiem górnych rejestrów, czyli to co tygrysy mojego pokroju lubią najbardziej. Dlatego chyba nikogo nie zdziwi mój pozytywny odbiór pełnego spektrum słuchanej muzyki od jazzowego plumkania barci Oleś z Christopherem Dell-em „Górecki Ahead” , po najnowszy, pełen wigoru i uderzenia muzyką krążek Rammsteina „Zeit”. W pierwszym przypadku wyraźna kreska i solidna energia pozwalały dosadniej i bardziej bezpośrednio zaistnieć w eterze, dzięki czemu stawały się jeszcze bardziej namacalne, natomiast w drugim, dzięki mocno akcentowanym przez system elektronicznym wspomagaczom artysta z powodzeniem realizował smaganie mnie mającymi wbić w fotel, pełnymi dramatyzmu frazami. Jak wynika z przytoczonych przykładów, w obydwu przypadkach zapisana w kodzie DNA PowerCell-a dobrze rozumiana agresja była wodą na młyn znakomicie wizualizowanej projekcji. Bez rozmywania krawędzi, bez sztucznego zaciemniania sceny pod płaszczykiem podniesienia intymności, tylko pełny wgląd w materiał zapisany na płycie, czyli tak jak lubię. Dla mnie to znakomity produkt. Pełen życia, bo oferujący i dobre zejście basu i esencję w środku pasma i iskrę w górnym zakresie. To zaś sprawia, że na tle grających bardziej plastycznie i nieco krąglej konstrukcji konkurencji produkt Synergistica staje się wręcz pożądanym uzupełnieniem światowej oferty tego rodzaju atrybutów prądowych.

Komu dedykowałbym naszego bohatera? Przyznam szczerze, że bazując na gorących emocjach z procesu testowego zamiast uprawiać długą wyliczankę, łatwiej będzie mi wykluczyć potencjalnych nabywców. Tak tak, wykluczyć, gdyż swoim wyrafinowaniem PowerCell pokaże im palcem, gdzie popełnili błąd i nazbyt techniczne zestroili swoje systemy. Jednak znając nieco rynek jestem pewien, iż będzie to promil populacji. Reszta, czyli znakomita większość parających się tym hobby osobników posiadając dalekie od ekstremum ostrości systemy z pewnością zakocha się w tym mieniącym się regulowaną poświatą Jankesie. Naturalnie powodem będzie zastrzyk odpowiednio skierowanej, pełnej wigoru energii. A tej jak wiemy w dobrym wydaniu nigdy zbyt wiele.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audiofast
Producent: Synergistic Research
Cena (PowerCell SX / SRX AC 1.8m): 68 060 PLN

Dane techniczne
Gniazda wyjściowe: 12 Orange UEF
Gniazdo zasilające: 32A PowerConn
Okablowanie wewnętrzne: 10AWG Silver Matrix
Moduły EM: 5 x XL cylinder; 1 x płaski
Powierzchnia łączna modułów EM: 3705 cm²
Szyna uziemienia: 6N czyste srebro
Port aktywnego ekranowania
Uziemienie Galileo SX
Wskaźnik poboru prądu z 12 kolorowym podświetleniem
Wymiary (S x G x W): 44,45 x 34,29 x 13,97 cm
Waga: 12,70 kg

Pobierz jako PDF