1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. AB-Tech REN

AB-Tech REN

Link do zapowiedzi: AB-Tech REN

Opinia 1

Jeśli ktoś nieco sumienniej aniżeli li tylko okazjonalnie i pobieżnie śledzi modele biznesowe sprawdzające się w branży audio, to z pewnością doskonale orientuje się, że oprócz wielkich korporacji, czy też holdingów nawet nie tyle zrzeszających, co czasem w trudny do logicznego wytłumaczenia kompletujących własne portfolio marek lwią część branży stanowią niewielkie manufaktury. Co ciekawe mają one formę zarówno klasycznych, kilkuosobowych spółek, jak i typowo rodzinnych przedsięwzięć. Czasem jednak bywa tak, że młode pokolenie, choć swymi zainteresowaniami i umiejętnościami sięgając po owocową metaforykę „niedaleko pada” od swych rodziców, to próbuje również szczęścia na własną rękę i pod własnym szyldem. Tak było w przypadku Alexandra Vitusa Mogensena, który co prawda powołał do życia lifestylowe Alluxity, jednak finalnie i tak i tak wylądował „na świeczniku” ojcowskiego Vitusa i tak też jest w przypadku … Alexandra Bladeliusa (syna Mike’a), który również pod własną banderą AB-Tech postanowił zaistnieć na audiofilskiej scenie. O ile jednak w przypadków Duńczyków mieliśmy, znaczy się mamy, do czynienia z operowaniem obu marek w tym samym segmencie asortymentowym, czyli elektronice o tyle u Szwedów senior rodu skupia się głównie na wzmacniaczach a z kolei junior poszedł w kable i akcesoria. I właśnie z jego, dość skromnego, bo liczącego zaledwie trzy pozycje katalogu, dzięki uprzejmości wrocławskiego Audio Atelier, mogliśmy sprawdzić w naszych redakcyjnych systemach wielce intrygujący produkt – Ethernet Isolator, na którego recenzję serdecznie zapraszamy.

Zarówno zerkając na unboxingową migawkę , jak i na powyższą galerię mogliście Państwo zauważyć, że choć sam przewód tak z racji solidności wykonania, jak i samej budowy wydaje się dość odporny na trudy podróży dostarczany, to czy to z przesadnej troski, czy też dmuchania na zimne dostarczany jest do odbiorcy końcowego, podobnie jak Kimbery w szczelnie wyściełanym gąbką iście pancernym kufrze Peli. Jakby tego było mało wraz z REN-em szczęśliwy nabywca otrzymuje stosowną epistołę potwierdzającą słuszność dokonanego wyboru, szmatkę i specjalny płyn do … „impregnacji” (ochrony przed utlenianiem) / polerowania aluminiowego bloczku stanowiącego tak dekoracyjny (to właśnie na nim wygrawerowano firmowy logotyp), jak i konstrukcyjny (o czym dosłownie za chwilę) element zespolony z przewodem.
Choć opis funkcji naszego dzisiejszego gościa może wydawać się nieco mylący, to tak naprawdę mamy do czynienia z przewodem Ethernet klasy Cat8 z zamontowanym nań filtrem zakłóceń. Jak łatwo się domyślić filtracja odbywa się wewnątrz wykonanej z bloku niemagnetycznego aluminium prostopadłościennej „puszce”. To właśnie w niej następuje izolacja galwaniczna zarówno sygnału, jak i masy a sam izolator zatopiono w materiale antywibracyjnym. Skuteczność działania powyższego układu producent obrazuje stosownym wykresem.

Jeśli chodzi o budowę wewnętrzną to każda skręcona ze sobą para miedzianych przewodników jest ekranowana folią aluminiową PETP a wszystkie cztery pary otula materiał termoplastyczny i redukująca szumy czarna koszulka. Całości dopełnia odpowiednio wyrafinowana konfekcja wtykami (Telegartnera?) o odlewanych korpusach. Generalnie mamy do czynienia z przewodem z „robiącą dobrze” puszką, co w audiofilskich realiach nie jest niczym niezwykłym, gdyż nawet ograniczając się do łączówek Ethernet do takiej formy zdążyły nas przyzwyczaić m.in. Synergistic Research Galileo SX, SOtM (dCBL-CAT7) i rodzima Audiomica (Arago Excellence, Artoc Ultra Reference, Anort Consequence). Przy czym w Audiomice filtry były opcjonalne to w REN-ie, podobnie jak w Synergisticu i SOtM dCBL-CAT7, ów element jest obligatoryjny.

Zanim przejdziemy do części poświęconej brzmieniu naszego dzisiejszego bohatera pozwolę sobie na mała dygresję wspominając iż obecność REN-a miała również swoje następstwa natury wizualnej. Nie, nie chodzi o to, że z racji swojej sztywności, czy innych anomalii, których bynajmniej nie wykazywał, gdyż jest nader wdzięcznym do układania i podatnym na zginanie przewodem nie dane było mi schować go za systemem, bo tam właśnie spoczął, lecz jego wpięcie było każdorazowo sygnalizowane przez mojego dyżurnego switcha Silent Angel Bonn N8 zmianą koloru diody informującej o stanie połączenia. Ot zamiast kojącej oczy zieleni przypisanej 1000Mbps łączówka AB-Tech-a obniżała przepustowość łącza do 100Mbps, co automatycznie pociągało za sobą zmianę iluminacji na bursztynowy pomarańcz. I nie było to zdarzenie jednostkowe, lecz niejako stała (natywna?) cecha szwedzkiego przewodu – występowała na wszystkich gniazdach jak i z najprzeróżniejszymi urządzeniami począwszy od transportu Lumïn U2 Mini, poprzez streamer Lumïn T3, wszystkomający Auralic Vega G2.2 po wielokanałowy amplituner Denon AVR-S770H, więc najwidoczniej ten typ tak ma, tym bardziej, iż podobny „lejek” przepustowości zanotował w swoim systemie również Jacek. Niby producent w dołączonych materiałach wspomina, iż z racji zaimplementowanego w „puszce” modułu izolatora połączenie zespolonych REN-em urządzeń może nastąpić nawet po minucie, jednakowoż o limitacji/niezgodności z 1Gb specyfikacją dziwnym zbiegiem okoliczności cicho sza. Nie ma jednak powodu do darcia szat, gdyż daleko nie szukając jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) na rynku switch Innuos PhoenixNet oferuje jedynie 100Mbit-owy transfer danych i ujmy na honorze mu to nie przynosi, tym bardziej, że „gra” tak, że klękajcie narody. Niemniej jednak nawet z czysto kronikarskiego obowiązku o takim zachowaniu tytułowego przewodu należy wspomnieć.

Jeśli zaś chodzi o walory soniczne to AB-Tech REN reprezentuje nader udane połączenie rozdzielczości z iście analogową gładkością doprawioną delikatną nutką przyciemnienia w czym wydaje się być połączeniem cech Next Level Tech NxLT Lan Flame z Fidatą HFLC. Nie jest może tak energetyczny jak Synergistic Research Galileo SX, czy tak soczysty jak David Laboga Custom Audio Ruby, więc summa summarum jego obecność w systemie należy rozpatrywać w kategoriach może nie tyle kosmetycznych, co ewolucyjno-dopieszczających aniżeli rewolucyjnych. Po wpięciu REN-a przede wszystkim poprawie ulega nie tylko spójność, ale i komunikatywność przekazu. Jednak zamiast syropowej lepkości mamy tym razem do czynienia z jednej strony kompletnym i stanowiącym koherentną całość spektaklem muzycznym w ujęciu globalnym a z drugiej zupełnie naturalną zdolnością zanurzenia się w nagranie, gdzie namacalność dotyczy nie tylko frontmanów, lecz pełni aparatu wykonawczego. I tu dość istotna uwaga, bowiem ów wgląd nie polega na przybliżaniu dalszych planów a jedynie zachowaniu ich pełnej rozdzielczości, więc to nie dalszoplanowi muzycy prą do przodu by zostać zauważonymi lecz my sięgamy wzrokiem/słuchem dalej. No i ta głębia robi niesamowite wrażenie. Ba, śmiem twierdzić, iż niczego szerokości sceny nie zarzucając to właśnie jej głębokość niejako definiuje zdolności przestrzenne szwedzkiej łączówki. Dźwięki zamiast wyskakiwać przed głośniki i próbować sadowić się słuchaczom na kolanach egzystują w większości przypadków za linią głośników i jedynie, gdy realizator postanowił nieco pobawić się fazą wychodzą przed szereg a czasem nawet odzywają się za naszymi plecami. Całe szczęście konstruktor nie zapomniał o trzecim wymiarze, więc i wysokość pojawiania się poszczególnych wokali i instrumentów jest zaskakująco zbieżna z rzeczywistością, więc jak na dłoni widać/słychać, że chórzyści na „Misa Criolla” Ariela Ramireza nie dość, że stoją w półokręgu, to jeszcze na różnych poziomach. Oczywiste? Jak udowadnia praktyka i proza życia niekoniecznie. Jeśli dodamy do tego zdolność iście holograficznej zdolności materializacji solistki (nieodżałowana Mercedes Sosa) śmiało możemy mówić o pełni szczęścia. Podobny progres odnotowała reprodukcja „S&M” Metallici gdzie potencjał dynamiczny metalowego bandu wspartego składem symfonicznym został oddany z właściwym rozmachem i impetem a i z precyzyjnym wskazaniem poszczególnych muzyków nie było najmniejszego problemu. Ponadto nie czuć było żeby sam projekt muzyczny był swoistą sklejką, gdzie San Francisco Symphony Orchestra sobie a Meta sobie, lecz szwedzka łączówka nie tyle zachowała, co wręcz odkreśliła panującą na scenie synergię. I tu od razu kolejna uwaga. Otóż nacisk na spójność i harmonię pod żadnym pozorem nie oznacza w przypadku REN-a czy to uśredniania, czy też usilnego dążenia do bezrefleksyjnego wygładzania dźwięków. Wystarczy bowiem sięgnąć po „Kvitravn – First Flight of the White Raven” Warduny, by na własne uszy przekonać się, iż natywna szorstkość i surowość materiału źródłowego nic a nic nie straciła ze swojej natury.

Jak już zdążyłem wspomnieć wcześniej AB-Tech REN jest na tyle neutralnym przewodem, że z powodzeniem może zadomowić się zarówno w systemach miłośników wszelakiej maści ekstremów, jak i tych operujących w obrębie krainy łagodności. W obu przypadkach niczego z zamysłu ich twórców nie zepsuje a jedynie zhomogenizuje przekaz i wprowadzi do niego miłe uszom wyrafinowanie. Dlatego też należy rozpatrywać go w kategoriach ewolucji a nie rewolucji a samą, oferowaną przez niego filtrację traktować jako miły bonus i poniekąd substytut tego, co wnoszą do bazujących na streamingu i graniu z plików zestawów audiofilskie switche.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Jestem przekonany, iż wbrew teoriom spiskowym tropicieli audio-woodoo wszyscy zainteresowani uzyskaniem jak najlepszego dźwięku ze swojego systemu audio melomani zdają sobie sprawę, iż kabel Ethernetowy ma wpływ na finalne brzmienie wykorzystującego go urządzenia. A jeśli tak, naturalnym zjawiskiem jest bardzo szeroka oferta tego rodzaju okablowania. Poszczególne rozwiązania różnią się zastosowanym materiałem przewodników, ich izolacją, wykorzystanymi akcesoriami przyłączeniowymi, ale również tak jak w przypadku naszego bohatera zastosowaniem firmowych filtrów. Jaki jest tego cel? Jak to zwykle bywa, w myśli maksymy, „Nasz klient, nasz Pan” danie wyboru pewnego sznytu grania w zależności od potrzeb docelowego zestawienia. Jak to wygląda w realu, możecie sprawdzić choćby w recenzjach rodzimego producenta Next Level Tech NxLT Lan Flame tudzież Synergistic Research Galileo SX Ethernet. Dlatego bez zbędnej we wstępniaku słownej ekwilibrystyki zapraszam do przyjrzenia się kolejnemu produktowi z tej puli okablowania, w postaci dostarczonego przez wrocławskie Audio Atelier kabla ethernetowego z sekcją filtrującą REN pochodzącej ze Szwecji marki AB-Tech.

Kreśląc kilka zdań na temat budowy REN-a jestem zobligowany wspomnieć, iż kabel spełnia kryteria Cat 8 i wykonano go z miedzianej skrętki. Jego budowa opiera się o pomysły rodem z zastosowań wojskowych i medycznych mających minimalizować szumy w sygnale. Każda skręcona ze sobą para przewodników jest otoczona aluminiową folią FETP. Tak przygotowane przebiegi sygnału w kolejnym kroku umieszcza się materiale termoplastycznym oraz finalnie lokuje w używanej zazwyczaj lotnictwie tulei redukującej hałas, którą finalnie otulono przyjemną dla oka czarną plecionką. Jeśli chodzi o wtyki, te są firmowym projektem na bazie ciśnieniowego odlewu z wysokiej jakości zabezpieczeniami zatrzaskowymi. Temat filtrowania producenci rozwiązali skrywając je w prostopadłościennym aluminiowym korpusie, a jego główną cechą jest całkowita izolacja galwaniczna tak sygnału, jak i masy. Tak prezentujący się kabelek trafia do klienta w zapewniającej mu bezpieczeństwo podczas logistyki wyściełanej gąbką skrzynce z tworzywa sztucznego.

Nie będę owijał w bawełnę, tylko na początku przyznam się, że wszelkie czyszczenie lub kondycjonowanie jakiegokolwiek sygnału – nie ma znaczenia, czy prądowego, czy sygnałowego już na starcie napawa mnie lekkimi obawami. Chodzi o fakt zwyczajowej mniejszej lub większej utraty energii, swobody lub blasku jako skutek procesu teoretycznej krystalizacji danych z potencjalnych śmieci. Owszem, niektóre pochodne działania w wielu przypadkach – czytaj w zestawieniach nadpobudliwych – mogą być pewnego rodzaju lekarstwem na zastane zło, ale nie oszukujmy się, to teoretycznie jest leczenie jednej choroby drugą. Chyba, że wspomniany efekt uboczny jest naprawdę symboliczny, wówczas nawet w tak wyśrubowanych systemach jak mój nie jest to specjalnym problemem, a jedynie dopuszczalną zmianą priorytetów w prezentacji muzyki. I z takim występem miałem do czynienia podczas testu tytułowego kabla AB-Tech. Natychmiast po wpięciu złapałem go na minimalnej ingerencji w blask przekazu, jednak ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, na przeciwległym biegunie wręcz skokowo wzrosła jego energia i działanie na kształt minimalnego podkręcenia gałki głośności. Na początku pomyślałem, że obserwacją zmian w mocy impulsu chcę jakoś wytłumaczyć naszego bohatera, ale nie, kolejne przełączenie potwierdziło pierwszy usłyszany efekt. Efekt z tych ewidentnych, gdyż zmiany in plus we wspomnianym temacie były słyszalne mimo wskazania przez switch lekkiego osłabienia obsługiwanego sygnału. To prawdopodobnie skutek pracy zastosowanego w tej konstrukcji filtra na bazie galwanicznej separacji sygnału i masy, ale co z tego, gdy mimo takiego stanu rzeczy muzyka zaczęła tryskać nieco inaczej wartościowanym w kwestii blasku, ale za to nadal niezbędnym do pokazania jej piękna życiem. A słuchałem od ciężkiego metalu w wydaniu Black Sabbath z płyty pod tym samym tytułem, po pieśni do Sybilli interpretowane przez niestety już nieżyjącą żonę Jordi Savalla Montserat Figuerras „El Cant De La Sybil-La”. Całkowicie inne klimaty i wydawałoby się, że potrzebujące innych działań podczas potencjalnych roszad w systemie, a tymczasem i rock i muzyka sakralna po aplikacji REN-a w tor bardzo zyskiwały. W pierwszym przypadku wszelkie instrumentarium nabierało body i dzięki temu stawało się oczekiwanie bardziej dosadne, natomiast w drugim kabel znakomicie wzmacniał wyrazistość i ekspresję często śpiewanych przez artystkę z pełnych płuc, unoszących się pod sklepienie klasztoru mistycznych fraz. Dwa światy i dwa sukcesy. Jak to możliwe? Moim zdaniem kluczem jest wspomniany przyrost pełnej informacji energii, który nawet w momencie lekkiego ugładzenia najwyższych rejestrów przyjemnie dla ucha uwypuklając najważniejsze aspekty danego materiału, fajnie radził sobie ze zwiększeniem plastyki dźwięku. To było na tyle umiejętnie przeprowadzone, że po kilkunastu minutach temat nawet dla mnie opisany niuans w najwyższym pasmie stawał się wręcz marginalny. A trzeba zaznaczyć, że moja elektronika raczej jeńców nie bierze, a tutaj pozytywne zaskoczenie.

Czy nasz bohater sprawdzi się w każdym zestawie? Stu procent pewnie nie będzie w stanie ukontentować, gdyż z pewnością zdarzą się sety naprawdę mocno przegrzane. Jednak jeśli coś nie przekracza linii dobrego smaku, warto AB-Tech REN wypróbować, gdyż nie dociąża brzmienia bliżej nieokreśloną krągłą masą, tylko karmi zebranym w sobie gęstym impulsem. Dzięki temu jest duża szansa, że finalnie będzie to bardzo dobry ożenek na lata. Tak na lata, bo to fajnie wypadający dźwiękowo kabelek.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audio Atelier
Producent: AB-Tech
Cena: 1 100€ / 0,5-2m; 1 400€ / 2,5 – 4m

Pobierz jako PDF