Opinia 1
Jak z pewnością wierni i zarazem uważni czytelnicy pamiętają plichtowskie WK Audio nie tylko od przewodu zasilającego swoją radosną twórczość zainaugurowało – od modelu TheAir, co praktycznie każdą kolejną serię właśnie przynależną jej „sieciówką” otwierało . Wystarczy wspomnieć chociażby flagową TheRed, czy budżetową TheOne – w ramach kontrolowanego przecieku zdradzę, że lada moment światło dzienne ujrzą / na sklepowe półki trafią interkonekty, na które już mieliśmy okazję rzucić niezobowiązująco uchem. Wyjątkiem potwierdzającym powyższą regułę okazała się linia TheRay, której forpocztą były przewody … głośnikowe Speakers, które co prawda po testach odesłałem do producenta, lecz mniej więcej po dwóch tygodniach irytująco bolesnej rozłąki uznałem, że bez nich może nie tyle żyć, co słuchać się nie da i uprzejmie poprosiłem o ich zwrot, by na stałe wpiąć do redakcyjnego systemu. Wracając jednak do meritum, czyli do rodziny TheRay na stosowny, zasilający model trzeba było poczekać do ostatniej edycji Audio Video Show, podczas której takowym specjałem Witold Kamiński – założyciel, konstruktor i właściciel marki raczył był się pochwalić. Skoro czytacie Państwo te słowa, to znak, że koniec końców i do nas ów przewód dotarł a tym samym możemy podzielić się zebranymi podczas jego odsłuchów obserwacjami.
Zgodnie z rodzinną unifikacją również i TheRay Power przyodziano w błękitny peszel oraz uzbrojono w pełniące rolę reduktorów średnicy aluminiowe tuleje z grawerunkiem informującym o pochodzeniu – logotyp producenta i przynależności do wiadomej linii. Z racji, iż mamy do czynienia z niższą aniżeli topowa TheRed serią jakoś trzeba przełknąć brak biżuteryjnej konfekcji, czyli 50-ek NCF Furutecha i przyjąć do wiadomości, że tym razem WK Audio zdecydowało się na nieco bardziej budżetową półkę z portfolio ww. Japończyków, czyli od strony „ściany” wylądował FI-E38R a od strony odbiornika FI-C15 NCF R. I tu od razu pozwolę sobie na małą dygresję, gdyż może i 15-ka ani nie zachwyca swą aparycją, ani nie łapie za oko iście biżuteryjnym wykończeniem masywnego korpusu, lecz jej niskoprofilowość jest swoistym wybawieniem dla wszystkich posiadaczy wszelakiej maści wagopodobnych płaszczek w stylu Devialetów (np. zaprezentowanego na AVS 2024 Astra Opéra de Paris ), czy Linnów (Klimax), starszych inkarnacji Luminów, etc., gdzie w zadek normalnego wtyku – z okrągłym, pełnowymiarowym korpusem zaaplikować nie sposób, którzy niekoniecznie czują potrzebę dodatkowego drenażu kieszeni na CF-C15 NCF(R). Skoro przy oszczędnościach mowa, to cieszy iż „optymalizacja kosztów własnych” ominęła opakowanie i tytułowy przewód dociera do odbiorcy końcowego w suto wyściełanej gąbką eleganckiej sklejkowej skrzyneczce (vide unboxing).
Co do ukrytej przed oczami ciekawskich anatomii TheRay Power wzorem swojego rodzeństwa w całości wykonywany jest ręcznie z miedzi o bardzo wysokiej czystości i autorskim zaplocie. Żyły robocze posiadają przekrój 6 mm² a każda z nich posiada inną budowę. Widoczne na powyższych zdjęciach aluminiowe tuleje pełnią nie tylko dekoracyjno-informacyjną rolę, lecz również są „strojonymi” elementami antywibracyjnymi.
Zabierając się za odsłuchy naszego gościa doskonale zdawałem sobie sprawę, iż nawet podświadome oczekiwanie od niego tego, co zaprezentował TheRed będzie tylko i wyłącznie ze szkodą dla niego i pośrednio dla mnie. Cóż jednak z tego, skoro wbrew zdrowemu rozsądkowi a zarazem zgodnie z minionkową logiką („jeśli czegoś nie wolno, ale bardzo się chce, to można”) takowe kołaczące się z tyłu głowy pobożne życzenia się pojawiały. I … proszę mi wierzyć, że przekazując go na dalsze recenzenckie katusze Jackowi daleki byłem od poczucia czy to rozczarowania, czy też niedosytu. A to wszystko za sprawą zaskakującej energetyczności i witalności plichtowskiego przewodu, który nie mogąc równać się ze szlachetniej urodzonym pociotkiem z jednej strony darował sobie próby jego doścignięcia a z drugiej pewne ograniczenie (w porównaniu z TheRed) skali i wolumenu generowanej prezentacji rekompensował wielce atrakcyjną otwartością i swobodą. Bas charakteryzował się świetnym zróżnicowaniem i choć na „The Death of Slim Shady (Coup De Grâce)” Eminema nie zapuszczał się tak nisko jak rezydujące u mnie AudioSolutions Figaro L2 zejść potrafią, to bez zająknięcia i grymaszenia trzymał obłąkańcze tempa i zachowywał pełne zróżnicowanie na „The Reclamation of I” Imminence, którego do grona najłatwiejszych do odtworzenia albumów nie sposób zaliczyć. Całe szczęście zdolność oddania szaleńczych galopad to nie jedyna jego zaleta, gdyż na zdecydowanie bardziej cywilizowanym „Brushed” trio markusphilippe plus bischi pokazał, że i operowanie barwą, długością wybrzmień oraz różnicowanie strun od gry pudłem, czy umiejętne łączenie chrupkości werbla z mięsistością kontrabasu nie stanowi dla niego żadnego problemu. Części odbiorców z pewnością do gustu przypadnie również delikatne faworyzowanie przełomu wyższego basu i niższej średnicy, przez co przekaz proponowany przez TheRay Power na tle bardziej liniowej konkurencji jawi się jako bardziej energetyczny i namacalny, bezpośredni a jednocześnie pozbawiony podskórnej nerwowości, czy nadpobudliwości.
Tym oto sposobem docieramy do średnicy, która nader udanie łączy przyjemną uchu saturację z rozdzielczością i komunikatywnością, więc zarówno brylujący na ww. wydawnictwie saksofon, jak i ciepłe, jedwabiste wokale na „Shadow” Lizz Wright były jak na wyciagnięcie ręki – z krwi i kości. TheRay niczego też nie wyostrza i nie konturuje a jednocześnie kreśli bryły pozorne wyraźnie i precyzyjnie, przez co nie mamy wrażenia nadmiernej lepkości, czy wręcz przegrzania dźwięku i to pomimo faktu, że góra jest zarazem zaskakująco gładka, jak i bogata we wszelkie, nawet zazwyczaj upraszczane, bądź pomijane mikro-informacje. Dostajemy bowiem pełną pulę tzw. planktonu i aury otaczającej muzyków, najdrobniejsze szmery i pogłosy budujące holograficzną przestrzeń oraz zaskakująco dużo „powietrza” – tak „na górze”, jak i w głębi sceny. Proszę tylko sięgnąć po „In My Solitude: Live at Grace Cathedral” Branforda Marsalisa a usłyszycie, czy wręcz poczujecie na własnej skórze. ogrom kubatury w jakiej dokonano realizacji.
Jak z pewnością zdążyliście się Państwo domyślić WK Audio TheRay Power nie jest ani najlepszym przewodem zasilającym w ogóle, ani nawet w obrębie portfolio plichtowskiej manufaktury. Jest fakt niepodważalny i niepodlegający dyskusji. I bardzo dobrze, bo nie taka jest jego rola i nie takie ambicje miał jego konstruktor. Chodziło bowiem o stworzenie modelu wymagającego mniejszego wsadu materiałowego, rezydującego oczko niżej od flagowego TheRed przy jednoczesnej redukcji ceny i zachowaniu możliwie wielu cech starszego rodzeństwa. Mission impossible? Cóż, śmiem twierdzić, że owa sztuka Witkowi jednak się udała i TheRay Power wstydu rodzinie nie przynosi. Ba, wydaje się świetnym uzupełnieniem sukcesywnie rozrastającego się katalogu i zarazem dość oczywistym jeśli nie partnerem, to wielce smakowitą przystawką przed zakosztowaniem walorów topowego modelu. A tak już zupełnie na serio i bez zbytnio poetyckich metafor – za godny polecenia tak pod względem brzmieniowym, jak i ekonomicznym uważam duet TheRay zaaplikowany w źródle i TheRed we wzmocnieniu, a tym samym gorąco Państwa zachęcam do nausznej weryfikacji takiej konfiguracji. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by przygodę z WK Audio rozpocząć od solowych występów TheRay Power, bądź też szarpnąć się na (prawie – brakuje jeszcze jakiegoś interkonektu) cały błękitny set i zamiast bezskutecznie gonić upragnionego króliczka wreszcie skupić się na muzyce.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II + 2 x bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Blue
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio; AudioSolutions Figaro L2 + Solid Tech Feet of Balance
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: WK Audio TheRay Speakers + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: QSA Red + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super6 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody Ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Z zajmującą środek oferty linią TheRay plichtowskiej marki WK Audio jakieś 4 miesiące temu mieliśmy przyjemność już się spotkać. Wówczas było to ciekawie wypadające okablowanie kolumnowe, które dostając swoje pięć minut po świetnie brzmiącym flagowcu TheRed mimo naturalną koleją rzeczy skromniejszych nakładów finansowych bez najmniejszych problemów się obroniło. Z tego co pamiętam z tamtego testu, zagrało bez pogoni za wyczynowością, ale nie gubiąc przy tym niezbędnej iskry i odpowiedniej dawki energii, dzięki czemu muzyka zawsze tętniła fajnym życiem. Przy stosunkowo przyjaznej dla klienta cenie efekt był na tyle dobry, że po zakończonym teście nie omieszkaliśmy zapytać producenta, czy ma jakieś plany odnoście innego okablowania z tego modelu. Ku naszemu zadowoleniu odpowiedź była szybka i twierdząca. I gdy wydawało się, że jak to w życiu bywa, temat będzie długo dopieszczany, zaraz po nowym roku dostaliśmy telefon, iż działania konstruktorskie dobiegły końca. Takim to sposobem, za sprawą prężnego działania stacjonującego w Plichtowie WK Audio dziś przyjrzymy się przewodowi zasilającemu TheRay Power.
Jak i z czego zbudowany jest tytułowy kabel? Z uwagi na częste próby podkradania know how przez mistrzów od podrabiania wszystkiego co się da, informacji w sieci nie ma zbyt wiele. Dlatego bazując na informacjach zawartych na stronie producenta wiemy, że przewodniki wykonano z wysokiej jakości miedzi beztlenowej. Te uformowano w firmowy, testowany przez wiele miesięcy splot i w celach minimalizacji zewnętrznych zakłóceń finalnie ubrano w wysokiej jakości materiały izolacyjne i tłumiące wibracje. Jeśli chodzi o terminację naszego bohatera, mając na uwadze ukierunkowanie oferty do szerokiego grona użytkowników zastosowano niedrogie, jednak w światowym rankingu uważane za znakomite w zderzeniu ceny z jakością wtyki japońskiej marki Furutech – FI-C15 NCF R oraz FI-E38 R. Tak prezentujące się, finalnie ubrane w błękitny peszel kabel w drogę do klienta pakowany jest w wyściełaną profilowaną gąbką skrzynkę ze sklejki oraz zostaje opatrzony certyfikatem oryginalności.
Z jakiej strony pokazał się tytułowy TheRay? Otóż z bardzo dobrej, gdyż uzupełniając ofertę tej linii poszedł drogą głośnikówki. To zaś oznacza dobre operowanie blaskiem, energią oraz niezbędną do zbudowania ciekawego spektaklu muzycznego, czyli nienachalną, acz wyraźnie kreślącą byty na wirtualnej scenie krawędzią dźwięku. Bez niebezpiecznej wyczynowości, aby uniknąć efektu żyletki, za to bez problemu oddającą nawet najbardziej wyczynowe popisy będącego dla mnie Palcem Bożym kontrabasu. Tak tak, ten instrument mimo swojej pozornej prostoty grając soczystym dźwiękiem w szybkich pasażach jest bardzo trudnym do oddania. Z jednej strony nazbyt konturowy będzie ubogi w artefakty tworzone przez pudło rezonansowe, a z drugiej miękko określony w domenie krawędzi zacznie grać tylko pudłem. Tak źle i tak niedobrze. Dlatego tak ważny jest odpowiedni konsensus pomiędzy ostrością rysowania i wypełniania soczystym impulsem danego dźwięku, który podczas tego testu został odpowiednio ustalony. Pierwszym z brzegu materiałem udowadniającym tę tezę jest chociażby dość często przywoływany przez mnie koncert Keith’a Jarretta (fortepian), bębniarza Jacka DeJohnette’a i szalonego basisty Gary’ego Peacocka „Inside Out”. W znakomitej większości to ballady, jednak jak to zwykle w improwizowanym jazzie jest standardem, co jakiś czas każdy z muzyków ma swoje pięć minut. Powiem tak, cała płyta jest świetna. Ba, każdy z muzyków to mistrz w swojego instrumentu. Ale prawdopodobnie wbrew większości z Was dla mnie najbardziej spektakularna jest praca kolokwialnie mówiąc przerośniętych skrzypiec. I tak naprawdę odbiór tej płyty zawsze determinuje poziom mojej akceptacji gry Gary’ego. A, że będący punktem zapalnym tego spotkania TheRay poradził sobie z tym tematem bardzo dobrze, od samego początku piszę o nim, jak o godnym uzupełnieniu oferty również świetnie brzmiącego, dokładnie w tej samej estetyce kabla kolumnowego. Ale, że by nie było. Oczywiście nie samym wyraźnym rysowaniem wirtualnych bytów człowiek żyje i oprócz przed momentem opisanego radzenia sobie z kontrabasowym torem przeszkód, przez cały czas zwracałem uwagę na ogólną specyfikę prezentacji tej płyty. Naturalnie chodzi o sposób podana tego koncertowego wydarzenia. W tym przypadku mam na myśli dobrą wizualizację rozmiarów otoczenia z nagradzającą artystów gromkimi brawami publiczność, a także odpowiednie zawieszenie oraz rozwibrowanie w tym bezkresie pojedynczych dźwięków. W pierwszym przypadku chodziło o gradację planów wszechobecnych oklasków, zaś w drugim o unikanie nazbyt szybkiego znikania delikatnie brzmiących nut, co często jest pokłosiem szaleńczej pogoni za konturowością przekazu i nieadekwatnie wyczynowym do danej chwili w domenie czasu atakiem kolejnej frazy. W tym aspekcie plichtowski kabel także wyszedł z tarczą. Zagrał swobodnie, z dobrym timingiem i oddechem, co przez cały testu dzięki umiejętnie wdrożonym w życie, artykułowanym od samego początku niuansom brzmieniowym było gwarantem fajnego obcowania z wszelkiego rodzaju muzyką. Nie tylko jazzem, ale także tą agresywniejszą. Czy da się lepiej? Owszem i nawet nie trzeba daleko szukać, bo lepszy produkt znajdziemy choćby w portfolio WK Audio z serii TheRed. Ale po pierwsze – jest to okupione innymi kosztami zakupu. A po drugie – zanim zaczniecie odsłuchy z wysokiego „c”, zalecam przymierzyć się do naszego bohatera. Jest tańszy, a przy tym pełen witalności i energii, co z pewnością wielu z Was w pełni usatysfakcjonuje.
Jak na koniec zachęcę Was do prób z tytułową konstrukcją? Spokojnie, nie będę się zbytnio kajał, bo kabel znakomicie sam się obroni. Powiem tylko, abyście nie przykładali zbytniej wagi do zastosowanych wtyków. Wiem od wielu znajomych, że ocena wykorzystanych do produkcji komponentów dla niejednego audiomaniaka jest jednym z pierwszych kryteriów ustalania potencjalnej listy. W testowym modelu nie są z najwyższych serii Furutecha i sam na początku byłem zaskoczony takim wyborem. Jednak zapewniam, w najmniejszym stopniu nie degradują dźwięku, w zamian zaś pozwalają zaproponować rozsądną cenę, co w dzisiejszych czasach szaleństwa wielu producentów na tym punkcie jest rzadkością. I małe sprostowanie frazy „nie degradują”. Chodzi o fakt maksymalnego wykorzystania potencjału zastosowanych przewodników i ich wewnętrznej konstrukcji przy rozsądnej wycenie oferty. Dla producenta i jak wynika z testu dla mnie takie bez problemu wystarczą. To zaś pokazuje, że WK Audio The Ray oferując ciekawe brzmienie już przy niedrogich wtykach, Jakie? To musicie sprawdzić sami. Dla mnie warte każdej żądanej złotówki.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– odtwarzacz CD Gryphon Ethos
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red-Silver
– przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
– końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
– kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
– IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
– XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
– IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
– kabel LAN: NxLT LAN FLAME
– kabel USB: ZenSati Silenzio
– kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord,
Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2.
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, QSA Silver, Synergistic Research Orange
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audiopunkt
Producent: WK Audio
Cena: 3 000 € /1,5m (wyłącznie dla Europy i USA)