Opinia 1
Mniemam, iż śledząc będące oczkiem w naszej głowie podwórko audio, z pewnością zdążyliście zauważyć targające nim niedorzeczności. Chodzi mi o fakt często bardzo dobrej rozpoznawalności przez nas nawet średnio radzących sobie brandów z najdalszych zakątków świata, przy znikomej wiedzy na temat bardzo dobrych jakościowo dosłownie spod własnego nosa. Piję do znanej od lat nie tylko na naszym rynku, ale również z portalu Soundrebels marki Trigon, która mimo, że oferuje znakomite rozwiązania w odniesieniu jakości do ceny i stacjonuje tuż za naszą zachodnią granicą, jest jakby niedoceniana. Naturalnie nie jest tak, że na ów podmiot nie spojrzy nawet przysłowiowy „pies z kulawą nogą”, bo dystrybutor ostatnimi czasy zgłasza wokół niej fajny ruch, jednak na tle wymaganej przez rynek uniwersalności i nie tylko jakości wykonania, ale również oferowanego brzmienia jej produktów wszystko zdaje się być nazbyt zachowawcze. Można by powiedzieć „taki life”, jednak w naszym odczuciu byłoby to zbyt niesprawiedliwe, dlatego gdy nadarza się okazja zakosztowania walorów dźwiękowych komponentów tego producenta, czynimy to z wielką przyjemnością. Na tyle brzemienną w skutkach, że po stosunkowo niedawnym wyjazdowym sparingu w firmowym salonie „Na Temat Audio” warszawskiego dystrybutora EIC z włoskimi kolumnami Unison Research Malibran, widniejący na ówczesnej serii fotografii zestaw pre-power Trigon Dialog & Monolog w celach bliższego poznania w kontrolowanych warunkach postanowiliśmy zaprosić pod naszą strzechę.
Opis wyglądu i technikaliów rzeczonego zestawu z czystym sumieniem rozpocznę od stwierdzenia, że w przypadku monobloków wygląd jest wyrazisty. Nie jakoś nieprzyjemnie przerysowany industrialnymi akcentami, jednak pierwsze co rzuca się w oko, to powstała poprzez lekkie cofniecie radiatorów od płata frontu ku tyłowi, przestrzeń na bocznych połaciach niezbyt szerokiej, ale za to głębokiej i stosunkowo wysokiej obudowy. To nie razi i w kontakcie organoleptycznym jest fajne, jednak jest pewnego rodzaju znakiem szczególnym tych konstrukcji. Ale to nie są ostatnie ciekawe wieści na temat wyrazistości projektu, bowiem idący tropem rozpoznawalności awers również odciska w tym temacie swoje jakże pożądane przez wielu melomanów, piętno. Oczywiście mówię o wielkich, zajmujących centralną część, skrytych w czernionym akrylu wielofunkcyjnych wyświetlaczach. A wielofunkcyjnych, bo oprócz oddawanego, wykreowanego ułożonymi w półkolu pionowymi belkami poziomu dB, pokazują dodatkowo aktualny stan dostarczanej do elektroniki energii z sieci, a także za pomocą kilku piktogramów informacje na temat wybranych w danym momencie przez użytkownika zadań typu: poziom wzmocnienia tranzystorów wyjściowych, używane wejście, czy temperaturę trzewi. Zwieńczeniem płatu czołowego jest usytuowane nad wspomnianym oknem logo marki, tuż pod nim okrągły włącznik oraz na samym dole nazwa modelu. Przerzucając nasz techniczny miting na rewers, pierwszy kontakt jak na końcówkę mocy, może wywołać coś na kształt zaskoczenia. Jest niezwyczajnie bogaty. Jednak to nie jest jakikolwiek przerost formy nad treścią, tylko konsekwencja wspominanej przeze mnie we wstępniaku, naturalnie wdrożonej w życie i pokazanej na froncie wielofunkcyjności, gdyż patrząc od góry mamy do czynienia z 5 guzikami wyboru sposobu pracy monobloku, poniżej zestaw wejść analogowych z przelotką w standardzie RCA/XLR, zaciski kolumnowe, gniazdo zasilania i tuż obok dwa wejścia konfiguracyjno-serwisowe. Całość przyłączy zaś po obu stronach okalają dwie pionowe, ułatwiające proces logistyki, masywne rączki.
Jeśli chodzi o przedwzmacniacz, jego wygląd i rozmiar jest dość standardowy. Naturalnie front z grubego płata glinu również wystaje poza obrys głównego członu skrzynki, jednak z uwagi na brak radiatorów na bokach całość wygląda zwyczajnie. W ów awers podobnie do końcówek mocy producent wkomponował, co prawda mniejszy, ale równie bogaty w informacje, tym razem nie tylko czerwono krwisty, ale również mieniący się błękitem na czarnym tle akrylu wyświetlacz. Na jego lewej flance znajdziemy ułożoną w kształcie krzyża, nieco zagłębioną, 5-cio guzikową sekcję obsługi urządzenia, zaś na prawej wielką gałkę wzmocnienia oraz tuż obok okrągły włącznik. Ostatnimi akcentami wizualnymi są naturalnie również rozrzucone na zewnętrznych rubieżach nazwa modelu i logo marki. Gdy doszliśmy do tylnej części, po raz kolejny widać, że producent dba o uniwersalność swoich wyrobów. A świadczą o tym oprócz zaaplikowanych w testowym modelu jedynie wejść i wyjść sygnałowych RCA/XLR, wielopinowego gniazda zewnętrznego zasilacza oraz gniazda serwisowego, 5 zaślepek dla dodatkowych modułów typu – phonostage lub DAC. Przyznacie, ze to ciekawe, bo pozostawiające otwartą furtkę na przyszłość rozwiązanie. Jak wynika z analizy listy przyłączy liniówki, w dbałości o spokój czułych na szkodliwe prądy transformatora układów elektrycznych, zasilanie Dialog-a zostało wydzielone jako osobny byt. Ten gabarytowo oczywiście jest mniejszy, ale również oparty o te same materiały i wizualny wzór co pre. Różni się jedynie wyposażeniem, w skład którego wchodzą trzy diody na froncie oraz gniazdo zasilania IEC, wyprowadzony na stałe do głównej części przedwzmacniacza kabel z życiodajna energią i dwa gniazda serwisowo-kontrolne. Ostatnim akcentem Dialog-a jest solidny, przy okazji przyjemny w użytkowaniu, aluminiowy pilot zdalnego sterowania.
Co ciekawego mogę powiedzieć o testowej konfiguracji? Tak naprawdę w głównej mierze potwierdzić spostrzeżenia ze spotkania w salonie dystrybutora. W tym przypadku nie ma niedopowiedzeń. To jest ogień w najczystszej postaci. Pełna kontrola dźwięku w dosłownie każdym aspekcie od mocnego, soczystego i znakomicie trzymanego za cugle basu, przez gęstą, energiczną, ale okraszoną dobrą dawką informacji średnicę, po lotne, unikające sztucznego podgrzewania atmosfery, a mimo to dalekie od natarczywości wysokie tony. To natomiast sprawiało, że muzyka cały czas zadziwiała mnie zarezerwowanymi dla każdego z nurtów muzycznych aspektami. Jak to możliwe? W tym przypadku oprócz wiedzy w kwestii zaprojektowania dobrze skonstruowanego zestawu wzmocnienia, clou tematu było danie użytkownikowi na tacy narzędzie w stylu zmiany poziomu obciążenia stopnia wzmocnienia w końcówkach mocy – mamy do dyspozycji 3 opcje: 20, 26 i 32 dB. Efekt jest taki, że im mniejszy poziom wykorzystujemy, muzyka nabiera fajnego body, a przez to niezbędnego dla jej przyjemnego odbioru flow. Nadal z dobrym atakiem, gęstym środkiem i otwartym górnym pasmem, tylko z naciskiem na większe jej nasycenie. Naturalnie w stosunku do bezwarunkowej jazdy bez trzymanki na najwyższym ustawieniu wydajności odczuwamy minimalną zmianę wszystkich parametrów, jednak nie jest to żadnym problemem, tylko w pełni świadomym wyborem. Wyborem, który w moim odczuciu był znacznie bliższy prawdy – mowa o feedbacku w stylu budowania namacalnej, bo szerokiej, głębokiej i świetnej w domenie wysokości wirtualnej sceny, tak podczas zabawy z włoskimi kolumnami Unison Research, jak i będącymi sparingpartnerami tego testu niemieckimi Gauderami Berlina RC-11 Black Edition. Po co zatem dodatkowe opcje? Słowem kluczem jest kilkukrotnie już wspominana uniwersalność produktów Trigon-a, która w przypadku posiadania przez potencjonalnego nabywcę zespołów głośnikowych o skuteczności zbliżonej do słupów telegraficznych z pewnością spełni najbardziej ekstremalne oczekiwania prądowe. A zapewniam, czasy łatwych w wysterowaniu paczek od dawna są historią – zaznaczam, iż to, co podaje producent, zazwyczaj jest tylko jego pobożnym życzeniem, a nie realnym wynikiem, dlatego zapas mocy, nawet sporadycznie wykorzystywany, jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Jak można domniemywać, wykreowana podczas testu sytuacja soniczna była wodą na młyn wszelkiego rodzaju wyrazistego grania. Weźmy na tapet choćby Iron Maiden „The Book Of Souls” . Ten skład poza będącymi stałym wtrąceniem w każdy krążek, sporadycznymi balladami, nie umie grać inaczej niż z werwą. I to przez duże „W”. Dlatego też po włożeniu do transportu CD tej płyty w dobrym tego zwrotu znaczeniu, zatopiłem się nie tylko oczekiwanym przeze mnie, ale znakomicie oddanym przez zestaw szaleństwie gitarowo-perkusyjnej bitwy o sprowadzenie mnie na ciemną stronę mocy. Każde uderzenie schodzącej do Hadesu, pełnej energii stopy bębniarza, każdy mocny, czasem przeszywający ostrością gitarowy riff, wraz z wściekłą wokalizą miały jeden cel, zmusić mnie – przynajmniej na czas odsłuchu tego materiału, do w pełni świadomej apostazji. Czy im się udało? Powiem tak. Jestem śmiertelnie przekonany, iż panowie rockmeni zważywszy niebagatelną pomoc niemieckiego seta wydawali się być wręcz pewni sukcesu, a jedyną niewiadomą był okres, po którym to nastąpi. I w obliczu wcześniej przywołanych aspektów brzmienia zestawu, chyba nie muszę nikogo przekonywać, że na dokonanie tego czynu zespołowi wystarczył dosłownie jeden kawałek. I nie było to siłowe przeciąganie mnie na innowierstwo, tylko skierowanie nań swoich kroków na wzór potulnego baranka. A trzeba zaznaczyć, że cały czas system ustawiony był na czarowanie słuchacza, czyli najniższym wzmocnieniem. To co wydarzyłoby się po zmianie nastawów w monoblokach? Spokojnie, nie odpowiadajcie. To było pytanie retoryczne z jedyną możliwą odpowiedzią.
Jeśli muzyczny bunt czerpał z testowo skonfigurowanego zestawu pełnymi garściami, to co działo się w przypadku reszty repertuaru?
Po pierwsze, elektronika szła torem wyznaczonym przez showman-ów z gitarami, czyli była równie wyrazista. Jednak w tym przypadku wyrazistość była znacznie mocniejsza, bo oparta o sztuczne dźwięki. Czy to sejsmiczne pomruki, powodujący arytmię serca nie dość, że mocny, to dodatkowo czasem nierównomierny bit i zamierzone okaleczanie słuchu w najwyższych rejestrach, bardzo wyraźnie pokazywały, iż niemieckie trio – Dialog + 2 x Monolog nie boją się żadnego repertuaru. I skłamałbym, gdybym przemilczał fakt, odczuwania momentami większej frajdy ze słuchania muzyki na bazie tego typu nurtów, aniżeli rocka. Mimo wychowania się na nim. Dziwne? Nic z tych rzeczy. To konsekwencja takich, a nie innych wyborów działu inżynierskiego tytułowych zabawek, za co należą się brawa.
Zaś po drugie, wszystko niosące w sobie nutę emocji w oparciu o tak zwane snucie się po podłodze – spokojny jazz, nastrojowy Barok, czy wszelkiego rodzaju klasyka, również na systemie nie robiło najmniejszego wrażenia. Jednak nie w stylu jazdy bez trzymanki, czyli walenia prosto z mostu jak wcześniejszą twórczością, tylko z pełnym zachowaniem estetyki danego repertuaru. Gdy zapragnąłem odpocząć przy projektach spod znaku RGG „Szymanowski”, Jordi Savalla „Balkan Spirit”, czy Interpretacji Paganiniego „Diabolus In Musica”, cały czas z wielką przyjemnością napawałem się przyjemnym brzmieniem naturalnych instrumentów. Ich barwą, długością trwania w eterze, rozwibrowaniem, ale również wyrazistością, czego idealnym przykładem jest wspomniany wirtuoz skrzypiec Paganini. Tak tak, ten pochodzący zza naszej zachodniej granicy, w poprzednich odsłonach planowo brutalny zestaw wzmacniający sygnał umiał również umiejętnie pochylić się nad strawą dla duszy. Poprzednia agresja nagle zeszła na drugi plan, palmę pierwszeństwa oddając innego typu emocjom. Dla mnie to bardzo ważna cecha, bo nieczęsto zdarza się, aby coś miotające moim ciałem w podczas obcowania z ciężką muzyką z taką łatwością zmieniało front działań. I wiecie co? Przy całej świetności wszystkich prezentacji najważniejszą cechą tego zestawu była dla mnie umiejętność płynnego przejścia z jednego na drugie ekstremum wywoływania emocji. Nie jest to łatwe, ale jak widać da się wdrożyć w życie.
Czy powyższe akapity oznaczają, że niemieckie trio Dialog & Monolog jest dla wszystkich? Jak najbardziej. To wynika z powyższego, specjalnie rozbudowanego do kilku akapitów o samej muzyce, tekstu. Naturalnie nie ma gwarancji, że nie da się lepiej lub inaczej, bowiem podobna teza jest zwyczajnie nie do obrony. Jednak zapewniam, w tych pieniądzach ciężko będzie znaleźć coś tak dobrego, a zarazem uniwersalnego. Z jednej strony mocnego, z drugiej potrafiącego ową, sterującą kolumnami moc w trzech krokach dozować, a z trzeciej tak dobrze odnajdującego się w praktycznie każdym nurcie muzyki. A sama uniwersalność to nie wszystko, gdyż bazując na powyższym opisie, jestem w stanie podnieść tezę, iż z uzyskaniem takich osiągów sonicznych może mieć problem spora grupa konkurencji chadzającej w wyższych strefach cenowych. Powód? Prozaiczny, bo zazwyczaj będący wynikiem stawiania na konkretny sznyt grania. Gdy tymczasem niemiecki zestaw bez problemu potrafi łączyć wodę z ogniem.
Jacek Pazio
Opinia 2
O ile w domenie cyfrowej zmiany „sprzętowe” następują z dynamiką znaną, przynajmniej do niedawna, z segmentu budżetowych wielokanałowych amplitunerów, to na wyższej półce i w analogu panuje zdecydowanie większy spokój. Nie dość bowiem, że sam pomysł corocznej wymiany modeli byłby zupełnie irracjonalny, to podobnie jak w szwajcarskich bankach, również i w High-Endzie większość klientów ceni spokój i stabilizację, co automatycznie przekłada się na długowieczność skierowanej do nich oferty wyspecjalizowanych wytwórców. W ramach potwierdzenia powyższych obserwacji posłużę się przykładem naszych dzisiejszych gości, których prototypy zaprezentowano podczas monachijskiego High Endu w 2008 r., by z seryjną produkcją ruszyć w roku kolejnym. Mamy zatem do czynienia z konstrukcjami już nastoletnimi, które dziwnym zbiegiem okoliczności nadal nie tylko egzystują, ale i jak widać mają się całkiem dobrze w niemieckim portfolio i znając życie jeszcze trochę poczekają na emeryturę. Jeśli zastanawiacie się Państwo co jest tajemnicą ich imponującej nieprzemijalności nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Was na spotkanie z dzielonym zestawem, który niejako mimochodem, przy okazji niezobowiązujących odsłuchów zjawiskowych kolumn Unison Research Malibran, wpadł nam w oko podczas ostatniej wizyty w salonie Na Temat Audio. Chodzi nowiem o set Trigon Dialog & Monolog, który prosto z Woronicza trafił do redakcyjnego OPOS-a dzięki uprzejmości stołecznego dystrybutora – Electronic International Commerce (EIC) a my dzisiaj, już po odsłuchach w kontrolowanych warunkach, możemy o nim nieco więcej napisać.
Pierwszy rzut oka na dzisiejszy „tercet egzotyczny z przystawką” i … zaraz, zaraz, czy ja przypadkiem, pomijając incydentalny kontakt ww. salonie, już czegoś podobnego nie tylko nie widziałem, lecz nie testowałem? Chwila niepokoju, gdyż przecież pamięć potrafi płatać różne figle, marki wędrują pomiędzy dystrybutorami, a z racji stażu Trigonów na rynku podejrzenie, że już kiedyś miałem z nimi do czynienia wcale nie jest takie bezpodstawne. Szybki remanent i … wszystko jest OK. Po prostu podobną estetyką mógł się pochwalić się testowany na łamach SoundRebels pod koniec wakacji 2013 zestaw Restek Editor & Extract. Krótko mówiąc pochodzenie (geograficzne) się zgadza, podobieństwa natury estetycznej są oczywiste, ale producent już inny. Ponadto, skoro to nie pierwsze nasze spotkanie z niemiecką wytwórcą (dla przypomnienia testowaliśmy już wszystkomający kombajn Trinity i integrę Epilog), to i odpada problem konieczności przybliżenia jego historii, genezy powstania i pozostałych informacji, które w przypadku debiutantów wypada podać. Możemy zatem od razu przejść do rzeczy i skupić się na tym, co na powyższych zdjęciach widać, a my mieliśmy okazję nie tylko pooglądać, lecz przede wszystkim pomacać i posłuchać. O ile jednak walorami sonicznymi zajmiemy się dosłownie za moment, to na początku pozwolę sobie na krótką charakterystykę aparycji tytułowego zestawu.
Zgodnie z firmową tradycją korpusy wykonano z solidnych aluminiowych profili, przy czym ich nieco industrialny, szczególnie w przypadku dostarczonej na testy srebrnej anody (dostępna jest również czarna wersja kolorystyczna), przynajmniej jeśli chodzi o przedwzmacniacz można „ocieplić” zamawiając wariację z drewnianymi boczkami. Jak jednak sami Państwo widzicie nam przypadła sztuka w jednolitym malowaniu i bez rustykalnych akcentów. Wzorem ww. rodzeństwa na płycie frontowej Dialogu mamy zlokalizowany po lewej stronie czteroprzyciskowy panel nawigacyjno-sterujący, centralnie usytuowany błękitno-czerwony wyświetlacz i na prawo od niego pokaźnych rozmiarów gałkę regulacji wzmocnienia za którą skromnie przycupnął włącznik główny. Rzut oka na ścianę tylną i niby w dzisiejszych czasach modułowość, szczególnie jeśli chodzi o opcjonalne karty rozszerzeń phono i DAC (vide Accuphase, Gryphon) nikogo już nie dziwi, to po pierwsze w Trigonie wszystkie we/wyjścia są odrębnymi modułami, a po drugie warto mieć na uwadze, że mamy do czynienia z już nastoletnią konstrukcją, a nie gorącą nowością próbująca przebojem wedrzeć się na rynek. Wracając jednak do meritum, w dostarczonym na testy egzemplarzu, nie licząc sekcji zasilająco-diagnostycznej, zainstalowano jedynie trzy podstawowe moduły – zbalansowany wyjściowy – z parą XLR-ów i dwa wejściowe – ze zdublowanymi wejściami RCA, oraz zbalansowany – z duetem XLR-ów. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by spełniający własne wymagania wachlarz we/wyjść skomponować, gdyż producent w katalogu posiada aż sześć takowych, w tym moduł przedwzmacniacza gramofonowego MM/MC z nad wyraz rozbudowaną paletą nastaw, oraz DAC-a, który choć pod względem przyłączy (2 x Coax, Toslink, USB) wydaje się w pełni satysfakcjonujący, to warto mieć na uwadze, iż o ile jeszcze po optyku i koaksjalu dostarczymy mu sygnał 24 Bit/ 192 kHz, to już w przypadku wejścia USB granica możliwości przetwornika spada do 24 Bit/ 96 kHz. Jest to o tyle dziwne, że w katalogu Trigona żadnego „wolnostojącego” przetwornika cyfrowo/analogowego nie ma a przecież właśnie po USB najlepiej transmitować wszelakiej maści gęste formaty. Najwidoczniej jednak taką, a nie inną narrację obrała ekipa z Hessen, gdyż nawet ich dyżurny streamer – Chronolog, o ww. kombajnie Trinity nie wspominając, też niczego powyżej 24 Bit/ 192 kHz nie trawią. Co do zasilania, to jak z pewnością sami Państwo zauważyli w module sygnałowym Dialogu takowego nie ma, gdyż sekcja zasilająca została relegowana do własnego, wykonanego z 2mm stalowych blach i dopieszczonego aluminiowym frontem z trzema diodami lokum i łączy się z jednostką sygnałową wielopinowym przewodem. Od strony konstrukcyjnej, oprócz wspomnianej modułowości mamy do czynienia z konstrukcją w pełni zbalansowaną, nad którą pieczę sprawuje mikroprocesorowe sterowanie. A właśnie, skoro jesteśmy przy kontroli, to oprócz oczywistej obsługi z poziomu frontu w katalogu znajdziemy również dedykowany, systemowy pilot o jakże adekwatnej do powierzonej mu funkcji nazwie Director.
Monobloki Monolog, to już zupełnie inna waga. Każdy z nich pochwalić może się 23,5kg, na które składa się nie tylko solidna obudowa z potężnymi pokrywającymi większość powierzchni bocznych radiatorami, lecz również zgodny z firmowym wzornictwem aluminiowy front z pokaźnych rozmiarów czernioną szybą chroniącą łukowaty, wzorowany na klasycznych „wycieraczkach” LED-owy wskaźnik VU Meter pracujący w zakresie od -40bB do +3dB pod którym prezentowana jest wartość … napięcia wejściowego. Z kolei piętro niżej, wzdłuż dolnej krawędzi usytuowano pola wskazujące na uaktywnienie konkretnych funkcji, wybrane wzmocnienie (20dB, 26dB, 32dB), wejście (RCA/XLR), etc. Urządzenia do życia budzimy z pomocą obecnego pod ww. oknem dyskretnego przycisku. Skoro okupujące boki radiatory mamy z głowy, to zerknijmy na zaplecze, gdzie w pierwszej kolejności uwagę zwracają nader przydatne podczas działań natury logistycznej, oraz po finalnym ustawieniu chroniące przyłącza, masywne uchwyty. Pomiędzy nimi wygospodarowano miejsce na, patrząc od góry przyciski dedykowane wskazywanym na froncie nastawom, wejścia w standardzie RCA i XLR, wyjście XLR (jeśli kogoś naszłaby ochota na bi-amping), solidne pojedyncze terminale głośnikowe uzupełnione będącym ukłonem w kierunku odbiorców z obszaru pro-audio Speakonem. Tę zaskakująco rozbudowaną listę zamyka panel z włącznikiem głównym, komorą bezpiecznika i gniazdem zasilający IEC, oraz magistrala 10V triggera. Za trudnymi do zignorowania osiągami, czyli 400W przy 8Ω i 650W przy 4Ω stoi oczywiście firmowe know-how obejmujące w pełni zbalansowaną topologię i potężną sekcję zasilania. Każdy z pracujących w klasie AB monobloków posiada bowiem konstrukcję zmostkowaną – opartą na bliźniaczych modułach. Ów dualizm dotyczy również zasilania, gdzie znajdziemy dwa 500 VA i baterię kondensatorów o łącznej pojemności przekraczającej 80 000μF.
Przechodząc do części poświęconej brzmieniu niemieckiej amplifikacji od razu lojalnie uprzedzę, że nie bierze ona (amplifikacja, nie część recenzji) jeńców. Bowiem pierwsze skojarzenie jakie nasunęło mi się na myśl po włączeniu albumu „Dragonchaser” formacji At Vance to „blitzkrieg”, bowiem zmasowane uderzenie brutalnych dźwięków nastąpiło na tyle błyskawicznie, że nie sposób było na taką nawałnicę doznań się przygotować. Jeśli w tym momencie zaczynają się Państwo zastanawiać, czy archaiczny (krążek ma bagatela 20 lat) power-metal, strzeliste, ultra high-endowe, „obsypane” diamentami Gaudery i 650W (Berliny są 4 Ω) na kanał, to dobry pomysł z niekłamaną satysfakcją pragnę powiedzieć, że jak najbardziej. Okazuje się bowiem, że niemieckie kolumny z niemiecką amplifikacją dogadały się w iście synergicznym stopniu, serwując naszym polskim uszom prawdziwy … Armagedon. Szaleńcze tempo, obłąkańcze partie perkusji i szybsze od namydlonych błyskawic gitarowe riffy z iście neurochirurgiczną precyzją szarpały synapsy wprawiając nasze kończyny w rytmiczne podrygi. Bas był bezwzględnie kontrolowany, zróżnicowany i twardszy od wygrzebanych w czeluściach barku, pamiętających czasy tow. Gierka landrynek. Od razu tylko nadmienię, że wbrew pozorom nie sposób Trigonom zarzucić zbytnią analityczność, czy wręcz chłód. To raczej przysłowiowa studyjna liniowość i rzetelna transparentność, z jaką od lat, za sprawą swojego dyżurnego Brystona 4B³, jestem za pan brat. Jednak Monologi idą w owej estetyce o krok, bądź nawet dwa dalej. Są bardziej bezpośrednie, potężniejsze i schodzą jeszcze niżej i choć nie potrafią aż tak czarować wysyceniem średnicy i skalą dźwięku jak Mephisto nie sposób mieć o to do nich pretensji. Warto jednak pamiętać, iż pełnię swoich możliwości Trigony pokażą spięte po XLR-ach, dzięki którym czarować będą nie tylko wspomnianą bezpardonowością i wolumenem dźwięku, lecz również lepszą definicją struktury, tkanki źródeł pozornych. Z kolei transmisja po RCA przypaść do gustu może posiadaczom nieco zbyt ospałych i cierpiących z powodu niezbyt satysfakcjonującej czytelności kolumn, do których jak wszem i wobec wiadomo Gauderów zaliczyć nie można. Pozostając jeszcze przy najniższych składowych, na sposób ich prezentacji ma również wpływ wybór wzmocnienia ustawiony w monoblokach, dzięki czemu możemy sami decydować o ich motoryce i kresce je kreślącej. Chodzi bowiem o to na ile chcemy „kręcić obroty” a tym samym jaka charakterystyka pracy „silnika” w danym momencie jest nam potrzebna.
Całe szczęście, pomimo wspomnianej bezpardonowości i zamiłowania do obłąkańczego pędu nawet oniryczno – syntetyczny „All My Demons Greeting Me As A Friend” Aurory wypada nie tyle dobrze, co po prostu wybornie. Operujący wcześniej w chrupkiej („crispy”) estetyce bas nagle pokazał się w nieco bardziej krągłej, soczystej i impresjonistycznej odsłonie, dzięki czemu nie próbował nadmiernie usztywnić poczynań intrygującej blond-artystki. Oczywiście niejako z automatu zniwelował niekontrolowane buczenia i dudnienia pokazując, że bawet, tam zamiast czarnej i mokrej „waty” są jednak jakieś konkretne dźwięki mające swój początek i koniec, a także jasno zdefiniowane miejsce w przestrzeni. W dodatku jej wysoki i dziewczęcy wokal pomimo mniejszej aniżeli na co dzień oferuje Gryphon soczystości daleki był od szklistości, czy osuszenia. Za to zjawiskowo wręcz kontrastował z syntetycznymi plamami muzycznego tła łapiąc za ucho iście kryształową czystością. Jest to zarazem przykład poziomu wyrafinowania jaki może i w tym wypadku reprezentuje ambitny skandynawski (dark) pop, z którym z naszego podwórka może konkurować chyba jedynie Brodka. Utrzymany w podobnych, przynajmniej jeśli chodzi o tempo wydarzeń, album „Liberty” Anette Askvik z racji operowania w niemalże ECM-owskiej estetyce i wykorzystania zdecydowanie szerszego wachlarza naturalnych instrumentów pokazał, że również tzw. „gra ciszą” nie jest Trigonom obca. Niemieckiej amplifikacji udało się bowiem nader udanie uchwycić skandynawską melancholię i brak jakichkolwiek oznak pośpiechu. W dodatku, gdyby dla kogoś całość wypadła nieco zbyt chłodno Trigony wdzięcznie poddają się audiofilskiemu dopieszczaniu i z racji własnej transparentności oddają sygnaturę wpiętego weń okablowania. Dlatego też wystarczy sięgnąć po odpowiednie propozycje z katalogu Cardasa (Clear Reflection), Organica (Reference) , czy też Vermöutha (Reference) i cieszyć się spełniającym nasze wygórowane wymagania dźwiękiem najwyższej próby.
Tym oto sposobem dobrnęliśmy do końca niniejszej epistoły i w ramach finalnego résumé nie pozostaje mi nic innego jak zakwalifikować tytułowy zestaw Trigona do … High-Endu. Okazuje się bowiem, że Dialog wespół z parą Monologów nie tylko sprawdziły się z niezbyt pobłażliwymi dla niższej od nich klasą elektroniki Gauderami, lecz również poprzez świetną nad nimi kontrolę i zdolność oddania zarówno iście apokaliptycznych spiętrzeń dźwięku, jak i operujących na granicy percepcji szeptów i szmerów nie miały najmniejszych kompleksów. Jeśli zatem rozglądają się Państwo za bezkompromisowym i zarazem w pełni uniwersalnym – pozbawionym własnych preferencji repertuarowych, wzmocnieniem, to proszę mi wierzyć, że w okolicach 100 000 PLN trudno będzie Wam znaleźć godną Trigonów konkurencję.
Marcin Olszewski
System wykorzystywany w teście:
Źródło:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon Transrotor Leonardo 40/60 TMD
– wkładka Phasemation PP-200
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: EIC
Producent: Trigon
Ceny
Trigon Dialog: 29 999 PLN
Trigon Monolog: 28 999 PLN / szt.
Dane techniczne
Trigon Dialog
Pasmo przenoszenia: 1Hz – 450kHz (w zależności od modułu)
Zniekształcenia: < 0,02%
Przesłuch między kanałami: < -80dB (1kHz)
Odstęp sygnał/szum:< -96dBA
Wejścia: max. 7 modułów
Impedancja wejściowa: 47 kΩ
Wyjścia: max. 7 modułów
Impedancja wyjściowa: 33 Ω
Wyposażenie dodatkowe: pilot DIRECTOR
Dostępne moduły: UNBAL-INPUT,BAL-INPUT, UNBAL-OUTPUT, BAL-OUTPUT, PHONO-INPUT, DIGITAL-INPUT (2 x Coax, Toslink, USB)
Wymiary (S x W x G): 440 x 89 x 350 mm (jednostka główna); 200 x 58 x 350 mm (zasilacz)
Waga: 10,5 kg (z 3 modułami)
Trigon Monolog
Moc wyjściowa: 650W / 4Ω; 400W /8Ω
Wejścia: RCA, XLR
Impedancja wejściowa: 47 kΩ (RCA), 22 kΩ (XLR)
Wyjścia: pojedyncze głośnikowe, 1x XLR Line
Zniekształcenia:< 0,03%
Pasmo przenoszenia: 0,5Hz – 250kHz (-3dB)
Szum sieciowy: 120uV (A) RCA, 150uV (A) XLR
Wymiary (S x W x G): 300 x 180 x 460 mm
Waga: 23,5 kg