Po istnym maratonie pomiędzy lożami PGE Narodowego przyszła pora na eksploracje obiektów o nieco mniej absorbujących gabarytach, lecz zarazem stawiających przed zwiedzającym zupełnie inne wyzwania i wymagania natury kondycyjnej. O ile bowiem stadionową część spokojnie można byłoby podsumować przemierzonymi kilometrami, to już zarówno Golden Tulip, jak i Radisson Blu Sobieski należało rozpatrywać w kategoriach swoistego polowania na jakąkolwiek lukę w niemalże nieprzerwanie płynącym potoku spragnionych muzycznych doznań audiofilów. Wszystkim tych, którym nie tylko w ostatni weekend, ale i w poprzednich latach nie udało się dotrzeć na warszawską wystawę winny jestem w tym momencie wyjaśnienie, iż panujący na hotelowych korytarzach podczas AVS ścisk jest niepowtarzalny i na swój sposób stanowi swoistą tradycję. Ot, wszystko odbywa się zgodnie z zasadą mówiącą, że jak chce się posłuchać, to trzeba swoje odstać i już. Jest przy tym okazja do kuluarowych ploteczek, sugestii gdzie jeszcze warto zajrzeć a przede wszystkim wymiany „na gorąco” poczynionych obserwacji. Nikogo zatem nie dziwią mniejsze, bądź większe grupki prowadzące ożywione dysputy, czy to na korytarzach, czy też klatce schodowej, która stanowi główny ciąg komunikacyjny, gdyż mało komu chce się czekać na windę. A na koniec jeszcze jedno. Otóż tegoroczna wystawa powinna przejść do historii jako chyba pierwsza edycja AVS podczas której, przynajmniej Sobieskim odwiedzający zrozumieli po co Organizatorzy przygotowują szatnie (liczba mnoga w pełni uzasadniona) i że warto z tychże przechowalni odzieży skorzystać, więc osobników zakutanych w zimowe okrycia można było w ciągu trzydniowej imprezy policzyć na palcach jeśli nie jednej, to na pewno dwóch rąk. Można? Jasne, że można, trzeba tylko chcieć. Oczywiście spora w tym zasługa logicznego rozplanowania i organizacji w samym hotelu, gdzie najpierw wygospodarowano miejsce na szatnie a dopiero za nimi ustawiono boxy kas, ale liczy się efekt końcowy, a ten był zdecydowanie pozytywny.
Podobnie jak w piątek, dzień rozpoczęliśmy może nie tyle pełnowymiarową konferencją, co mającym być w zamyśle Organizatorów – katowickiego RCM-u śniadaniem prasowym połączonym z polską premierą kolumn Borg marki Fink Team. Czemu w poprzednim zdaniu dodałem zwrot „w zamyśle”? Powód jest tyleż prozaiczny, co patrząc na powyższe zdjęcia, oczywisty. Otóż niewielka salka Krokus Hotelu Golden Tulip w tzw. okamgnieniu zaczęła pękać w szwach szczelnie wypełniona przez licznie przybyłych przedstawicieli zarówno polskiej, jak i międzynarodowej prasy. Nie co dzień bowiem można liczyć na cierpliwe i wyczerpujące opisy niuansów konstrukcyjnych debiutującym na naszym rynku kolumn i to z ust samego ich konstruktora, czyli niezwykle poważanego w branży audio a przez znaczną część współpracujących z nim firm uznawanego za wręcz legendarnego Karl-Heinza Finka.
Oprócz wspomnianych Borgów w torze, począwszy od źródła znalazły się dwa gramofony – dwuramienny TECH DAS AirForce 5 z ramieniem ACOUSTICAL SYSTEMS AQUILAR uzbrojonym we wkładkę TOP WING RED SPARROW (SUZAKU) i drugim – SME M2R z wkładką Miyajima SPIRIT – MONO, oraz KUZMA STABI R z ramieniem KUZMA 4Point 9 inch i wkładką DS Audio model DS-W2. Powyższe „szlifierki” współpracowały z .. trzema phonostage’ami – THRAX AUDIO ORPHEUS, DS Audio DS-W2 i RCM SENSOR 2, które to z kolei przesyłały sygnały do przedwzmacniacza liniowego THRAX AUDIO DIONYSOS a ten z kolei do monobloków THRAX AUDIO TERES.
Na razie, czyli opierając się li tylko na hotelowym – mocno niezobowiązującym odsłuchu nie chciałbym dokonywać jakiś radykalnych ocen, ale to, co wydobywało się z Borgów wydawało się wielce obiecujące. Świetny timing, umiejętność stworzenia trójwymiarowej sceny i precyzja zasługiwała na uznanie a góra reprodukowana przez AMT była dokładnie taka jak lubię – rozdzielcza, lecz daleka od napastliwości. Oj coś czuję w kościach, że te „niemieckie trumienki” mogą nieźle na naszym rynku namieszać.
Nieopodal – w przestronnej sali Tulip 1 grały natomiast nad wyraz filigranowe kolumny Boenicke W13 zasilane przepotężnymi monoblokami Accuphase A250 współpracującymi ze streamerem Ayona S10 i może zabrzmi to niewiarygodnie, ale te szwajcarskie maluchy ewidentnie dawały radę. Dynamika, rozmach i swoboda prezentacji wywoływały autentyczne zaskoczenie u wchodzących zwiedzających, którzy po chwili spokojnego odsłuchu zaczynali nerwowo rozglądać się i zaglądać w hotelowe zakamarki w poszukiwaniu ukrytego gdzieś za bannerami subwoofera.
W tym roku RCM postawił na swoisty minimalizm, co w ich wydaniu oznaczało ni mniej ni więcej, tylko … trzy gramofony, w tym jeden dwuramienny, dwa phonostage, dzieloną amplifikację i „niewielkie” – wykonane z aluminium podłogówki. A co to dokładnie było? Już podaję. Jeśli chodzi o źródła analogowe to podczas AVS można było usłyszeć takie cudeńka jak: TECH DAS AirForce 3 Premium z ramionami SAT LM-09 i wkładką MY SONIC Lab Signature Platinium, oraz Schröder CB 9 cali z wkładką Miyajima Infinity – MONO; Döhmann Helix 2 z ramieniem VIV Rigid Float7/Ha i wkładką ETSURO URUSHI COBALT; premierowy THRAX AUDIO YATRUS Direct drive z ramieniem Schröder CB 9 cali i wkładką MY SONIC Lab Eminent Ex. W rolach przedwzmacniaczy gramofonowych wystąpiły firmowe konstrukcje RCM-u, czyli SENSOR 2 i THERIAA, za wzmocnienie odpowiedzialny był duet VITUS AUDIO RL-101 + RS-101 a co do kolumn, to oczy i uszy cieszyły niedawno przez nas recenzowane Gaudery DARC 100. Warto również wspomnieć o rodzimych ustrojach akustycznych Acoustic Manufacture.
Jeśli zaś chodzi o brzmienie, to bez nawet najmniejszego naciągania faktów uczciwie trzeba przyznać, że mówiąc najdelikatniej nie było się do czego przyczepić. Jak potrafią zagrać Darci zdążyliśmy się przekonać już w redakcyjnym OPOSie, ale jak się okazało zdecydowanie większa kubatura hotelowej sali i ultra high-endowe źródło pozwoliły im złapać zdecydowanie więcej wiatru w żagle. Istotną informacją dla malkontentów był fakt, iż wbrew obiegowej opinii owe „bezlitosne” Gaudery bez najmniejszego problemu odtwarzały tak „referencyjny” materiał jak piosenki Młynarskiego, które to z tego co mi wiadomo raczej nie miały swojej „audiofislkiej” reedycji.
Natural Sound również nie zawiódł pokładanych w nim nadziei prezentując przeurocze trójdrożne kolumny Samurai, oraz zdecydowanie bardziej bezkompromisowe SoulSonic Hologramm-X, elektronika to już domena Audio Tekne. Nie mogło też zabraknąć akrylowego gramofonu Vertere SG-1 Standard Groove.
Avatar Audio zaprezentował „lewitujące” na poduszce magnetycznej wykonane z bambusa kolumny Holophony Numer Dwa, których moduły średnio-wysokotonowe również odseparowano od skrzyń basowych za pomocą „poduszki magnetycznej”. Natomiast cała elektronika (streamer LiveBit, amplifikacja Audio-Akustyka) spoczęły na 14-warstwowych platformach antywibracyjnych Avatar Audio Receptori.
Sporym zaskoczeniem okazał się tegoroczny system przygotowany przez Grobel Audio, gdyż zamiast smukłych podłogówek Franco Serblin Ktema, jak w zeszłym roku, bądź filigranowych monitorków Lignea (rok 2016), Pan Sebastian zdecydował się na zdecydowanie potężniejsze tubowe Destination Audio NICA. Za to elektronika już takich emocji nie budziła, gdyż w roli źródła zawitał szpulowy Studer A80 a resztę toru we władanie przejęły Jadisy pod postacią przedwzmacniacza JP80 MC Anniversary i końcówek mocy SE845. Całe szczęście powyższa głośnikowa volta nic a nic nie zmieniła w bezkompromisowym podejściu do muzyki, która jak co roku brzmiała w Hall 3 niemalże jak na żywo a pełnopasmowość Destination Audio pozwoliła jedynie rozszerzyć spektrum prezentowanego materiału.
Sveda Audio wespół z Lampizatorem zafundowali zwiedzającym swoistą powtórkę z rozrywki w nieco zmodyfikowanej wersji. Otóż kanarkowo żółte studyjne Blipo zostały zastąpione wersjami Blipo Home U22 Special Edition, o fundament basowy dbały dwie Chupacabry a za źródło sygnału posłużył Lampizator Superkomputer z Pacific DAC-iem (burgundowa wersja Arka wzbudziła moją autentyczną zazdrość).
Na AVS nie mogło zabraknąć stałego gościa warszawskiej wystawy, czyli Gerharda Hirta, który w tym roku prezentował swój kompletny system w skład którego weszły : gramofon Transrotor La Roccia Reference z wkładką ZYX-a, phonostage Spheris, przedwzmacniacz Conquistador, monobloki Epsilon i wysokoskuteczne (94dB) kolumny Black Crane. Same kolumny posiadały jeszcze jedną, wielce pożądaną cechę, czyli odrębne zwrotnice zoptymalizowane pod kątem amplifikacji tranzystorowej, oraz lampowej. To jednak nie koniec dobrych wiadomości, otóż Gerhard, mając dość walki z wiatrakami, czyli prób dopasowania oferowanych streamerów do nieraz niezwykle „egzotycznych” serwerów NAS stosowanych przez jego Klientelę wprowadził do swojego portfolio, oferowaną wraz z aktualnymi modelami austriackich plikograjów niepozorną, opartą na procesorze i5 „kostkę” intela z preinstalowanym oprogramowaniem JRiver, czyli prawdziwym kombajnem multimedialnym i serwerem UPNP zdolnym obsłużyć praktycznie wszystkie znane ludzkości formaty audio. Prowadząc prezentację Gerhard nie ukrywał, że cała ta gonitwa za coraz gęstszymi formatami już dawno temu straciła sens, gdyż większość z oferowanych hi-resów powstała poprzez zwykły upsampling, co z resztą doskonale robią same źródła Ayona a to, co rzeczywiście jest nagrywane powyżej 24/48 czy max. 24/192 pod względem czysto muzycznym niestety średnio nadaje się do słuchania. Dlatego też ze stoickim spokojem warto eksplorować nieprzebrane zasoby spełniające kryteria „Czerwonej książeczki” Philipsa i Sony’ego.
O dość oczywistych detalach mających niewątpliwie degradujący wpływ na odbierany przez nasze uszy dźwięk wspominał również Robert Szklarz, który nie omieszkał wspomnieć o bezsensowności wstawiania nawet najwyższej klasy urządzeń do niezaadaptowanych akustycznie pomieszczeń, gdyż szanse na usłyszenie drzemiącego w zakupionym systemie potencjału są nader nikłe. Przy okazji zaprezentowano akustycznie transparentny stolik, który bez obaw można postawić pomiędzy słuchaczem a kolumnami bez obaw o to, że jego obecność negatywnie wpłynie na efekt finalny, czego o wszelakiej maści „cywilnych” meblach powiedzieć niestety nie można.
Za niezwykle miłą chwilę odpoczynku i wzbogacenie posiadanej wiedzy można było uznać pasjonującą prelekcję sławnego brytyjskiego recenzenta magazynu HiFi News – Kena Kesslera o wszystko mówiącym tytule „The LP Is Forever”. Przez ponad godzinę Ken z wielką pasją opowiadał i dokumentował konkretnymi przykładami muzycznymi zmiany jakie zachodziły na rynku fonograficznym co i rusz sięgając po fenomenalne krążki wytwórni Mobile Fidelity.
Naładowany pozytywną energią żwawo potruchtałem do Salonu Marantza na ul. Poznańską 24 na spotkanie z kolejną legendą światowego Hi-Fi – samym Kenem Ishiwatą, który dla niewielkiego grona przyjaciół i przedstawicieli prasy był uprzejmy zaprezentować nie tylko możliwości limitowanej serii Marantz KI Ruby, ale i swoją 40-letnią historię współpracy z Marantzem. Opowiadając o początkach swojej kariery, różnicach pomiędzy sposobem myślenia ekip Marantza i Philipsa, które pod koniec 1980 r. stały się niejako jednym organizmem, czy też dyskusjach prowadzonych przy definiowaniu formatu CD Ken Ishiwata nie stronił od technicznych detali różniących topowe 10-ki od KI Ruby.
Kameralna prelekcja prowadzona była m.in. przy pomocy znanych nam z premiery urządzeń Marantz 10 SERIES kolumn Q Acoustics Concept 500, które z odtwarzaczem/DAC-iem i integrą KI Ruby zaoferowały brzmienie na poziomie o jakim większość wystawców z Hotelu Radisson Blu Sobieski mogła co najwyżej pomarzyć. Po prostu było w nim dokładnie to, co być powinno – dynamika, rozdzielczość, świetne ogniskowanie źródeł pozornych, głębia sceny a przede wszystkim muzykalność i to wszystko grając pliki z notebooka. Czyżby dotyk mistrza zdziałał takie cuda?
Idealnym zwieńczeniem tak uroczego popołudnia okazał się zorganizowany w siedzibie House of Wyborowa Pernod Ricard przez dystrybutora marki – Horn Distribution „Wieczór Rubinowy”. Jak sami Państwo widzicie humory dopisywały wszystkim i to nie tylko za sprawą bursztynowych destylatów (niezwykłym zainteresowaniem cieszył się kącik konesera), obecności honorowych gości, lecz i wręczanych dyplomów dla najlepszych sprzedawców znajdujących się w portfolio Horna marek. Nie zabrakło pamiątkowych zdjęć i „tematycznego” tortu a przemowę ku czci Kena Ishiwaty wygłosił sam Ken Kessler.
Eksplorację Hotelu Radisson Blu Sobieski rozpocząłem, zgodnie z opracowaną lata temu metodologią, od ostatniego piętra i pierwsze kroki skierowałem ku dwóm zajmowanym przez Audio Anatomy pokojom. W pierwszym grała włoska elektronika Audia Flight (przedwzmacniacz FLS1 z końcówką mocy FLS4), gramofon Scheu z ramieniem SME 302, oraz kolumny Manger a całość została okablowana przewodami Signal Projects. W drugim, na honorowym miejscu pyszniła się 100W lampowa integra Auris Audio Fortissimo oparta na czterech KT120 i czterech ECC99 a tuż pod nią przycupnął DAC Auris D2D oferujący natywne przetwarzanie sygnałów PCM 32bit/348kHz i DSD. Oczywistym uzupełnieniem systemu były kolumny Auris Poson 8 z 8″ przetwornikami basowymi Beymy, średniotonowcem Founteka i wstęgą na górze. Okablowanie stanowiły „budżetowe” druty ZenSati. Oba zestawy prezentowały się nader atrakcyjnie, choć jeśli miałbym kierować się własnymi – czysto subiektywnymi preferencjami bez chwili wahania wybrałbym ten oparty na gramofonie. Może i jego brzmienie było mniej wyczynowe, ale przyjemność odsłuchu nie pozostawiała najmniejszych wątpliwości, że mając go pod ręką słuchałbym go nie tylko z recenzenckiego obowiązku.
U Wojtka Szemisa pewne rzeczy są pewne jak podatki. Mowa oczywiście o analogowym źródle – w tym roku był to gramofon Michell Orbe współpracujący ze wzmacniaczem Kondo On-Gaku i wzorowanymi na Snellach Type-A II kolumnami Type-A.
Studio High-End – Art loudspeakers Dram Diamond 15 Silver Signature (15″ basowiec, 8” papirusowy mid-woofer z magnesami Alnico + diamentowy tweeter), gramofon Systemdeck z 12-calowym ramieniem Audio Origami, Aqua Acoustic Quality transport CD La Dua + DAC La Scala., oparte na 300B końcówki Art Audio Harmony Silver ref. A na drugim planie Art. Audio Charlize na pojedynczych lampach 211 + preamp Conductor Silver Reference.
Krakowsko – warszawski Nautilus postawił w tym roku na zestawy typu „spécialité de la maison”, czyli „poproszę do dużego pokoju”. W pierwszej napotkanej odsłonie były to Dynaudio Contour 30 (2 x 18W55 18 cm woofery + 28mm Esotar na górze), CD Accuphase, gramofon Transrotor Crescendo Nero, 130W końcówka mocy Octave Audio RE 320 + preamp Octave Audio HP 700 z zewnętrznym, dodatkowym zasilaniem. Może zdjęcia (robione niestety pod ostre światło) tego nie oddają, ale zarówno efekt wizualny, jak i brzmieniowy był wielce intrygujący, gdyż po pierwsze udowadniał, że współczesne modele Dynek trudno uznać za misiowate a po drugie również Octave ewoluowało od dość charakterystycznej analityczności do niemalże słodyczy.
W Jag Electronics jak zwykle królowały lampy a w momencie, gdy do nich zajrzałem grała integra 200 SE II i kolumny Audio Nirvana.
Ekipa MJ Audio Lab, jak to u zawodowców z rynku pro-audio bywa, nie mogła pozwolić sobie na ekstrawagancję, więc nie eksperymentowała, tylko pokazała to co po prostu gra i grać będzie przez długie lata. Mowa oczywiście o elektronice Brystona (m.in. DAC BDA-3 i streamer BDP-3) i przeuroczych kolumienkach – aktywnych monitorach MyMonitors MY5. Nie muszę chyba wspominać, że o akustykę też zadbano, co nie powinno dziwić biorąc pod uwagę, że w dystrybucji MJ Audio Lab od lat znajduje się Vicoustic.
Skoro jesteśmy przy akustyce, to warto było zajrzeć również do Core Trends, gdzie prezentowne znane z naszego OPOS-a portugalskie ustroje Artnovion stanowiące idealne tło do systemu Audioneta (odtwarzacz PLANCK i integra WATT) i kolumn YG Acoustics Hailey 1.2. Siląc się w tym momencie na możliwie stoicki spokój i bezstronność musze stwierdzić, iż był to jeden z najlepszych, jeśli nie po prostu najlepszy z grających w Sobieskim system. Bezkonkurencyjna rozdzielczość szła w parze z potężnym a zarazem fenomenalnie kontrolowanym basem a generowane, bez nawet najmniejszych zniekształceń, ciśnienie akustyczne zdolne było wcisnąć słuchaczy w hotelową kanapę. Jeśli przyznawalibyśmy nagrody, bądź jakiekolwiek wyróżnienia, to Core Trends tegorocznym systemem z pewnością by na takie uhonorowanie zasłużyli.
Nie sposób było przejść obojętnie obok intrygujących kolumn SoundKaos LIBéRATION zasilanych mikroskopijnym 25W wzmacniaczem Bakoon Amp13, do którego gabarytami zdecydowanie bardziej pasowały podstawkowe Vox 3, które również własnego Bakoona miały do dyspozycji.
Stylistyka gramofonu Tentogra „Oscar” jest na tyle charakterystyczna, że po zeszłorocznej premierze chyba nikomu interesującemu się analogiem nie trzeba jej przedstawiać. Tym razem w pobliżu pojawiło się nieco bardziej industrialne rodzeństwo – model „Gramy”, które swą bryłą zdecydowanie silniej nawiązywało do futurystycznych Cabasse Adriatis II aniżeli oldschoolowej amplifikacji Sky Audio OTL. Uważne oko było też w stanie wypatrzyć przeuroczy phonostage EAR 912. Zupełnie nie wiem, czy to wina źródła, czy też amplifikacji, ale potężne, utrzymane w „arktycznej bieli” Cabasse’y zagrały zjawiskowo zadziwiająco dobrze wpasowując się w kubaturę niewielkiego, hotelowego pokoju.
Aż się łezka w oku kręci – przepiękne i ortodoksyjnie zgodne z pierwszymi egzemplarzami monitorki Falcon BBC Classic 15 Ohm LS3/5a wyposażone w zaprojektowane przez samego Malcolma Jonesa przetworniki – średniotonowy Falcon B110 i wysokotonowy Falcon T27. O towarzyszącą elektronikę zadbał … Primare pod postacią usieciowionego odtwarzacza CD35 Prisma Network CD i integry I35 Prisma. Wbrew pozorom ten swoisty mezalians wcale nie zaowocował jakąś spektakularna porażka, lecz fenomenalnie dynamicznym, barwnym i homogenicznym brzmieniem, którego ze świecą szukać można było u bardziej postawnej konkurencji. Jeden z lepszych „dźwięków” tegorocznej wystawy i zarazem moja szczera rekomendacja.
Nas przyjaciele z Block Audio ostatnio nie próżnowali i o ile w Monachium chwalili się najnowszą opcja kolorystyczną (głęboka czerwień @Mazda) to już w Sobieskim ich kompletnego systemu wzbogaconego o firmowe, posiadające aluminiowe fronty o grubości 4 cm, monitory Shelf Block można było na spokojnie posłuchać. A słuchać było warto bo takiej mieszanki gładkości, wysycenia, rozdzielczości i słodyczy nie spotyka się zbyt często. Nie chcę w tym momencie popadać w przesadny zachwyt, ale ten zestaw, oczywiście z odpowiednio dobranymi kolumnami z powodzeniem mógłby konkurować z najlepszymi konfiguracjami prezentowanymi na PGE Narodowym.
Warto było też zwrócić uwagę na montowane na ścienne gniazda zasilające pierścienie Lock Block zapobiegające przypadkowemu wyciągnięciu przewodu z „kontaktu” oraz minimalizujące siły ścinające działające na sam wtyk.
Moje Audio / Art and Voice – trójdrożne Gradienty 1.4 (w kulistym module średnio-wysokotonowym zaimplementowano przetwornik koaksjalny składający się z 176 mm celulozowo – trzcinowej membrany średniotonowej i 25 mm aluminiowo-magnezowej 25 mm kopułki wysokotonowej. W roli źródła pojawił się obsługujący pliki DSD512 i PCM 768 kHz/32Bit Lumin X1 korzystający z zasobów serwera Fidata HFAS1-XS20U a odpowiedzialność za wzmocnienie spadła na elektronikę Norma Audio – przedwzmacniacz Revo S.C.-2 LN i końcówkę mocy Revo PA150. Całość okablowano debiutującymi na naszym rynku kanadyjskimi przewodami Luna Cables . O akustykę zadbało oczywiście Acoustic Manufacture a efekt finalny nie dawał żadnych podstaw do krytyki.
Audiopunkt zaprezentował dwa dość minimalistyczne systemy. W pierwszym usłyszeć można było klasyczne monitorki BBC LS6 Chartwell by Graham Audio z elektroniką Soul Note a w drugim, tym razem podłogowe Graham Audio LS6F z integrą Opera Consonance Linear-200, przetwornikiem Soul Note SD300 DAC i transportem Lumin U1 Mini. Oba sety spokojnie można określić jako przysłowiowe trafienia w 10-kę i wręcz idealne propozycje dla wszystkich osób niedysponujących zbyt dużymi pokojami i niechcącymi przy okazji konfigurowania wysokiej klasy Hi-Fi wydawać jakiś zawrotnych kwot.
W pokoju 305 AudioTrendt wraz z AudioHungary zdołały wcisnąć dwa systemy – pełnowymiarowy, oparty na KEF-ach R7 napędzane integrą Audio Hungary Qualiton A50i, oraz drugi – typowo desktopowy, z filigranowymi aktywnymi KEF-ami LSX. Porównanie obu zestawów może wydawać się kuriozalne, ale kubatura hotelowego pokoju zbliżona do metraży większości naszych mieszkań pozwalała na własne uszy przekonać się, czy na co dzień potrzebujemy pełnowymiarowego seta, czy też spędzając ponad ¾ czasu przy komputerze rozsądniejszym wyborem nie będą przypadkiem desktopowe maluchy.
Hypostatic, czyli fińska, założona przez Oy Jari Ollonberg – dyrektora generalnego Absolute Dimension marka ma nad wyraz innowacyjne podejście do tematu audio, co doskonale ukazują futurystyczne kolumny Indigenium z zakrzywionymi magnetostatycznymi przetwornikami średnio i wysokotonowymi w kształcie przypominających wydechy amerykańskich MACK-ów (to takie ciągniki siodłowe) chromowanych rur wychodzących z kompozytowych brył sekcji niskotonowych wyposażonych w 11” głośniki niskotonowe wspomagane membrana bierną. Pierwszy wzrokowy kontakt mógł wywołać lekki szok a następnie pobłażliwy uśmiech, jednak im dłużej dane mi było Indigenium słuchać, tym robiło się poważniej. Dźwięk był dynamiczny, piekielnie szybki i wyśmienicie rozdzielczy. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę, iż system składał się z dość budżetowej elektroniki Roksana i BlueSounda Node 2, to efekt finalny należy uznać za co najmniej wybitny.
Deeptime – kolejne „dziwadełka”, lub jak kto woli „czeski film”, czyli … czeski zestaw 2+1 Ionic Sound System wydrukowany w technice 3D z … piasku i dostępny w limitowanej liczbie 1618 kompletów. W jego skład wchodzą przeurocze muszelkopodobne monitorki Spirula z szerokopasmowymi bambusowymi drajwerami i subwoofer Thunderstone z 5.75“ basowcem a całość wyceniono na … 3141,59 €, czyli wartość π pomnożoną przez 1000. Konsekwentnie niestandardowo potraktowano również kwestię okablowania łączącego satelitki z jednostką centralna, którego długość wynosi 2 x 1,618 m. O ile sam projekt wydał mi się całkiem interesujący, to delikatne rozczarowanie spotkało mnie przy weryfikacji dostępnych przyłączy, gdyż do dyspozycji mamy jedynie 3.5“ Stereo Jack, Digital 3.5“ Fibre Optic Jack i bezprzewodową łączność Bluetooth (zgodny z aptX i kodekami AAC).
Polski Klaster Audio swoją skumulowana ofertę zaprezentował w dwóch pokojach.W pierwszym grały recenzowane przez nas Ciarry KG-5040 na zmianę z nieco mniejszym modelem KG-4030 i premierowo pokazanym lampowcem EGG-SHELL TANQ ustawionymi na stolikach VAP. W drugim rozgościły się gramofon Shape of Sound, wzmacniacz elinsAudio, kolumny Avcon, okablowanie Adiomica Laboratory a całość ustawiono na stoliku Alpin Line (nomen omen jednego z najczęściej widzianych w tym roku dostarczycieli mebli audio).
Q21 – przepięknie wykonane i wcale nie gorzej grające kolumny Adam Vox, można też było, w umownym spokoju, posłuchać gramofonu z lewitującym na poduszce magnetycznej talerzem Mag-Lev, odtwarzacza strumieniowego Moon 390 i zapewne w roli ciekawostki droższego od całej pozostałej elektroniki razem wziętej wzmacniacza zintegrowanego Ypsilona Phaethon a całość okablowano przewodami Tellurium Q. Nie wnikając w szczegóły był to chyba jedyny przypadek na tegorocznej wystawie, gdzie tor cyfrowy wypadał lepiej niż analogowy, ale z tego co widziałem akurat brzmienie w konfrontacji z „lewitacją” okazało się zupełnie nieistotne, choć widok krzywej, przypominającej fale Dunaju, płyty bujającej się na talerzu Mag-Leva będzie mnie jeszcze długo prześladował.
Unicorn Audio wraz z weteranem techniki lampowej – Phast zaprezentowały modele push-pull Soul oparty na lampie 6c41c, single ended Phast 6c41c i integrę z „kultową” GM70 w układzie SE.
Kolejną propozycją Nautilusa był niezwykle spójny wzorniczo system z Ayonem CD-35, rodzima integrą Audio Reveal first i przepięknymi włoskimi kolumnami Chario Academy Sovran. Niby można zauważyć pewne podobieństwa do wcześniej opisywanego seta z Octave i Dynaudio, ale i różnic było też sporo. W tym przypadku nacisk został położony na muzykalność i spokój, przez co wizyta w tym pokoju była prawdziwa przyjemnością.
Po kilkuletniej przerwie niezwykle polaryzujący opinię publiczną Struss wraca do gry i to od razu z trzema konstrukcjami. W Galerii I zaprezentowano bowiem integrę DM 250, końcówki mocy MPA 400 i A-klasowe Class-A, grające z włoskimi kolumnami Opera Grand Callas.
Trudno wyobrazić sobie Audio Show bez tub Avantgarde, więc i w tym roku tradycji musiało stać się za dość i w Sali Wilanów 2 królowały kremowo – beżowe (proszę się spytać swoich Piękniejszych Połówek jak taki kolor nazwać, bo ja się tego zadania nie podejmuję) Duo Mezzo XD napędzane firmową, dzieloną amplifikacją (pre/power z serii XA) a w roli źródła pojawił się Transrotor Massimo i 950-ki Accuphase’a. Powyższego systemu podczas AVS 2018 dane mi było słuchać kilkukrotnie, lecz dopiero w niedzielny poranek, tuż przed oficjalnym otwarciem udało mi się w praktycznie pustej sali wykonać kilka satysfakcjonujących kadrów i na spokojnie, bez kłębiącego się tłumu podelektować się płynącą z niego muzyką.
W Galerii III od ilości prezentowanych marek można było dostać prawdziwego zawrotu głowy, gdyż na stolikach, standach a czasem i bezpośrednio na podłodze prezentowano produkty Acoustique Quality (kolumny Passion, Passion 25, Teen i Orca) / elinsAudio (pre+power Mille/Mezzo, integra Concerto) / KR Audio (integry Va880 i Va830, monobloki Va200)/ Gold Note (gramofony Giglio z wkładką Donatello Gold i Valore 425, phonostage PH-10 z zewnętrznym zasilaczem PSU-10, odtwarzacz CD-1000)/ Lindemann Audio (musicbook:55 poweramp, musicbook 20 streaming DAC, Limetree Phono) / Black Rhodium (zasilające Kinght DCT ++, Titan, Cratos; głośnikowe Duet DCT ++ BW; interkonekty Aria, Sonata, Symphony).
Gigawatt/Marton – po oficjalnym przyjęciu Martona pod skrzydła P.A.LABS światło dzienne ujrzała intrygująca nowość – bezkompromisowa niemalże 100 kg. superintegra dual mono Opusculum Reference mająca na swoim pokładzie blisko 500 000 μF pojemności filtrujących i trafa o mocy przekraczającej 2,5 kW. Najnowszy Opusculum może pochwalić się mocą 2 x 400 W / 8 z czego pierwszych 50 oddawanych jest w czystej klasie A. Sam GigaWatt przygotował premierę najnowszego filtra sieciowego Powerprime a system z Martonem zasilał flagowy kondycjoner PC-4 EVO+. W tym pokoju też udało nam się zaaranżować „zamknięty odsłuch” i bez zwyczajowej bieganiny, oczywiście dość pobieżnie, poznać jego możliwości tak z udziałem źródła cyfrowego (nad wyraz zacny DCS), jak i analogowego (gramofon J.Sikora z ramieniem i wkładką Kuzma CAR-40). Jak na nieco ponad 20-minutową nasiadówkę było 1:0 dla winyla.
A na zakończenie kolejny rodzimy nie tyle duet, co tercet egzotyczny, czyli Fezz, Pylon i Muarah. Jeśli zaś chodzi o szczegóły to prezentowane towarzystwo było mocno premierowe – kolumny Pylon Diamond 30, wzmacniacz zintegrowany Fezz Magnetar na czterech KT150 i gramofon Muarach. Efektem był dźwięk niezwykle gęsty, nieco przyciemniony, ale o satysfakcjonującej czytelności i motoryce.
Z mojej strony to już wszystko, ale proszę nie oddalać się od komputerów, bo już za kilka dni swoją relację przedstawi Jacek. Serdecznie dziękuję za uwagę i do zobaczenia w przyszłym roku.
Marcin Olszewski