Opinia 1
O tym, że Krzysztof Owczarek z Audio Atelier ma nosa do wyciągania na światło dzienne i popularyzacji marek niszowych, na swój sposób egzotycznych a przede wszystkim prowadzonych przez prawdziwych pasjonatów nikomu obeznanemu z tematem uświadamiać nie trzeba. Począwszy od niemalże kultowego w pewnych kręgach japońskiego Reymio, poprzez wymykające się jakiemukolwiek zaszufladkowaniu fińskie kolumny Gradient, kanadyjskie przewody Luna Cables, niemiecką elektronikę Thöress Puristic Audio Apparatus, po cieszącego się niesłabnącym powodzeniem Lumina i czerpiące pełnymi garściami ze spuścizny BBC Falcon Acoustics. Dlatego też, kiedy półtora roku temu prosto z Wrocławia dostaliśmy do testów niepoważnie śmieszne tak pod względem gabarytów, jak i kompletnie niepasującej naszego profilu ceny niewielkie, pochodzące z jednej z najbardziej popularnych wakacyjnych destynacji akcesorium, czyli grecki Ideon Audio 3R USB Renaissance mk2 Blackstar edition nauczeni doświadczeniem, zamiast wrodzonej nieufności wykazaliśmy zainteresowanie, które finalnie zmieniło się w pełny szacunku podziw nad skalą poprawy jaką ten audiofilski bibelot potrafił wnieść do systemu. Skoro tak niepozorny gadżet potrafił nieźle namieszać w naszych rankingach nikogo nie powinien dziwić fakt, iż w momencie, gdy tylko w naszym zasięgu znalazło się jego starsze rodzeństwo czym prędzej przyklepaliśmy jego dostawę. Tym oto sposobem w naszej redakcji zagościł przetwornik cyfrowo-analogowy Ideon Audio Ayazi mk2 DAC, do którego w kolejnym odcinku dołączy uzdatniacz transmisji USB 3R Master Time Black Star. Nie wychodząc jednak przed szereg i nie uprzedzając faktów pozwolicie Państwo, że przynajmniej na razie skupimy się na samym Ayazi.
Patrząc en face śmiało można byłoby uznać, iż otwierający greckie portfolio przetwornik, powyżej którego znajdziemy flagowy Absolute DAC ε, mamy do czynienia z może nie pełnowymiarowym, ale z powodzeniem łapiącym się na „półkę” midi komponentem audio. Wystarczy jednak spojrzeć nań z profilu, bądź lotu ptaka, by zorientować się, że przy 29 cm froncie ma on jedynie 17 cm głębokości, czym przypomina urządzenia włoskiej, również gustującej w tak płytkich bryłach, manufaktury North Star Design. Korpus wykonano z grubych aluminiowych płatów przykręconych do pełniących rolę stabilizatorów również aluminiowych, umieszczonych od wewnątrz w narożnikach „krawędziaków”. Blisko półcentymetrową grubością wyróżnia się masywny front, na którym oprócz okupującego lewy narożnik firmowego logotypu z motywem górskiego masywu i wyfrezowanym oznaczeniem modelu w prawym dolnym znajdziemy jedynie umieszczone w niewielkich zagłębieniach dwa przełączniki hebelkowe z dedykowanymi im diodami. Lewy odpowiedzialny jest za wybudzenie i uśpienie a prawy pełni rolę selektora źródeł. Zero wyświetlaczy, zero mniej bądź bardziej uporządkowanych zbiorów diod informujących o parametrach obsługiwanych w danym momencie sygnałów. Ot nader daleko posunięta lakoniczność komunikacji ograniczona li tylko do tego, czy urządzenie działa i skąd czerpie sygnał. Z drugiej strony czy trzeba czegoś więcej do słuchania? Przecież w obecnym natłoku, czy wręcz przesycie szumem informacyjnym taka chwila wytchnienia, gdy nic nas nie atakuje może okazać się na wagę złota.
Ściana tylna okazuje się również być ostoją minimalizmu. Do dyspozycji otrzymujemy bowiem jedynie wejście koaksjalne S/PDIF i USB, parę solidnych, złoconych wyjść liniowych RCA i trójbolcowe gniazdo zasilające IEC. Całość uzbrojono w cztery niewielkie gumowe nóżki, które nie tylko pełnią rolę anty-rezonansową, lecz również zapobiegają przesuwaniu się urządzenia na płaskich i śliskich powierzchniach. W kartonie transportowym znajdziemy również dwie niewielkie karteczki – jedną z podziękowaniami za zakup i drugą z informacją, iż instrukcję należy pobrać spod wskazanego adresu www. Rozsądne to i zarazem proekologiczne podejście, gdyż większość użytkowników i tak po manuala nie sięgnie a jeśli już to raczej jednorazowo i zapomni o temacie a raz pobrany PDF miejsca nie zajmie, walać się po szufladach nie będzie a i drzewostanowi krzywdy nie zrobi.
Nawet pobieżny i niezobowiązujący rzut oka do trzewi w pierwszej chwili uspakaja a w kolejnej intryguje, zastanawia. Pierwszą reakcję budzi bowiem solidne, oparte na klasycznym i znacznie przewymiarowanym (wyglądającym na zacne 50VA) transformatorze toroidalnym i baterii dziesięciu 470 µF kondensatorów Elna Silmic II a drugie zawartość sporej, wypełniającej większość dostępnej powierzchni płytki drukowanej. Co w niej takiego niezwykłego? Pozornie nic, bowiem wejście koaksjalne obsługuje odbiornik S/PDiF Wolfson WM8804G a USB ultraszybki procesor CMedia CM6631A, jednak sercem układu jest dość budżetowy, acz lubiany 24 bit-owy układ ESS Sabre ES9023P z wbudowanym wzmacniaczem operacyjnym i z 2 Vrms wyjściem napięciowym, z którego sygnał trafia bezpośrednio do wyjść RCA. Prosto, schludnie i co najważniejsze bez zbędnych elementów wydłużających drogę sygnału. Od strony tak konstrukcyjnej, jak i elektrycznej wszystko się zatem ładnie zgrywa. Jest jednak małe „ale”. Otóż grecki producent deklaruje, iż Ayazi obsługuje sygnały PCM do 32bit/384 kHz, co poniekąd potwierdzają zajęcia praktyczne, bo takowy sygnał można do ww. DAC-a dostarczyć i muzyka popłynie z głośników. Jeśli jednak zerkniemy na parametry użytej kości przetwornika okaże się, iż kończy ona pracę na 24 bitach a i sam kontroler fabrycznie obsługuje sygnał PCM do 192KHz/32bit . Czyli mamy w tym przypadku dość ciekawą sytuację. O ile bowiem większość producentów potrafi limitować na wejściu możliwości najnowszych przetworników, to tu autorsko zaprogramowany kontroler USB wydaje się zdecydowanie bardziej elastyczny, aniżeli ponad 10 letni (debiutował 17 września 2010 a ostatnia wersja datowana jest na 6 kwietnia 2015) przetwornik jest w stanie obsłużyć, spektrum sygnałów. Całość kontrolują dwa świetne zegary Crystek CCHD-957, z których jeden obsługuje kość DAC-a, a drugi – sekcję USB. I na koniec jeszcze jedna, niezobowiązująca uwaga skierowana do jednostek lubiących od czasu do czasu coś sobie w systemie, niekoniecznie dużym kosztem, poprawić. Otóż dostęp do bezpiecznika, po zdjęciu płyty górnej obudowy, jest w Ayazi całkowicie bezproblemowy, więc jeśli tylko kogoś najdzie ochota na taki praktycznie bezinwazyjny tuning, to cała operacja nie powinna zająć więcej niż kilka minut.
Zamiast jednak gonić za suchymi cyferkami i śledzić z suwmiarką w dłoni ścieżki sygnałów zdecydowanie lepiej skupić się na muzyce, bo tę, uchylając nieco rąbka tajemnicy, Ayazi prezentuje wybornie. Oferuje bowiem brzmienie łagodne i nieprzesadzone a jednocześnie niezwykle rozdzielcze i dynamiczne. To takie analogowe oblicze cyfry, którego poznanie dość mocno może nadszarpnąć wydawać by się mogło ugruntowaną niechęć do plików i streamingu. Oczywiście jeśli takową postawę reprezentujemy, w przeciwnym wypadku będzie tylko potwierdzeniem faktu, że stereotypowa „cyfrowość” już dawno przeszła do lamusa a finalną jakość dźwięku niekoniecznie determinuje nośnik, medium stanowiące źródło a klasa systemu odtwarzającego. Jest tylko jedno „ale”. Aby ów poziom satysfakcji osiągnąć jednostka robocza musi być wygrzana a to w przypadku Ideona oznacza pi razy drzwi jakieś 300 godzin. Przesada? Bynajmniej, bowiem na testy otrzymaliśmy dwa (widoczne na zdjęciach) egzemplarze – jeden z kilkudziesięciogodzinnym przebiegiem i drugi mający na koncie kilkaset godzin pracy i różnice pomiędzy nimi były bezdyskusyjnie zauważalne a zarazem trudne do pominięcia. Całe szczęście mając przez ponad dwa tygodnie oba urządzenia nie tylko na stanie, lecz przede wszystkim pod prądem i w torze z łatwością mogliśmy ewolucję nowszej jednostki śledzić i skrupulatnie odnotowywać zachodzące w niej zmiany. A były one, jak już zdążyłem wspomnieć zasadnicze. Wyjęty prosto z kartonu Ayazi gra bowiem dźwiękiem może i poprawnym, jednak dość zachowawczym i charakteryzującym się delikatnym zmatowieniem. Całe szczęście wraz z upływem roboczogodzin owa matowość znika a zachowawczość płynnie przechodzi w niewymuszoną i nienachalną muzykalność angażującą słuchacza już od pierwszych taktów. Pomijając kwestie finansowe mniej więcej na półmetku wygrzewania grecki przetwornik można byłoby sklasyfikować gdzieś w okolicach estetyki, walorów brzmieniowych Meitner Audio MA3, co dla części z nabywców może być i tak wielce satysfakcjonującym rezultatem. Jednak po kolejnych stu – stu pięćdziesięciu godzinach niemalże studyjna neutralność i liniowość zyskują na wysyceniu, koherencji i aksamitnej gładkości, co niejako kieruje skojarzenia ku fenomenalnemu Brinkmann Audio Nyquist mk2. Od razu jednak zaznaczę, iż ulampiony konkurent pod względem dynamiki, wysycenia i rozdzielczości idzie o wiele dalej, więc pojawia się w tu jedynie w kontekście kierunku zmian a nie samej intensywności doznań. Niemniej jednak Ideon jawi się jako orędownik kultury i elegancji przekazu bez zbytniego ciśnienia na każdorazowe podkreślanie własnej wyjątkowości i siłowego odciskania własnej sygnatury na reprodukowanym materiale. Zamiast tego woli ów materiał cywilizować i sprawiać, że zamiast irytować dochodzące naszych uszu dźwięki będą koić skołatane codzienną szarpaniną nerwy. Nie oznacza to bynajmniej faktu uśredniania i ujednolicania przekazu, gdyż zarówno różnicowanie nagrań, jak i rozdzielczość przekazu grecki przetwornik oferuje na wysokim poziomie. Stawia jednak na dojrzałość i rozsądek, więc jeśli szukacie Państwo demona dynamiki o nieposkromionej żywiołowości potrafiącego z „You Want It Darker” Leonard Cohen zrobić porywające i iście epickie show na miarę „Wagner Reloaded: Live in Leipzig” Apocalypticy, to nie ten adres. Skoro jednak odwołałem się do powyższych wydawnictw pozwolę sobie jeszcze chwilę przy nich pozostać z racji dość kluczowych różnic. O ładunku energetycznym już było, lecz włączając Cohena i mając w torze greckiego DAC-a z łatwością powinniśmy dać się oczarować niezwykłej głębi i spokojowi głosu kanadyjskiego barda. Tło jest sugestywnie czarna i niczym czarny aksamit pełni rolę swoistej kurtyny odcinającej tak nas, jak i grający przed nami band od szumu otoczenia. Z jednej strony króluje tu średnica z przyjemnie zaakcentowanym niższym podzakresem spajającym ją z basem, jednak z drugiej góry wcale nie brakuje, podobnie z reszta jak dołu. Może oba skraje nie niosą ze sobą takiego ładunku energii jak mój dyżurny, pełniący również rolę DAC-a Ayon CD-35 (Preamp + Signature). W tym jednak miejscu pozwolę sobie jednak na małą dygresję, bowiem przynajmniej w moim systemie austriacki „kombajn” najlepiej sprawdza się i dogaduje z Bryston 4B³ po XLR-ach o tyle Ideon takiej szansy nie miał, będąc skazanym na połączenie po RCA, które echuje się zauważalnie słabszą dynamiką, rozdzielczością i wysyceniem. Więc jakby nie patrzeć i tak było dobrze.
Zmiana repertuaru na ww. suto okraszoną metalem symfonikę jedynie potwierdziła wcześniejsze obserwacje jednocześnie zwracając uwagę na jeszcze jedną cechę Ayazi. Otóż o ile przy Cohenie przestrzeń, z racji dość ograniczonego instrumentarium, była dość oszczędna, o tyle z Apocalypticą wręcz wybuchła. To był iście koncertowo-stadionowy rozmach z właściwym tego typu występom wolumenem dźwięku i imponującym nie tylko pod względem szerokości i głębokości, lecz również wysokości budowaniem źródeł pozornych. Co istotne nawet przy tutti nie udało mi się przyłapać greckiego przetwornika na próbach upraszczania, czy ograniczania przekazu jedynie do pierwszoplanowych wydarzeń. O nie, pakiet źródłowych informacji pozostawał nienaruszony a jedyne, co na co dzień mam w nieco bardziej spektakularnym i namacalnym wydaniu, czyli uderzenie najniższego basu było nieco stonowane i lżejsze przy kreśleniu konturów nieco bardziej miękką kreską.
Choć aparycja Ideon Audio Ayazi mk2 DAC mogłaby wskazywać na jego pochodzenie z rynku DIY a więc spontaniczną samoróbkę, to już brzmienie jest na tyle dojrzałe i wyrafinowane, że pod żadnym pozorem nie może być dziełem przypadku. Jest to również urządzenie skierowane do odbiorcy, który zdążył już zaimpregnować się na tanie sztuczki i krótkotrwałe zachwyty. Ideon gra bowiem tak, jak gra konkurencja na zdecydowanie wyższych pułapach cenowych, gdzie nikt nikomu niczego udowadniać nie musi a zamiast komicznego prężenia muskułów liczy się przede wszystkim muzyka. Bo to właśnie muzyka jest najważniejsza a ją Ayazi prezentuje na tyle angażująco, że jeśli tylko zamiast rewolucyjnych rozwiązań i wynajdywania koło na nowo szukacie Państwo w niej ukojenia, to kontakt z greckim przetwornikiem może stać się dla Was powrotem do normalności.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones / Synergistic Research MiG SX
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC; Innuos PhoenixNet
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Co prawda jakiegoś dramatycznego wysypu marek z będącego dzisiaj naszym bohaterem landu, jeszcze nie ma, jednak gdy prześledzimy portfolio polskich dystrybutorów, okaże się, ku pewnego rodzaju pozytywnemu zaskoczeniu, że kilka greckich brandów od jakiego czasu znakomicie daje sobie radę. Nie będę uskuteczniał jakiejś długiej wyliczanki, tylko wspomnę choćby o testowanym na naszych łamach Ypsilonie, czy od jakiegoś czasu dającym o sobie znać w różnych periodykach branżowych projekcie biznesowym LAB12. Znacie? Nie znacie? Nie ma znaczenia, bowiem najistotniejszym jest sugerujący pozytywny odbiór przez klientów fakt konsekwentnego bytu tych podmiotów na naszym rynku, pośród których od jakiegoś czasu mocno odciska swoje piętno punkt zapalny dzisiejszego spotkania. A będzie nim oczywiście pochodząca z gorącej Grecji, mająca już u nas swoje pięć minut w postaci recenzji niepozornego rozmiarowo, ale za to wielkiego duchem regeneratora USB, dystrybuowana przez wrocławskie Audio Atelier marka Ideon. Tym razem spośród bogatej oferty owego wytwórcy na redakcyjny tapet trafił bardzo ciekawy przetwornik cyfrowo/analogowy Ayazi mk2 DAC.
Jeśli chodzi o gabaryty Ideon-a, gołym okiem widać, że mamy do czynienia z typowym, ubranym w aluminiową szatę rozmiarowym średniakiem. Przy uniwersalnej wysokości z jednej strony jest minimalnie węższy od typowych komponentów audio, ale za to z drugiej dość symboliczny w domenie głębokości. Jednak co istotne, jak na takiego malucha, waży zaskakująco sporo, co sugeruje, iż wydany nań budżet nie został zmarnowany na wizerunkowy blichtr, tylko na istotę jego bytu jaką jest obróbka sygnałów cyfrowych. Front to gruby płat zaoblonego na bocznych krawędziach aluminium, na połaci którego zaaplikowano rozrzucone na zewnętrznych flankach dwa hebelki – lewy włącznik główny, a prawy wybór wejścia SPDIF/USB – wraz z diodami sygnalizującymi aktualny stan pracy urządzenia. Temat pleców podobnie do awersu nie jest ostoją aplikacyjnego szaleństwa, jednak wbrew pozorom w pełni wystarcza do spełnienia swoich zadań. Takim to sposobem dostajemy do dyspozycji po jednym wejściu cyfrowym SPDiF oraz USB, jedno wyjście analogowe RCA oraz gniazdo zasilania. Jeśli chodzi o zakres obsługiwanych częstotliwości, temat opiewa na PCM do 32 bitów / 384 kH przy użyciu wejścia USB oraz do 24 bitów / 196 kHz podczas wykorzystywania SPDiF. Koniec kropka. Mało? Zapewniam, że w pełni wystarczająco, co udowodnił pozbawiony jakichkolwiek problemów aplikacyjnych, poniżej opisany proces testowy.
Jak to często bywa, z jednej strony byłem ciekawy, jak pretendent do laurów zagra na tle posiadanego dCS-a, a drugiej trochę obawiałem się zbytniego przekroczenia linii dobrego smaku, w nie ma znaczenia którą stronę. Na co dzień lubię lekko posłodzony świat muzyki – zapewniam, że udało mi się to osiągnąć przy użyciu uważanego za bezduszny, angielskiego przetwornika, jednak w dobrym wydaniu nie stronię również od jego neutralnej estetyki. Gorzej, gdy coś zaczyna zahaczać o rejony nadinterpretacji tych stylów grania. I nie ma znaczenia, czy przekaz ewaluuje w stronę większego body, czy szybkości, zawsze zdrowy konsensus musi być zachowany. I taki został znakomicie przez Greków osiągnięty.
Owszem, całość została pokazana z grubszą kreską i większą plastyką, jednak nadal z dobrym pakietem informacji i z dalekim od otyłości sznytem grania. Muzyka otulała mnie fajną intymnością, co wielokrotnie sprawiało wrażenie jakby większego realizmu zrealizowanych na setkę wydań płytowych. W tym przypadku mam na myśli choćby japoński mastering opery „Wesele Figara” Mozarta (Blu-spec CD2). To trochę nie po kolei „zlepione” ze sobą, jednak świetnie utrzymujące radość z obcowania z tym materiałem arie, na których idealnie słychać było, co konstruktor przetwornika miał na myśli. Chodzi o spowodowaną zwiększeniem nasycenia i plastyki dźwięku, nie tylko większą intymność, ale dodatkowo również namacalność jego odbioru, co w przypadku ludzkich głosów wypadało zjawiskowo. Ba, pełnymi beneficjentami takiego postawienia sprawy była również bardzo ważna dla tego rodzaju twórczości orkiestra i pewnie się zdziwicie, ale również scena z jej znakomicie oddaną drewnianą, czasem wzbudzaną szybkim przemieszczaniem się artystów podłogą. To było na tyle ciekawe doświadczenie, że mimo zwyczajowego codziennego, w pierwszej kolejności napawania się dość wyrazistym prowadzeniem orkiestry przez Teodora Currentzis-a – czytaj wyraźne zaznaczanie fraz i kontrapunktów sonicznych, to w wydaniu bardziej namacalnego Greka jedyną reakcją było zwrócenie uwagi na inne aspekty tej arii – wspomniana przyjemna w odbiorze namacalność, a nie odczucie jakiegokolwiek interpretacyjnego niedostatku pracy zgromadzonej wokół dyrygenta grupy muzyków.
W podobnym tonie, choć już z lekkim, jednak zapewniam, bezbolesnym oddaniem ostrości rysunku poszczególnych bytów na scenie wypadał jazz i co ciekawe nawet rock. Panowie z RGG swój najnowszy krążek podali mi co prawda z mniejszą iskierką blach perkusisty, jednak w zamian zaoferowali dostojniejszy, nadal pełen wielobarwności fortepian i nieco pełniejszy lecz konsekwentnie z dobrym zakresem informacji o strunach kontrabas. Natomiast buntowniczy Antimatter na płycie „Black Market Enlightenment” zamiast na pokazaniu wyrazistości wszechobecnych blach, nie ujmując im impetu, a jedynie bardziej kolorując w stronę złota, dogłębniej skupił się na nasyceniu reszty równie ważnej dla nich grupy instrumentów. Nadal była moc, energia i rozmach, z tą tylko różnicą, że z bardziej ludzkim obliczem. I wiecie co? Pomimo wychowania na mainstream-owym dla mnie w tej dziedzinie AC/DC bez problemu „kupuję” taką nutkę przyjemnej dla ucha, jednak pozbawionej cech ospałości, esencjonalności dźwięku, gdyż przy stosunkowo niewielkiej utracie szybkości narastania sygnału i w teorii zarezerwowanej dla tej muzy ostrości, zyskałem przyjemność napawania się dobrze osadzonymi w barwie wokalizą i akompaniującemu jej instrumentarium. Powodem była konsekwencja oddania realiów mocnego uderzenia, o co przecież w głównej mierze w tym materiale chodzi.
Jak wynika z powyższego tekstu, aplikacja tytułowego przetwornika Ideon Audio Ayazi mk2 Dac skutkuje nadaniu muzyce szczypty esencjonalności. To natomiast przekłada się na jej często bardziej zbliżające nas do naturalnej projekcji, uplastycznienie rozgrywających się w naszych pokojach artystycznych wydarzeń. Dla mnie przysłowiowa, naturalnie w dobrym tego słowa znaczeniu bomba. Oczywiście czy dla każdego, to już będzie zależeć jedynie od preferencji słuchacza, oczekiwań systemu. Innych opcji typu problemy soniczne naszego bohatera, nie ma, gdyż sam w sobie przy okraszaniu muzyki barwą jest daleki od przekroczenia dobrego smaku. Zatem jeśli w kwestii obróbki sygnału cyfrowego jesteście na rozstaju dróg, nie zapominajcie o dzisiejszym przedstawicielu greckiej inżynierii. Naprawdę jeśli chodzi o umiejętność podania muzyki, Ayazi wart jest znacznie więcej niż wskazuje na to jego aparycja. To w moim odczuciu jest nierujnujący kieszeni melomana typowy czarny koń.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
Źródło:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Dynaudio Consequence Ultimate Edition, Gryphon Trident II, Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon Transrotor Leonardo 40/60 TMD
– wkładka Phasemation PP-200
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Audio Atelier
Producent: Ideon Audio
Cena: 3350 € Silver, 3500 € Black
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: USB-B type 2, SPDI/F(Coax)
Napięcie wyjściowe: 2 V RMS
Impedancja wyjściowa: 250 Ω
Pasmo przenoszenia: 10 Hz-25 kHz (+/- 0,5 dB)
Odstęp sygnał/szum (DC-20kHz): >112 dB
THD+N (1 kHz, FS 96 kS/s): <0,002%
Przesłuch międzykanałowy: -110 dB
Wejście USB: asynchroniczne (podwójny zegar)
Wejście USB
• długość słowa: 32 bity
• Obsługiwane częstotliwości próbkowania: 44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192, 352,8, 384 kHz
Wejście S/PDIF
• długość słowa: 24 bity
• częstotliwość próbkowania: 44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192 kHz
Pobór mocy: 20 W (max)
Wymiary (S x G x W): 290 x 170 x 80 mm