Z przyjemnością przedstawiamy, dedykowany miłośnikom muzyki, reprezentujący szerokie spektrum możliwości -wzmacniacz Audio Research VT80SE. Łączy on w sobie wydajność i elastyczność. Wyposażono go między innymi w takie funkcje jak automatyczna regulacja prądu BIAS. Wzmacniacz Audio Research Foundation VT80 jest urządzeniem, które w czasie odsłuchu Waszej starej kolekcji muzyki, ponownie sprawi radość zjej odsłuchu.
Wzmacniacz Audio Research Foundation VT80SE został zaprezentowany po raz pierwszy w trakcie tegorocznej wystawy Audio Video Show w Warszawie,a jego cena detaliczna w Polsce to 49 999 zł.
We wzmacniaczu VT80SE, w stosunku do starszego modelu VT80 wprowadzono wiele zmian. W nowej wersji polepszono warunki pracy urządzenia, a lampy KT120 zastąpiono ich wyższym odpowiednikiem -KT150. Osiągnięto dzięki temu w stopniu wyjściowym wyższą jakość sygnału. Przy wyborze tej lampy producent kierował się głębokim przeświadczeniem o jej wyższości. Jest ona bowiem stosowana w wyższych modelach wzmacniaczy Audio Research –między innymi w VSi75 i REF 750SE. Trudno o bardziej wydajną i trwałą lampę. Jej średnia żywotność to 3.000 godzin, co pozwala na długie i nieprzerwane wręcz słuchanie muzyki. VT80 został pierwotnie zaprojektowany z lampą KT120, ale oba modele można stosować zamiennie. Montowane we wzmacniaczach Audio Research lampy KT150 są produkowane zgodnie z najwyższymi standardami jakościowymi. Są one testowane i podlegają procesowi pomiaru parametrów, a najwyższą jakość zapewnia im ponadto 48-godzinny proces wygrzewania. Następnie są one łączone w zestawy. Zastosowana procedura „Certified Matched”jest 10-krotnie bardziej rygorystyczna od standardowych. Cały proces kontroli jakości ma na celu zapewnić urządzeniu najlepszą możliwą jakość dźwięku.
Automatyczna regulacja BIAS pozwala na stosowanie w VT80SE również lamp KT120. Obwody wzmacniacza będą dostosowywały się natychmiast po zainstalowaniu jednego z dwóch ich typów. Każda lampa została zabezpieczona bezpiecznikiem, który w razie potrzeby można łatwo wymienić.
Wszystkie te zmiany prowadzą do jednego wniosku: jak powiedział Warren Gehl: „Więcej muzyki!” – zmiany wyczuwalne są w zakresie tonalności, szczegółowości, dynamiki i czystego brzmienia – to znacząco wyższy poziom. Towarzyszy im lepsza i bardziej solidna prezentacją, a muzyka staje się lepsza pod każdym względem. To, co – poza pięknym kształtem lamp KT150 – odróżnia wzmacniacz VT80SE od poprzedniego, starszego modelu to mała naklejka na tylnym panelu. Starsza konstrukcja była na tyle dopracowana, że nic więcej nie wymagało zmian. Opcjonalna osłona lamp może być używana zarówno z zestawem lamp KT150 jak i KT120. Jej wielkość zapewnia wystarczającą przestrzeń dla optymalnego ich chłodzenia.
Warto posłuchać jak dobrze może zabrzmieć system audio z nowym VT80SE. Ten wzmacniacz z łatwością przekona do siebie każdego miłośnika lampowego brzmienia.
PARAMETRY TECHNICZNE
MOC WYJŚCIOWA
75W mocy ciągłej na kanał od 20Hz -20kHz. Dla 1kHz zniekształcenia typowe 1.0% przy 75W, poniżej 0.05% dla 1W. (Uwaga: należy zwrócić uwagę, że rzeczywista moc wyjściowa zależy zarówno od napięcia zasilania, jak i jego jakości, na przykład: jeżeli na linii zasilającej jest wiele zakłóceń, moc maksymalna zmieni się na niekorzyść, jakkolwiek z punktu widzenia odsłuchu może to być mało istotne).
Zasilanie: (-3dB) 7 Hz -60 kHz.
Pasmo przenoszenia: 0,7 Hz -80 kHz (-3dB @ 1 W).
Czułość wejściowa: 1,4 V RMS BAL dla mocy znamionowej. (wzmocnienie 25dB BAL dla 8 Ohm).
Impedancja wejściowa: 300 kOhm (zbalansowane), 150 kOhm (SE)
Polaryzacja wyjścia: Nieodwracająca. Zbalansowany pin wejściowy 2+ (IEC-268)
Impedancja wyjściowa: 4/8 Ohm
Regulacja wyjścia: Około 1 dB rozwarty obwód przy 8 Ohm. (współczynnik tłumienia około 8).
Ogólne ujemne sprzężenie zwrotne: 15dB
Prędkość narastania: 10 V/ms.
Czas narastania: 4.0 ms.
Separacja kanałów: 112dB
BRUM i SZUM: -84 dBV ważone, 8 Ohm
S/n: 112dB
Regulatory: On/off, automatyczne wyłączanie, wyłączanie, Wejście BAL/SE, RS232, trigger 12V
Warunki temperaturowe pracy: Maksymalna temperatura otoczenia: 30° C
Ilość energii w zasilaczu: Około 350 J
Zasilanie: 100-125VAC 60Hz (200-250VAC 50Hz),410W przy mocy znamionowej, 500W maks, 230W w stanie spoczynku, <1.0 W w trybie czuwania.
Lampy: 2 dobrane pary KT150 –stopień mocy. 2 x 6H30 –przedwzmacniacz.
Wymiary (S W x G): 48,3 x 26,2 x 46,8 cm, głębokość do zacisków: 49,3 cm
Waga: 20,7 kg; 27,4 kg z opakowaniem
Opinia 1
Po hotelowo – stadionowym maratonie i związanym z dopiero co zakończonym Audio Video Show reportażowym szaleństwie wreszcie możemy złapać chwilę oddechu i powrócić do zdecydowanie bardziej miarodajnych, oraz wnikliwych odsłuchów. Nie chcąc jednak do końca przyrosnąć do ulubionych kanap i foteli, w ramach nowego – poświątecznego (AVS i monachijski High end to audiofilskie odpowiedniki Bożego Narodzenia i Wielkanocy) rozdania postanowiliśmy wziąć na warsztat coś, co z jednej strony zmusi nas do podnoszenia od czasu do czasu czterech liter i jednocześnie będzie swoistym debiutem kolejnej znanej, acz do tej pory omijającej nasze skromne progi, marki. O czym mowa? Jak z pewnością zdążyli się Państwo domyślić pierwsze kryterium w dzisiejszych czasach spełniają wyłącznie gramofony i rzeczywiście w niniejszej recenzji swoją uwagę skupimy właśnie na przedstawicielu tej cieszącej się nieustającą popularnością rodziny a jeśli zaś chodzi o pulę nieobecnych do tej pory na naszych łamach brandów, to pomimo naszych usilnych starań ich lista jest na tyle długa, że prawdopodobieństwo oddania celnego strzału leży wyłącznie w zasięgu Robina z Sherwood. Dlatego też nie przedłużając wstępniaka pragniemy Państwa zaprosić na spotkanie z wielce urodziwym gramofonem ClearAudio Innovation Basic, który dzięki uprzejmości (nowego) dystrybutora marki – stołecznego Audio Klanu, dotarł do nas w firmowej konfiguracji, czyli z uzbrojonym we wkładkę ClearAudio Essence MC ramieniem ClearAudio Magnify.
Jak sami Państwo widzą zgodnie ze starym powiedzeniem, że wszystko zostaje w rodzinie ClearAudio ani myśli oddawać pola konkurencji i stara się jak może, by klient decydując się na niemiecki napęd nie kombinował i nie szukał ramion, czy kartridżów firm trzecich, lecz zaufał właśnie im. Trudno się z resztą takiemu podejściu do tematu dziwić, gdyż dzięki temu wytwórca nie dość, że ma możliwie pełną kontrolę nad nader misterną i wrażliwą niemalże na plamy na słońcu układanką zwaną potocznie i przynajmniej jak na moje oko nieco zbyt ogólnie gramofonem, to już na dzień dobry eliminuje ewentualne potknięcia konfiguracyjne niedoświadczonego analogowego akolity. Nie muszę przecież nikogo uświadamiać jak łatwo jest zaprzepaścić potencjał drzemiący nawet w wybitnym napędzie aplikując do niego źle dobrane ramię, czy też zupełnie niedopasowaną do całości wkładkę. A tak, decydując się na danie dnia, lub jak kto woli spécialité de la maison odpowiedzialnością za efekt finalny możemy w znacznym stopniu obarczyć tytułowego producenta. Czemu napisałem w znacznym stopniu a nie całkowicie? Odpowiedź jest banalnie prosta i znajdziecie ją Państwo zaglądając do zwiastuna niniejszej epistoły, gdzie może nie czarno na białym, lecz w kolorze i możliwie drobiazgowo przedstawiliśmy proces transformacji poszczególnych podzespołów do stadium finalnego, czyli nadającego się do użytku, ustawionego i skalibrowanego gramofonu. Jeśli jednak myślicie, iż po tej całej zabawie w domorosłego Adama Słodowego mogliśmy z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku zasiąść w fotelach i z lampką słomkowo-złotego, pochodzącego z Islay destylatu o nad wyraz intensywnym aromacie rozgrzanych podkładów kolejowych i jodyny w dłoni oddać się odsłuchom, to … jesteście w błędzie. Przecież niniejsze, będące fabryczną „nówką” cudo należało jeszcze wygrzać, gdyż takie dziewicze – prosto z pudełka może i generowało przez pierwsze kilkadziesiąt godzin jakieś dźwięki, lecz muzyką tego nazwać nie sposób. Tzn. można, lecz ewidentnie w złej wierze, bądź rozpaczliwie szukając argumentów, iż nie ma sensu przesiadać się z gramiaka za jakieś 1000 -2500 PLN. Wtedy jak najbardziej tak – sukces murowany.
My jednak wyszliśmy z założenia, iż warto nawet dłuższą chwilę poczekać na zakończenie procesu akomodacyjnego i „docieranie” wkładki, by potem, już ze spokojną głową, i sumieniem, móc w miarę obiektywnie stwierdzić, czy wydatek rzędu 36 kPLN na Innovation Basic ma po prostu sens a walory estetyczne idą w parze z możliwościami sonicznymi.
No to po kolei – na pierwszy ogień idzie zatem budowa i wygląd. Od strony czysto technicznej zredukowaną do niezbędnego minimum trójramienną plintę wykonano w formie eleganckiego sandwicza składającego się z dwóch płatów satynowego aluminium i umieszczonej między nimi, zdecydowanie grubszej warstwy Panzerholz, czyli przekładając na język polski sygnowanego przez firmę Delignits specjalnego rodzaju sklejki bukowej na bazie żywic syntetycznych o najwyższej, zbliżonej do metalu, odporności i wytrzymałości mechanicznej. Całość wykończono z niebywałą starannością i dbałością o nawet najmniejsze detale, co wbrew pozorom nawet na tych pułapach cenowych nie zawsze jest standardem. Ponadto o ile w wersji startowej otrzymujemy wersję z jednym ramieniem, to nic nie stoi na przeszkodzie, by tytułowy napęd wzbogacić o drugie ramię montowane na kolejnej, niezajętej przez silnik, czyli wolnej odnodze plinty. Z ciekawostek warto również wspomnieć o ciągłej kontroli optycznej obrotów i możliwości wyboru pomiędzy talerzem wykonanym z mlecznobiałego akrylu GS-PMMA, lub wysokiej gęstości czarnego POM-u. Poziomowanie jest dziecinnie proste, ustawienia antyskatingu i siły docisku dzięki intuicyjnej i prowadzącej krok po kroku instrukcji, oraz „magicznej” walizeczce również nie nastręcza problemów, więc wystarczy tylko założyć przekazujący z wrzeciona silnika na talerz trzy prędkości gumowy pasek i wpiąć się w niezagospodarowane odnóże dość skromnym wtyczkowym zasilaczem. Przewód sygnałowy jest zamontowany na stałe.
A co można powiedzieć o brzmieniu? Jeśli stwierdziłbym, że jest równie atrakcyjne, co projekt plastyczny i precyzyjne niczym jego jakość wykonania, to byłbym naprawdę blisko sedna. Bowiem po ułożeniu Innovation gra dźwiękiem łączącym w sobie nieco stereotypowo oczekiwaną (niemiecką?) precyzję i timing z kojarzoną z naturalnym drewnem muzykalnością i nasyceniem. Spokojnie można uznać iż jest to audiofilskie ucieleśnienie fenomenalnego albumu „Vienna” prowadzonych przez Fritza Reinera Chicagowskich Symfoników – esencja muzykalności i to pod wzorową kontrolą. Przechodząc do współczesnych realizacji nie sposób nie wspomnieć, iż niski, głęboki i chropawy głos nieodżałowanego Leonarda Cohena na pożegnalnym krążku „You Want It Darker” został podany blisko i mocno, czuć było w nim wewnętrzną siłę, płynącą z niej mądrość i co za tym idzie pogodzenie z losem – świadomość nieuchronnie zbliżającego się końca. Zamiast jednak się roztkliwiać Cohen ze stoickim spokojem stwierdza „c’est la vie” i w pięknym stylu zamyka kawał historii muzyki. Pomimo sugestywnie wysuniętego pierwszego planu nie odnotowałem nawet najmniejszych przejawów ekspansywności. Gradacja planów była wyborna a i przestrzeń kończyła się daleko za linią kolumn.
Na przesączonym syntetycznym beatem „Rarities” Selah Sue bas nie tylko schodził bardzo nisko, co wykazywał się całkiem satysfakcjonującą kontrolą i jedynie na szalenie wymagającym „Moonlight Serenade” Raya Browna i Laurindo Almeidy ClearAudio ustępował pola m.in. perfekcyjnym pod tym względem, odsłuchiwanym przez nas ostatnio Tech DAS-om. Górnym tonom nie brakowało otwartości i tak miłych mym uszom napowietrzenia, oraz przestrzeni. Pasującym do nich określeniem wydaje się „lśniące”, gdyż właśnie takie, o ile tylko materiał źródłowy na to pozwalał, były. Weźmy na ten przykład utrzymaną na najwyższym poziomie, nagraną w hołdzie Deep Purple składankę „Re-Machined: A Tribute To Deep Purple’s Machine Head”, gdzie np. Metallica w coverze „When A Blind Man Cries” osiągnęła prawdziwe mistrzostwo. Proszę jednak pamiętać, iż mamy do czynienia z rasowym, nieuczesanym i natywnie szorstkim hard rockiem i to zagranym „nieco ciężej” aniżeli oryginalne aranżacje. I co w związku z tym? Ano nic, albo mówiąc przewrotnie bardzo dużo, gdyż o ile przyjęło się uważać, że im wyższej klasy urządzenia posiadamy a przez to i cały nasz system mozolnie pnie się po szczeblach audiofilskiego zaawansowania, tym mniej płyt nie tylko brzmi na nim dobrze, co w ogóle sprawia swoją zawartością chociażby śladową przyjemność. Tymczasem ClearAudio właśnie na Mecie i jej podobnych szarpidrutach każdorazowo łapał wiatr w żagle serwując potężny i pełen emocji spektakl charakteryzujący się imponującym wykopem i niemalże lampowym nasyceniem średnicy. Nawet wspomniana, daleka od łagodności i zaokrąglenia góra pasma nie tylko nie irytowała a na swój sposób „robiła sound” tytułowego gramofonu, gdyż np. gitarowe riffy zyskiwały na blasku i komunikatywności jasno dając do zrozumienia, że oprócz warstwy wokalnej również i im należy się dłuższa chwila uwagi. Jeśli jednak powyższa propozycja wyda się Państwu zbyt ciężkostrawna przynajmniej z czystej ciekawości sięgnijcie proszę po … „In Session”, gdzie Albert King urządza sobie ze Stevie Ray Vaughanem przyjacielskie pogaduchy niezobowiązująco urozmaicające gitarowe dialogi obu, skądinąd doskonale znanych fanom bluesa, jegomości. Jak dla mnie powyższy krążek wydaje się kwintesencją umiejętności „robienia dobrze” i wizytówką bohatera niniejszej epistoły.
Okazuje się, że ClearAudio Innovation Basic nie dość, że obłędnie wygląda, to w firmowej specyfikacji – z dedykowanym ramieniem i wkładką oferuje również niezwykle atrakcyjną, a przy tym utrzymaną na naprawdę wysokim poziomie ekscytującą mieszankę rozdzielczości i muzykalności. Jeśli, dodamy do tego zdolną postawić na nogi umarłego dawkę dynamiki otrzymamy propozycję obok której nie sposób przejść obojętnie, tym bardziej, że podczas ponad dwutygodniowych testów we własnym systemie nie spotkałem nikogo (i to płci obojga), komu by ten trójnożny płytograj nie przypadł do gustu. Czy trzeba lepszej rekomendacji?
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35; AVM Audio OVATION MP 6.2
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; Yamaha WXAD-10
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Pass Labs INT-60
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips
Opinia 2
Zainteresowanym tematem analogu wielbicielom dobrego dźwięku tytułowej marki ClearAudio ze zrozumiałych, spowodowanych bezproblemową rozpoznawalnością na rynku powodów nie trzeba przedstawiać. Naturalnie pierwsze skojarzenie prowadzi nas ku produktom odtwarzającym muzykę z czarnych placków, ale nie należy zapominać, iż ten brand podobnie do wyspiarskich stajni Linn i Naim oprócz działalności w dziedzinie kreowania świata już zapisanej na krążkach muzyki może pochwalić się dodatkowo prowadzeniem swojej wytwórni płytowej. Zdziwieni? Mam nadzieję, że nie, a jeśli jednak tak, to zaskoczonym nie pozostaje nic innego, jak zgłębić jej portfolio, a zapewniam, jest tego sporo i co ważne wydane we wspaniałej jakość sonicznej. Ale nie o poczynaniach w zakresie sesji nagraniowych tego producenta będziemy dzisiaj rozprawiać, gdyż naszym głównym celem jest wydanie werdyktu na temat bardzo ciekawego wizualnie, a po osobistym zapoznaniu się z możliwościami sonicznymi mogę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, że również ciekawego od strony fonii w pełni skonfigurowanego gramofonu (napęd, ramię wkładka) ClearAudio Innovation Basic. Naturalnie wieńczącą rozbiegowy akapit informacją nie może być nic innego, jak przypomnienie, iż mającym swoje pięć minut na naszym portalu producentem opiekuje się warszawski Audio Klan.
Spoglądając na sesję fotograficzną Basica nie sposób odmówić mu fantastycznej aparycji. Mało tego, śmiem nawet powiedzieć, że jest idealnym partnerem dla najbardziej wymagających designerów wnętrz naszych nowoczesnych domostw. Dlaczego? Popatrzcie tylko na wpisującą się w najnowsze trendy mody wnętrzarskiej kolorystykę, czyli wariację srebra aluminium z ciemnym drewnem chassis i mlecznym akrylem talerza, a wszystko skrojone w wyszukanym kształcie trójnogiej płaszczki. Ktoś śmie marudzić? Owszem, zawsze może, to wolny kraj, ale przed wydawaniem ostatecznych osądów zalecam osobisty kontakt organoleptyczny, gdyż wówczas wszystko nabiera całkowicie innego wymiaru, którego fotografie z racji braku pokazania trójwymiarowości bryły nie są w stanie oddać. Kontynuując temat budowy należy dodać, iż każda z łap owej płaszczki za pomocą regulowanych kolców i znajdujących się w komplecie podkładek pozwala bardzo stabilnie usadowić werk na docelowym miejscu. Ale to nie koniec zadań samych stóp gramofonu, gdyż lewa przednia jest dodatkowo siedziskiem dla oferującego trzy prędkości obrotowe silnika napędzającego talerz, a prawa tylna poprzez płaską platformę pozwala na stabilne zakotwiczenie ramienia z wkładką gramofonową. Co ciekawe, odpowiednio zabezpieczona całość konstrukcji przychodzi do klienta w jednym pudle (coś na kształt puzzli), ale ważnym jest fakt, że wszelkie niezbędne do kalibracji konstrukcji przyrządy znajdują się w komplecie startowym. Ktoś jest przerażony? Spokojnie, melomanów z przysłowiowymi dwoma lewymi rękami natychmiast informuję, że jeśli zaistnieje taka potrzeba, każdy nabywca może liczyć na pomoc zaopatrującego nas w produkt salonu sprzedaży.
Gdy odpalałem naszego bohatera w swoim systemie, trochę obawiałem się, że coś starające się spełnić wymagania designerów w pogoni za atrakcyjnością wizualną gdzieś po drodze zgubi najważniejszy punkt programu, czyli punkt “g” podobnych produktów zwany muzykalnością. Nie powiem, dzisiejszy bohater również mi pod względem estetycznym bardzo przypadł do gustu, ale jednak najważniejszy jest dźwięk, który w swoim zestawie analogowym pod względem jakości wyniosłem na tyle wysoko, że naprawdę bez najmniejszych obaw o spektakularną porażkę staję w szranki testowe nawet z największymi graczami. Jak zatem wypadł ten wizualny “piękniś”? Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu bardzo dobrze. Barwnie, a do tego z odpowiednim oddechem w górnych rejestrach. Owszem, nie było to szczyt możliwości tego typu źródeł, ale bez najmniejszych problemów poruszał się w domenie czarowania dźwiękiem. Proponował barwną średnicę, dobrze dociążony bas i nie wychodzącą przed szereg, ale swobodną górę pasma. Jak to wyglądało dokładnie? Proszę bardzo, oto kilka przykładów płytowych. Na początek zmagań wybrałem znaną wszystkim divę Dianę Krall z jej kompilacją „
Turn Up The Quiet”. Ten krążek był wodą na młyn opiniowanej konstrukcji, co jawiło się czarującym, ale nie schodzącym z tonacją zbyt nisko głosem artystki, dobrze oddaną ilością atrybutów bębniarza, mocnym bytem fortepianu i masywnym kontrabasem. Ważnym aspektem tego spektaklu muzycznego była może bliżej niż mam na co dzień, ale nadal dość głęboko kreowana wirtualna przestrzeń. Jednak gdybym miał przyłożyć do tego obrazu wypracowaną u siebie przez lata miarkę jakości, powiedziałbym, że najbardziej oddalone od wzorca były zbyt krągłe nadmuchane skrzypce, czyli przekładając z tej kwiecistej mowy na język polski instrument zwany kontrabasem. To oczywiście nadal nie była wszechobecna buła, ale jak dla mnie jego obraz Basic malował zbyt grubą kreską. Kolejnym czarnym plackiem była twórczość Chada Wackermana “ Dreams Nightmares and Improvisations”. To jest materiał oparty zarówno o instrumenty naturalne, jak i elektroniczne sample. W tym podejściu temat przeciążenia najniższych częstotliwości raczej nie był problemem, gdyż sztuczna muza nie jest w stanie racjonalnie pokazać nam, czy jest ok, czy źle. Dlaczego? Przecież nikt nie wie, jak brzmiało to na wykorzystywanym grajku, potem jak widział to realizator, a na koniec jak nasz system powinien to oddać. Dlatego też, mimo że słychać było chadzanie muzy po grząskim, czyli miękkawym gruncie, to było to przeze mnie nader fajnie odbierane, a jestem skłonny dodać, że sprawiało sporo radochy. Na koniec starć testowych zostawiłem sobie szaleństwo w najczystszej postaci, czyli będący karmą mojej młodości zespół AC/DC z ich chwalącym się na okładce rasową armatą krążkiem „For Those About to Rock (We Salute You)”. Wnioski? Powiem tak, zapomnijcie o jakiś niedomaganiach. to była jazda bez trzymanki, a w tym wszystkim przywołane wcześniej niuanse były jedynie pomocne, a nie w jakikolwiek szkodliwe. Perkusja i gitary aż kipiały radością z takiego sznytu grania drapaka. Dlaczego? Nie żartujcie. Przecież ta muza w domenie muzykalności ma swoje za uszami, a dawka koloru i masy była czymś, co najlepszego mogło ją spotkać. Zaskoczeni? Ja nie. Zatem reasumując, tylko od konkretnego słuchacza, jego obycia w dziedzinie analogu i słuchanej muzyki zależeć będzie, czy w ogóle coś będzie mu doskwierać. A biorąc pod uwagę będące pochodną procesu testowego moje usilne szukanie dziury w całym, potencjalny nabywca nad wyartykułowanymi aspektami prawdopodobnie przejdzie do porządku dziennego ze wskazaniem na odebranie skreślonej opinii jako przejaw zrzędliwości z mojej strony.
Byłem bardzo rad, że ten stroszący piórka piękności paw, oprócz walorów wizualnych w pakiecie nie zapomniał zaproponować mi dobrej jakości dźwięku. Naturalnie w wartościach bezwzględnych zawsze da się lepiej (wliczając w to również moją układankę), ale należy cieszyć się faktem, że w tym przypadku piękno uzupełnia fantastyczny sound, który jest w stanie zauroczyć niejednego adepta sztuki czerpania przyjemności z kręcącej się płyty winylowej. Czy miałbym jakieś konfiguracyjne przeciwwskazania dla tej propozycji? Z pełną odpowiedzialnością oświadczam, że nie. Nie jest ani przegrzany, ani anorektyczny, zatem sprawa docelowego systemu jest otwarta. a te kilka drobnych potknięć podkreśla tylko sygnaturę jego grania.
Jacek Pazio
Dystrybucja: Audio Klan
Cena: 35 999 PLN
Dane techniczne:
Wkładka ClearAudio Essence MC
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 40 kHz
Napięcie wyjściowe: 0.4 mV @ 5 cm/s
Przesłuch między kanałami: > 32 dB
Niezrównoważenie kanałów:: < 0.3 dB
Śledzenie ścieżki: 80 μm
Zalecana siła nacisku: 2.0 g (± 0.2 g)
Impedancja obciążenia:: 11 Ω
Wspornik: Boron
Szlif: Micro Line
Podatność: 9 μ/mN
Cewka: miedź OFC
Obudowa: stop magnezu i aluminium z powłoką ceramiczną
Ramię: ClearAudio Magnify
Zalecana masa wkładek: 4.7 – 22 g
Wysięg wkładki (overhang): 17.31 mm
Okablowanie: clearaudio Sixtream Super Wire (1.1 m), zakończone wtykami RCA MPC
Odległość montażowa: 222 mm
Przesunięcie osi wkładki (offset angle): 25.54 °
Długość efektywna: 9.4″ ( 239.3 mm)
Długość całkowita: 345 mm
Waga: 620 g
ClearAudio Innovation Basic
Prędkość obrotowa: 33 ⅓ , 45, 78
Przeniesienie napędu: Pasek
Talerz: 40 mm akryl GS-PMMA
Niestabilność obrotów: < ± 0.08 %
Pobór mocy: 2,5 W (standby), 2,5 W (standard), 9,3 W (max)
Wymiary (S x W x G): 460 x 125 x 485 mm (bez ramienia)
Waga: 8 kg (bez ramienia i zasilacza)
System wykorzystywany w teście:
– źródło: Reimyo CDT – 777 + DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Najnowszym rozszerzeniem linii Dan D’Agostino Progression jest stereofoniczna końcówka mocy wykorzystująca innowacyjną technologię Super Rail, po raz pierwszy zastosowaną we wzmacniaczu Progression Mono. Każdy wzmacniacz wyposażony jest w szynę napięciową (a dokładnie rzecz biorąc: dwie szyny – dodatnią i ujemną), której zadaniem jest pomoc w dostarczaniu mocy do kolumn.
Anodyzowane aluminiowe chassis wzmacniacza obejmuje transformator 3000 VA połączony z układem kondensatorów pojemności 400000 mF. Z taką częścią zasilającą współpracuje stopień drivera, a stopień końcowy wyposażony jest w 48 tranzystorów mocy, po 24 dla każdego z kanałów. Progression Stereo osiąga, podawane raczej zachowawczo, 300 W dla 8 Ω i 600 W dla 4 Ω. Tak, jak trzeba, zwiększa mocy wyjściową do 1200 W dla 2 Ω. Dzięki temu przekazuje dokładnie nawet najszybsze transjenty i pokazuje wspaniałe kontrasty dynamiczne.
Na przedniej ściance wzmacniacza Progression Stereo znajduje się wychyłowy miernik mocy, którego wygląd inspirowany jest tarczami szwajcarskich zegarków. Wyposażony w dwie leżące prostopadle do siebie wskazówki układ pomiarowy jest wyjątkowo trwały i precyzyjny. Długi skok wskazówek ułatwia dokładne odczytanie poziomu w całym zakresie mocy.
Blok radiatorów w kształcie rurek Venturiego, zaprezentowany po raz pierwszy w Momentum Stereo, został zaadaptowany dla potrzeb chłodzenia wzmacniacza Progression Stereo. Cały układ stworzony jest z jednej bryły aluminium o ciężarze 22 kg, co prowadzi do najszybszego możliwego transferu ciepła. To właśnie dzięki temu, mimo potężnej mocy wzmacniacz Progression Stereo podczas odtwarzania muzyki pozostaje zaskakująco chłodny.
Standardowe wykończenie obudowy obejmuje kolor srebrny i czarny, ale na zamówienie dostępna jest obudowa w dowolnym kolorze.
Kolor obudowy: czarny, srebrny, na zamówienie – wykończenie indywidualne
Moc wyjściowa: 300 W @ 8 Ω, 600 W @ 4 Ω, 1200 W @ 2 Ω
Odpowiedź częstotliwościowa: 1 Hz – 200 kHz, -1 dB; 20 Hz – 20 kHz, +/- 0,1 dB
Zniekształcenia, 300W @ 8 Ω: 0,15% @ 1 kHz
Stosunek sygnał/szum: 105 dB
Wejścia: 2 wejścia zbalansowane XLR
Impedancja wejściowa: 100 kΩ
Impedancja wyjściowa: 0,15 Ω
Wymiary: 45,7 x 50,8 x 19 cm, 57 kg
Cena detaliczna: 108 240 zł (z VAT)
Dystrybucja: Audiofast
Vivaldi One to opracowany specjalnie na trzydzieste urodziny firmy dCS cyfrowy odtwarzacz płyt i muzyki, wyprodukowany jedynie w 250 indywidualnie numerowanych egzemplarzach. Vivaldi One w jednej obudowie łączy transport płyt SACD/CD z przetwornikiem Ring DAC najnowszej generacji i układem streamingu sieciowego.
Wykonana z lotniczego aluminium obudowa Vivaldi One może być pokryta czarnym lub białym lakierem fortepianowym. Za jego nakładanie odpowiedzialne jest rodzinne brytyjskie przedsiębiorstwo HQ Lacquer, od ponad trzydziestu lat słynące z powłok najwyższej klasy. Każda z warstw precyzyjnie nakładanego lakieru jest suszona przez wiele dni w specjalnych warunkach, co w efekcie prowadzi do uzyskania lustrzanej gładkości całej obudowy. Obudowa Vivaldi One może być również pokryta 24-karatowym złotem przez firmę FH Lambert Ltd – znanego na całym świecie specjalistę od dekorowania metalami szlachetnymi. Najwyższej klasy złota powłoka doskonale akcentuje subtelne krzywizny przedniej ścianki obudowy.
Vivaldi One wyposażony jest w transport płyt SACD i CD Esoteric VRDS Neo™ połączony z przetwornikiem cyfrowo-analogowym Ring DAC najnowszej generacji. Przetwornik ten pojawił się po raz pierwszy w studyjnych urządzeniach dCS przed prawie trzydziestu laty. Od tej pory jest stale udoskonalany i rozwijany. Dzisiejszy Ring DAC korzysta z cyfrowej platformy obsługującej sygnał PCM do 24-bitów/384kS/s; DSD do DSD128 i DSD w formacie DOP. Vivaldi One wspiera również wszystkie kodeki bezstratne, w tym MQA. Przetwornik zastosowany w Vivaldi One, Ring DAC 2.0 oferuje możliwości obliczeniowe oraz szybkość pracy dwa razy większą od poprzednich generacji. Efektem jest wybitnie przejrzyste brzmienie, pozwalające pokazać cały realizm odtwarzanej muzyki.
Vivaldi One może odtwarzać muzykę z dysków NAS, internetowych serwisów streamingowych takich jak TIDAL™ i Spotify Connect™ a także urządzeń Apple przez Airplay™ oraz poprzez standardowe wejścia cyfrowe: USB, AES i S/PDIF.
Cena detaliczna: 281 880 zł (z VAT).
Dystrybucja: Audiofast
Tak, wiem, wszyscy zdążyli już opublikować swoje zeszłotygodniowe przygody. Dlaczego więc tak się ociągałem z własną wersją wydarzeń? Z kilku powodów. Pierwszy, to iście sprinterskie tempo wrzutek Marcina i obawa przed zaginięciem mojej skromnej relacji pośród okraszonym krótkimi tekstami tysiącem jego fotografii. Drugim okazał się być powrót na normalne tory życia codziennego z jego przyziemnymi, ale zapewniającymi środki do egzystencji sprawami. Zaś trzeci spowodowany był odczekaniem odpowiedniej ilości czasu, by nabrać do opisywanej imprezy odpowiedniego dystansu. Po co? Szczerze powiedziawszy nie za bardzo miałem pomysł, jak to wszytko ogarnąć. Tematycznie, czyli systemy drogie, tanie, analog, czy polska myśl techniczna? Tak, w miąższu szarych komórek mojego ośrodka zawiadywania ciałem jawiły się podobne propozycje, jednak spoglądając na całość z szerszej perspektywy wszystko tak bardzo się ze sobą miesza, że nie ma najmniejszego sensu na personalizację danego tematu. Tym bardziej, że miniona wystawa przyniosła mi tylko dwa pozostawiające jednoznacznie pozytywny przekaz wydarzenia. I nie chodzi o to, że reszta była mięsem armatnim projektu zwanego AVS 2017, tylko na tyle dobrze przebiły się przez związane z imprezą problemy typu akustyka pomieszczenia, konfiguracja, czy pokazania naprawdę czegoś zaskakującego, że owe pokazy wspominam do dziś. A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że owe spektakle muzyczne są dwoma przeciwstawnymi światami. Owszem, w obydwu przypadkach chodziło o muzykę przez duże “M”, jednak jeden stawiał na doznania organoleptyczne dosłownie całego organizmu, a drugi przy równie dobrym pokazie możliwości oddania energii raczej celował w duchowość muzyki. Naturalnie to nie oznacza, że spełniały wymagania każdego melomana lub audiofila, gdyż z doświadczenia rozmów kuluarowych wiemy, iż takich nie ma, ale były na tyle wyraziste, że mnie w jakiś sposób dotknęły, a co wydaje się być ważniejsze, zmusiły do dzisiejszego publicznego utożsamiania się z nimi, a chyba o to w takich imprezach chodzi. Zatem jakie systemy mam na myśli? Mam nadzieję, że nikt się nie obruszy, ale nawet nie na pudle, gdyż takiego nie typowałem, tylko równorzędnymi w dziedzinie spektakularności pokazu w moim odczuciu był zestaw Avantgarde Acoustic Trio z sześcioma monstrualnymi Basshornami XD i najnowsze, będące jeszcze w końcowej fazie prototypu kolumny Trener&Friedl Taliesin z elektroniką Hegel.
Który co prezentował po zapoznaniu się wcześniejszym pakietem informacji łatwo jest określić, ale w swojej obronie powiem, że chyba nikt, nawet zatwardziały przeciwnik tubowego grania nie zarzuci tej odsłonie problemów zszycia basu z resztą pasma. To była jazda bez trzymanki w najlepszym wydaniu i nawet będąc lekko zdystansowanym do takiej prezentacji po odpowiednim nastawieniu się na nuklearną wojnę zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi.
A co takiego przykuło moją uwagę u Austriaków? W tym przypadku zaciekawiło mnie bardzo równe od dołu, przez środek, po górne rejestry granie. Z racji posiadania kolumn z tej stajni obawiałem się końcowych wyników na wystawie, jednak panowie Trenner i Friedl pokazali, że potrafią pozytywnie zaskoczyć nawet bardzo wymagającego słuchacza i to na masowej imprezie. Ale ok., wystarczy o moich faworytach, czas na relację z tytułowego mitingu. Jednak dla pokazania, że jestem mocno zdystansowany nie będzie to litania dogłębnego wgryzania się w dźwięk każdego pomieszczenia, tylko luźne, często z lekkim przekąsem zebrane w strawną całość, nasuwające się podczas momentu wizyty myśli. Zatem, gdy doszliśmy do clou celem uzupełnienia powtórzę skreślone w poprzedniej relacji oświadczenie, iż pod omawianymi zestawami fotografii nie będzie wyliczanki sprzętowej. Jest tego na tyle dużo, że nawet bardzo drobiazgowy w tych tematach Marcin zaliczył kilka chwil zwątpienia, a jeśli już jakimś zestawem jesteście bardzo zainteresowani, owe dane możecie zaczerpnąć z jego tekstów.
FOCAL, NAIM
Tegoroczny start maratonu wystawowego był dla nas nader przyjemny, bo choć impreza, czyli konferencja prasowa dystrybutora marek FOCAL i NAIM (FNCE) rozpoczynała się na półtorej godziny przed oficjalnym otwarciem, to zakończyła się wybornym śniadaniem. Ale uspokajam, sam posiłek był jedynie pokazującym poszanowanie dla prasy dodatkiem, gdyż głównym celem było przybliżenie nowości w ofercie francuskiego producenta w postaci kolumn Kanta N°2, Utopia Maestro Evo i najnowszych, nieco mniej zaawansowanych technicznie od ostatnio testowanych na naszych łamach słuchawek Focal Utopia nauszników Clear. Z przyczyn rozmiarowych relacji nie będę rozpisywał się na poruszane tematy, ale przedstawiciel marki w trakcie prezentacji przekazywał nam sporo ważnych z punktu widzenia brzmienia informacji na temat zmian w materiałach wykorzystywanych do budowy membran głośników i ich odpowiedzi sygnałowej podczas sesji pomiarowych. Ważnym dla wielu miłośników marki Naim wydarzeniem tego spotkania było zaprzęgnięcie do tego pokazu flagowego wzmocnienia tego brandu NAIM STATEMENT. A co, jak szaleć, to szaleć.
AUDIO KLAN
Ten dystrybutor miał kilka pomieszczeń, z czego chyba największą przyjemność sprawił mi widok rodzimej vintage-owej elektroniki Unitry i kolumn Tonsila.
Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o zestawie kolumn Magico karmionych sygnałem z elektroniki Constelation Audio i niemalże flagowego gramofonu Clear Audio, w którym po raz kolejny mieliśmy przyjemność porozmawiać z producentem muzycznym Marcinem Majewskim o jego nowych projektach nie odmawiając sobie przy tym posłuchania tak jego, jak i mojego konika, czyli ciekawych realizacji muzyki dawnej. Jak wypadał dźwięk? Z wielu wystaw, jakie było dane mi odwiedzić, tegoroczne warszawskie połączenie wydaje się być optymalnym, czyli szybkość z nutką barwy w jednym, co na prezentacji masowej z wielu często niezależnych od dystrybutora przyczyn nie jest łatwo osiągnąć. W tym przypadku możemy mówić o dobrym wyważeniu wszystkich aspektów brzmienia.
HORN
Nasza wizyta była pokłosiem przygotowywanej w wielkiej tajemnicy przed samą wystawą prezentacją najnowszego wcielenia legendy sztuki budowania kolumn, czyli pachnącego świeżością modelu Aida 2 marki Sonus Faber. Naturalnie główny bohater wymagał wyszukanego współpartnera, co wyśmienicie realizował przygotowany przez wystawcę amerykański Audio Research. Na pierwszy rzut oka w nowościach (czytaj kolumnach) prawie nic się nie zmieniło, ale według zapewnień szefa działu marketingu stara i to jedynie z racji wspaniałych wartości brzmieniowych została tylko obudowa, a reszta ze zwrotnicą i samymi przetwornikami włącznie są całkowitą nowością. Kreśląc opinię na temat fonii mogę powiedzieć, że przekaz był swobodny bez względu na poziom głośności, co pokazywało nie tylko nieograniczoną energię podczas obcowania z ciężkim brzmieniem, ale i eteryczność uwielbianego przeze mnie plumkania.
SOUNDCLUB
Podobnie do wielu wystawców, również produkty tego podmiotu miałem okazję obejrzeć w dwóch pomieszczeniach. W jednym zlokalizowałem monstrualną elektronikę dwóch światowych potentatów Soulution i Tenor Audio z kolumnami Martena, a drugim japońskiego Air Tighta z zespołami głośnikowymi Devore Fidelity.
Jak można wnioskować, dźwięk w obydwu przypadkach miał nieco inną fakturę, gdzie występy kolumn Marten Mingus Quintet pokazywały swobodę grania bez względu na rodzaj i poziom głośności muzyki, a przypominające szafki sypialniane Orangutan Devore Fidelity proponowały zwrócenie uwagi na jej mistyczność.
Studiując fotki nie sposób również nie zauważyć popisujących się kanarkowym kolorem produktów rodzimego wytwórcy akcesoriów antywibracyjnych Franc Audio Accessories. Ale pisząc akcesoria miałem na myśli również wykorzystywaną w każdej prezentacji ofertę trącających industrialnym designem stolików pod sprzęt audio. Ale bez obaw, nieco techniczny wygląd jest tylko motywem przewodnim nie mającym nic wspólnego z podejściem do najdrobniejszych niuansów tematu wykończenia. W tej materii znany mi osobiście konstruktor jest perfekcjonistą.
AUDIO SYSTEM
Niestety, z bliżej nieznanych mi w tym momencie powodów tego przedstawiciela rynku audio odwiedziłem tylko w jednym pokoju. Był to zestaw w pełni tubowego wcielenia kolumn Blumenhofer z elektroniką Cary Audio i gramofonem stajni Scheu. Efekt? Po raz kolejny w tym akapicie jestem zmuszony powtórzyć słowo “niestety”, gdyż tak jak w zeszłym roku mniejsze Blumenhofery pokazały się z bardzo ciekawej strony, tak tegoroczne – Gran Gioia MK2, ubrane w bardzo mocno “usłojoną” egzotyczną okleinę wszechobecne tuby wykazywały lekką nadpobudliwość, a z prezentacji w Monachium wiem, że nawet dla miłośnika spokoju w muzyce mogą zagrać z przyjemnym przekąsem. Gdzie tkwi przyczyna tak różnej pomiędzy dwoma przytoczonymi lokalizacyjnie prezentacjami, musicie zdecydować sami. Ja tylko relacjonuję swoje odczucia.
HIFI CLUB
Ten w przeważającej większości oferujący produkty zza wielkiej wody dystrybutor skonfigurował trzy zestawienia, z czego dwa wykorzystywały zespoły głośnikowe Rockport. Jak myślicie, jak wyglądały poszczególne sety? Naturalnie flagowym był oparty o elektronikę wykorzystującą wycieraczki szyb samochodowych, czyli kultowego McIntosha ożenionego ze wspomnianym Rockportem. Drugim pod względem rozmachu w rozbudowaniu systemu była propozycja Electrocompanieta z kolumnami Wilson Benesch i okablowaniem Transparenta. Zaś trzecim ponownie produkty Rockporta, ale już w konfiguracji z klasykiem świata lamp, czyli komponentami marki VTL. I gdybym miał zaproponować jakiś skażony osobistymi preferencjami ranking, powiedziałbym, że pod względem muzykalności najlepiej wypadł set z Europy, czyli Electrocompaniet z WB, na drugim miejscu z delikatnym wyostrzeniem przekazu plasował się popularny Mac, a na trzecim, dla mnie nadal dobrym, jednak wyróżniającym się, ocierającym się o ryzyko zbyt dosadnego pokazania świata sznytem był VTL. Oczywiście taka wyliczanka może być pokłosiem zastanej muzyki, ale jedno mogę powiedzieć na pewno, jedynka jest niezagrożona.
AUDIOFAST
Wiem, że się narażę, ale w tym przypadku zaliczyłem próbę dorównania spektakularności prezentacji niemieckiego Avantgrade’a, z tą tylko różnicą, że nie było czym dmuchnąć. Było przeraźliwie głośno, ale bez niezbędnej do takich poziomów masy dźwięku. I takiemu odbiorowi nie pomógł przecież bardzo wyrafinowany, bo złożony z elektroniki DCS’a, wespół z D. Agostino i wysokiego modelu kolumn Wilson Audio set. Wytrzymałem tam jedynie krótką serię fotograficzną. Szkoda.
VOICE
Panowie z Cieszyna oprócz statycznej prezentacji świata gramofonów spod znaku Pro-Jecta zaproponowali również kilka ciekawych wydarzeń muzycznych. Pierwsze opiewało na minimalistyczny od strony sprzętowej set napędzający kolumny Audio Physic Avantera. Kolejne proponowało przygodę z kolumnami francuskiego Cabasse, a trzecie Chordy karmiące testowane niegdyś na naszych łamach Audiovectory SR6 Avangarde Arrette. Naturalną koleją rzeczy ostatni z wyliczanki zestaw pokazał, jak robią to najlepsi, ale biorąc pod uwagę minimalizm działu sygnału audio w pozostałych konfiguracjach, również i tam spędziłem kilkanaście przyjemnych dla ucha minut.
MARANTZ
Chyba nikogo nie zdziwię, gdy napiszę, że pokaz tego brandu bez jego guru w osobie Kena Ishiwaty nie ma prawa być udany. Dlatego też bosowie Horna zawsze pieczołowicie dbają o wspomnianego ambasadora marki, aby co roku chciał spotkać się z przecież szeroką rzeszą wielbicieli jego pomysłów na dobry dźwięk.
J.SIKORA
To jest rodzimy wystawca i do tego tak jak i moją, jego pasją jest analog, zatem zawsze powinienem u niego być. I jak na spowiedzi przyznam, że zawsze do niego wchodzę, ale ciągle dla mnie coś w zastanej układance nie iskrzy. Już nie pamiętam, ale chyba w zeszłorocznej relacji nawet o nim nie wspomniałem, gdyż było bardzo natarczywie, dlatego dzisiaj nie omieszkam napisać, iż w porównaniu do poprzedniej imprezy było lepiej, ale nadal w górnych rejestrach słychać było lekką natarczywość. I nie pomogła nawet plazmowa wysokotonówka. Nie wiem, lubię świat gramofonów, ale bardziej gładki i nasączony eterycznością. Z niecierpliwością czekam na kolejną edycję AVS.
NATURAL SOUND
Szczerze powiedziawszy ten wykorzystujący w swej topowej konstrukcji SoulSonic Hologramm X, monstrualny gabarytowo zestaw przetworników zwanych kolumnami wręcz idealnie wpisuje się najnowsze designerskie trendy, które to efekt soniczny stawiają na samym końcu drabinki ważności, a który często co najwyżej jest przeciętny. Tymczasem te potwory, gdy nakazała im elektronika potrafiły pokazać zarówno potężną ścianę dźwięku, jak i zawarty w niej romantyzm. Tego się nie spodziewałem.
ESA
Znany wszystkim Pan Andrzej Zawada jest pewniakiem w sferze dobrej muzy w zakresie bluesa i starego rocka. I cieszę się, że i tym razem moje przewidywania nie spełzły na niczym, gdyż ku mojej radości trafiłem na ciekawy kawałek gitarowych riffów, które kolumny Pana Andrzeja wespół ze źródłem analogowym AVID i elektroniką Nagra pokazały się w bardzo energetyczny, a dzięki temu wyrazisty sposób. To jest pokój, który nigdy nie zawodzi, co potwierdziło się również tym razem.
ISOTEK
Moja wizyta zahaczała o prezentację możliwości oferty tego specjalisty od zasilania. Nie będę usilnie forsował zasadności użycia podobnych atrybutów przez audiofilów mieszkających w dużych skupiskach wielorodzinnych, gdyż jeśli ktoś tego nie docenia, tak prawdę mówiąc jest dopiero na początku drogi w audio. Jak wskazują fotografie w całym pokazie udział brała udział nie tylko co prawda dość przypadkowa, ale solidna elektronika, ale również będące gorącą nowością na naszym rynku kolumny z nad Loary Davis Acustic.
RAFKO, MELODIKA
Białostocki dystrybutor Rafko postawił na prezentację swojej oferty z dużym naciskiem na markę produkującą okablowanie systemów audio i kolumny głośnikowe Melodika. Ale to nie był jedyny ważny akcent, gdyż pośród prezentacji można było zauważyć solidną ofertę wkładek Goldringa i generujący dźwięk zestaw elektroniki NuPrime.
GRANDINOTE
Tak tak, Entrega i jego zbawienne dla melomanów poprawiacze dźwięku wszyscy znają już od dawien dawna, ale ten występ zapamiętałem również z ciekawej prezentacji dźwięku pod względem równości brzmienia bez efektu wszechobecnej w Hotelu Sobieski “buły” na basie. Może to efekt użycia kilku małych przetworników i nie zmuszania ich bass refleksem do generowania zbyt dużej ilości niskich rejestrów. Nie wiem i nie będę drążył tematu, ważne, że pokaz był dobrze pokazany od strony “wagowej”, czyli set idealnie dobrany do zastanego pomieszczenia.
ADAM VOX
Ktoś ma ochotę na ekologicznie wyglądające kolumny? Proszę spojrzeć na ofertę słowackiego producenta, który ostatnio bardzo modny nie tylko ze względów estetycznych, ale i sonicznych pomysł na wykorzystanie półproduktów z drewna wdrożył w życie podczas produkcji nie tylko kolumn głośnikowych, ale również święcącego swój renesans gramofonu. Jak wypadał dźwięk? Akurat podczas mojej wizyty grały podłogówki, a to wziąwszy warunki hotelowe już od startu nie wróżyło sukcesu. I tak właśnie było. Ale bez obaw, fakt, bas wychodził trochę przed szereg, ale reszta przekazu z wyróżnieniem brzmienia saksofonu i wszechobecnych przeszkadzajek słuchanego wówczas utworu bała na bardzo dobrym poziomie.
4 HIFI
Dla wszystkich utyskujących na zbytnią ofensywność kolumn Audiophysica mądrali mam rozwiązanie. Wystarczy dobrać odpowiednio wydajny zestaw lampowego wzmocnienia i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki świat nabiera rumieńców. Ale to nie wszystko, gdyż oprócz przyjemnego pokolorowania świata muzyki w pakiecie firmowym pozostaje niezbędna dla oddania życia przekazu ilość informacji. Da się? Da. Trzeba tylko chcieć, albo umieć, co kolokwialnie mówiąc prawie palcem pokazali panowie z 4 HiFi.
HUNGARY AUDIO
Co prawda dystrybutor tych produktów ma swoją nazwę Audio Trend, ale tak zatytułowany akapit zdecydowanie łatwiej przybliży Wam testowany stosunkowo niedawno przez nas zestaw pre-power. Ale gdy spojrzycie na fotki, wspomniany set nie był w tym momencie gwiazdą wieczoru, gdyż pierwsze skrzypce grały kolumny KEF Blade i najnowsze monobloki lampowe wspomnianego węgierskiego brandu. Znam KEF-y z wielu prezentacji i wiem, że to nie do końca moja bajka, ale gdy sprzedawca wie co zrobić, żeby było dobrze, okazuje się, że nawet na wystawie z teoretycznej porażki da się wykrzesać bardzo ciekawy barwowo, a zarazem bogaty w akcenty informacji sound.
AUDIO FORTE
Panowie z Rejtana w Warszawie podobnie jak w zeszłym roku zaproponowali kolumny marki Athom, jednak z tą różnicą, że do ich napędzenia użyli zdecydowanie bardziej wyrafinowanej brzmieniowo elektroniki Plinius. Efekt? Dla mnie wszystko zdecydowanie lepsze niż poprzednio (tutaj ameryki chyba nie odkryłem), ale dźwięk na osi neutralności natychmiast wylądował w strefie stawiania na szybkość i otwartość. Ostatecznie nie moja bajka, ale dal wielbicieli mocnego uderzenia informacjami w sam raz.
EQUILIBRIUM
Kolumny spod tytułowego znaku wespół z okablowaniem Enerr pokazały fajne, bo w domenie rozmachu sceny głębokie granie. Co ważne, oprócz rozbudowanego spektaklu zestaw nie omieszkał zaoferować słuchaczom gęsty z fajną świeżością przekaz muzyczny. A przypominam, to są nasi rodacy, co pokazuje, że nasi konstruktorzy wiedzą co w trawie piszczy. I to jak najbardziej nadaje się do prasy.
PYLON, FEZZ AUDIO
Znacie? Pewnie, że znacie, bo polskie i od około dwóch lat święcące spore triumfy na rynku konsumenckim. W tym przypadku zrozumiałem, że zamysłem konstruktorów było pokazanie spokojnego, bez napinanie na wyczynowość, ale za to ciekawego dla zwykłego Kowalskiego pomysłu na dźwięk na długie lata.
MEGALITH AUDIO, WILE
Prezentowany tandem chwalił się w tym roku nowością w postaci kilku komponentów spod znaku elektroniki i prapremierą kolumn wykorzystujących najnowsze głośniki Scan-speak model Elipticor. Jako ciekawostkę przytoczę jedynie, ze do wykonania obudowy mieniących się czerwienia monitorów wykorzystano aluminium. Słyszałem kilka podobnych konstrukcji i wiem, że to dobra droga, ale wystawa nie pozwalała dokładnie przyjrzeć się wspomnianym nowościom dokładniej, dlatego z mojej strony tylko informacja o wejściu w życie opisywanego projektu. Będąc skrupulatnym muszę jeszcze zakomunikować, że będący źródłem sygnału posadowiony na wielkiej platformie wook nie jest naczyniem do spożywania posiłków, tylko odpowiedzią producenta gramofonów na potrzeby designerów z działu wykańczania i wyposażania nowoczesnych wnętrz.
DIY AUDIO
Wiecie dlaczego mimo dużego zaangażowania w portal Audiostereo postanowiłem wspomnieć jedynie o pokoju DIY AUDIO? Sprawa jest bardzo prozaiczna. Gdy byłem w tym pokoju, jeden z odwiedzających zapragnął mieć którąś z prezentowanych konstrukcji i zadał pytanie: “Ile to kosztuje?”. Oczywiście natychmiast padła wyczerpująca odpowiedź. Ale nie to mnie najbardziej urzekło, bo przecież po to się chłopaki wystawiają. Moje szare komórki poruszyła odmowa wystawcy wykonania projektu na zamówienie, przy pełnym wsparciu merytorycznym podczas wykonania produktu samemu. Dlaczego akurat to ? Ludzie, spójrzcie na tytuł tego pod-odcinka. DIY, co ni mniej ni więcej oznacza “zrób to sam”, a nie kręcenie lodów pod zarezerwowaną dla pasjonatów przykrywką. Panowie szacun.
AUDIOPUNKT
Znam ich bardzo dobrze i z poprzednich wystaw wiem, że wiedzą, jak zestawić ciekawy nawet w ciężkich warunkach lokalowych set. Tak też było na tegorocznym pokazie. Jednak w dwóch pokojach mieliśmy zestawy stawiające na nieco inną grupę docelową. Obydwa prezentowały monitory, ale jeden stawiał na nadal akceptowalny, ale jednak spory blask górnych rejestrów, a drugi za sprawą angielskiej szkoły grania na homogeniczność przekazu. Ja w swej drodze przez muzykę wybieram drugą opcję i podczas odwiedzin pozwoliłem sobie na żart w stylu “Pan z Grahamami wygrał przed-wystawowe losowanie pomieszczeń”.
POLSKI KLASTER AUDIO
Nie będę uskuteczniał wyliczanki tej grupy, ale dołączone do opisu zdjęcia pokazują, że w jej ofercie znajdziemy: kolumny, kable, elektronikę, akcesoria antywibracyjne i korekcji akustyki pomieszczeń i źródła analogowe. Do wyboru, do koloru. To zaś oznacza, że zainteresowany kompleksową obsługą klient może być spokojny o kompetencje widniejących na wymienionej liście podmiotów gospodarczych.
CORE TRENDS
W tym maleńkim pokoiku panowie z Core Trends postawili na prezentację najnowszego projektora SONY i odpowiadającego wymaganiom tej generacji rzutników ekranu. Jakież było zdziwienie większości gości, gdy po dokładnych oględzinach odwiedzanej kubatury pytali o źródło wizji i okazywało się, że sygnał video nadawany jest ze stolika na sprzęt audio, gdzie stacjonował znany z naszych testowych wojaży niemiecki Audionet. Całość prezentacji tego dystrybutora uzupełniały również dobrze znane nam kolumny YG.
HAIKU
Co prawda nie mieliśmy okazji zmierzyć z ofertą tego producenta osobiście, ale dźwięk na wystawie wypadł bardzo obiecująco. Naturalnie sporo zasługi w tym przedsięwzięciu mało wykorzystywane podczas mojej wizyty analogowe źródło w postaci w pełni lampowego magnetofonu, ale bez względu na moją dobrą znajomość z właścicielem szpulaka moja opinia o dźwięku nie jest drukowaniem meczu, tylko relacją z prawdziwych odczuć.
Q21
Ten znany większości internetowych klientów salon audio wystąpił na opisywanej wystawie tylko w jednym celu. Jakim? Pokazać, że wie, co w trawie piszczy i jak spełnić najbardziej wyszukane marzenia każdego klienta, co wydawał się potwierdzać skonfigurowany na potrzeby tej dźwiękowej trzydniówki zestaw.
NOMOS
Ktoś jest zainteresowany dawną szkołą dźwięku? Nic prostszego. Wystarczy skontaktować się z pomysłodawcami firmy NOMOS. Efekt? Podobnie do zainstalowanych na ścianach paneli akustycznych doznacie zakrzywienia czasoprzestrzeni i po konsultacjach czego oczekujecie wrócicie do tak oczekiwanych młodzieńczych lat.
ECO BOX DAYDREAM
Będące odmianą kolumn głośnikowych, przypominające kosmitów wielo-głośnikowe w paśmie średnio-tonowym z walczącymi ze sobą basowcami stwory straszyły mnie ilością górnych rejestrów już przed wejściem do pokoju. Jakież było moje zdziwienie, gdy po przekroczeniu progu okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go mój mózg namalował. Owszem, przekaz nadal był entuzjastyczny, ale zdecydowanie bardziej kulturalny, a jestem w stanie nawet stwierdzić, że nawet dla mnie, miłośnika koloru i unikania przerysowania przyjemny.
AUDIO CONNECT
Bydgoscy producenci znanego wszystkim okablowania z czystego srebra zarezerwowali dla siebie dwa pomieszczenia i podobnie do zeszłego roku jakość dźwięku w obydwu była bardzo dobra i zależała jedynie od kwoty przeznaczonej na wykorzystaną elektronikę i kolumny. Czyli kolejny w pełni świadomy swojej wiedzy wystawca. Więcej nie będę słodził, bo uznacie, że jestem z nimi w zmowie.
MOJE AUDIO
Z tym dystrybutorem, za sprawą używania jego elektroniki jest mi bardzo po drodze, dlatego też zrozumiałym jest, że nie będę pisał o secie Reimyo. Ale nic nie odwiedzie mnie od skreślenia kilku słów o innych prezentacjach, w których ważną rolę odgrywały kolumny Trenner&Friedl. Naturalnie nie będzie to lanie wody na młyn sprzedawalności produktów, ale jedno mogę powiedzieć na pewno, przywołane kolumny mają swój sznyt i za każdym razem dźwięk był w mojej estetyce, nawet wliczając w to osiągające rozmiar mniejszy od połowy pudełka na buty, chyba najmniejsze monitory świata.
AMARE MUSICA
Tego producenta z pewnością można rozpoznać po designie i jakości wykończenia produktów. Dlaczego nie wspominam o dźwięku? Niestety dziwnym zbiegiem okoliczności nie miałem okazji zapoznać się w swoim środowisku z jego sposobem na muzykę. Ale bez względu na chadzanie swoimi drogami w życiu recenzenckim to co udaje mi się usłyszeć na wystawach jest dobrej próby. A jako ciekawostkę mogę jeszcze dodać, że w rozmowach kuluarowych z producentem dowiedziałem się o podjęciu się dystrybucji kolumn produkowanych przez mojego dobrego znajomego z klubu KAIM. To na razie będą tylko monitory, ale zapewniam, nie wypadły sroce spod ogona, tylko bez najmniejszych problemów są w stanie walczyć jak równy z równym z wieloma tuzami tego świata. Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć kooperantom wielu sukcesów biznesowych.
RDAcoustics
Szerokopasmowe granie zawsze ma wzięcie, co przygotowując dwa całkowicie inne wizualnie projekty kolumn znakomicie rozumieją panowie z Czech. Dźwięk? Nie powiem, bliski moim uczuciom, ale trochę zbyt ugładzony na krawędziach.
AUDIO ANATOMY
Ten krakowski dystrybutor w tym roku postanowił pochwalić się nowymi nabytkami dystrybucyjnymi w postaci kolumn Manger Audio i elektroniką Rockna Audio, a całość konfiguracji uzupełniało wzmocnienie Audii Flight i okablowania Signal Projects. Wrażenia? Jednak dźwięk z jednego głośnika ma wiele ciężkich do osiągnięcia cech typu budowanie głębi i spójności wirtualnej sceny muzycznej. Niestety nie da się tego przelać na papier, dlatego zalecam osobiste zderzenie czy to w sklepie, czy na swoim podwórku. Naprawdę warto. Naturalnie nie należy zapominać o zeszłorocznej nowości w postaci kolumn marki Ubiq audio, która w opisywanej odsłonie zaproponowała firmowe wzmocnienie, czyli de facto uzupełnienie pomysłu konstruktora na finalny dźwięk. Chyba nie ma lepszej rekomendacji.
SZEMIS AUDIO KONSULTANT
Wizyty w pokojach Szemisa zawsze są pewnego rodzaju loterią. O co chodzi? Chyba pamiętacie rolki papieru toaletowego w roli absorberów wibracji? Tak, o takie drobne, ale pozwalające nabrać dystansu do naszej zabawy triki mi chodzi. Oczywiście sam dźwięk jest godny pozazdroszczenia, ale sam pomysł na rozładowanie napięcia znakomity. A co zaskoczyło mnie w tym roku? Nie uwierzycie, ale design kolumn. To były co prawda konstrukcje wzorowane na już istniejących komponentach, ale wyglądały, jakbyśmy zabrali babci toaletki i wstawili do nich głośniki. Naprawdę wyglądało to uroczo, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że po raz kolejny z fonią Szemis wyszedł z tarczą. Zadziwiające, ale prawdziwe.
NAUTILUS
Jeśli czytaliście poprzednią relację, wiecie, że pokaz w hotelu Golden Tulip zaliczyłem do bardzo udanych. I może odbierzecie to jako nudziarstwo, ale również o prezentacji małych monitorów w hotelu Sobieski również nie mogę powiedzieć nic innego, jak bardzo udany występ. Pomysł na sukces wydaje si być prosty, czyli małe kolumny do małych pomieszczeń, ale w praktyce różni wystawcy zdają się o tym zapominać. Na szczęście krakowski dystrybutor nie pozwala sobie na takie wpadki i analizując kilka ostatnich relacji można odnieść wrażenie, że w temacie opisu jego zestawów jestem monotematyczny. Ale gdy ktoś dba o każdy szczegół nic innego nie mogę napisać.
I tym optymistycznym akcentem kończę ten kilkudziesięcio-pokojowy miting. Jeśli ktoś w nim nie wystąpił, musi zrozumieć, iż ogrom pomieszczeń nie pozwala na relację z pełnej oferty wystawy. Potencjalni obrażeni również powinni zaakceptować stwierdzenie, że drogo nie zawsze oznacza dobrze, a i sama muzyka i jej poziom głośności mają bardzo duży wpływ na końcowy odbiór każdej układanki. Jednak bez względu na klika cierpkich słów w mojej relacji jestem w stanie powiedzieć, że nie był to stracony czas, gdyż w wielu przypadkach ewidentnie było widać duże starania wystawców. A że byli maruderzy, niestety nie mamy na to wpływu. Przyjdzie czas, gdy i oni zrozumieją, że dobre wrażenie dla przyszłej kooperacji z klientem robi się właśnie na wystawach. Jeśli zaniedbuje się ich święto, trudno później mieć pretensje, że omijają ich szerokim łukiem.
Jacek Pazio
Po nieco klaustrofobicznych i dedykowanym głównie podstawkowcom, oraz charakteryzującym się nieco anorektycznym basem niewielkim podłogówkom zatłoczonych pokoikach Sobieskiego czas na stadionowe przestrzenie. Nie da się bowiem ukryć, iż od momentu pojawienia się na wystawienniczej mapie PGE Narodowego zarówno poprzeczka w stosunku do konkurencyjnych obiektów, jak i oczekiwania zwiedzających znacząco wzrosły. Trudno się jednak takiemu status quo dziwić, skoro zarówno kluczowy podczas wszelakiej maści imprezach masowych aspekt komunikacyjny, jak i sam standard udostępnianych pomieszczeń zostawia większość stołecznych hoteli daleko w tyle. Niby z racji prezentowanych systemów walkę z Narodowym podejmuje jeszcze Golden Tulip, ale już Sobieski w powyższym towarzystwie wypada jak bardzo, ale to bardzo ubogi krewny. Nie czas jednak i nie miejsce na pastwienie się nad takimi a nie innymi urokami Audio Video Show, gdyż nie raz i nie dwa padały sugestie, by spróbować nawet kosztem kilku – kilkunastu wystawców ograniczyć się li tylko do PGE Narodowego oszczędzając odwiedzającym zabierającym cenny czas wycieczek krajoznawczych, ale jak widać, przynajmniej na razie na powyższą rewolucję organizacyjną jakoś się nie zanosi. Skoro jednak (wreszcie) dotarliśmy na Stadion warto było tym razem rzucić nie tylko uzbrojonym w obiektyw okiem, ale i uchem na przygotowane przez dystrybutorów i producentów specjały.
Może wyda się to Państwu dziwne i podejrzane ale niejako już na wstępie rozładowując ewentualne napięcie i rozwiewając wątpliwości pragnę zakomunikować, iż pierwszy nieco bardziej krytyczny, gdyż przeprowadzony praktycznie przy zupełnie pustej, nie licząc przedstawicieli reprezentowanych przez warszawski Audio Klan producentów, jak i samych pracowników dystrybutora odsłuch nie dość, że na długo zapadł mi w pamięć, to w dodatku, z kilkudniowej perspektywy i poprzez pryzmat pozostałych wystawowych sesji w pełni zasłużył sobie na najwyższe noty. Proszę jednak, dosłownie na chwilę, wstrzymać się ze świętym oburzeniem, że Olszewski niejako na dzień dobry „drukuje” mecz i psuje całą zabawę, gdyż proszę mi wierzyć na słowo, że wcale tak nie miało być a i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że tym razem Audio Klan przejedzie się jak Minionek na skórce od banana. Ale po kolei. Będąc bowiem na Stadionie kilka kwadransów przed oficjalnym otwarciem i dyskretnie przyglądając się końcowej krzątaninie wstąpiliśmy najpierw do pomieszczenia, w którym nasz rodzimy vintage, czyli set Unitry (magnetofon MSH-101 i integra WSH-205) podpięto pod kolumn Tonsil ZG-80c115 a w roli alternatywnych, reprezentujących XXI w. źródeł wykorzystano plikograje Bluesounda i Yamahy. Ot ciekawostka pokazująca w nader namacalny sposób jak można tchnąć nowe życie do systemów, dla których bezprzewodowość oznaczała … fale długie i UKF.
Parę kroków dalej, z decydowanie większym Sdudio TV1 ustawiono trzy, jasno dające do zrozumienia swoje high-endowe aspiracje, zdecydowanie poważniejsze systemy. I w tym momencie zaczynają się schody, gdyż grający w momencie naszego pojawienia się okablowany topowymi Nordostami duet Devialeta 1000 Pro i ELACów Concentro wywołał dość poważne stany lękowe, szczere przerażenie i chęć natychmiastowej ucieczki. No dobrze, może nieco koloryzuję, ale taki iście arktyczny chłód góry i prosektoryjna antyseptyczność niezbyt korelowały z moimi osobistymi preferencjami.
Całe szczęście przepięcie na zajmujący honorowe miejsce set w skład którego weszły monumentalny gramofon Clearaudio Master Innovation z ramieniem Statement TT1, phonostage Pass Labs,dzielona amplifikacja Constellation Audio i kolumny Magico S3Mk2, z którymi mieliśmy przyjemność zapoznać się tuż po tegorocznym High Endzie drastycznie poprawiły mi nastrój. Nie dość bowiem, że dynamika wręcz powalała, to całe pasmo było niezwykle spójne a barwy kusiły soczystością i nasyceniem. Takie „drobiazgi”, jak gradacja planów, czy różnicowanie jakości nagrań były oczywistą oczywistością, co automatycznie faworyzowało dobre i bardzo dobre tłoczenia, których dziwnym zbiegiem okoliczności nie brakowało. W tzw. międzyczasie udało mi się również zamienić kilka zdań z dyskretnie krążącym w tle Peterem Mackay , który uczciwie przyznał, że o ile w 99% S3Mk2 są w pełni wystarczające, to już na schodzących do 16 Hz organowych pozycji w stylu „Surge Propera” następnym razem przygotuje wspomaganie w postaci firmowych subwooferów.
Z przykrością zmuszony byłem tym razem „odpuścić” odsłuch stojących pod trzecią ścianą przepięknych, potężnych monitorów Yamaha NS-5000. Całe szczęście dane mi było ich posłuchać podczas Musikmesse i co rusz wracam do nich myślami.
Kolejne kroki skierowałem ku wielce elektryzującej, przygotowanej specjalnie na tegoroczne AVS premierze – odświeżonej sześciu latach od swojej premiery Sonus faberom Aida 2. Kolumny choć wyglądają zaskakująco podobnie do swoich protoplastów zaprojektowano niemalże od zera i użyto zupełnie nowych przetworników. W tej intrygującej, bo 3 i 2/3 drożnej konstrukcji wykorzystano bowiem tweeter „D.A.D. Arrow Point” H28 XTR-04, średniotonowy przetwornik z koszem z avionalu M18 XTR-04, parę wooferów W22 XTR-12 z nowymi, wydajnymi napędami, oraz pracujący w roli subwoofera przetwornik SW32 XTR-08. Wszystkie przetworniki uzbrojono w magnesy neodymowe a podczas wystawowego debiutu włoskim kolumnom towarzyszyła najwyższej klasy elektronika amerykańskiego Audio Researcha.
Nie schodząc z iście stratosferycznego pułapu przenieśliśmy się do zajmowanego przez Warszawski Sound Club Studio TV4, gdzie swe wdzięki roztaczały uhonorowane przez Stereo Sound nagrodą Grand Prix Speaker of the Year najnowsze kolumny Martena – Mingus Quintet. W systemie znalazły się topowe urządzenia Tenor Audio, Soulution, oraz przewody Jorma Design z serii Statement. O detale natury technicznej można było podpytać panów Joergena i Larsa Olofssona reprezentujących Martena i Jormę.
Audio System postanowił za to zaproponować systemy zarówno ekstremalnie high-endowe, jak i skierowane do zdecydowanie bardziej zrównoważonych emocjonalnie audiofilów. Top oferty stanowiły szczytowe Blumenhofery Gran Gioia MK2, do napędzenia których sięgnięto po lampy Cary Audio, a źródłem był niemieckiej gramofon Scheu Analog. Efekt soniczny powyższego zestawienia litościwie przemilczę, ale niezwykle irytujące, typowo tubowe podbarwienie słyszalne w całym, reprodukowanym paśmie nie pozwalało na dłuższy, naznaczony chociażby śladową przyjemnością odsłuch.
Nie lepiej, a wręcz gorzej, było w pokoju z Harbethami, gdzie przekrój oferty (od maluchów P3ESR po jubileuszowe Monitor 40) grał z elektroniką Creeka i Vincenta. Czarna rozpacz i to na oczach Alana Shawa – dyrektora zarządzającego i właściciela Harbetha. Po prostu przykro się robiło. Honoru dystrybutora bronił tylko system MBLa w składzie odtwarzacz Noble N31, wzmacniacz Noble N51 i kolumny116F.
Stołeczny Hi-Fi Club postawił na ponadczasową czerń, którą w systemie McIntosha przełamywała charakterystyczna zielono-niebieska „kryptonitowa” poswiata, z którą nader wdzięcznie kontrastowały potężne Rockporty. A skoro jesteśmy przy ww. kolumnach, to Rockport Technologies Avior II usłyszeć można było w systemie z lampową końcówką mocy VTL S-400 Series II , referencyjnym przedwzmacniaczem TL-7.5 III i phono stagem TP-6.5, gdzie rolę źródła pełnił gramofon VPI Avenger Reference z wkładką Lyra Etna.
Żeby jednak przełamać hegemonię Rockportów w trzecim, przygotowanym przez ekipę Hi-Fi Clubu systemie znalazły się najnowsze, pochodzące z serii Geometry modele Wilson Benesch Resolution. W ramach ciekawostki dodam, iż zaprojektowano je przy użyciu zaawansowanych systemów CAD/CAM Dassault 3D, wykorzystywanych jak dotąd głównie w przemyśle lotniczym i Formule 1. Ww. konstrukcję wyposażono w jedwabno-węglową kopułkę Semisphere, oraz sześć przetworników Tactic-II wykorzystujących materiał nazywany przez producenta izotaktycznym polipropylenem. Całość umieszczono w układzie znanym jako Troika System. Partnerowała im norweska elektronika Electrocompanieta – słynne monobloki AW-600 Nemo, referencyjny odtwarzacza CD EMC-1 MKIV i przedwzmacniacz EC 4.8 . Zupełnie szczerze muszę przyznać, iż pomimo ewidentnej słabości do ECI mając wybór bez chwili zastanowienia zdecydowałbym się na VTLa z Rockportami – było tzw. mięcho, dynamika i rozdzielczość, które serwowano w idealnych proporcjach. Teraz trzeba tylko wygrać w totka i po problemie.
EIC to odważne połączenie ultra nowoczesnej elektroniki Esoterica z klasycznie klubowo – vintage’owymi Tannoyami, lub elegancji włoskich lampowców Synthesisa z równie oldschoolowymi co Tannoye kolumnami Klipscha.
Elektronika Marka Levinsona z JBL-ami nie brała jeńców i jeśli tylko tęskniliśmy za iście koncertowymi doznaniami, to to był dobry adres.
Podobnie jak w zeszłym roku, pomimo prężnie działającej polskiej dystrybucji ekipa Gato Audio postanowiła osobiście pojawić się w Warszawie i pokazać, że nawet na stadionie można posłuchać świetnie skonfigurowanego, opartego na niewielkich monitorkach systemu. Duża klasa, piękne wykończenie i spore zainteresowanie zwiedzających. Jednym słowem sukces.
W Sali TV3 Audiofast zagrał va banque i wytoczył swoje najcięższe działa. Monumentalne Wilson Audio ALEXX zasilały monobloki Dana D’Agostino Progression a resztę toru we władanie przejął dCS w postaci najnowszego zintegrowanego odtwarzacza CD/SACD dCS Vivaldi One z serii limitowanej do 250 sztuk wraz z towarzyszącym mu zegarem dCS Vivaldi a funkcję łącznika z ww. amplifikacją zapewnił niepozorny przedwzmacniacz pasywny Bespoke Audio.
Nieco skromniej prezentował się zestaw z Sashami 2, preampem i stereofoniczną końcówką mocy Dana D’Agostino Progression, dysponujący źródłem cyfrowym w postaci dCS Vivaldi DAC i Network Bridge, oraz analogowym – gramofonu Acoustic Signature Thunder z ramieniem Acoustic Signature TA5000 i wkładką gramofonową Soundsmith Paua.
Jakby tego było mało kolejne Wilsony – tym razem Alexia można było usłyszeć w towarzystwie elektroniki debiutującej na polskim rynku marki Danish Audio Design International.
Powrotem na ziemię był system Definitive Technology Rafko.
JR Audio/hORNS/My Sound, czyli dobre, bo polskie. Tak jak w Monachium, tak i na VS dopchnąć się do tego pokoju graniczyło z cudem, co jest niezbitym dowodem na to, że rodzimi audiofile są złaknieni nadwiślańskiego High-endu.
Tych różów i fioletów nie sposób zapomnieć i przez to pomylić z czymkolwiek innym. Tak, tak, to dystrybutor Hi-Ton Home of Perfection i jego flagowa marka – niemiecka T+A, którą pod względem zasilania wspierał Acoustic Dream a oprócz firmowych kolumn pojawiły się potężne Musikelectronic Geithain ME 180.
Nader zaskakująco swoją obecność postanowiło zaakcentować Dynaudio, które zamiast spodziewanych na Narodowym flagowców zaprezentowało … bezprzewodowe soundbary z serii Music.
Wrocławska Galeria Audio jak zwykle z umiarem i smakiem – amplifikacja japońskiego SPECa – integra RSA-M3X, kolumny Davone i gramofon – Soulines Dostoyevsky.
J.Sikora to na chwilę obecną niekwestionowany król polskich gramofonów a stan ten, obserwując tegoroczny AVS nieprędko się zmieni, gdyż rodzimym kontrpropozycjom trudno będzie nawiązać z prezentowanymi massloaderami jakikolwiek sensowny kontakt.
Wielce urodziwie prezentował się debiutujący przedwzmacniacz Nagra HD Preamp grający w firmowym systemie z monoblokami Nagra HD Amp, Nagra DAC, zestawami głośnikowmi ESA Red House, oraz gramofonem AVID Acutus Reference z SME i przedwzmacniacz gramofonowy Pulsare.
Natural Sound nie zawiódł swoich wiernych fanów i zaprezentował ekstremalnie high-endowe marki wywołujące szybsze bicie serc u najbardziej doświadczonych audiofilów. Pojawiły się udoskonalone wersje kolumn Samurai w towarzystwie lampowców Audio Tekne i strzeliste dipole Hologramm X marki SoulSonic wyposażone w ponad dwumetrowej długości wstęgę wysokotonową szeroką na 10 2m, jednym 12″ (30 cm) głośnikiem średniotonowym i kwartetem 15″ (38 cm) wooferów.
W sali 138 Matthias Lueck z Brinkmann Audio prezentował obsługującego Roona oraz MQA lampowego DACa Nyquist, który współpracował ze wzmacniaczami Air Tight i kolumnami DeVore Fidelity Orangutan. Warto było również zwrócić uwagę na najnowsze wersje kolorystyczne mebli i podstawek antywibracyjnych Franc Audio Accessories.
Cieszyński Voice prócz standardowej ekspozycji pełnej oferty Pro Jecta postanowił zaszaleć i do elektroniki angielskiego Chorda (m.in. CD Chord Blu Mk II i topowy przetwornik Chord Dave) podpiął goszczące swojego czasu w naszych skromnych progach Audiovectory SR6 Avantgarde Arreté i wspomógł je Six Packiem REL-a, czyli sześcioma subwooferami G1. Panie i Panowie, dawno nie słyszałem tak grającego RATM!
Salony Denon to oczywiście Marantz i przegląd nieco bardziej budżetowej oferty w Sali Książęcej.
Słuchawkowe eldorado, czyli od kieszonkowo – desktopowej elektroniki iFi po futurystyczne, przypominające prototypy terminatorów Metaxas & Sins Memento Mori i pachnące fabryką planarne Finale D8000.
Na zakończenie nie mogłem odmówić sobie przyjemności zaprezentowania lifestyle’owo – ogrodowych instalacji Loewe i Architettura Sonora.
Niniejszym foto-reportażem ja już się z Państwem żegnam i oddaję głos Jackowi, który w pocie czoła właśnie przygotowuje zbiorczą relację z Sobieskiego i Stadionu. Do zobaczenia za rok.
Marcin Olszewski
Babcia zawsze, niczym mantrę powtarzała, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia i o dziwo choć sama ma ponad 90 lat a i mi nazwijmy, że jakiś czas temu stuknęła 40-ka nadal gdy mnie widzi ową regułę stara się stosować. Najwidoczniej podobne relacje rodzinne panują w FNCE, który tegoroczną edycję Audio Video Show postanowił zainaugurować o poranku zapraszając przedstawicieli branżowych mediów na … Śniadanie Prasowe z marką FOCAL. Oczywiście oprócz czysto cielesnej strawy w menu znalazły się takie specjały, jak pachnące piekarnią, znaczy się fabryką dwa modele kolumn, czyli dedykowane do praktycznie „blokowych” metraży Kanta N°2 i zdecydowanie poważniejsze Utopia Maestro Evo, oraz słuchawki Clear. Jakby tego było mało w roli amplifikacji wystąpił sprowadzony specjalnie na tę okazję monumentalny i w pewnych kręgach legendarny Naim Statement.
Tuż obok, niekoniecznie skromnie, prezentowany był równie, bądź nawet jeszcze bardziej imponujący set, w którym pierwsze skrzypce grały goszczące swojego czasu u nas topowe kolumny Avantgarde Acoustic Trio, lecz tym razem z równie ekstremalnym co one same wspomaganiem, w postaci z trzech Basshornów XD. W przeciwieństwie do standardowo ogłuszających pokazów serwowanych co roku w Monachium tym razem operujący pilotem Armin Krauss miał litość nad tłumnie przybyłymi audiofilami i nie przesadzał z głośnością za co zyskał moja dozgonną wdzięczność.
Ostatni wierzchołek tegorocznego, iście high-endowego, Trójkąta Bermudzkiego AVS zlokalizowanego na parterze Hotelu Sobieski stanowił system z debiutującymi w Polsce potężnymi, współpracującymi z kompletnym setem Hegla, wycenione na 400 000 PLN austriackie kolumny Trenner & Friedl Taliesin. Możliwości powyższej konfiguracji prezentowali będą twórcy marki, panowie Peter Trenner i Andreas Friedl, oraz Anders Ertzeid, dyrektor handlowy firmy Hegel.
Dosłownie trzy kroki dalej, w sali Belweder II odbyła się kolejna polska premiera. Tym razem Polpak – dystrybutor marki, z dumą prezentował wyposażone w zapożyczony z elektroniki Anthema system korekcji DSP kolumny Paradigm Speakers Persona 9H. A skoro jesteśmy przy Anthemie, to ww. Paradigmy zagrały w duecie z nowym dziełem kanadyjskich inżynierów – prezentowanym po raz pierwszy w Europie przedwzmacniaczem i końcówką mocy STR.
Zestaw Elnis Audio z 3-drożnymi kolumnami Acoustique Quality Passion.
Iście gabinetowe (przepiękna politura) Pylon Emerald 25 w towarzystwie wzmacniacza lampowego Fezz Audio Titania.
Audio Art Technology, czyli przykład co można zrobić z głośników Accutona a czego robić raczej się nie powinno. Nawet potężna amplifikacja Halcro nie pomogła. O dziwo taki katafalkowo – funeralny design i daleka od naturalności prezentacja dźwięku znajdowała zagorzałych zwolenników.
Całe szczęście goszczący tuż za ścianą Trimex nie kombinował i zestaw Unison Research Unico CD Due + S9 i kolumnami Opera postawił na przyjemne połączenie rozdzielczości z dynamika i typowo włoską muzykalnością.
Dystrybucyjny tercet egzotyczny w składzie Moje Audio / Audio Atelier / Szymański Audio dwoił się i troił, by z mikroskopijnych pokoi hotelowych wykrzesać chociażby ułamek potencjału drzemiącego w przygotowanych systemach Reimyo, znanego z wrocławskiego Audiofila Thöressa, Trilogy i Normy.
Zdecydowanie spokojniej było w pomieszczeniach zajmowanych przez bydgoski Audio-Connect, gdzie również m.in. serwowano włoskie specjały pod postacią przepięknych monitorów Diapason Karis, czy elektroniki Aqua Acoustic. Nie zabrakło również francuskich Jean-Marie Reynaud i amerykańskiej amplifikacji Wells Audio.
Wielki niedosyt, czyli pełny system Metaxas & Sins obejmujący monitory Macrophones i wzmacniacz Ikarus.
Czesi z RDAcoutics nadal kuszą szerokopasmowcami i dość charakterystycznym designem.
FNCE po raz drugi, czyli po prostu świetna Micromega M One z Focalami Kanta N°2 to jedna z propozycji szef kuchni poleca, gdy za jednym zamachem jesteśmy w tzw. okamgnieniu stać się posiadaczami kompletnego i w dodatku dobrze grającego systemu. Vive La France!
Amare Musica – skromnie, ale z klasą i w dodatku premierowo, czyli pierwsza oficjalna prezentacja integry Brave Diamond.
Azja w natarciu, czyli klasyczne kolumny GX250MG kojarzonego głównie ze słuchawkami Fostexa i set gorących nowości Auralica (G2) potrafiły przyciągnąć uwagę bardziej niż do tej pory miałem okazję doświadczyć m.in. podczas monachijskiego High Endu.
Specjaliści od restauracji i przywracania do życia wszelakiej maści oldschoolowo – vintage’owych perełek pokazali co potrafią i w tym roku zagrali tak, że część współczesnych legend HighEndu mogła jedynie grzecznie przeprosić i brać się do roboty.
Ecobox Daydream … trudno to zjawisko rozpatrywać inaczej aniżeli w kategoriach ciekawostki przyrodniczej.
Choć system Tri-Art Audio wyglądał jak kanadyjska odpowiedź na ofertę Ikei i akolitów Adama Słodowego, to brzmienie niezbyt drastycznie odbiegało od ogólnie przyjętych kanonów piękna.
Core Trends w tym roku postanowił, całkiem skutecznie, odciągnąć uwagę zwiedzających od świetnej elektroniki Audioneta i równie high-endowych kolumienek YG Acoustics za pomocą wysokiej rozdzielczości materiałów video.
Jeden z bardziej fotogenicznych a przy tym rodzimych systemów tegorocznej wystawy zaprezentował Polski Klaster Audio. W jego skład weszły dwuramienny gramofon Shape of Sound, wzmacniacz Egg-Shell, kolumny Avcon, okablowanie Adiomica Laboratory i stolik VAP. Niezbity dowód na ti, że jak Polak chce, to potrafi.
Manron – kolejny przykład rodzimej myśli technicznej.
Warszawski Audiopunkt po raz kolejny przygotował propozycje dla zwykłych, niezmanierowanych melomanów. W jednym pokoju grały klasyczne monitorki BBC LS6 Chartwell by Graham Audio z elektroniką Soul Note a w drugim już rodzime podstawkowce Sound Project.
Audioform. Zgodnie z wystawową notatką misją firmy jest „szukanie nowej estetyki oraz innowacyjnych rozwiązań konstrukcyjnych i materiałowych dla jak najlepszych wrażeń muzycznych i estetycznych użytkownika”. Cóż … niby mówi się, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, ale ktoś tu najwidoczniej skręcił nie w tę stronę co trzeba.
SKY audio – królestwo konstrukcji OTL
Wile/ Megalith Audio światowa premiera kolumn głośnikowych bazujących na najnowszych, referencyjnych przetwornikach ELLIPTICOR (Scan-Speak). Obudowy „monitorów” wykonano z aluminium i innych metali, a masa konstrukcji sięga 50 kg (90 kg z podstawkami). Wzrok przyciągał również stołopodobny gramofon firmy TENTOGRA.
Znany głównie z monachijskich odsłuchów włoski Grandinote zaprezentował jedno z najciekawszych brzmień tegorocznej wystawy. Wielce atrakcyjne dźwięki wydobywały się z autorskiego systemu w składzie streamer Volta, wzmacniacz Shinai i kolumny MACH 4. O okablowanie i nader imponujący zbiór akcesoriów zapewnił Entreq.
Słowacy z Adam Vox pokazali, że znają się na stolarce jak mało kto.
Rafko udowodnił, że dobre Hi-Fi wcale nie oznacza bajońskich sum. Kto nie wierzy powinien posłuchać monitorków Melodiki z elektroniką NuPrime.
4HiFi – lampy za rozsądne pieniądze.
AudioTrendt postawił w tym roku na reprezentującą niezwykle korzystną relację jakość/cena węgierską markę Audio Hungary, której elektronika z łatwością radziła sobie z nieco za dużymi do hotelowych realiów KEFami Blade Two.
Audiothlon – jeden z niewielu pokoi podczas AVS, gdzie wystawcy nie bali się nawet techno.
Eryk S Concept najwyraźniej aspiruje do miana rodzimego odpowiednika B&O i prawdę powiedziawszy w segmencie lifestyle prezentowany na AVS kompletny set w postaci strzelistych kolumn WIND i wszystkomającej jednostki FIRE raczej nie miał sobie równych.
Gold Note zaprezentował zestaw, w skład którego weszły gramofon Bellagio Reference, CD 1000, przedwzmacniacz PH 10, końcówka mocy PA 1175, oraz kolumny XS-85 a wszystko ustawiono na firmowej szafce Galileo.
Niby Isotek skupia się na prądzie a tymczasem w zajętym przez niego pokoju grały … francuskie Davisy.
Specjalistów z MJ Audio Lab od lat świetnie radzących sobie na rynku pro większości Czytelników przedstawiać nie trzeba, bo gdy zamiast voodoo szuka się prawdziwego dźwięku i solidnej, inżynierskiej roboty, to oferta Brystona, PMC i My Monitors powinny spełnić nasze oczekiwania. W Sobieskim nie zabrakło również adaptacji akustycznej wykonanej z użyciem ustroi Vicoustic.
Auris Audio od dłuższego czasu prezentuje piękniejsze oblicze Hi-Fi stawiając na naturalne drewno, skóry i cieszące oczy lampy pracujące wespół z najnowszymi, bezprzewodowymi technologiami przesyłu danych.
W krakowsko – warszawskim Nautilusie za oczy i uszy łapał gabinetowy set z jubileuszowymi Dynaudio Special 40, integra Octave V 110 SE i odtwarzaczem DP-560 Accuphase’a.
JAG Electronics – rodzimy system szyty na miarę.
Firmowy set Ubiq Audio z wielce urodziwą, burgundową jednostką wzmacniającą.
Jeden z systemów dla których warto było wdrapywać się schodami na siódme piętro, czyli dzielone źródło Rockna Audio, integra Audia Flight FLS 10, kolumny Manger Audio i potwornie długo wyczekiwane okablowanie Signal Projects.
Pełne brzmienie Studio Hi-End jak c roku pokazało, co ma najlepszego w swoim portfolio, czyli kolumny ART. Loudspeakers, elektronikę Art. Audio i gramofon Systemdek 3D.
Kolejnym, wartym uwagi i dłuższego odsłuchu systemem okazał się ten przygotowany w kooperacji Luxmana i katowickiego Audio Stylu, gdzie japońskie integry L-509X, L-507uX Mark II i L-505uX Mark II zalotnie połyskiwały wskaźnikami wychyłowymi i świetnie dogadywały się z referencyjnymi monitorami TAD ME-1.
Litewscy specjaliści z 8mm audiolabPramones zaprezentowali kolumny PIU i PIU mini.
Szemis Audio Konsultant tym razem był grzeczny i nie próbował wywoływać kontrowersji zbędnymi akcesoriami w stylu rolek papieru toaletowego itp. W zamian tego pod legendarne Kondo On-Gaku podpiął rodzime, przypominające babcine toaletki mogące pochwalić się 93 dB skutecznością rodzime kolumny TYPE-A.
Włoska elektronika Audio Analogue, kolumny PMC i okablowanie Tellrium Q.
I na koniec rodzimy pomysł na analog i lampy, czyli Muarah.
cdn. …
Marcin Olszewski
Opinia 1
Mogłoby się wydawać, iż ponad dwudziestoletnia historia Audio (od niedawna również) Video Show dla organizatorów tegoż jakże wyczekiwanego przez nieprzebrane rzesze (nie tylko rodzimych) audiofilów powinna być okazją do zebrania pokaźnego pakietu doświadczeń i tym samym wyciągania wniosków z ewentualnych, przydarzających się przy tego typu imprezach potknięć. Pozory jednak mylą a i z logiką niestety nie wszystkim po drodze, chyba, że potworne zamieszanie z identyfikatorami prasowymi, wysoce nieskuteczny przepływ informacji pomiędzy ww. organizatorem a wynajętą agencja PR-ową, plus poważne zaburzenia w kursowaniu autobusów wystawowych mają stać się znakiem rozpoznawczym AVS. Doprawdy trudno mi ów totalny chaos zrozumieć, tym bardziej, że jeszcze przeddzień godziny zero, czyli momentu rozpoczęcia wydawania kluczy wystawcom i identyfikatorów prasowych wszystko wydawało się wyglądać zapięte na ostatni guzik. Tym bardziej, że przesunięcie terminu wystawy na tydzień po wszelakiej maści demonstracjach związanych z obchodami 11 listopada dawało taką nadzieję. O ile jednak do traktowania takich jak my bajkopisarzy jako zła koniecznego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, to dość trudno było mi wytłumaczyć stojącej w sobotnie popołudnie pod Stadionem Narodowym pokaźnej gromadce dość wyraźnie przemarzniętych zagranicznych producentów, że choć busy miały kursować co dwadzieścia minut, pomijam wywieszki o 30 min. interwałach, to po godzinie bezskutecznego ich wyczekiwania zdecydowanie rozsądniejszym rozwiązaniem będzie … skorzystanie z konwencjonalnych środków komunikacji miejskiej. Mniejsza jednak z tym, gdyż pewnie i tak ochom i achom nie będzie końca a i samozachwyt będzie dość powszechnym stanem świadomości. Mówi się jednak trudno i wypada miec tylko nadzieję, że tym razem powyższe zgrzyty nie wejdą do stałego repertuaru serwowanych przez Organizatorów atrakcji.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, że AVS zauważalnie zyskuje na randze, odsetek zagranicznych żurnalistów wzrasta a sami wystawcy dwoją się i troją, by sprostać oczekiwaniom nieprzebranych tłumów spragnionych adiofilskich doznań melomanów. Świadczą o tym nie tylko przygotowywane przez nich światowe premiery, jak i atrakcje w postaci niezobowiązujących spotkań z osobami stojącymi za konkretnymi urządzeniami i markami, oraz coraz bardziej popularne, wzorowane na monachijskich śniadania prasowe, czy zamknięte, zapewniające znacząco wyższy komfort biletowane, bądź odbywające się wg. ściśle określonego harmonogramu odsłuchy. Tego typu działania ułatwiają planowanie marszruty i zarazem uświadamiają, że nawet rozszerzone z dwóch do trzech dni wystawowych Audio Video Show jest zbyt krótkie by być wszędzie i wszystko zobaczyć/posłuchać. Dlatego też przechodząc do meritum, czyli już do właściwej relacji wzorem minionych lat postanowiliśmy podzielić ją na kilka części, by sukcesywnie, wraz z postępem prac nad nader bogatym materiałem zdjęciowym móc dzielić się nim z Czytelnikami. Na pierwszy ogień wzięliśmy więc najmniejszy i zarazem najspokojniejszy przystanek na wystawowej mapie listopadowego show, czyli Golden Tulip, który całkiem wdzięcznie sprawdza się w roli ostoi High-Endu., czyli następcy Hotelu Bristol.
Już od progu, czyli od stanowisk usytuowanych niemalże vis a vis schodów złaknionych audiofilskich doznań witał przekrój oferty Staxa, czyli jedynego, bądź jednego z niewielu uciekinierów ze strefy słuchawkowej zlokalizowanej na Stadionie Narodowym. O dziwo w tym szaleństwie jest metoda, bowiem w Tulipie nie dość, że było zdecydowanie ciszej niż na stadionowym openspejsie, to i konkurencji w zasięgu oka i wzroku nie było nawet na lekarstwo.
Grobel Audio– tutaj nigdy nie było i mam taką cichą nadzieję, że nigdy nie będzie żadnej, brzydko mówiąc wtopy, no bo i jak mogłaby się zdarzyć, gdy ma się takie portfoliosh. Idąc zgodnie z kierunkiem przepływu sygnałów na samym szczycie pysznił się majestatyczny gramofon DaVinciAudio Labs AAS Gabriel uzbrojony w ramię Virtu i wkładkę DaVinciAudio Labs Gradenzza MC, skromnie schowany z boku przycupnął przedwzmacniacz gramofonowy Thöress Phono Equalizer. Terz kolej na wzmocnienie liniowe a tutaj od niepamiętnych czasów króluje u Pana Sebastiana Jadis, czyli tym razem pre JP80MC i monbloki JA200 MkII zasilające kolumny Franco Serblin Ktema. O okablowanie systemu zadbał rodzimy Verictum. A jeśli chodzi o brzmienie, to … również bez niespodzianek. Standardowa referencja – esencja muzykalności, kultury i wyrafinowania. Jeśli tylko nie sięgacie po Sepulturę i nie przepadacie za klubowym ravem to jedna z najszybszych dróg do osiągnięcia audiofilskiej nirwany.
Sveda Audio – rodzimy system będący ciekawym połączeniem bezkompromisowego nagłośnienia w postaci przyozdobionych uroczymi myszami Entreq monitorów Sveda Audio blipo wspomaganych firmowymi 700W, 100 kg subwooferami o jakże rozkosznej nazwie Chupacabra (w dosłownym tłumaczeniu wysysacz kóz) i ustawionego na platformie Stacore kuszącego złotym wykończeniem LampizatOra PACIFIC DAC i zasilania Verictum. Jak można było przekonać się na własne uszy nawet takie, znane z obszaru pro-audio (przynajmniej w przypadku Arka Szwedy) potrafi stać się wielce interesującą alternatywą dla mających dość mamienia bajkami z mchu i paproci serwowanymi co i rusz przez wschodzące gwiazdy na audiofilskim firmamencie.
Boenicke – kolejne próby przekroczenia praw fizyki i grania „dużym” dźwiękiem z mikroskopijnych, niemalże desktopowych kolumienek.
Sound by Hari – pomimo drobnych zawirowań natury dystrybucyjnej Hari Štrukelj w tym roku przygotował jeden z najbardziej, przynajmniej od strony gabarytowo – wizualnej systemów. Otóż o ile elektronika prezentowała się jeszcze całkiem konwencjonalnie, gdyż w skład prezentowanego toru weszły znane m.in. z naszych recenzji nad wyraz kompaktowe monobloki FM Acoustics FM 108, przedwzmacniacz 245 i phono stage 123, oraz w roli źródeł przepiękny gramofon Vertere SG-1i odtwarzacz CD … Hegla, to już kolumny wymykały się wszelakim ramom. Przeogromne Sigma Acoustics MAAT (drobne 800 000 PLN) o skuteczności 102dB @ 8 Ohm ewidentnie onieśmielały swoją aparycją, choć przy dłuższym odsłuchu zaskakiwały lekkością i swobodą prezentacji jakże daleką od spodziewanej apokaliptycznej więc spektakularności. Bardzo miło wspominam również konwersację z właścicielem marki i projektantem w osobie przeuroczego Aldo Zaninello, który z radością nie tylko odpowiadał na pytania natury technicznej, co i rusz żartował na temat rozmiaru swoich flagowców. Owe włoskie trójdrożne monstra oparto o podwójne, pracujące w otwartej komorze wstęgi AMT, cztery 6” średniotonowce i dwa 15” woofery. Coś posobnego dane nam było już słyszeć podczas zeszłorocznego hifideluxe, ale jak widać projekt ewoluuje i trudno w tym momencie mówić o jakiś widocznych oznakach zalecanej przez lekarza pana Aldo kuracji odchudzającej ;-)
Nautilus – elektronika Ayona (CD-35, S-10, przedwzmacniacz Spheris, monobloki Vulcan) i Transrotora (Zet 3), kolumny Lumen White Kyara i topowe okablowanie Siltecha z serii Triple Crown plus wielogodzinny montaż adaptacji akustycznej sufitu przyniosły rezultat, którego klasy nie byli w stanie zignorować również zagorzali przeciwnicy takich konfiguracji. Dźwięk był gęsty, niemalże kremowy, lecz charakteryzował się niezwykłą rozdzielczością a głębia kreowanej przez niego przestrzeni wprawiała w zakłopotanie nawet największych malkontentów. To było idealne miejsce na dłuższą, zdecydowanie dłuższą chwilę wytchnienia z lampką wina w dłoni.
RCM – jak zwykle katowicki dream team pod wodzą niezmordowanego Rogera Adamka wspierany pokaźną gromadką zaproszonych gości (dr. Roland Gauder, Christian Feickert, Franc Kuzma, Rumen Artarski, Państwo Vitus i Alex Vitus) z jednej strony postawili na analog, przy czym stojącymi skromnie z boku sali gramofonami spokojnie mogliby obdzielić wszystkich znajdujących się w Tulipie wystaców, lecz jeśli tylko ktoś miał takie życzenie dysponowali również źródłem cyfrowym w postaci referencyjnego C.E.C.-a C.E.C. TL 0 3.0 + DA 0 3.0 lub karmionym plikami setem Alluxity współpracującym z tubowymi Odeonami. Jeśli zaś chodzi o główny system, to prócz gramofonów TechDAS Air Force One z ramieniem SAT Pickup Arm, Döhman Helix 2, Kuzma Stabi M, Kronos Sparta Pro znaleźć w nim można było prototyp flagowego przedwzmacniacza gramofonowego RCM Audio, oraz potężną, dzielona amplifikację Vitus Audio (SL-103 + SM103) i … prototypowe, mające oficjalną światową premierę (!!!) Gauder Akustik Darc 5. Powyższy set udowadniał, iż uniwersalność nie jest jedynie utopią i dysponując odpowiednią wiedzą (o dość poważnych nakładach finansowych lepiej nie wspominać) można stworzyć system zdolny na referencyjnym poziomie zagrać zarówno Disturbed, jak i Dianę Krall.
AVM – elektronikę AVMa znam od lat a i ostatnimi czasy często u nas gościła, więc śmiem twierdzić, iż co nieco o jej możliwościach wiem. Ponadto monachijskie prezentacje z kolumnami Gauder Akustik osobom regularnie odwiedzających majowy High End pozwalały wyrobić sobie o powyższej marce własne zdanie. Tymczasem w Polsce AVM jakoś nie może złapać wiatru w żagle. Poprawie sytuacji miał pomóc tegoroczny AVS i o ile statyczna prezentacja oferty niemieckiego wytwórcy sprawiała bardzo korzystne wrażenie, to już grający za przepierzeniem set z Davisami MV One zdecydowanie lepiej sprawdziłby się w którymś z pokoi hotelu Sobieski aniżeli w zdecydowanie przekraczającej możliwości ww. kolumn Sali Tulipa. Całe szczęście zaproszony przez polskiego dystrybutora właściciel AVMa – Udo Besser nie tracił zaraźliwego poczucia humoru i nie tylko dwoił się i troił podczas konwersacji z zainteresowanymi, co „incognito” przemierzał wystawowe korytarze poznając na własną rękę uroki tegorocznego AVS.
Avatar Audio– jak co roku miłośnicy tzw. oldschoolowego, „papierowego” brzmienia mieli swoją mekkę w Azalii 3.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Uf. Tak uf. Dlaczego? Przecież to cztery dni pracy. A jeśli ktoś z Was twierdzi, że trzy, według oficjalnego programu z punktu widzenia zwykłego Kowalskiego naturalnie ma 100% rację. Niestety my, czyli ciało próbujące co roku wykrzesać z siebie w miarę ciekawą relację z opisywanego przeze mnie wydarzenia chcąc znać całość przedsięwzięcia od podszewki musimy pojawić się na targach już podczas ich przygotowań. Nie, żebym się skarżył, gdyż panujący wtenczas rozgardiasz jest pewnego rodzaju bodźcem do formowania ciekawych wniosków na temat przybliżanych zestawów, ale trzeba również jasno powiedzieć, kończąca się koło północy cztero-dniówka zostawia po sobie sporą dawkę zmęczenia. Ale ok., zostawmy żalenie się nad swoim losem na boku i przyjrzyjmy się samej imprezie. Ta zaś mająca w tym roku „karciany” – dwudziestojednoletni jubileusz , co dbający o rozwój wystawy organizator starał się uświetnić wieloma ciekawymi wykładami ze znanymi postaciami świata mediów samej branży audio w roli głównej. Niestety z racji sporych rozmiarów przedsięwzięcia zatytułowanego AVS 2017 (niemożliwa do ogarnięcia w całości ilość wystawowych pomieszczeń) na żadnej ze wspomnianych prelekcji nie udało mi się pojawić, dlatego też od razu przejdę do przelania w miarę ciekawych wspomnień z pierwszego dnia mojego zwiedzania, jakim okazał się być wypad do hotelu Golden Tulip.
Zanim przystąpię do opisu konkretnych prezentacji, zaznaczam, że moje wnioski są skażone często niespecjalnie ukazującą możliwości systemu muzyką, ilością słuchaczy i zwyczajnym zmęczeniem. Dlatego też zalecam wzięcie poprawki na wszelkie teksty i spojrzenia na nie nie jak na wyrocznie, tylko oddanie momentu mojej wizyty. Nic więcej. W uzupełnieniu również dodam, iż podczas tak dzisiejszej, jak i późniejszych relacji nie będę uskuteczniał wyliczanki sprzętowej, gdyż ilość i różnorodność komponentów uniemożliwia podanie tego w miarę strawny sposób, a wszyscy zainteresowani znajdą niezbędne info w internetowym przewodniku.
RCM
Jako pierwszy na mojej liście znalazł się katowicki dystrybutor RCM. Nie, żeby takim stanem rzeczy próbować mu schlebiać, tylko byłem ciekaw, jak słuchane przeze mnie przed kilkoma dniami nieznane jeszcze nikomu na świecie, najnowsze kolumny ze stajni Gauder Akustik model Darc 5 wspierane elektroniką duńskiego Vitusa spiszą się w zdecydowanie większym niż to w firmowym salonie pomieszczeniu. Efekt? Dogłębnej analizy sonicznej raczej się nie spodziewajcie (nie ma w zwyczaju kreślenia wnikliwych ocena na podstawie poczynań wystawowych), ale jedno mogę powiedzieć na pewno, te z punktu widzenia kubatury pomieszczenia maluchy spokojnie wypełniały przystosowaną raczej do konferencji niż słuchania muzyki rzekłbym nawet halę wystawową. Gdy wymagał tego materiał muzyczny, bas bez problemu trząsł całą podłogą, a gdy do głosu dochodziły aspekty typu głębia sceny muzycznej, czy lotność dźwięku, również i tutaj Gaudery Darc 5 pokazywały się z jak najlepszej strony. Naturalnie w kuluarach opinie bywały różne, i często zależały od zastanego materiału, ale jedno co było ciekawe, nigdy nie padł zarzut o kojarzonej z projektami tego producenta nadpobudliwości dźwięku, a często pojawiało się określenie jego ciemnego usposobienia. Czyżby zmiana jedynie słusznego wzorca dźwięku? Jak wskazują załączone do tekstu fotografie, w owej sali przygotowano również zestaw oparty o elektronikę Alluxity i kolumny Odeona, ale mimo kilku podejść nie trafiłem na ich prezentację, dlatego też jedynie o nich wspominam. Puentując akapit o katowickim guru analogu nie sposób zapomnieć faktu, że przez prawie całą wystawę jako źródło służył jeden z wielu przygotowanych na tę okazję, bardzo ciekawych dźwiękowo, często różnych od strony konstrukcyjnej gramofonów. Dlaczego napisałem prawie całą? Na moich fotkach tego nie widać, ale relacja Marcina z pewnością wykażę, że był jeden cyfrowy rodzynek w postaci topowego, dzielonego CD-ka japońskiego CEC-a, ale po jego teście na własnym podwórku z czystym sumieniem jestem w stanie zaliczyć go do grona brzmiących analogowo źródeł.
Sound by Hari
Monstrualne kolumny MAAT Sigma Acoustics i filigranowa elektronika szwajcarskiego FM Acoustics karmione gramofonem Vertere z punktu widzenia zdrowego rozsądku nie rokowały nadziei na sukces. Tymczasem to, co usłyszałem, okazało się być wciskającym potęgą dźwięku zestawem nawet do niepokojąco wielkich kubatur. Tutaj nie było dróg na skróty. Gdy zawartość muzyczna danej kompilacji muzycznej zalecała małe trzęsienie ziemi, ten wydawałoby się rozmiarowy mezalians bez skrupułów realizował wszelkie zadania bez cienia zadyszki. To zaś w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało systemowi prawie natychmiast przestawić się na wyrafinowane kreowanie świata uduchowionej muzyki. Jakieś wady? Patrząc na nasze blokowe lokale z pewnością rozmiary zespołów głośnikowych. A cena? Niestety, również nie dla zwykłego śmiertelnika. Jednak ważne jest to, że bez kupna można było się z tym osobiście bliżej zapoznać.
Grobel Audio
W tym pokoju, jak co roku spędziłem długie minuty i choć zeszłorocznego czaru magnetofonu nie udało się powtórzyć, to i tak otrzymujący sygnał z limitowanego gramofonu DaVinciAudio Labs AAS Gabriel zestaw Jadisa w połączeniu z kolumnami Franco Serblin Ktema pokazał, jak stworzyć przyjemny dla ucha nawet wymagającego melomana świat muzyki. Ważną dla nas z patriotycznego punktu widzenia informacją na temat tego seta jest również fakt, iż całość, włącznie z listwą sieciową, okablowała mająca swoje pięć minut na naszym portalu polska marka Verictum.
Sveda Audio
Ten producent w swej działalności zdążył już wyposażyć w swoje kolumny już niejedno studio muzyczne, a mimo to nie odcina kuponów, tylko konsekwentnie rozbudowuje ofertę. W tym przypadku prezentował najnowsze moduły basowe Chupacabra, a w całym przedsięwzięciu pomagała mu elektronika i przetwornik PACIFIC polskiej marki Lampizator , również polskiej produkcji platforma antywibracyjna Stacore i przywołane w pokoju Grobel Audio okablowanie Verictum. Problemy? Tak. Pomieszczenie nie dało systemowi w pełni rozwinąć skrzydeł. Cóż, wystawy rządzą się swoimi prawami. Ale było co najmniej dobrze.
Boenicke
Gdy wchodzę do pomieszczeń nagłaśnianych tym pomysłem sonicznym, oprócz zdziwienia, że takie pudełeczka generują tak duży, a zarazem dobry dźwięk, zawsze mam uczucie, iż jest to trochę wysilona prezentacja. Dobra, ale wysilona, co prawie za każdym razem usprawiedliwia zbyt wielki do nagłośnienia pokój wystawowy. Nie wiem dlaczego dystrybutor idzie tą ścieżką, ale nie zdziwiłbym się, gdyby pokazanie możliwości w przecież karkołomnej prezentacji dawało spodziewane efekty biznesowe. A przyznam szczerze, że w kuluarach o Boenicke zawsze jest głośno i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Avatar Audio
Cóż, to jest temat typu kochaj albo rzuć. Granie w starym, bardzo mocno papierowym stylu nie pozostawia jeńców, tylko od pierwszego momentu zmusza słuchacza do powiedzenia się po jednej ze stron. Osobiście lubię celulozę w dźwięku, jednak tutaj jest to zbyt mocno odciśnięte. To jednak nie zmienia faktu, że na wystawie kilkukrotnie spotkałem się z pozytywną opinią na temat produktów tej polskiej marki. To natomiast oznacza, że aby dojść do sukcesu, nie trzeba iść z często szybko stającym się nudnym prądem większości konstrukcji, tylko postawić na wysmakowaną inność, a wiedzący czego chcą melomani sami zapukaj do naszych drzwi.
NAUTILUS
Podobnie jak w zeszłym, tak i w tym roku karkowsko-warszawski Nautilus postawił na mariaż kolumn Lumen White z elektroniką Ayon Audio a całość okablował setem potrójnie ukoronowanego holenderskiego Siltacha. I wiecie co? Nawet się nie zdziwiłem, gdy po raz kolejny okazało się, iż współpracujący ze sobą od lat panowie Robert Szklarz i Gerhard Hirt pokazali, jak zaprezentować wspaniale przygotowany pod względem akustyki i samej prezentacji dźwięku spektakl muzyczny. Nawet siedząc całkowicie z boku słyszałem hektary przestrzeni za kolumnami, a gdy zasiadłem w centrum sali, zostałem zaproszony na idealnie skrojoną jakościowo kompilację wybranych do ukazania pikanterii systemu utworów. Brawo Wy.
AVM, DAVIS ACOUSTIC, Audiomica Laboratory
Planując odwiedzenie tego pokoju, gdzieś w pamięci przywoływałem sobie test francuskich kolumn z polskim wzmacniaczem lampowym Egg Shell marki Encore Seven. Dlaczego? Tamto starcie odbyło się z produktem w układzie SE, dlatego interesowało mnie, jak generujące punktowe źródło dźwięku przetworniki zaprezentują się z amplifikacją tranzystorową. Oczywiście nie jestem w stanie autorytatywnie stwierdzić, czy było lepiej, czy nie, ale jedno co rzuciło mi się w uszy od pierwszego kontaktu, to fakt prezentacji bardzo podobnej rozmiarowo, czyli z rozmachem sceny muzycznej, a to jest już pewnego rodzaju pozytywną jaskółką. Jak widać po tytule, w całym przedsięwzięciu muzycznym dużą rolę odgrywało polskie okablowanie brandu Audiomica, ale bez roztrząsania, kto jaki procentowo miał w tym pokazie udział, czuć było, że komponenty dobrze się dogadują. Czy na tyle, żeby zagościć u kogoś z Was nie ma możliwości ocenić na wystawie, zatem jeśli coś między Wami zaiskrzyło, kolejny krok rysuje się automatycznie.
To był najmniej liczebnie okupowany przez wystawców wystawowy adres, dlatego też ukazał się w pierwszej kolejności. To co dane było mi skrótowo podczas wystawy zanotować, starałem się ciekawie rozwinąć. Jeśli których z w bohaterów czuje się urażony, niech weźmie pod uwagę fakt kilkudniowego, a przez to wyczerpującego mitingu, który nie pozwalał dogłębnie przyjrzeć się wartościom każdego z zestawów. Niemniej jednak, wydaje mi się, że nie robiąc nikomu krzywdy skreśliłem kilka ciekawych strof o każdym pokoju, a to dla zainteresowanych powinno być choćby minimalnym drogowskazem, czego udało mi się tak zaznać. Niestety nieuchronnie zbliżając się ku końcowi tego spotkania, ale idąc tym tropem pozytywnego odbioru moich przemyśleń zapraszam na kolejną relację, która będzie zdecydowanie dłuższa, gdyż w przeciwieństwie do odcinków Marcina ma przybliżyć Wam dwie pozostałe lokalizacje w jednej pastylce.
Jacek Pazio
Jak nakazuje kilkuletnia już tradycja Piątki z Nową Muzyką w Studiu U22 odbywają się w dowolny dzień tygodnia z wyjątkiem … piątku, więc i tym razem środowy termin nikogo specjalnie nie zdziwił. W dodatku pomijając powszechną przedaudioshowową gorączkę i dość poważne, globalne problemy z wygospodarowaniem kilku kwadransów nad wyraz trudno było mi powiedzieć nie i nie pojawić się na przedpremierowym odsłuchu najnowszego albumu Anity Lipnickiej, która wraz z zespołem The Hats była tak miła, że popełniła album „Miód i Dym”, który na sklepowych półkach powinien pojawić się już w najbliższy piątek.
Powiem szczerze, iż szalenie ciekaw byłem jak w kameralnym, niemalże domowym otoczeniu Studia U22 wypadnie wokalistka, która od lat próbuje zerwać z wykreowanym swojego czasu w mediach wizerunkiem eterycznej zjawy lewitującej jakieś piętnaście centymetrów nad ziemią. I uczciwie muszę przyznać, że na żywo, pod gradem pytań Piotra Metza radziła sobie naprawdę świetnie. Nie dość, że zamiast „Królowej Śniegu” siedziała przed nami przeurocza, błyskotliwa, ciepła, lubiąca dobrą whisky i niestroniąca od towarzystwa zdecydowanie młodszych od siebie mężczyzn (od razu uprzedzam, że to komplement skierowany ku chłopakom z The Hats) „psychofanka Leonarda Cohena”, to jeszcze okazało się, że mamy do czynienia z artystką na tyle alternatywną, że trudno znaleźć jej miejsce na playlistach komercyjnych rozgłośni. Oczywiście powyższą charakterystykę bardzo proszę traktować z przymrużeniem oka, ale uczciwie trzeba przyznać, iż nie sposób było odnaleźć w bohaterce środowego spotkania chociażby cienia gwiazdorzenia. Zero spinki i tzw. „sodówki” tak powszechnej wśród współczesnych celebrytów. Ot piękna, dojrzała kobieta chcąca podzielić się ze słuchaczami własnymi refleksami o otaczającym nas świecie, przemijającym życiu, czasach gdy w telewizjach muzycznych królują mało wysublimowane reality show a głównym kanałem dystrybucji nowości muzycznych i teledysków stał się internet. Po prostu aż przyjemnie było Jej posłuchać, o doznaniach natury wizualnej nawet nie wspominając.
Skoro wspomniałem coś o whisky, z którą dziwnym trafem skojarzył mi się tytuł najnowszego albumu Anity Lipnickiej, to środowe spotkanie było również okazją do degustacji premierowych 15-to letnich single maltów właśnie wprowadzonych na rynek przez … Ballantine’sa. Tak, tak. Nie przewidziało się Państwu. Właśnie Ballantine’s wreszcie pokazał światu, że nie tylko blendy mu wychodzą i od razu pochwalił się dwoma nad wyraz smakowitymi singlami – The Glenburgie 15YO, oraz The Miltonduff 15YO. Nie chcąc psuć Państwu zabawy w poszukiwaniu własnych smaków nadmienię jedynie, iż Glenburgie charakteryzują intensywne nuty owocowe i miodowa słodycz za to Miltonduff to z kolei kwiatowe aromaty z subtelnymi nutami cynamonu i lukrecji.
Całe spotkanie nie miałoby jednak sensu, gdyby nie towarzysząca wywiadowi muzyka, którą tym razem reprodukował w pełni rodzimy system składający się z topowej elektroniki Lampizatora, aktywnych monitorów Sveda Audio blipo wspomaganych potężnymi (900W) subwooferami o wszystko mówiącej nazwie SUB a całość zasilana była z listwy i kablami manufaktury Acoustic Dream, z której pochodziły również nad wyraz solidne stoliki.
Marcin Olszewski
Najnowsze komentarze