1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. WK Audio TheOne full set

WK Audio TheOne full set

Opinia 1

Z w pełni świadomą przewrotnością pozwolę sobie na wstępie stwierdzić, iż abstrahując od tego, czy przewody do zastosowań audio grają, czy też nie, gdyż to akurat dyskusji na naszych łamach nie podlega, kluczową kwestią pozostaje fakt, czy i w jakich okolicznościach przyrody owe granie oznacza progres, a kiedy regres dźwięku okablowywanego systemu. Krótko mówiąc co wpływa na pozytywne bądź negatywne skutki naszych nader często spontanicznych, a więc i nie do końca przemyślanych roszad w audiofilskim krwioobiegu. Najogólniej rzecz ujmując problem leży w nieprzewidywalności i zarazem ilości zmiennych, z którymi musi zmierzyć się kandydat aspirujący do pozostania w naszej misternej układance. Dlatego też coraz odważniej wytwórcy dedykowanego złotouchej braci okablowania zachęcają do odsłuchów, testów a finalnie zakupów kompletnych zestawów efektów ich radosnej twórczości. Powód jest wbrew pozorom (nie)oczywisty i bynajmniej jego podłożem nie są aspekty natury ekonomicznej, co … logicznej. Chodzi bowiem o wyeliminowanie nieznanych danemu twórcy przewodu/ów współtowarzyszy i ich wpływu na nowe kilkadziesiąt/set centymetrów miedzi, bądź innych kruszców w systemie, gdyż z tego co mi wiadomo nikt z nich nie dysponuje szklaną kulą i nie posiadł tajemnej wiedzy rumpologicznej pozwalającej wróżyć nie z fusów, lecz tej części ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, by niejako z góry założyć jak jego okablowanie zgra się z konkurencyjnym marki X, bądź Y. A tak, własnym sumptem dokonując pełnego zaspokojenia potrzeb danego systemu na druty maści wszelakiej zazwyczaj są w stanie ów wpływ z większą bądź mniejszą trafnością przewidzieć. Oczywiście finalną ocenę pozostawiając testującemu / nabywcy. Ponadto jest to jeden z najrozsądniejszych sposobów, by kompletując nowy system już na starcie możliwie efektywnie wypracować jakiś sensowny punkt wyjścia, a jeśli tylko po raz kolejny uaktywni się audiophilia nervosa, to dopiero wtedy żmudną metodą prób i błędów próbować pójść o krok, bądź dwa dalej, bądź czerpiąc z wcześniej zdobytych doświadczeń sięgnąć po kolejny zestaw firmowy.
Dlatego też, choć z należącym do tytułowej serii przewodem zasilającym mieliśmy już okazję spotkać się na przełomie 2022 i 2023 a w tzw. międzyczasie dokładnie przejrzeć i przesłuchać pozostałe plichtowskie rodzeństwo, to dziwnym zbiegiem okoliczności jeszcze nie dane nam było gościć w redakcyjnych systemach kompletnego zestawu tegoż wytwórcy. Całe szczęście owo niedopatrzenie możemy uznać za niebyłe, bowiem skoro czytają Państwo te słowa, to znak, iż właśnie takowy set do nas dotarł. W dodatku, Witek Kamiński – spirytus movens rodzimej manufaktury WK Audio, stawiając wszystkie żetony na jedną kartę i zgodnie z firmową hierarchią w szranki z naszymi dyżurnymi drutami wystawił forpocztę swojej radosnej twórczości w postaci pełnego zestawu WK Audio TheOne w skład którego weszły trzy przewody zasilające Power, łączówki XLR i głośnikowe Speakers.

Jak powyższe zdjęcia unaoczniają „Jedynki” na tle szlachetniej urodzonych przewodów z serii TheRay i TheRed prezentują się nad wyraz skromnie zarówno, jeśli chodzi o niezbyt zobowiązujące przekroje, jak i asekuracyjnie czarne umaszczenie zewnętrznych plecionek ochronnych. Niemniej jednak docenić należy zachowanie zgodności z rodzimym DNA i zastosowanie aluminiowych tulei splitterów w przewodach głośnikowych, które chociażby z racji „budżetowości” tytułowej linii z powodzeniem można byłoby zastąpić „portkami” z termokurczki i raczej nikt nie miałby o to do wytwórcy pretensji. A tu proszę, nie dość, że stosowne tuleje ozdobione firmowymi logotypami i oznaczeniami modeli są, to i konfekcja w postaci widełek FP-201 (R) Furutecha nie daje pretekstu do nawet najmniejszej krytyki. Podobnie jest z łączówkami XLR, gdzie użyto Furutechów FP-701M G / FP-702F G, oraz bazującymi na FI-E38R / FI-28R zasilającymi. Ot solidny standard bez udziwnień. Oczywiście można lepiej i … drożej, co z resztą udowadniają wyższe serie, jednak pamiętajmy, że TheOne-y to dopiero wstęp do plichtowskiego portfolio, więc wybór właśnie takiej a nie innej konfekcji śmiało można uznać za logiczny i zdroworozsądkowy zarazem. A właśnie, skoro o rozsądku mowa, to nie sposób nie wspomnieć o charakterystycznych skórzano-metalowych brelokach zdobiących przewody zasilające, natomiast w przypadku łączówek wykorzystanie skórzanej „szlufki” pozwoliło zespolić oba sygnałowe przebiegi. Proste, skuteczne i estetyczne. W dodatku ekologiczne, bo bez wszechobecnego plastiku.
Zgodnie z tradycją aspekt techniczny tytułowej gromadki w lwiej części stanowi słodką tajemnicę ich twórcy, który jedynie deklaruje długie lata mozolnych testów, autorskie zaploty, obsesyjną wręcz walkę z wibracjami, ręczną robotę i bazowanie na wysokiej czystości miedzi beztlenowej. Jednak czytając nie tyle między wierszami, co z nieco większą aniżeli zwyczajowe wodzenie błędnym wzrokiem, uwagą można wyłuskać chociażby to, że w głośnikowcach użyto przewodników o przekroju 2 mm², a w zasilających wszystkie żyły mają po 10AWG (6 mm²). Z kolei interkonekty kryją w sobie autorską kompozycję przewodników ze srebra, srebrzonej miedzi i miedzi wysokiej czystości.

Dysponując tytułową gromadką bez większych problemów (najsztywniejszy/najbardziej sprężysty jest Power, więc nieco trzeba się z jego ułożeniem nagimnastykować) zaaplikowałem ją w posiadany tor zapewniając pełne okablowanie obu Vitków (SCD-025 Mk.II + RI-101 MkII), w tym zasilanie – wzmacniacza bezpośrednio „ze ściany” a źródła poprzez „nic-niemającego” Furutecha e-TP60ER. W rezultacie powyższych działań dźwięk duńskiego duetu spiętego z AudioSolutions Figaro L2 uległ zauważalnej konkretyzacji i pewnemu utwardzeniu w zakresie najniższych składowych. Nie odbyło się to jednak na drodze standardowego odchudzenia i upuszczenia części dotychczas obecnej energii, lecz raczej zwarcia i ujędrnienia tkanki definiowanej precyzyjnie kreślonymi konturami. Śmiało można było zatem mówić o delikatnym przesunięciu akcentu z masy oraz wolumenu w stronę sprężystości i motoryki, timingu. Słychać było, że całość podąża w kierunku wyznaczonym przez moje dyżurne głośnikowe TheRay Speakers. Tylko żeby była jasność – kierunek był zgodny, jednak już serwowane przez TheOne’y niuanse i dostępna z ich pomocą rozdzielczość ustępowały wyżej pozycjonowanemu rodzeństwu. Nie oznacza to bynajmniej jakiejś wyraźnej limitacji, czy też przykręcenia kurka ze strumieniem danych a jedynie potwierdzenie faktu, że jeśli nie zawsze, to na pewno w tym przypadku da się jeszcze lepiej. Dlatego też nie szukając dziury w całym i nie robiąc tak sobie, jak i tytułowej gromadce przykrości darowałem sobie czy to bratobójcze, czy to międzykontynentalne (np. z Furutechem Nanoflux Power NCF) starcia skupiając się na TheOne’ach. A te, po kilkudniowej rozgrzewce i ułożeniu się w moim systemie zaprezentowały wysoce satysfakcjonujący poziom nausznych doznań. Wystarczyło bowiem umieścić w komorze odtwarzacza srebrny krążek „Ravel: Boléro – Tchaikovsky: 1812 Overture – Liszt: Les Préludes” w wykonaniu The Philadelphia Orchestra pod batutą Riccardo Mutiego, by na własne uszy przekonać się, że praktycznie żadne limitacje tak natury informacyjnej, jak i dynamicznej naszych bohaterów nie dotyczą. Skoki dynamiki wgniatały w fotel, scena dalece wykraczała poza ramy wyznaczane poprzez rozstaw kolumn a i góra pasma ani myślała asekuracyjnie popadać w przyprószoną złotem krągłość, lecz gdy tego wymagała partytura z odpowiednim impetem „strzelić w ucho” partią dęciaków, bądź smyczków. Spora w tym zasługa interkonektu, który oferuje niezwykłą otwartość i iście krystaliczną czystość najwyższych składowych, które idealnie korespondują z podobną charakterystyką przewodu głośnikowego. A co do impetu będącego oczkiem w głowie tak głośnikowców, jak i zasilających, to nieco zmieniając repertuar i sięgając po tegoroczne wydawnictwo „Rivers of Nihil” progresywnie deathmetalowej formacji Rivers of Nihil z pomocą rodzimego okablowania nader boleśnie, gdyż na własnej skórze i zmysłach, można przekonać się jak brutalną odmianą metalu ekipa z Pensylwanii się para. Jeśli bowiem co i rusz jesteśmy katowani dźwiękami przypominającymi sekcję zwłok prowadzoną w podejrzanym prosektorium za pomocą imitujących pracę diaksa gitarowych riffów i zastępujących młot pneumatyczny wystrzeliwanych z bezlitosną precyzją perkusyjnych blastów wspieranych podwójną stopą, to znak, że plichtowskie okablowanie ani myśli cokolwiek łagodzić i tonizować, lecz z rozbrajającą bezczelnością pokazuje miejsce w szeregu zdecydowanie bardziej utytułowanej konkurencji. Ot chociażby w bezpośrednim porównaniu na tle TheOne Power amerykańska Acoustic Zen Gargantua II zabrzmiała potężniej, co znających ten przewód raczej nie powinno dziwić, lecz zarazem z nieco pogrubionymi konturami i lekko spowolnioną motoryką, ustępując pod tym względem rodzimej sieciówce. Próżno jednak doszukiwać się w sygnaturze podstawowych WK Audio jakichkolwiek znamion sztucznego wyostrzenia, czy też potęgującej „brud” ww. kompozycji granulacji, gdyż w chwilach wytchnienia, gdy wściekły growl przechodzi w czysty wokal a z kakofonicznej młócki wyłania się słodki i niemalże żywcem wzięty z twórczości King Krimson karmelowy saksofon altowy (Patrick Corona), nieśmiało przypominająca o swoim istnieniu wiolonczela (Grant McFarland), bądź nawet li tylko czysty riff, wszystko jest podane z należytą kulturą i zachowaniem pełnej zgodności barwowo-strukturalnej. Jedyne, na co wypadałoby zwrócić uwagę, to fakt, że TheOne’y same z siebie niczego nie ocieplają, nie wysycają i nie dociążają, więc jeśli spinana nimi elektronika takowymi walorami nie dysponuje, to i z nimi w torze cudów nad urną spodziewać się nie należy. Całe szczęście nie sposób też przypisać im jakichkolwiek tendencji do nadawania reprodukowanemu materiałowi zbytniej chrupkości, czy też anemicznej eteryczności, więc jeśli tylko w poszukiwaniu zdroworozsądkowego kompromisu rozglądacie się Państwo za okablowaniem pozwalającym rozbudzić nieco ospały system zastrzykiem witalności i rozdzielczości, a zarazem sprawić, by nuda i apatyczna zaduma przeszły w stan w pełni zasłużonego spoczynku, to jest to właściwy kierunek.

Jak widać na powyższym przykładzie po kilku zestawach ze stajni ZenSati (m.in. Angel, #X, Razzmatazz), Van den Hul-a, czy nieco bardziej egzotycznych – balijskich Vlad-ach przyszła pora na WK Audio The One, które eliminując ewentualne najsłabsze (obce) ogniwo z toru biorą pełną odpowiedzialność za finalne brzmienie okablowanego przez siebie systemu. I z owego zadania wywiązują się naprawdę wzorowo. Dlatego też, jeśli tylko nie macie Państwo ochoty, czasu i nerwów komponować własnych „drucianych ikeban”, to spróbujcie plichtowskich specjałów, a gdy tylko powyżej zasygnalizowane nuty smakowe TheOne-ów okażą się godne Waszego podniebienia gorąco zachęcam do pięcia się po kolejnych szczeblach firmowego portfolio.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II + 2 x bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Blue
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: AudioSolutions Figaro L2 + Solid Tech Feet of Balance + zwory ZenSati Angel
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: WK Audio TheRay Speakers + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: QSA Red + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super6 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody Ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Jak z pewnością zauważyliście, testowanie okablowania zazwyczaj ogranicza się do jednego lub dwóch sztuk tudzież rodzajów (cyfra, analog) danej serii. To oczywiście jest całkowicie zrozumiałe, bowiem podyktowane chęcią producentów jak najszybszego pokazania światu powołanych do życia nowości w swoim portfolio. Niestety z uwagi na mnogość oferty od sieciowego, przez analogowy, kolumnowy, po cyfrowe uzupełnianie taki proces trwa i najbardziej optymalną opcją jest konsekwentne przedstawianie ich w kolejności powstawania. Na szczęście coraz częściej zdarza się też, że konstruktorzy po seriach pojedynczych występów proponują nam sparing z kompletnym pakietem kabli z jednej linii produktowej. Czy takie podejście do tematu ma sens? Ależ oczywiście, gdyż pewnie nie jeden z Was przekonał się, iż występ pojedynczej sztuki to jedno, a kolokwialnie mówiąc „całej bandy” to drugie. A co najciekawsze, nie zawsze druga opcja nosi znamiona pozytywnych, gdyż potrafi zbyt mocno przeciągnąć brzmienie systemu na swoją, całkowicie odmienną od oczekiwań potencjalnego nabywcy modłę. Dlatego też dobrze zdając sobie z tego faktu sprawę tak jak w przypadku dzisiejszego rozdania testowego zawsze chętnie bierzemy takie zestawy na tapet. A będzie nim komplet kabli sieciowych, sygnałowych i kolumnowych plichtowskiego producenta WK Audio z rozpoczynającej jego ofertę linii TheOne Power, XLR oraz Speaker.

Co wiemy na temat budowy naszych bohaterów? Niestety standardowo informacje są zdawkowe. Wiemy, że przewodnikiem w zasilającym i głośnikowym jest wysokiej jakości, kriogenizowana miedź a w interkonektach srebro, srebrzona miedź i miedź. Jej splot oprócz tego, że jest firmowym rozwiązaniem wielodrucikowych żył, to dodatkowo w każdym przypadku z dbałości o finalną i co bardzo istotne powtarzalną najwyższą jakość wykonywany ręcznie. Co prawda takie podejście do tematu wydłuża proces produkcyjny, jednak daje wymierne efekty w postaci powtarzalności produkcji i dzięki temu zachowaniu najwyższych parametrów sonicznych. Naturalnie w budowie tej serii przewodów znajdziemy jeszcze stosowne ekranowanie, system izolacji oraz system antywibracyjny, jednak te kwestie są firmową tajemnicą. Jedno co wiemy na pewno, to fakt użycia w każdym przypadku niekwestionowanych w kwestii jakości, co prawda nie topowych, a spełniających wymogi brzmienia dla tej serii okablowania wtyków japońskiego Furutecha. Na koniec fajnym ukłonem w stronę klienta jest pakowanie każdego produktu w estetyczne, wykonane ze sklejki, wyściełane profilowaną gąbką skrzynki.

Jak wypadły tytułowe „jedynki” w komplecie? Oczekiwanie z jednej strony oraz zaskakująco – w sensie pozytywnym – z drugiej. W pierwszym przypadku wpięcie zestawu zaowocowało akcentem wyraźnego konturowania źródeł pozornych, co jako feedback spowodowało zebranie się dźwięku w sobie. Ten zaś z uwagi na dobrą masę zaprezentował mocny impuls energetycznych pasaży słuchanej muzyki. Jednak co w tym wszystkim było bardzo ciekawe, to fakt, że mimo wyraźnego zaznaczania krawędzi przekaz nie przekroczył cienkiej linii przerysowania tego aspektu. Lubię ostrą kreskę wizualizującą wydarzenia sceniczne i jeśli nie jest jedynie bolesną pogonią za wyżyłowaniem szybkości narastania sygnału, a służy raczej wyraźnemu pokazaniu pełni informacji na temat danej sesji muzycznej, dla mnie to bardzo pożądana cecha. I w ten sposób odebrałem konstrukcje z Plichtowa. W dobrym tego słowa znaczeniu agresywne w domenie bezpośredniości podania najdrobniejszego sygnału, ale także oferujące odpowiednią masę, a przez to energię dolnych i środkowych rejestrów. A co z górnym zakresem? Na szczęście, tak na szczęście, bo konstruktorzy przy takim podaniu muzyki często go lekko temperują, są otwarte. Rozwibrowane i mieniące się milionem odcieni, ale cały czas mające na celu jedynie podkreślić działania niższych częstotliwości, a nie szkodliwie chadzać swoimi drogami. To oczywiście po osobistym zderzeniu przez wielu melomanów może być odebrane jako nazbyt wyrazisty występ, jednak w kontekście całości podania muzyki jest całkowicie zrozumiałe i dla mnie w momencie umiejętnego wymykania się przekazu męczącemu przerysowaniu nawet nie akceptowalne, ale wręcz pożądane. Ja najzwyczajniej w świecie to kupuję, bo jest i drive i masa, a wszystko podane z odpowiednią radością. Oczywiście wyższe modele tego podmiotu gospodarczego robią to z większą kulturą, jednak to już niesie za sobą dodatkowe koszty, ale zapewniam, oferta brzmieniowa testowanej dziś najtańszej linii produktowej wypada na ich tle tylko minimalnie mniej dojrzale, a nie źle. Jednak owo „mniej dojrzale” jest na tyle fajnie wyważone, że dając posmak żywego grania zestawu było to pokazywanie muzyki z pełnym pakietem jej wielobarwności tak w odniesieniu do esencjonalności, jak i oferowanego pakietu informacji. Bez wycieczek w stronę zbytniego zamulenia ani krzyku, tylko w służbie zapewnienia słuchaczowi muzyki w estetyce witalności. Dlatego też tak naprawdę bardzo dobrze wypadała każdego rodzaju muzyka. I jazzowa w wykonaniu rodzimego zespołu RGG na krążku „Szymanowski”, nastawiona na emocje związane z napawaniem się ciszą przerywaną pojedynczymi nutami różnych instrumentów i rockowa spod znaku ostatniej produkcji Metalliki „72 Seasons” serwująca słuchaczom ścianę artystycznego buntu od kopniaka stopą perkusji począwszy, przez popisy soczystych gitar, na wrzasku frontmena skończywszy. Oba nurty bez najmniejszego problemu pokazywały swoje najlepsze cechy, co sprawiało, że każda płyta leciała od początku do końca, a nie była li tylko udaną, bądź nieudaną próbą poszukiwania dobrych stron prezentacji. Gdybym miał w telegraficznym skrócie opisać obie płyty, w przypadku jazzu był to znakomity rysunek wydarzeń, zaś w rocku agresja prezentacji, czyli w jednym i w drugim to, o co tak naprawdę chodzi. Dla mnie przy wzięciu pod uwagę pozycją startową testowanej oferty WK Audio TheOne, to bardzo dobry wynik, który wielu z Was może przypaść do gustu.

Gdzie ulokowałbym nasz zestaw testowy? Bez jakichkolwiek problemów wszędzie tam, gdzie potencjalnemu nabywcy chodzi o drive i emocje związane z witalnością przekazu. Opisywany set to w dobrym znaczeniu tego słowa wcielony diabeł, który kiedy trzeba kopnie w pełni kontrolowaną ścianą dźwięku, a innym razem zaserwuje znakomitą czerń tła dla najcichszej, jednak dla danej interpretacji muzycznej najważniejszej nuty. Oczywiście wszystko w estetyce pełnej swobody. A jak z piewcami barwy i esencji ponad wszystko? Tutaj będzie różnie. Ale nie zdziwię się, gdy jakiś przedstawiciel tego typu prezentacji po zrozumieniu co tak naprawdę traci – piję do radości muzyki pokazanej przez kable WK Audio – jeśli od startu nie zmieni zdania, to przynajmniej gdzieś w duchu dostrzeże, że muzyka niejedno ma imię. Na ile skutecznie pokaże czas. Jeśli zaś chodzi o mnie, „imię” w wydaniu konstrukcji z Plichtowa bez problemu rozumiem, bo w podobnej estetyce brzmienia konfigurowałem swój system.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– odtwarzacz CD Gryphon Ethos
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red-Silver
– przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
– końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
– kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
– IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
– XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
– IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
– kabel LAN: NxLT LAN FLAME
– kabel USB: ZenSati Silenzio
– kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord,
Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2.
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, QSA Silver, Synergistic Research Orange
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Producent / Dystrybucja: WK Audio
Ceny (wyłącznie dla Europy i USA)
WK Audio TheOne XLR: 1 800 € / 2 x 1,5m; + 360 € / 0,5m
WK Audio TheOne Speakers: 2 250 € / 2 x 2,5m; 850 € / 0,5m
WK Audio TheOne Power mkII: 2 000 € /1,5m; +400 € /0,5m

Pobierz jako PDF