1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Audiofil 2017 – RCM

Audiofil 2017 – RCM

Opinia 1

Pomimo dość zastanawiającej decyzji władz miasta o zaprzestaniu, czy też miejmy nadzieję jedynie czasowemu zawieszeniu patronatu nad mającą się odbyć już siódmą edycją organizowanego przez Piotra Guzka wrocławskiego Audiofila w dniu wczorajszym, niejako wbrew wszelkim przeciwnościom losu, ów Audiofil jednak miał swoją inaugurację.

Tak jak w latach ubiegłych, czyli relacjonowanych m.in. na naszych łamach 2014 , 2015 i 2016 rola headlinera i inauguratora sezonu przypadła katowickiemu RCMowi, który z tejże okazji przygotował nad wyraz smakowity zestaw audiofilskich specjałów. Zanim jednak przejdziemy do bardziej szczegółowego opisu zaproponowanej przez dowodzoną przez Rogera Adamka ekipy konfiguracji, trzymając się chronologii, pozwolę sobie rozpocząć niniejszą relację od kilku zdjęć otwierającego tegoroczną edycję organizatora tego całego zamieszania Piotra Guzka.

Mając już za sobą oficjalny start i słowo wstępne spokojnie możemy przejść do części sprzętowej, gdyż w stosunku do wcześniej nadesłanej przez organizatorów zapowiedzi w zaprezentowanym we Wrocławiu secie pojawiło się kilka „drobnych”, acz niezwykle cieszących audiofilskie oczy i uszy zmian. Idąc zatem zgodnie z kierunkiem przepływu reprodukowanych sygnałów warto zwrócić uwagę na otwierający ofertę kanadyjskiego producenta gramofon Kronos Audio Sparta 0,5 wyposażony w pozornie proste, acz bardzo ciekawe (ze względu na zawieszenie) ramie Schroeder Model 2 uzbrojone w złocistą wkładkę Dynavector DV – Karat 17D3.

Oczywiście za wzmocnienie płynących z Dynavectora sygnałów odpowiadała flagowa (przynajmniej na razie), katowicka Theriaa, która to z kolei spięta została z pełniącym również rolę przedwzmacniacza liniowego przetwornikiem Vitus Audio RD-100. Za to reprodukcja srebrnych krążków przypadła transportowi CEC TL2N a duńską elektronikę znajdziemy również w sekcji wzmocnienia, gdyż to właśnie tam spoczęły niepozorne, lecz jak się miało okazać nad wyraz wydajne, pracujące w klasie A 30W końcówki mocy SM-011. No to czas na … jeśli nie światową, bądź europejską, to na 100% polską premierę, czyli jeszcze prototypowe, posiadające w pełni aluminiowe obudowy niepozorne, lecz mogące pochwalić się waga ponad 70 kg (szt.) kolumny Gauder Akustik Darc 4. I tutaj mała niespodzianka, gdyż o ile do tej pory ich konstruktor – dr. Roland Gauder nie kombinował z kolorystyką i swe projekty opierał na klasycznie mlecznobiałych Accutonach, to tym razem, chcąc zapewne zachować spójność designu z nazewnictwem serii zdecydował się na porcelanowe przetworniki w czarnym umaszczeniu. Również tweeter utrzymany został w podobnej tonacji, lecz tym razem zamiast ceramiki jego membranę wykonano z czarnego diamentu.
Za okablowanie powyższego systemu odpowiadały marki Argento Audio i Furutech a wśród kłębiących się po hotelowej podłodze „drutów” można było zauważyć m.in. znane z naszych recenzji dopieszczone firmowymi standami Furutechy Nanoflux Speaker Cable, czy też intrygująco landrynkowego DPS-4. I jeszcze drobiazg dotyczący zasilania. Otóż wbrew obowiązującym trendom katowicki RCM zamiast wysoko skutecznej filtracji postawił jedynie na rozdzielnie życiodajnego prądu i torze zasilającym można było zobaczyć jedynie Furutecha e-TP60 ER i „obsługującą” monobloki kostkę FP-SWS-D Box NCF.

No i najważniejsze – brzmienie, bowiem nie sztuką jest wywalić ciężarówkę pieniędzy na dźwięk niemający wiele wspólnego nie tylko z High-Endem, co czasem nawet z Hi-Fi. Całe szczęście ekipa katowickiego RCMu zna się na rzeczy i doskonale wie co z czym i jak spiąć, by przybyłym słuchaczom zapewnić kilkugodzinną audiofilską nirwanę. Jako przykład niech posłuży wstępna, nadesłana przed weekendowym eventem rozpiska z planowaną konfiguracją a finalnie skonfigurowany system. Plany bowiem sobie a życie sobie i gdy np. okazało się, iż przybyłe prosto z fabryki Gaudery, nawet po osiągnięciu satysfakcjonującego poziom wygrzania są zdecydowanie trudniejsze do prawidłowego wysterowania aniżeli wcześniej zakładano integrę SIA-025 zastąpiono ww. monoblokami.

I w tym momencie pozwolę sobie na mało wesołą dygresję i refleksję. Otóż w drodze powrotnej z wczorajszej wizyty we Wrocławiu zastanawialiśmy się z Jackiem nad mentalnością wrocławskich audiofilów i melomanów. Pomijając fakt, że my sami nie reprezentujemy normy jako takiej, jeśli w ogóle jakąkolwiek, gdyż od siedmiu lat nie widzimy problemu, żeby tłuc się po 350 km w jedną stronę tylko po to, by spędzić kilka godzin na słuchaniu muzyki w gronie znajomych, to zakładaliśmy, że Wrocławianie mając pod nosem Audiofila jeśli nie z zamiłowania do muzyki, to chociażby z ciekawości do znajdującego się tuż przy rynku Qubusa zajrzą. Tymczasem do godziny piętnastej, czyli do pozwalającej na chwilę odpoczynku i konsumpcję przerwy hotelową salę odwiedziło raptem kilka osób i to osób, które regularnie pojawiały się na wcześniejszych edycjach. Nowe twarze policzyć można było na palcach jednej ręki! To chyba jakieś lokalne kuriozum, bądź przejaw swoistej epidemii jaskry analnej (nie widzą swoich czterech liter na tego typu imprezach), ale skoro przez cały czas docierają do nas sygnały, że na warszawskie Audio Show jest za daleko, monachijski High End za drogo a wizyty w salonach audio są mało komfortowe ze względu na oczekiwania i presję wywierane przez sprzedawców i właśnie spotkania w stylu tytułowego Audiofila wydają się jedyną z nielicznych okazji do możliwie komfortowych odsłuchów i zapoznania się z naprawdę świetnie skonfigurowanymi systemami to do jasnej cholery skoro takowa impreza ma miejsce warto byłoby zaszczycić ją swoją obecnością. Najwidoczniej jednak najwygodniej jest siedzieć we własnych czterech kątach, marudzić klepiąc trzy po trzy na internetowych forach i nie mając w większości przypadków pojęcia o dobrym dźwięku, bo i skąd, krytykować wszystko i wszystkich. W końcu tak jest najłatwiej.
Szacunek zatem wszystkim tym, którzy jednak na Audiofilu się pojawili, bądź jeszcze zdążą się pojawić, gdyż inauguracja siódmej edycji ww. imprezy na tyle wysoko ustawiła poprzeczkę, że szanse aby coś podobnego usłyszeć w najbliższym czasie wydają się stosunkowo niewielkie.
Czemu? Powód jest tyleż prozaiczny, co oczywisty, gdyż RCM-owski system łączył fenomenalną rozdzielczość i dynamikę z muzykalnością i nasyceniem. W dodatku był na tyle uniwersalny aby z dziecinną łatwością radzić sobie z praktycznie dowolnym repertuarem pozwalając cieszyć się zarówno finezją jazzowych standardów, jak i brutalnością heavy metalowych porykiwań. Był to również w pełni namacalny dowód na to, ze dobry system zagra każda muzykę a nie tylko drobny wycinek ludzkiej aktywności dźwiękowej. Można też było na własne uszy przekonać się o różnicach, zaletach i jeśli ktoś takie odnotował również mankamentach i ograniczeniach poszczególnych formatów, gdyż podczas weekendowej prezentacji nie brakowało swoistych sparringów wersji analogowych i cyfrowych niektórych nagrań, dzięki czemu każdy z obecnych miał możliwość wyrobienia sobie własnej opinii na temat co gra lepiej i dlaczego. Właśnie na drodze takich bezpośrednich porównań okazało się, ze cyfrowa edycja sławnego, sygnowanego przez samego Manger samplera „Musik, wie von einem anderen Stern” musi uznać wyższość analogowej edycji Clearaudio „The Percussion Record”.
Nad wyraz miłą niespodzianką okazały prototypowe Gaudery, które przy deklarowanej przez producenta „wystarczającej” efektywności (wynoszącej zapewne nie więcej niż 82dB) i dość skromnych gabarytach z łatwością wypełniały ponad sześćdziesięciometrową hotelową salę konferencyjną dźwiękiem pełnym, soczystym i dynamicznym o tak błyskawicznej szybkości narastania jakbyśmy mieli do czynienia ze zdecydowanie większymi konstrukcjami. Zaskakiwała nie tylko spójność generowanego przez nie dźwięku, ale i swoista całkiem naturalna swoboda, niewymuszenie z jakim nawet na bliskim koncertowym poziomach głośności potrafiły zagrać czy to symfonikę, czy ciężkiego Rocka.

Serdecznie dziękując Organizatorom za zaproszenie i gościnę mamy cichą nadzieję, że powodem wczorajszej zasmucająco niskiej frekwencji była jedynie typowo jesienna aura i tak niedziela, jak i kolejne spotkania udowodnią, że audiofilski duch w narodzie jednak nie umarł. Do zobaczenia.

Marcin Olszewski

Opinia 2

Gdy wiosną tego roku dochodziły do nas mało optymistyczne wieści o bardzo możliwym zaprzestaniu organizacji relacjonowanych przez nas, odbywających się w stolicy Dolnego Śląska – Wrocławiu, prowadzonych przez charyzmatycznego wielbiciela muzyki i pomysłodawcę Piotra Guzka, cyklicznych spotkań pod nazwą „Audiofil”, z wielkim niepokojem czekaliśmy na rozwój sytuacji. Od samego początku, niczym w filmach grozy, Piotr raz informował nas, że jest cień szansy, by podczas następngo kontaktu telefonicznego smutnym głosem poddawać w wątpliwość kolejną edycję tej imprezy. Na szczęście jak to w życiu zwykle bywa, może nie do końca sam los, ale również duża determinacja organizatora sprawiły, iż w dniach 23-24 września ta rozpoznawalna przez wielu miłośników muzyki uczta dla zmysłu słuchu po raz kolejny otworzyła drzwi sali konferencyjnej znanego stałym bywalcom, zlokalizowanego w bliskim otoczeniu rynku hotelu Qubus. Co prawda w tym roku przewidziane są jedynie trzy odsłony, ale dla wielu zainteresowanych podobnymi wydarzeniami audiofilów to i tak jest bardzo dobra wiadomość.

Podobnie do lat poprzednich, tak i obecna edycja „Audiofila” przyjęła formę prezentacji systemów pojedynczych dystrybutorów lub producentów, a na pierwszy ogień poszedł znany z zamiłowania do analogu katowicki RCM, czyli Roger Adamek ze znającymi się na rzeczy pracownikami. Naturalnie w tym przypadku pytanie: “Co było głównym źródłem pokazu?” jest trochę nie na miejscu, dlatego też bez owijania w bawełnę zdradzę, że był nim startowy model gramofonu Kronos. Z racji lubowania się Marcina we wszelakich sprzętowych wyliczankach w temat dokładnych modeli grającego toru nie będę się zbytnio zgłębiał, ale oprócz wspomnianego drapaka w tej odsłonie Audiofila udział wzięli, pachnący jeszcze świeżością newsowych serwisów transport japońskiego CEC-a, przedwzmacniacz liniowy z funkcją DAC-a wspierany oddającymi 30W w klasie A duńskiego Vitusa, rodem z RCM-u phonostage THERIAA, oraz przedprodukcyjna nowość ze stajni Gauder Akustik kolumny Dark 4. Naturalnym, z racji dystrybucji, jest fakt okablowania całości zestawienia kompilacją marek Furutech i Argento Audio.

Jak zaprezentowała się powyższa kompilacja elektroniki? Co prawda wyjazdowa ocena zawsze obciążona jest wieloma zmiennymi, ale z tak niewielkimi kolumnami, które nie miały najmniejszego problemu z oddaniem szybkości narastania dźwięku, jego energii, masy i ogólnej swobody nawet muzyki metalowej w swym dość bogatym w pozytywne doznania recenzenckim życiu miałem do czynienia tylko kilka razy. A trzeba dodać, że goszcząca nas sala konferencyjna o kubaturze mniej więcej 60 metrów kwadratowych, nawet dla wielu zdecydowanie większych konstrukcji często bywała barierą nie do przeskoczenia. Powiem szczerze, z dużym zainteresowaniem czekam na osobiste zderzenie z tymi w stosunku do moich Szaf Gdańskich niewielkimi podłogóweczkami.

Puentując relacjonowane spotkanie koneserów muzyki chciałbym podziękować Piotrowi Guzkowi za wytrwałość w dążeniu do osiągnięciu celu, bohaterom całego przedsięwzięcia, czyli ekipie RCM-u za kolejny bardzo dobrze przygotowany występ, a ku mojemu zaskoczeniu bardzo nielicznej publiczności (przynajmniej w pierwszej części piątkowego pokazu) pogratulować posiadania w portfolio Waszego miasta niezwykle ciekawej imprezy.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF