Monthly Archives: czerwiec 2013


  1. Soundrebels.com
  2. >

Transrotor Rossini 25/60

Po raz pierwszy zapowiedziany podczas wystawy CES w Las Vegas w styczniu tego roku, gramofon Rossini 25/60 kontynuuje podróż niemieckiego Transrotora w krainę analogowego dźwięku.
Przygotowany dla miłośników winylu wymagających zarówno klasycznego wyglądu, jak nowoczesnej nutki bazuje na modelach serii Fat Bob, z podstawą o klasycznym kształcie. Solidne, aluminiowy talerz o grubości 60 mm i wadze 10 kg posadowiony został na akrylowej podstawie o grubości 25 mm. Górna warstwa talerza wykonana została z akrylu o białym kolorze, mającym za zadanie dopasować impedancję mechaniczną gramofonu do płyty.
Silnik, w masywnym, tłumiącym wibracje odlewie z mosiądzu, ustawiany jest w wycięciu podstawy. Od drgań zewnętrznych izolują trzy, mosiężne nóżki – dwie z przodu i jedną z tyłu. Wszystkie metalowe elementy pokryte są chromem, pełniącym rolę zarówno estetyczną, jak i mechaniczną. Gramofon waży 21 kg i ma wymiary 520 x 350 x 170 mm. Wyposażany jest w ramię Jelco 800S.

Podstawowe cechy produktu:
• gramofon o napędzie paskowym
• silnik odsprzęgnięty od podstawy (stawiany bezpośrednio na podłożu)
talerz o wadze 10 kg i grubości 60 mm wykonany z aluminium
• akrylowa mata pod płytę
• docisk do płyty
• akrylowa, przezroczysta podstawa o grubości 25 mm
• waga 21 kg
• wymiary 520 x 350 x 170 mm
• ramię Jelco 800S

Cena: 11 990 zł

Dystrybucja: Eter Audio
www.transrotor.pl

  1. Soundrebels.com
  2. >

Acrolink 7N-A2030III Pro i 7N-A2400III

Acrolink 7N-A2030III Pro

7N-A2030III Pro to następca interkonektu 6N-A2030II Pro, teraz z miedzią 7N Stressfree, U.D.C.C. Dostępny jest w dwóch wersjach – zbalansowanej XLR oraz niezbalansowanej RCA. Zbudowany jest z dwóch wiązek drucików, po 19 w każdej, o średnicy drucików 0,26 mm. Izolację wykonano z polietylenu oraz hybrydowego poliolefinu z przewodzącym polietylenem. Ekran wykonano z mosiężnej taśmy i dodatkowego przewodu.

Cena: 2890zł/1m

Acrolink 7N-A2400III

N-A2400III  to następca kabla 6N-A2400II, teraz z miedzią 7N Stressfree, U.D.C.C. Dostępny jest w dwóch wersjach – zbalansowanej XLR oraz niezbalansowanej RCA. Zbudowany jest z dwóch wiązek drucików, po 19 w każdej, o średnicy drucików 0,26 mm. Izolację wykonano z hybrydowego polietylenu. Ekran wykonano z mosiężnej taśmy i dodatkowego przewodu. Kable wyposażone są w wysokiej klasy wtyki wykonywane specjalnie do wyższych modeli Acrolinka.

Cena: 3490zł/1m

http://www.acrolink.pl/

  1. Soundrebels.com
  2. >

Octave HP300 Mk2

Przedwzmacniacz to prawdziwe serce każdego systemu audio. Octave miało w swojej ofercie systemy separowane od samego początku. Interfejs potrzebny między źródłami o niskim poziomie sygnału, zwykle napięciowego, jak gramofon i o wysokim, jak CD i inne źródła cyfrowe, z sygnałem prądowym, to złożone zagadnienie, wymagające kompleksowego podejścia. Pomiędzy przedwzmacniaczem i innymi elementami systemu zachodzą skomplikowane interakcje, dlatego jednym z najważniejszych czynników staje się zasilacz.

Przedwzmacniacz liniowy HP 300 Mk2 należy do nowej generacji urządzeń Octave, powstałych na bazie doświadczeń zebranych przy projekcie przedwzmacniacza Jubilee. Implementacja układu Super Gain/ High Current Output Stage poprawiła pracę przedwzmacniacza w każdym aspekcie. Urządzenie jest teraz w stanie wzmocnić sygnał przy ekstremalnie niskich szumach własnych i bardzo niskiej impedancji wyjściowej. Być może najważniejszym aspektem jest to, że jakość dźwięku jest niezależna od impedancji i pojemności obciążenia, w tym od parametrów interkonektów połączeniowych.
Zasilacz został zaprojektowany specjalnie do tego modelu. Jego podstawą jest cichy, bardzo wydajny transformator o małym rozproszeniu pola magnetycznego. Rozbudowana funkcjonalność HP 300 Mk2 sprawia, ze to idealny przedwzmacniacz do każdego, nawet bardzo drogiego, systemu audio.

Dane techniczne:

Model: HP300 MK2, opcjonalny przedwzmacniacz gramofonowy MC
Lampy: sekcja liniowa: ECC82 i ECC88; sekcja gramofonowa: ECC81
Wykończenie: srebrne aluminium lub czarne aluminium anodowane

Wzmocnienie (High): 17,5 dB = 7,4
Wzmocnienie (Low): 12,5 dB = 4,2
Pasmo przenoszenia: 1 Hz-1,5 MHz (-3 dB)
THD (całkowite zniekształcenia harmoniczne): 0,001%/3 W/7,5 kΩ
Stosunek sygnału do szumu (High):  – 94 dB
Stosunek sygnału do szumu (Low):  – 100 dB
Przesłuch międzykanałowy: 65 dB/10 kHz
Impedancja wejściowa: 100 kΩ
Impedancja wyjściowa: 56 Ω (RCA) | 2 x 22 Ω (XLR)

Sekcja Phono MC
Precyzja krzywej RIAA: 0,3 dB/15Hz-20 kHz
Punkt odcięcia filtru niskoprzepustowego: 15 Hz/-3 dB
Impedancja wejściowa: 30-1000 kΩ
Czułość wejściowa: 0,1 mV/0,5 mV
Wzmocnienie Low: 71 dB
Wzmocnienie High: 80 dB
Stosunek sygnału do szumu (ważony):  – 75 dB

Generalne
Pobór mocy: 25 W
Waga: 9 kg
Wymiary (W x H x D): 435 x 65 x 390 mm

Eter Audio
CENA: 16 900 zł

http://www.octavehiend.pl/

  1. Soundrebels.com
  2. >

Amare Musica Silver Passive Power Station

Z akcesoriami prądowymi jest tak, że im wyższej są klasy tym mniej je słychać. Powyższy efekt można osiągnąć w dwójnasób – na drodze niezwykle zaawansowanej filtracji, regeneracji i innych skomplikowanych procesów, oraz poprzez jak największe uproszczenie i minimalizm konstrukcji. Z oczywistych względów pierwszy sposób zapewnia bez porównania czystszy prąd i wszelakie zabezpieczenia, jednak nierozerwalnie związany jest z wysokimi kosztami produkcji i co za tym idzie wysoką ceną końcową. Do przedstawicieli tej grupy możemy zaliczyć większość tzw. kondycjonerów sieciowych i listew z mniej, lub bardziej rozbudowaną filtracją. Idea minimalistyczna, poprzez swój puryzm, ogranicza się jedynie do (re)dystrybucji prądu do większej, niż pozwala na to standardowe, nawet podwójne gniazdo, liczby odbiorników i przynajmniej w teorii jest to zdecydowanie tańsze dla klienta końcowego rozwiązanie.

Będąca obiektem niniejszego testu listwa Amare Musica Silver Passive Power Station, jak sama jej nazwa wskazuje powinna zaliczać się do przedstawicieli nurtu minimalistycznego. Moje powyższe przypuszczenia potwierdzili jej projektanci i konstruktorzy – Maciej Lenar i Marcin Sołowiow, którzy z rozbrajającą szczerością przyznali, iż oprócz srebrnych solidcore’ów indywidualnie dostarczających prąd do każdego z sześciu gniazd w środku znajduje się jedynie bardzo restrykcyjnie wyselekcjonowane … audiofilskie powietrze. Skoro zatem producenci pozwolili sobie na szczerość postaram się odwdzięczyć się im tym samym – SPPS (skrót od Silver Passive Power Station) jest jedną z najładniejszych listew jakie dane mi było do tej pory widzieć. Ba, jej wykonanie jest na takim poziomie, że wręcz szkoda chować ją za stolik ze sprzętem, gdzie z reguły lądują tego typu akcesoria. Trudno się z resztą temu dziwić, gdyż, podobnie jak pozostałe urządzenia Amare Musica powstała najpierw, jako byt czysto wirtualny w programie Solidworks i dopiero po wielu renderach zapewniających podgląd pod każdym kątem przystąpiono do produkcji.

Zastosowanie obudów ze stali chirurgicznej umożliwiło uzyskanie niezwykle gładkiej, niemalże lustrzanej powierzchni, która na życzenie klienta może zostać pokryta powłoką lakierniczą w praktycznie dowolnym kolorze. Lakierowana, niezależnie od wersji kolorystycznej, na czarno centymetrowej grubości płyta dolna wyposażona w gumowe nóżki, które po usunięciu można zastąpić kolcami, zapewnia nie tylko stabilność, ale również chroni całość przed mikro-wibracjami. Od strony ergonomiczno – użytkowej muszę wspomnieć o ułożeniu gniazd sieciowych. O ile do ich jakości i odległości między sobą w przypadku stosowania standardowych a nawet audiofilskich wtyków np. Furutecha, czy Oyaide nie mam żadnych zastrzeżeń, to prostopadłe ustawienie osi gniazd do osi listwy w przypadku konieczności podłączenia zasilaczy wtyczkowych, jakie można spotkać np. w DACach, streamerach i phonostage’ach może okazać się zadaniem na tyle karkołomnym, że sąsiadujące gniazda będą niestety musiały pozostać puste.

Przejdźmy jednak do wpływu tytułowej SPPS na brzmienie mojego systemu. Aby w pełni określić jej wydolność wpinałem w nią nie tylko rozsądne, jeśli chodzi o pobór energii integry w stylu Peachtree Audio, czy ECI, ale i potrafiące oddać 300W przy 4 Omach monobloki Restek Extract. Jeśli chodzi o stereotypowe, przypisywane srebru odchudzenie dźwięku to od razu zaznaczę, że nic takiego nie odnotowałem. Co prawda najniższy bas został słyszalnie, ale z pełna kulturą i wdziękiem przeniesiony o stopień, bądź półtora w górę, ale nic ponadto. Choć „Metallic Spheres” duetu The Orb wspomaganego przez Davida Gilmour’a nie powodowało już niebezpiecznego dzwonienia rodowych „skorup” w znajdującym się w salonie kredensie, to znaczącemu ukulturalnieniu i „wypolerowaniu” poddane zostały zarówno średnica, jak i najwyższe tony. Gitara Gilmour’a cięła powietrze niczym świetny miecz rycerza Jedi oferując ciepłą barwę i kojąc skołatane codzienna gonitwą nerwy. Warto dodać, iż powyższe zmiany nie niosły ze sobą ograniczenia rozdzielczości, czy przycięcia góry pasma. Powyższych obserwacji dokonałem również na dość intensywnie eksploatującym dęte instrumenty blaszane albumie „Brotherhood Of Brass” Frank London’s Klezmer Brass Allstars, gdzie różnorodność wybrzmień i niuansów mieniła się tysiącami odcieni i barw nie kalecząc przy tym uszu słuchacza. Podobne wrażenie odniosłem podczas odsłuchu kilku płyt (w tym samplerów) sygnowanych logiem Stockfisch Records, oraz naszych krajowych, naszpikowanych sybilantami i szeleszczeniami albumów z Anomalią… znaczy się Anną Marią Jopek („Szeptem”) w roli głównej. Zamiast doznań zbliżonych do tych związanych z usuwaniem kamienia nazębnego całość brzmiała bardziej gładko, kremowo i słodko. To, co do tej pory irytowało zostało delikatnie wygładzone, pozbawione szorstkości i klinicznego chłodu na rzecz niemalże karmelowej muzykalności.

Z powyższego opisu dość jasno wynika, a przynajmniej mam taką nadzieję, że listwa sieciowa Amare Musica Silver Passive Power Station nie jest do końca transparentna, że odciska swoje piętno na brzmieniu systemu, który zaopatruje w życiodajny prąd. Jest to ewidentne odstępstwo od idei całkowitej przeźroczystości poszczególnych elementów toru audio, jednak … dochodzimy w tym momencie do pewnej tajemnicy poliszynela, o której bardzo często się zapomina. Mowa tu o bolesnej prawdzie audiofilskiej wierności – im lepszy system posiadamy, tym mniej płyt daje się słuchać. Oczywiście od strony muzycznej nasze ulubione krążki nadal są świetne, jednak błędy, bądź niedoskonałości realizatorskie potrafią zepsuć całą przyjemność z odsłuchu. SPPS jest swoistym panaceum na powyższą dolegliwość – pozostawiając wszystko to, co najlepsze cywilizuje i na swój sposób upiększa te aspekty, które zostały w procesie rejestracji, bądź masteringu nie do końca dopracowane. Na pytanie, czy taki pomysł na brzmienie sprawdzi się w konkretnym systemie muszą Państwo odpowiedzieć sobie sami. Wystarczy wypożyczyć listwę, wpiąć do niej posiadany zestaw audio i na spokojnie posłuchać przez dzień, bądź dwa. Inaczej się nie da.

Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski

Producent/dystrybucja: Amare Musica

Cena: 1500 €

Dane techniczne:

– Obudowa ze stali chirurgicznej o grubości 2mm
– Podstawa ze stali węglowej o grubości 10mm,
– Wytłumienie matami bitumicznymi
– Gniazdo IEC Furutech Inlet G
– Okablowanie: przewody fi=1.5 mm z polerowanego srebra 4N
– Wymiary (SxWxG): 94x114x412 mm
– Waga: 9 kg

System wykorzystany w teście:

– CD/DAC: Ayon 1sc
– DAC: Eximus DP1; Vitus Audio RD-100
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center; Moon 180 MiND; YBA Heritage Media Streamer MP100
– Wzmacniacze zintegrowane: Electrocompaniet ECI 5; Ayon Spirit 3; Peachtree Audio Decco 65; Synthesis R753AC
– Przedwzmacniacz: Restek Editor
– Końcówki mocy: Restek Extract
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80
– IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Acoustic Revive RCA-1.0PA
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Acoustic Revive XLR-1.0PA II
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200; Acoustic Revive DSIX-1.0PA
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Harmonix CS-120; Acoustic Revive SPC-REFERENCE; Neyton Hamburg
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; GigaWatt LC-1mk2; Acoustic Revive PCOCC-A Single-Core Power Reference
– Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; HighEndNovum PMR Premium

 

 

Na chwilę obecną spokojnie mogę obyć się bez dodatkowych rozgałęziaczy. Posiadając osobą linię zasilającą od licznika do pokoju ze sprzętem, zamontowałem dwie trzygniazdkowe ramki ścienne. Planowana rozbudowa systemu o „grajka” plików, wymusza dołożenie kilku dziurek z prądem. Na szczęście nie jest to sprawa na wczoraj (jestem zatwardziałym analogowcem), więc spokojnie przyjąłem ofertę przetestowania listwy sieciowej. Wniesie – nie wniesie zmian, pogorszy – poprawi dźwięk, zobaczymy, może usłyszymy.

I tak dostałem coś, co niektórzy postawiliby w domu dla samego wyglądu. AMARE MUSICA SILVER PASSIVE POWER STATION na zewnątrz wygląda bogato, a i wsadu konstruktorzy nie żałowali. Wnętrze to rozgałęziacz, w którym przewodniki to srebro, pod postacią drutów solid-core. Owa sześcio-gniazdkowa „stacja”, jest sporej wielkości podłużnym solidnej wagi, wypolerowanym klocem i wygląda fenomenalnie – akceptacja żony gwarantowana. Jeśli jednak ktoś gustuje w ascetycznych wykończeniach, może uznać to za zbędny blichtr. Ale o gustach się nie dyskutuje.

Ogólna sprawdzona doświadczalnie przez większość branży zasada, brzmi: końcówka zawsze do ściany. Jednak nie mogłem pójść na skróty i wpiąłem wszystko do testowanej listwy. Niestety i w moim przypadku stara prawda była górą, choć czytałem, że bywa różnie. Dlaczego u mnie jest taki wpływ, nie wiem. Jest może nie gorzej, ale na pewno inaczej niż bym oczekiwał (pewnie mam źle skonstruowane urządzenie). Mając dwa gniazdka w zapasie sprawdziłem kilka kombinacji, ale dopiero po podłączeniu końcówki do ściany, system zaczął śpiewać. Czyli początek według zaleceń konstruktora mojego urządzenia, Pana Kazuo Kiuchi. Człowiek wie, co mówi. Uwalniając tytułową „A.M.S.P.P.S” od poboru prądu przez 35-cio kilogramowy z kilowatowym transformatorem piec, dźwięk ożywał, nabierał powietrza i swobody. Taki wariant pozostał do końca.

Często pierwsze wrażenia pokazują ogólny charakter zmian. Czy idą w dobrym, czy złym kierunku okazuje się po dłuższym słuchaniu. Niestety muszę stwierdzić, że POWER STATION nie jest przeźroczysta. Teoretycznie, większość odbierze to jako wadę, ale różnym systemom potrzeba różnych bodźców przybliżających do nirwany. I proszę się z tego nie śmiać. Słyszałem trochę zestawów w życiu (podobno skończonych), w których zmiana jednego elementu (a takim jest bohaterka spotkania) poniewierała samopoczucie właściciela, że można inaczej, a do tego czasem lepiej. Nie twierdzę, że jest to sposób na dopieszczanie dźwięku. Jednak należy brać pod uwagę ewentualny wpływ.

Na wstępie zaznaczę, iż efekty tej zabawy nie są porównywalne z wymianą kolumn. Nie napiszę elaboratu na pięć szpalt, bo staram się zawsze przekazać coś, pod czym mogę postawić stempel ze swoim nazwiskiem. Dostałem trywialnie mówiąc, kilku-gniazdkowy rozgałęziacz, potocznie kiedyś zwany „złodziejką”. Co tu można wymyślić. Niemniej, słowa jakie przychodzą mi do głowy po kilkudniowym używaniu, brzmią: gładkość i pastelowość przy lekkim zaokrągleniu skrajów pasma. Nie zamulenie, tylko utemperowanie drażniących sybilantów w partiach wokalnych i wygładzeniem środka pasma, co skutkuje zmniejszeniem kliniczności przekazu. Muzyka płynie bez specjalnego napinania na analizę. Zatapiasz się w fotelu, zapodajesz play i odpływasz. Mój komplecik z tranzystorem zaczął grać bliżej estetyki amplifikacji lampowej. Wszystkie aspekty prezentacji sceny, stereofonia, głębia czy lokalizacja źródeł pozornych pozostawały bez ingerencji produktu kolegów z AMARE MUSICA. Jedyną konsekwencją mariażu (dla wielu może okazać się pozytywną), jest zmniejszenie konturowości i jak wspomniałem wcześniej, ogólne wygładzenie. System gra bardziej plamami, ale bez zlewania muzyków na scenie. Nikt nie wpycha się sąsiadowi na miejscówkę. To po prostu inny sposób przetworzenia sygnału zapisanego na nośniku. W kontrabasie jest trochę więcej pudła niż struny, trąbka ma mniej blaszany, bardziej aksamitny charakter (tu niektórzy mogą kręcić nosem), ale saksofon jest w siódmym niebie. Słuchając pochłaniamy całość, bez cyzelowania poszczególnych instrumentów. Nagle okazuje się, że słuchamy muzyki, a nie muzyków.

Zdaję sobie sprawę, że są sety lampowe tnące przestrzeń między kolumnami jak żyletki, a z drugiej strony bywają gęsto i ciepło grające produkty półprzewodnikowe. Dlatego radzę nawet takie dodatki w zasilaniu jak SILVER PASSIVE POWER STATION, podłączyć na próbę przed zakupem. Jeśli odbiór muzyki ucierpi po takim małżeństwie, szukamy czegoś z innej stajni, lub kujemy dziury w ścianie na dodatkowe gniazdka.

Ps. „Aha zapomniałbym dodać trzecią opcję. Stwierdzamy, że te wszystkie wypasione wytwory audio-szamanów są „sp…..e” konstrukcyjnie i idziemy do marketu po zwykły i tani, najlepiej podświetlany LEDami rozgałęziacz. Przynajmniej wieczorem nie będziemy musieli zapalać światła. A zaoszczędzone dudki zostając w kieszeni, będą miały duży wpływ na samopoczucie i lepszą percepcję dźwięku”.

Jacek Pazio

System wykorzystany w teście, to kompletny zestaw firmy Combak Corporation.

Elektronika Reimyo:
– dzielony odtwarzacz cd: CDT – 777 + DAP – 999 EX
– przedwzmacniacz lampowy: CAT – 777 MK II
– tranzystorowa końcówka mocy: KAP – 777
Kolumny: Bravo Consequence +
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved-Version
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa); Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonową)
IC RCA: Harmonix HS 101-GP
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Stolik: Rogoz Audio

Akcesoria: antywibracyjne podstawki pod końcówkę mocy Harmonix TU-505EX MK2; Harmonix AC Enacom improved for 100-240V; Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i

Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: Dr. Feickert Analogue „Twin”
ramię: SME V
wkładka: Dynavector XX-2 MK II
– przedwzmacniacz: RCM Sensor Prelude IC

  1. Soundrebels.com
  2. >

Czerwcowe nowości w RCM

THALES – Szwajcarska doskonałość.

Firma HiFiction ze Szwajcarii zajmuje się produkcją gramofonów i ramion gramofonowych, które oferowane są pod marką THALES.

W ofercie znajduje się jeden gramofon TTT-Compact oraz trzy modele ramion :

Thales Original, Thales AV oraz Simpilicity. Gramofon w swojej formie jest konstrukcją klasyczną. Zastosowane materiały i rozwiązania techniczne już klasyką nie są. Mamy tu np. zasilanie bateryjne, do budowy łożyska wykorzystano żeliwo sferoidalne, chassis ma budowę typu sandwich i wiele innych

Ramiona gramofonowe THALES opierają się na teorii z Twierdzenia Talesa dla okręgu. Dzięki niemu udało się skonstruować ramię radialne, którego błąd kątowy prowadzenia wkładki wynosi zaledwie tysięczne części stopnia. Precyzja z jaką wykonywane są ramiona mieści się w tolerancji 1mikrona! . THALES SIMPILICITY to rewelacyjne ramie gramofonowe o długości 9 cali które można zamontować do każdego gramofonu.

Firma jest właścicielem patentu, w którym dokładnie opisano zasadę działania tego ramienia.

Zawieszenie „belki „ ramienia stanowi kardan z sześcioma rubinowymi łożyskami. Ramie można zamówić w trzech kolorach i z różnym podłączeniem przewodu gramofonowego DIN, RCA lub XLR . Dźwięk prezentowany przez ramie jest wyjątkowy, pełen energii o nieprzeciętnej dynamice i rozdzielczości. Cena 30 990zł. Produkty THALESA są już dostępne na polskim rynku, dystrybucja RCM.

SME M2-9R

Na lipiec firma SME zapowiedziała premierę nowego ramienia. Będzie ono tak jak wersja 12 calowa nawiązywała do klasycznej serii „3000”. Układ łożyskowania jest taki sam jak w M2-12R. Również headshell będzie zdejmowany. Rura ramienia wykonana z cienkościennej stali.

Będzie to ciekawa oferta dla miłośników klasycznych wkładek SPU, lecz nie tylko.

Jak na razie cena owiana jest tajemnicą. Dystrybucja RCM

  1. Soundrebels.com
  2. >

Luxury Art Cinema

Wybierając się na oficjalne otwarcie salonu Luxury Art Cinema niejako automatycznie przyszłą relację miałem już zakwalifikowaną do działu reportaż. W końcu czymże innym mogłaby być? Jednak przestępując próg tego nowego przybytku na audiofilskiej mapie stolicy momentalnie zweryfikowałem swoje wcześniejsze plany. Po prostu tego, z jakim smakiem udało się właścicielom urządzić wnętrze i z jakim wyczuciem połączyć przepiękne włoskie meble z wszechobecnym dźwiękiem i grą świateł inaczej niż najwyższej klasy lifestyle określić się nie da.

Oprócz działalności czysto handlowej pan Jacek Szul (Wiceprezes Zarządu 3Logic sp. z o.o.) ma zdecydowanie bardziej ambitne plany:
„Chcemy, aby Luxury Art Cinema jako miejsce pełniło funkcję edukacyjną, pokazywało rozwiązania, podpowiadało. Tu architekt czy projektant, lub po prostu osoba zainteresowana tym, co proponujemy, zawsze znajdzie pomoc”

Oczywiście główną, dominującą rolę w salonie na ulicy Brackiej 11/13 pełni ekspozycja najnowszej linii telewizorów i elektroniki marki Loewe i to właśnie na niej skupiała się uwaga zaproszonych gości z branży designerskiej. Mój wzrok natomiast powędrował w kierunku zdecydowanie bliższej memu sercu elektroniki Marka Levinsona i głośników JBL, oraz dawno niewidzianych na naszym rynku Waterfall, które niestety w dniu otwarcia stanowiły jedynie elementy natury dekoracyjnej.

Obowiązkową na tego typu „eventach”, część autopromocyjną gospodarze rozszerzyli o krótką prezentację włoskich produktów Architettura Sonora prowadzoną przez twórcę, pomysłodawcę i założyciela – Lorenzo Brusci’ego. Z premedytacją w poprzednim zdaniu nie napisałem „kolumn głośnikowych”, gdyż modele Snail, Dolphin, Drop, Helmet i Shark swoim niezwykłym kształtem przypominają wszystko oprócz konwencjonalnych konstrukcji głośnikowych. Tworząc swojego rodzaju „dźwiękowe enklawy” oferowały nie tylko przyjemne i relaksujące brzmienie, ale i cieszyły oczy intrygującymi kształtami.

Z audiofilskiego punktu widzenia takie podejście do audio burzy pewne kanony, gdyż słuchacz jest otoczony dźwiękiem niezwykle spójnym i homogenicznym, lecz bez nawet najmniejszej szansy na stereofoniczną scenę dźwiękową i lokalizację obecnych na scenie muzyków. Jednak przesympatyczny pan Brusci z właściwą dla Włochów ekspresją wyjaśniał, iż nie miał takich ambicji, gdyż jego cel był zupełnie inny. Jego celem było wprowadzenie muzyki do codziennego życia, w pewnym sensie przeprowadzenie umownej reedukacji muzycznej nabywców jego produktów. Spowodowanie, by wnętrza były postrzegane właśnie przez pryzmat dźwięków w nich obecnych:

„Krajobraz z którym się stykamy wzbudza w nas silne emocje jednocześnie oferując spokój. Opiera się na związkach pomiędzy elementami zaś dźwięk jest rdzennym elementem tych związków. Dlatego projektowanie przestrzeni dźwiękowej odgrywa dzisiaj kluczową rolę w zmysłowym odbiorze architektury”

Chodzi o wykonanie pierwszego kroku w kierunku uznania muzyki, jako czegoś cały czas obecnego w naszym życiu. Jeśli tylko powyższy warunek zostanie spełniony przyjdzie czas na mniej, lub bardziej standardowe systemy, jednak podczas spotkań ze znajomymi, bądź kontrahentami, jeśli tylko komuś zależy na stworzeniu przyjemnego tła muzycznego trudno będzie znaleźć coś równie wysmakowanego, jak „grające rzeźby” Architettura Sonora.

Na deser pozostawiłem krótką prezentację produktów włoskiej Brionvegi, których design jest równie intrygujący, co Architettura Sonora, lecz efekt ten osiągany jest nie poprzez na wskroś nowoczesne formy, lecz wręcz przeciwnie – poprzez zatrzymanie się w latach 60-ych XX w.

Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski

Luxury Art Cinema
ul. Bracka 11/13
00-501 Warszawa
www.luxuryartcinema.pl
tel. 22 400 90 48
warszawa@artcinema.pl

 

  1. Soundrebels.com
  2. >

Loewe Individual

Najbardziej indywidualny system domowej rozrywki

•    Unikalna jakość obrazu
•    Bezkonkurencyjny dźwięk
•    Rewolucyjna obsługa
•    Funkcje Smart TV
•    Zintegrowany dysk twardy
•    Niezwykle cienki, minimalistyczny design
•    Integracja
•    Telewizor przyszłości i efektywny energetycznie

Kronach. – Żaden inny system domowej rozrywki nie pozwala na taką swobodę jak nowy Loewe Individual. Dobór kolorów i materiałów; rozmiar ekranu, opcje audio; multimedia i obsługa sieci – to wszystko oferuje nowy telewizor Individual, którego wariantów może być ponad milion, dzięki czemu doskonale odnajdzie się w każdym wnętrzu. Ten Smart TV to nie tylko wyjątkowy telewizor ale i unikalna koncepcja – TV klasy premium, stanowiący system domowej rozrywki o wyjątkowym stylu, w którym każdy element doskonale do siebie pasuje. Dodatkowo potencjał technologiczny Loewe Individual jest po prostu niemal nieograniczony.

Unikalna jakość obrazu
Loewe Individual jest dostępny w trzech rozmiarach: 40, 46 i 55 cali. Wszystkie wersje pracują w oparciu o technologię Edge LED Full-HD LCD z odświeżaniem obrazu 400 Hz. Jasność i wysokie odświeżanie obrazu pozwalają na precyzyjne prezentowanie obrazu 2D i 3D. Technologia Active Shutter gwarantuje pełne doświadczenie trzech wymiarów. Aby osiągnąć nasyconą czerń i zoptymalizować kontrast, Loewe Individual wyposażono w specjalny panel kontrastowy. Dzięki niemu odbicia są zminimalizowane, co pozwala na bezproblemowe cieszenie się obrazem.

 
Bezkonkurencyjna jakość dźwięku
Za Loewe Individual stoi zupełnie nowa koncepcja audio. Dzięki ośmiu zintegrowanym głośnikom w opcjonalnie instalowanym głośniku stereo Individual, dostarcza moc muzyczną 2×40 watów. Znacząco udoskonalone basy, wraz z jeszcze cieńszym designem pogłębiają doświadczanie Loewe w zakresie audio. Co więcej zintegrowany, wielokanałowy dekoder z przedwzmacniaczem AV przekształca nowy Individual w centrum kontroli całego domowego systemu rozrywki.
Nowy cienki, podłogowy głośnik Loewe Individual Stand Speaker Slim ID doskonale uzupełnia zestaw telewizyjny. Niewiarygodnie minimalistyczny design kolumn spełnia wymagania stawiane klasie high-end. Membrana wytwarza czysty i żywy dźwięk a pasmo przenoszenia wynosi od 150Hz do 40kHz. Ponadto głośniki Individual Stand Speakers, produkowane w fabryce Loewe w Niemczech, posiadają indywidualny certyfikat i są teraz dostępne w kolorze czarnym aluminiowym, jak również we wcześniej dostępnych kolorach białym o wysokim połysku i srebrnym aluminiowym.
Głośnik stereo telewizora może oczywiście zostać wykorzystany także jako głośnik centralny zestawu. Rezultatem jest najlepsza jakość i zintegrowany system domowej rozrywki będący klasą samą dla siebie.

Całkowicie nowa koncepcja obsługi
Nowy Loewe Individual wyposażono w przejrzysty, nowy i całkowicie intuicyjny sposób kontroli: Loewe Assist Media. Proces obsługi urządzenia przekształcono we wciągające doświadczenie. Po raz pierwszy programowanie telewizora, Internet, zdjęcia, wideo i aplikacje są w pełni zintegrowane. Indywidualizacja się tutaj nie kończy, ponieważ treść można zapisać w „ulubionych” na ekranie startowym, niezależnie czy chodzi o ulubiony kanał, nagranie DR+ na zintegrowanym dysku, stronę internetową, aplikację z MediaNet, muzykę, film czy zdjęcie z sieci.
Dostęp do treści jest bardzo prosty, wystarczy przywołać aplikację i system zajmie się resztą. Taka funkcja dostępna jest tylko w Loewe.
W dodatku wszystkie kluczowe funkcje mogą być intuicyjnie kontrolowane strzałkami na pilocie. Design menu ekranu skupia się na najważniejszych funkcjach, co przekłada się na łatwość odnalezienia się w Smart TV. Wpadające w oko ikony podzielono w błyskawicznie rozpoznawalne strefy. Wyrafinowane animacje, zarówno w kwestii technologii jak i  formy – jak np. „cover flow” albo kolaże zdjęć – sprawiają, że nawigacja po licznych mediach to intrygujące doświadczenie. Co więcej aplikacja Loewe Assist na iPada, która zdobyła nagrodę „red dot: najlepsza z najlepszych” pozwala na korzystanie z elektronicznego przewodnika po kanałach (EPG) i dostęp do szczegółowych informacji o filmach i programach. Aplikacja można także kontrolować telewizor.

Funkcje Smart TV
Z pomocą pilota Loewe Assist Media, wszystkie funkcje Smart TV obsługuje się intuicyjnie. W szczególności dotyczy to możliwości dostępu do mediów w domowej sieci. Co więcej dodatkowe funkcje sieciowe są dostępne dzięki zintegrowanemu Loewe MediaNet. To dotyczy także serwisów z filmami i audio na życzenie, portali informacyjnych i aplikacji social media jak Facebook i Twitter. Nowy Loewe Individual wyposażono także w wygodny Media Text zgodny ze standardami HbbTV. Liczne funkcje towarzyszące programom są także dostępne online, za naciśnięciem czerwonego guzika na pilocie. Chodzi o takie funkcje jak biblioteki mediów i portale odpowiednich kanałów. Ta ostatnia na przykład pozwala na indywidualny dostęp do programów w czasie najbardziej odpowiadającym użytkownikowi. Można także odtwarzać wszystkie dostępne internetowe stacje radiowe.

Zintegrowana nagrywarka
Wyposażona w 750GB pamięci nagrywarka DR+ zintegrowana z telewizorem, pozwala, jeśli zezwala na to nadawca, nagrywać treść 2D i 3D i przesyłać wideo na inne telewizory Loewe przez WLAN, LAN lub Powerline. Główne telewizyjne archiwum jest zawsze dostępne w domowej sieci dla innego telewizora Loewe. Program może zostać zatrzymany – i niczego nie opuszczając – obejrzany do końca na innym telewizorze Loewe. Ta funkcja nie ma odpowiednika u innych producentów. Dzięki integracji nagrywarki z telewizorem Loewe, intuicyjne sterowanie systemem jest możliwe z jednego pilota. Pozwala to na przykład zatrzymać oglądanie ulubionego programu i za naciśnięciem przycisku kontynuowanie oglądania tam, gdzie się przerwało. Dzięki temu ważnych scen nigdy się nie ominie. Dzięki zintegrowanemu podwójnemu tunerowi DVB-T/T2/C/S2 podczas nagrywania można oglądać inne programy.

Individual design
Zestaw Loewe Individual wyznacza nowe standardy w zakresie stylistyki w każdym wymiarze. Ekskluzywny wygląd osiągnięto dzięki wykorzystaniu aluminium, szkła i chromu zaś niezwykła cienkość stawia obraz w centrum uwagi. Elegancko przyciemnione szkło filtrujące zastosowane na panelu telewizora, pozwala uzyskać jeszcze lepszą jakość obrazu ze zwiększonym kontrastem i optymalnym poziomem czerni. Kontrastowa szyba, która jest także zewnętrznymi krawędziami telewizora, nadaje mu subtelny wygląd po wyłączeniu. Także tył telewizora Individual jest ekstremalnie minimalistyczny, co pozwala na ustawienie go w dowolnym miejscu pomieszczenia. Design pozwala na podkreślenie indywidualizmu dzięki wykorzystaniu spersonalizowanych materiałów i kolorów, nie tylko na bocznych intarsjach, ale także na podstawie podłogowej lub meblowej. Na życzenie można wykorzystać dowolny kolor z palety RAL. Elektryczny mechanizm obrotowy dla optymalnego umiejscowienia telewizora jest kontrolowany pilotem. Loewe Individual jest dostępny w wersjach wykończenia: białej o wysokim połysku, czarnej aluminiowej, srebrnej aluminiowej i tytanowej. Design jest efektem prac Phoenix Design ze Stuttgartu. 

Pełna integracja
Oczywiście nowy telewizor Loewe Individual można doskonale zintegrować z innymi rozwiązaniami Loewe. Daje to wiele opcji personalizacji, nie wspominając o możliwościach dobrania ustawienia telewizora i opcjach audio – począwszy od głośników Individual Sound Stand Speaker SL aż po projektor dźwięku generujący dźwięk 7.1. Doświadczenie kinowe jest teraz w domu. Całym systemem można sterować intuicyjnie pilotem Loewe Assist, nawet, jeśli poszczególne elementy systemu (np. BluTechVision, MediaVision 3D czy projektor dźwięku) są ukryte w szafie Loewe Rack.
Telewizor przyszłości i efektywny energetycznie
Jedno jest pewne, zintegrowany podwójny tuner DVB-T/T2/C/S2 i dwa interfejsy CI+ dla odbioru telewizji HD dla zakodowanych kanałów, sprawiają, że telewizor jest zorientowany na przyszłość. Co więcej Loewe regularnie dodaje swoim produktom, nowe atrakcyjne funkcje. MediaUpdate pozwala na aktualizację oprogramowania urządzeń przez Internet w każdym momencie. Zarejestrowani użytkownicy są automatycznie informowani o dostępnych aktualizacjach. Co więcej Loewe ma na stanie części zapasowe przez kilka lat, tak, że nawet po latach od zakupu urządzenia, na przykład wadliwy pilot, może być z łatwością wymieniowy. Dlatego Loewe Individual zachowuje swoją wartość przez lata.
Tak jest także w odniesieniu do ochrony środowiska. Nowy Loewe Individual jest wykonany tylko z wykorzystaniem wysokiej jakości i poddawanym recyklingowi materiałów jak aluminium. Także zużycie energii (o klasie A) jest przyjazne środowisku. Nawet 55 calowa wersja ma niezwykle niskie zużycie energii. Integracja licznych funkcji jest nie tylko wygodna, jest także efektywna energetycznie, a przez to przyjazna środowisku. Zintegrowany wyłącznik główny może oczywiście całkowicie odłączyć urządzenie od źródła prądu redukując jego zużycie do zera.

 

Loewe AG 3Logic Sp. z o.o.
Industriestrasse 11 ul. Zakopiańska 153
96317 Kronach 30-435 Kraków
Germany Polska
Phone: +49 (0)9261 99-477        tel.: +48 12 255 43 28
Fax: +49 (0)9261 99-444 kom.: +48 505 241 679
presse@loewe.de patryk.gut@3logic.pl 
http://www.loewe.tv http://www.3logic.pl

 

  1. Soundrebels.com
  2. >

PMR Premium

Opinia 1

Mówiąc, bądź pisząc „ustrój akustyczny” zarówno autor, jak i odbiorca ma mniej więcej pojęcie i świadomość wyglądu takiegoż przedmiotu. W zależności od tego, czy mowa jest o ustrojach pochłaniających, rozpraszających, czy tez pułapkach basowych ich forma pozostaje mniej więcej podobna. Analogia do konia, który jaki jest każdy widzi, wydaje się być zatem całkiem logiczna. Problem w tym, że audiofilia z logiką nieraz delikatnie rzecz ujmując potrafią się mijać i tak też jest tym razem.
O niemieckiej marce HighEndNovum, przynajmniej na razie, w Polsce było na tyle cicho, że nawet zainteresowani ich produktami dystrybutorzy z pewną dozą nieśmiałości tylko w kuluarach wspominali, że gdzieś tam na ścianie, bądź pomiędzy prezentowanymi urządzeniami ustawili tajemnicze „coś”.  Całe szczęście czasy się zmieniają i coraz więcej niekonwencjonalnych rozwiązań trafia do oficjalnych cenników naszych krajowych „sprzedawców marzeń”.
Tak też było i tym razem, więc kiedy zobaczyłem w gablocie warszawskiej filii krakowskiego Nautilusa przepiękną i intrygująca jak diabli misę PMR postanowiłem jak najszybciej sprawdzić jej działanie we własnym systemie. Krótka wymiana korespondencji, parę telefonów i podczas któregoś odbioru urządzeń do testów razem z przygotowanymi do zabrania kartonami czekała „ONA”.

Już sam wygląd PMR Premium budzi zainteresowanie.  Wykonana na zlecenie Michaela Jungbluta -właściciela HighEndNovum z brązu wykorzystywanego do produkcji dzwonów w pracowni Christopha Oestera zdecydowanie bardziej przypomina średniowieczy snycerski bibelot niźli cokolwiek mającego wspólnego z adaptacja akustyczną. Z resztą nawet sam proces jej produkcji wskazuje na to, że bliżej jej do dzieł dawnych mistrzów kowalskich niż zalewającej rynek współczesnej masówki. Wystarczy wspomnieć, że do powstania każdej z mis wykonywana jest odrębna forma, w którą wlewa się rozgrzany do 1200 C brąz, który po ostygnięciu poddawany jest dalszej obróbce. Oczywiście cały proces odbywa się ręcznie, co powoduje, że każda PMR posiada swój niepowtarzalny wzór, z reszta potwierdza to odpowiedni certyfikat, jaki otrzymuje szczęśliwy nabywca.

Zasada działania PMR Premium, przynajmniej teoretycznie, jest prosta – jej kształt powstał na drodze długotrwałych i skomplikowanych obliczeń, by dokładnie przewidzieć sposób rezonowania w zależności od działających na nią częstotliwości. Krótko mówiąc PMR nie jest akustycznie głucha a wykorzystanie brązu dzwonniczego miało na celu stworzenie odpowiednio zestrojonego rezonatora.
Kiedy zatem przytachałem z garażu to 7 kg cudo podskórnie czułem, że przy takich gabarytach jej obecność w systemie powinna zostać zauważona. I powiem Państu, że się nie myliłem. Po ustawieniu PMRa pomiędzy kolumnami miałem zamiar zająć się innymi i oczywiście niecierpiącymi zwłoki zajęciami, jednak musiałem je dość gwałtownie przerwać, gdyż ma nadzwyczaj wyrozumiała Małżonka, w krótkich żołnierskich słowach nakłoniła mnie do usunięcia z salonu „tego starocia”. Nic nie mówiąc grzecznie wziąłem miskę pod pachę i już miałem ja postawić w drugim pokoju, gdy ponownie usłyszałem swoją piękniejszą połówkę nakazującą natychmiastowy powrót „starocia” na poprzednio zajmowane miejsce. Na widok zdziwienia w moich oczach, rzuciła tylko, że „dalej jej się nie podoba, ale z nią nasz system gra lepiej”.  Przytaknąłem polubownie i wróciłem do swoich zajęć.
Po rozprawieniu się z czekająca na mnie korespondencją i załatwieniu paru innych formalności mogłem wreszcie spokojnie usadowić się na kanapie i osobiście ocenić wpływ PMRa, a tan jak się okazało wcale nie miał być taki symboliczny.

Po pierwsze stawiając michę na wysokości 77 cm – na solidnej wykonanej z litej olchy komodzie znajdującej się pomiędzy kolumnami zauważyłem, że jakimś cudem udała się sztuka dematerializacji 42” LCDka. Tzn. telewizor nadal wisiał na ścianie tuż za komodą, lecz jego degradującego wpływu, pomimo wpatrywania się w niego jak sroka w gnat, nie dane mi było odnotować. Stał się zupełnie transparentny akustycznie i tyle. Jak na początek całkiem nieźle, nieprawdaż?
Poprawie uległa również precyzja i stabilność sceny dźwiękowej, co skłoniło mnie do pewnych eksperymentów. Ponieważ w pokoju odsłuchowym w odległości ok. 1,5 m od prawej kolumny znajdują się u mnie drzwi do przedpokoju, za to od lewej kolumny do ściany mam metr scena jest delikatnie przesunięta w prawo. Umieszczona centralnie MPR poprawiała to, co mogła, ale różnic w odległości kolumn od ścian nie korygowała. Wystarczyło jednak przesunąć misę o 50 cm w kierunku lewej kolumny, by „wirtualnie” przesunąć również feralną ścianę o te brakujące pół metra. Z pewnością zastanawiają się Państwo jak to możliwe. Odpowiedź jest nader prosta. Przy „znikających” akustycznie kolumnach podczas odsłuchu mamy do czynienia ze sceną dźwiękową składającą się z mniejszej, lub większej ilości planów, z których pierwszy z reguły okupuje jakiś frontman – solista, od którego to pod takimi samymi katami rozchodzą się promienie wytyczające krawędzie sceny. Wystarczy zatem przesunąć ogniskowanie sceny w jedną, bądź drugą stronę, by skompensować zastane warunki akustyczne. Tak to przynajmniej wyglądało w moim 21 metrowym pokoju. Zakładam, że obserwacje poczynione przez Jacka i Adama w ich własnych systemach ukażą jej inne oblicze.

Oprócz wpływu na scenę odnotowałem również znacząca poprawę dotyczącą komunikatywności i rozciągnięcia pasma, co szczególnie urzekło mnie podczas odsłuchu zjawiskowo zrealizowanego albumu Arne Domnerusa i Gustafa Sjökvista „Antiphone Blues”.  Saksofon Domnerusa został nakreślony z takim pietyzmem i precyzją, że wrażenie uczestnictwa w nagraniu było wprost niesamowite.  Szczególną uwagę zwracałem również na aurę pogłosową i naturalność oddania imponującej akustyki Spanga Church, w którym dokonano realizacji i prawdę powiedziawszy nie odnotowałem żadnych niepokojących objawów zbyt szybkiego wygaszania dźwięków, bądź zbyt blisko ustawionego „czarnego tła”.  Piszę o tym, gdyż Jacek, podczas testów PMRa w swoim systemie wyłapał właśnie delikatne odfiltrowanie jakże pożądanego w kameralnych nagraniach audiofilskiego planktonu odpowiedzialnego za oddanie akustyki pomieszczeń, w jakich dokonywano nagrań.
O ile do zmian na średnicy i najwyższych składowych podszedłem bez większego zdziwienia, gdyż właśnie na wysokości przetworników odpowiedzialnych za ten zakres stała misa, to już nad lepszą kontrolą basu musiałem chwilę posiedzieć i posprawdzać na znanym niemalże na pamięć materiale. Sięgnąłem więc po klasyczne japońskie bębny zarejestrowane na „The Best of Kodo, Vol. 2 (1994 – 1999)” Tataku, oraz na wskroś syntetyczne „BBNG2” formacji BADBADNOTGOOD. W obu przypadkach bas był bardziej konturowy, lepiej zróżnicowany a co najważniejsze schodził niżej niż bez misy, której przestawienie na podłogę spowodowało niemalże całkowite zogniskowanie jej wpływu właśnie na najniższych składowych.  Osobiście preferowałem jednak jej  pozycję na komodzie i po kilku dniach wygnania na podłodze misa powróciła na swoje dyżurne miejsce.

Patrząc z całkiem sporej perspektywy czasu, gdyż PMR gościł u mnie ponad dwa miesiące, muszę uczciwie przyznać, że nie potrafię o tej cholernej misce napisać złego słowa. Nie dość, że jej działanie w moim systemie i w moim pomieszczeniu było ze wszech miar pozytywne, to po prostu przyzwyczaiłem się do widoku tego jakże archaicznie wyglądającego talerza. Czy podobnie pozytywnymi odczuciami podzielą się z Państwem Adam i Jacek okaże się już za chwile, lecz ze swojej strony zachęcam Państwa do wypożyczenia HighEndNovum PMR i sprawdzenia jej wpływu we własnych systemach.

Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski

Dystrybucja: Nautilus
Cena: 1800 €

Dane techniczne:
Wymiary (WxSxG): 40x36x25 cm
Waga: 7 kg

System wykorzystany w teście:

CD/DAC: Ayon 1sc
DAC: Eximus DP1; YBA Design DAC WD202; Vitus Audio RD-100
Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center; Moon 180 MiND; YBA Heritage Media Streamer MP100
Wzmacniacz: Electrocompaniet ECI 5; Ayon Spirit 3; Peachtree Audio Decco 65
Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80
IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Acoustic Revive RCA-1.0PA
IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Acoustic Revive XLR-1.0PA II
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200; Acoustic Revive DSIX-1.0PA
Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120; Acoustic Revive SPC-REFERENCE
Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; GigaWatt LC-1mk2; Acoustic Revive PCOCC-A Single-Core Power Reference
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2; Amare Musica Silver Passive Power Station
Stolik: Rogoz Audio 4SM3
Przewody ethernet: Neyton CAT7+
Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring

Opinia 2

Do niedawna byłem na etapie poszukiwania „nirwany dźwiękowej” i „chwilowo” udało się ją osiągnąć. Naszedł jednak czas na eksperymenty dopieszczające uzyskany efekt. Co prawda nie odczuwam tego wewnętrznego ciśnienia jako bezwzględnej potrzeby, a jedynie jako formę dość elitarnej zabawy polegającej na cyzelowaniu pominiętych wcześniej niuansów. Staram się jednak nie rzucać bezwiednie na wszystko co popadnie, bo szkoda życia i interesuję się jedynie tym, co według mnie ma szansę dać wymierny efekt. Jednak, gdy dostałem propozycję zmierzenia się z tytułową „misą”, czyli PMR PREMIUM nie zastanawiałem się ani chwili. Co jak co, ale takiej wielkości element w obrębie promieniowania kolumn musi wpłynąć na propagację fal dźwiękowych. Pytanie tylko, jaki to będzie wpływ i jaka będzie jego skala. Telewizor pomiędzy głośnikami już miałem i szybko poczuł ekscytację przed natychmiastową ekspedycją do innego pokoju. Posłuchajmy zatem, co zdziała kilkukilogramowy, 35 centymetrowej średnicy ustrój akustyczny.

Na szczęście do prób można było przystąpić z marszu, gdyż obiekt niniejszego testu nie wymagał wygrzania. Podczas wstępnych odsłuchów postawiłem owy „talerz” na podłodze – dokładnie na linii kolumn. Akurat w napędzie leżała płyta ze „stajni” ECM, najnowszy krążek Bobo Stenson Trio „INDICUM”. To jeden z moich ulubionych wykonawców, gdyż jego albumy to gra ciszą, dużo „przeszkadzajek”, spokojne frazy i sporo solowych improwizacji współwykonawców. Takie rasowe skandynawskie granie. Z kolumn dobiegły pierwsze dźwięki i…., no ładnie!

Zanim jednak skupię się na samym wpływie PMRa, zaznaczę, jakie „punkty pomiarowe” charakteryzujące się najwyraźniejszą ingerencją w dźwięk mojego systemu wyznaczyłem. Jak widać na załączonych fotografiach, po serii prób, określiłem trzy najbardziej reprezentatywne dla tego testu ustawienia. Pierwsze, bezpośrednio na podłodze -centralnie pomiędzy kolumnami, drugie w tym samym miejscu, tylko na 30 centymetrowej podstawie, a trzecie za linią kolumn na wysokości ok 70 centymetrów. Ta ostatnia konfiguracja miała dodatkowo na celu, próbę uchwycenia rozciągnięcia sceny w głąb. I w takich oto warunkach przesłuchałem kilkanaście interesujących mnie płyt. Niestety przy pierwszym podejściu słuchałem każdy z utworów w trzech odsłonach, co wcale nie należało do najprzyjemniejszych czynności – do głosu dochodziło znużenie wynikające z konieczności ciągłego skupienia. Po zapoznaniu się z rodzajem oddziaływania PMR na dźwięk, i zmianach zachodzących w zależności od repertuaru mogłem spokojnie powrócić do zwyczajowego odsłuchu całych płyt. Przecież obcowanie z muzyką powinno być przyjemnością, a nie harówką.

Jak pisałem na wstępie, przypuszczałem, że pojawienie się PMRa w moim systemie przyniesie jakiś skutek, nie sądziłem jednak, że aż tak pozytywny. To, co udało się z marszu wyłapać, to rozświetlenie przekazu muzycznego. Nie rozjaśnienie, tylko nasycenie przez wyciągnięcie dźwięków z tła na pierwszy plan. Efekt brzmieniowo przypominał przysłowiowy „kontur”, lecz bez ordynarnego podbijania całego pasma wraz z szumami. Wszystko stawało się bardziej dźwięczne i namacalne, a przez to czytelniejsze. Działanie można było porównać do soczewki a przynajmniej ja tak je odebrałem. Tak jak odpowiednio oszlifowany kawałek szkła wzmacnia promienie słoneczne, tak misa wzmacniał źródła pozorne, pozostawiając w całkowitym spokoju ich otoczenie. Takie panaceum dla posiadaczy lekko zawoalowanych, cierpiących na brak oddechu w przekazie systemów, lecz nie tylko. Myślę, że mam zestaw grający otwartym dźwiękiem, a i tak odnotowałem wiele zalet takiej modyfikacji prezentacji sceny. Muzyka „dostawała” więcej powietrza i iskier. Kilkunastodniowa zabawa z przestawianiem nie przyniosły (przynajmniej u mnie) dodatkowego rozciągnięcia sceny w głąb, za kolumny. Ogniskowanie źródeł na scenie było takie samo bez względu na wysokość i głębokość umieszczenia misy, a najbardziej odczuwalne zmiany przynosiła sama zmiana wysokości na jakiej PMR był usytuowany. Przy nietypowej budowie moich kolumn (dość wysoko zamontowane głośniki basowe, na szczycie koncentryk średnio-wysokotonowy), im wyżej umieszczałem misę, tym bardziej nasycały się średnie tony. Ustawienie na podłodze poprawiało czytelność basu i zwiększało dźwięczność górnych zakresów a każde podniesienie „ustroju” dodatkowo dociążało średnicę (wysokie pozostawały bez zmian) przy jednoczesnym lekkim uwolnieniu niskich rejestrów. Wysokość pomiędzy sekcją niskotonową a źródłem koncentrycznym pokazywała to, co można najlepszego wyciągnąć z mojego systemu. Nasycone, gładkie i pozbawione szorstkości wokale, klarowny i czytelny bas ze zjawiskowo dźwięcznymi perkusjonaliami dawały to, co „tygrysy lubią najbardziej”, przynajmniej takie jak ja. I tak zmieniałem płytę za płytą, aż wyłapałem, czego mi czasem brakowało.

Wiadomo, nie ma rzeczy idealnych do wszystkiego. A mianowicie, w realizacjach muzyki wokalnej, chóralnej, czy jakiejkolwiek nagrywanej z pogłosem otoczenia (klasztory, sale koncertowe) brakowało tego „czegoś”. Słuchając takich realizacji ważnym elementem odbioru jest oddziaływanie pomieszczenia (nierzadko najistotniejszy element), jako sposób wzmocnienia przekazu. W muzyce dawnej to działanie nader częste a co najważniejsze w pełni zamierzone. Zastosowanie „mosiężnego spodka” gasiło ten aspekt, ale nie przez jego wycinanie, tylko jak wspominałem przez wzmocnienie źródeł dźwięku pomijając ich tło, otoczenie. Brakowało tego szumu, brudu i echa dających poczucie bycia razem z wykonawcami w pomieszczeniu, w jakim dokonano nagrania. Jeśli jednak ktoś takiego repertuaru nie słucha, ma problem z głowy.

Konkludując tą przygodę, zachęcam do wypróbowania opisywanego akcesorium. Osobiście uważam, że prawdopodobieństwo wniesienia wielu pozytywnych zmian jest niemalże 100%. Ożywienie i nasycenie dźwięku to pewniaki, a którą część pasma będą chcieli Państwo stuningować najmocniej zależy wyłącznie od Waszych potrzeb i osobistych preferencji. Jeśli tylko ktoś przełknie cenę, zechce się pobawić, skoryguje ewentualne braki, może mieć problem z rozstaniem się z tym nad wyraz intrygującym gadżetem wpisującym się złotymi, a przepraszam brązowymi zgłoskami w kanon „audiovoodoo”. Dla jednych będzie to mocno zauważalna, dla innych pomijalna zmiana, jednak aby dokonać oceny trzeba samemu posłuchać.

Na koniec wyjawię, co mnie tak powaliło na kolana od pierwszych fraz płyty Bobo Stensona, odtwarzanej tuż po pojawieniu się w moim systemie bohaterki niniejszego testu. On sam (B.Stenson) grał na fortepianie, który dzięki PMR zyskał na dźwięczności i namacalności, jednak to, co działo się z dźwiękiem zastosowanych przez perkusistę (Jon Falt) akcesoriów, przypominało sposób prezentacji, jaki zapamiętałem z odsłuchów kolumn MBL-a. W tym aspekcie, konwencjonalnym zespołom głośnikowym trudno im dorównać. A jednak ta sztuka się udała. Jeśli Państwo mi nie wierzą gorąco zachęcam do osobistej weryfikacji. Samemu trudno mi uwierzyć, że to piszę, ale tak to właśnie słyszałem.

Jacek Pazio

System wykorzystany w teście, to kompletny zestaw firmy Combak Corporation.
Elektronika Reimyo:
– dzielony odtwarzacz cd:  CDT – 777 + DAP – 999 EX
– przedwzmacniacz lampowy: CAT – 777 MK II
– tranzystorowa końcówka mocy:  KAP – 777
Kolumny: Bravo Consequence +
Kable zasilające:  Harmonix X-DC 350M2R Improved-Version
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa); Harmonix  HS 101-SLC (sekcja niskotonową)
IC RCA: Harmonix HS 101-GP
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Stolik: Rogoz Audio
Akcesoria:  antywibracyjne podstawki pod końcówkę mocy Harmonix TU-505EX MK2; Harmonix AC Enacom improved for 100-240V; Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i

Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: Dr. Feickert Analogue „Twin”
ramię: SME V
wkładka: Dynavector XX-2 MK II
– przedwzmacniacz: RCM Sensor Prelude IC

Opinia 3

To jeden z tych gadżetów, który nikogo nie pozostawi obojętnym. Nie da się go nie zauważyć, trudno mu przypisać jakiekolwiek zastosowanie praktyczne i prawie nikomu nie da się wmówić jego walorów estetycznych.  Zaproście kilku znajomych i obserwujcie. Jeśli pozostawicie ich bez żadnych wyjaśnień, to w najlepszym razie zrzucą obecność tego czegoś na nieposkromioną konieczność przywiezienia pamiątki z Mongolii.  Nie próbujcie nawet wyjaśniać, że to oddziałuje na akustykę pomieszczenia, że lepiej wam się słucha przy tym muzyki. Świadome słuchanie muzyki samo w sobie dla większości społeczeństwa stanowi niezrozumiałą fanaberię, a próba uzasadnienia wydawania na nią pieniędzy, o ile nie chodzi o radio samochodowe, skazana jest na pewną porażkę.

I jeszcze jedno… z pewnością nigdy, przenigdy nie wolno wam wspominać o cenie jaką zapłaciliście, żeby moc postawić sobie coś takiego między kolumnami. Chcecie zachować duże grono przyjaciół, żonę, porozmawiać od czasu do czasu z dziećmi?  Pozostawcie to w tajemnicy.

Uwielbiam takie zabawki! Mój niestrudzony, redakcyjny przyjaciel Jacek chyba tez je lubi, ponieważ w ramach wiosennej kampanii odsiewania nieprawdziwych przyjaciół obleciał z michą pół Warszawy. W ten oto sposób, na koniec stawki, trafiła ona i do mnie. I tu się zaczynają schody…

Nie pasąc podświadomości żadnymi teoriami, nie przypisując badanemu gadżetowi zdolności kumulowania energii kosmicznej, trzeba powiedzieć wprost, … to działa. Po postawieniu talerza pomiędzy kolumnami wyraźnie słychać zwiększenie ilości wysokich tonów, które z kolei wpływa na lepszą lokalizację źródeł pozornych, mocniejsze zaznaczenie rytmu, zwarcie basu. I nie chodzi tu o to, że nie chciałbym stracić przyjaciela. W moim systemie, micha spisała się jednoznacznie pozytywnie, bez żadnego uzasadnienia.

Automatycznie nasunęło mi się pytanie, czy cokolwiek innego, postawionego na miejscu PMRki przyniesie podobne skutki. Nie przyniosło. Może to kształt nie jest przypadkowy, może stop został dobrany pod kątem częstotliwości rezonowania, może znaczenie ma inna cecha podawana przez producenta. Fakt faktem, tylko micha przynosiła jednoznacznie pozytywne zmiany.

Genialna zabawka otwierająca oczy (uszy?) niedowiarkom. Prawdziwe audio voo-doo w odpowiedniej dla swojej klasy urządzeń cenie. Nie polecam zaczynać budowy systemu od zakupu michy, ale dla kogoś posiadającego wspaniały sprzęt, podstawki pod kable, rezonatory na odtwarzacz, czy piegi harmonixa to creme de la creme lub must have, zależnie od strefy językowej.

Adam Bernacki

System wykorzystany w teście:
żródło: LINN Klimax
Wzmacniacz: VTL 150SE
Kolumny: Isophon Europa II
Kable sygnałowe i głośnikowe: Furutech Reference
Kable zasilające: MIT Magnum ZIII